W Służbie Leśnej (SL) jest kilka nieporozumień. To że leśniczy, podleśniczy, czy strażnik leśny są w SL to rozumiem, ale dlaczego na przykład księgowy czy sekretarz nadleśnictwa też do niej należą? Ciężko mi to pojąć. Z raportu „Lasy w liczbach 2015” wynika, że według stanu na 31 grudnia 2014 r. PGL Lasy Państwowe zatrudniały 25 433 osoby, z czego 66% to pracownicy SL, a pozostałe 34% to administracja poza SL i robotnicy. Moim zdaniem ta statystyka tak na prawdę za wiele nie mówi, gdyż zataja najciekawszą informację i mały sekret Lasów Państwowych. A mianowicie ilu ludzi pracuje w terenie, a ilu w biurach? Zróbmy szybkie oszacowanie i wyłóżmy karty na stół.
Ilu w biurze, a ilu w terenie?
Statystyka ile osób jest zatrudnionych w Służbie Leśnej, a ilu po za nią świetnie zataja informację ilu mamy biurokratów w LP. Dzieje się tak dlatego, gdyż pracownicy Służby Leśnej pracują zarówno w biurach jak i w terenie.
Ilekroć szukam statystyk na temat liczby leśnictw w Polsce, mam zawsze wrażenie, że jest to temat tabu. Wszystkie liczby kończą się na liczbie nadleśnictw, których mamy 430. Załóżmy, że każde ma średnio po 14 leśnictw co daje razem w zaokrągleniu liczbę 6000 leśnictw.
Załóżmy następnie, że każde leśnictwo w Polsce jest dwu-osobowe (leśniczy plus podleśniczy) daje nam to liczbę 12 000 osób (2×6000). Dodajmy do tego liczbę 3000, uwzględniającą inżynierów nadzoru, strażników leśnych i dość spory margnies moich szacunków. Zakładam, że w tej liczbie również mieszą się wszelkiej maści inspektorowie, którzy nie wiadomo co sprawdzają i gajowi, których już w obecnych czasach prawie nie ma, a jednak figurują w Rozporządzeniu Ministra z 2003 roku w spawie sprawie stanowisk, stopni służbowych oraz zasad wynagradzania w SL.
Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem i liczbę osób pracujących w terenie mogę oszacować na 15 000. W LP pracuje ponad 25 tysięcy osób, więc z prostej kalkulacji wynika, że pracowników biurowych jest przynajmniej 10 tysięcy, co moim zdaniem jest bardzo dużą liczbą.
Gdzie szukać oszczędności?
Gdy do tej statystyki dodamy, że w latach 2012-2015 udział wynagrodzeń w kosztach ogółem w LP był na poziomie 30%, to samo z siebie wynika gdzie można szukać oszczędności. Dla mnie jest to świetny dowód jak Lasy Państwowe są słabo zarządzane i jak poziom biurokracji przeżarł do szpiku tę firmę.
Wystarczy popatrzeć, że z 8.2 miliarda przychodów zostaje raptem 380 milionów zysku netto, co stanowi tylko 5%!!! No ale jak na koszty zarządu (płace, delegacje, szkolenia itd.) wydaje się 3.3 miliarda, a na działalność leśną (hodowla, ochrona, pozyskanie i zrywka) 4.3 miliarda, to wcale nie dziwię się, że wszyscy mówią, że działalność leśna jest kosztochłonna. Kosztochłonna w tym przypadku jest tylko rozpędzona maszyna biurokracji. Leśnictwo ogólnie jest intratnym biznesem, przynoszącym dobre zyski.
W innych krajach leśnictwo, górnictwo, przemysł stoczniowy się opłacają, tylko u nas w Polsce z „niewyjaśnionych” przyczyn przynoszą straty.
Oczywiście powodów przyczyniających się do takiego stanu rzeczy w LP (i innych sektorach) jest wiele. Rozbuchana biurokracja w połączeniu z brakiem efektywnego zarządzania to tylko jedna strona medalu.
Rany, Pan tu o zarabianiu, a przecież jeszcze niedawno słyszeliśmy, że powinniśmy być dumni, bo polskie leśnictwo się samofinansuje. Sa-mo-fi-nan-su-je! Nie musimy do niego dokładać.
To proste ja to przerabiałem w zeszłym roku chcąc kupić drewno- siedzą po biurach dziewczyny co nie chcą robić w Dino i Biedronce bo tatuś załatwił posadę biurwy- a by drewno dostać dobre to komedia- dzwonię do Pani w biurze mówi, że jest a leśniczy mówi że wała i to w kilku tak i w różnych województwach- baby w biurze nie wiedzą co się dzieje w ternie, biorą pensje i dublują stanowiska- to jest przechowywanie bezrobotnych i tworzenie biurwy- a brać się za kuktasa i dzieci rodzić bo naród wymiera a nie papiery przekładać i paznokcie malować na biurku. A i jeszcze mają pompy ciepła nam każą palić drewnem wyrobionym – nie daj boże weźmiesz szyszkę z lasu.
super , zgadzam się . Tak się dzieje.