Wywiad, rewolucyjno-pręgierzowy.
Został on przeprowadzony w czasopiśmie Las Polski, nr. 3/2021, z profesorem z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, Panem Jarosławem Sochą i nosi tytuł „Pod klimatycznym pręgierzem”.
Jest on interesującym przykładem wypowiedzi, rozbitej tematycznie w stylu który określiłbym rewolucyjnie – zachowawczym.
Co takiego mówi prof. Jarosław Socha iż, moim zdaniem, brzmi to rewolucyjnie dla leśnika, przynajmniej na początku?
Cytuję: „Szybszy wzrost drzew może być dostrzegany jako coś pozytywnego, ale niesie on także niekorzystne skutki. Obserwujemy, że w aktualnych warunkach drzewa nie inwestują sił witalnych w rozwój systemów korzeniowych, lecz konkurują ze sobą i szybciej rosną przede wszystkim na wysokość. Tym samym są bardziej podatne na susze jak i huraganowe wiatry, których częstotliwość zgodnie z prognozami może wzrastać z powodu następujących zmian klimatycznych.”
„Nasze najnowsze analizy wykazują że produktywność siedliska wyrażona wskaźnikiem bonitacji, wiek i duże zagęszczenie drzewostanów to trzy główne zmienne determinujące osłabienie i zamieranie drzew w wyniku suszy”.
„Odpowiednie cechy pojedynczych drzew, uodparniające je na suszę, można kształtować przez utrzymywanie mniejszego zagęszczenia już od pierwszych faz rozwojowych… Zmniejszając zwarcie w starszych drzewostanach możemy uzyskać efekt nawet odwrotny do zamierzonego. Co powoduje rozluźnienie zwarcia np. 70-80 letniego drzewostanu sosnowego? Do dna lasu dostaje się więcej światła, jest większa penetracja przez wiatr, co osusza mikroklimat. Jednocześnie większa ilość igieł korzysta w pełni ze światła słonecznego i zaczyna transpirować – w rezultacie drzewo szybciej przyrasta.”
Tutaj prof. Jarosław Socha powinien dodać iż wzmożona transpiracja wynikająca z większego przyrostu pociąga za sobą wzmożony pobór wody przez takie drzewa, a co za tym idzie osuszanie terenów leśnych przez gospodarkę leśną.
Ale sądzę że w tym przypadku liczy na inteligencję czytelnika.
Jak i w zasadzie powinien zacząć od zrębów prowadzonych przez polskich leśników, jeżeli mówi o zagęszczeniu od pierwszych faz rozwojowych drzewostanu, bo przecież tam zaczyna się wszystka gospodarka leśna np. z więźbą sadzonek, prawda?
Profesor mówi dalej: „Kluczowe jest to, że drzewo któremu rozluźniliśmy zwarcie, nie jest w stanie rozbudować systemu korzeniowego. Co się z nim dzieje w przypadku suszy? W związku z mniejszą konkurencją oraz większą fotosyntezą ma ono wiekszy przyrost ale jednocześnie o wiele większą transpirację, podczas gdy jego system korzeniowy jest taki sam, jak wówczas, kiedy rosło w zwarciu. To sprawia że silne rozluźnienie zwarcia w drzewostanach w starszym wieku może skutkować drastycznym stopniem zagrożenia suszą i pogorszeniem kondycji zdrowotnej pojedynczych drzew, a niekiedy nawet stać się bezpośrednią przyczyną ich zamierania.”
Mamy więc tutaj rewolucyjne odrzucenie dotychczasowych zasad hodowli lasu, opierających się na intensywnym prowadzeniu drzewostanu od momentu odnowienia (gęsta więźba) i stawianiu na wysokość drzew i wzrost masy drzewostanu poprzez odpowiednie czyszczenia upraw i młodników oraz przede wszystkim trzebieże wczesne i późne.
Taka hodowla lasu przyczynia się do zamierania drzewostanów w okresie susz, trapiących polskie lasy i nie tylko lasy, od wielu lat, mówi Profesor.
Innymi słowy polscy leśnicy Lasów Państwowych prowadzą nieprzystosowaną do klimatu gospodarkę leśną, ale taką kropkę nad i stawiam tylko ja, czytelnik Lasu Polskiego, natomiast Profesor ogranicza się do rejestracji zmian.
Trzeba przyznać że dziennikarz Lasu Polskiego, Emilian Szczerbicki stawia pytanie kłopotliwe i raczej niepożądane do rozstrzygnięcia dla profesora nauk leśnych, zależnego w kraju tak bardzo od dyrektorów Lasów Państwowych, ale pytanie logiczne.
A mianowicie: Czy szybszy przyrost drzew może być również efektem działalności leśników?
Profesor odpowiada: „Datująca się od kilku stuleci planowa gospodarka leśna była nastawiona na wyższą produktywność lasu. Uzyskiwano ją przez odpowiednie prowadzenie zabiegów hodowlanych oraz związane z nimi lepsze wykorzystanie powierzchni produkcyjnej. Zwiększona dynamika przyrostu, stanowiąca także efekt selekcyjnej hodowli drzew leśnych – moim zdaniem – zabrnęła w ślepą uliczkę.”
„„Negatywne skutki zwiększonego przyrostu sprawiają że zysk hodowlany w formie zwiększonej produkcji może być jednak zagrożony w przypadku suszy z którą lepiej radzą sobie wolno przyrastające drzewostany.”
„Dlatego, biorąc pod uwagę zmiany klimatu i zamieranie drzewostanów oraz trwałość lasów jako cel nadrzędny, należałoby poważnie zrewidować dotychczasowe zasady selekcji. …Moim zdaniem na zdecydowanie większą uwagę zasługuje naturalne odnawianie drzewostanów, w tym również sosnowych.”
Jest to zdecydowana propaganda rewolucji leśnej, odwrót od dotychczasowej 300 letniej gospodarki leśnej opartej na selekcji drzew dającej najlepszy surowiec drzewny. Ale przyczyniającej się do rozpadu lasów z uwagi na cieplejszy klimat i susze.
Pozwolę sobie na przypomnienie końcowego artykułu w naszej serii „Gdzie ta woda w w lesie” http://www.forest-monitor.com/pl/gdzie-ta-woda-w-lesie-podsumowanie-7/ bo jest to zasadnicze pytanie w rozmowach o klimacie i lesie oraz fragment tekstu:
„Ale zakładając że deficyt wody waży ciężej niż zapewnienie surowca drzewnego, że lasy sosnowe hodowane i użytkowane metodami bezzrębowymi mogą dostarczyć może mniej, niemniej często lepszego surowca jak i zdecydowanie więcej wody czy takich „drobiazgów” jak bogactwo biologiczne nie mówiąc o wartościach rekreacyjnych dla człowieka, to aż dziw bierze że jak pisałem w http://www.forest-monitor.com/pl/sosna-profesor-gajowy/ leśnicy nie zabierają się do choćby eksperymentów hodowlanych z lasami ekologicznymi opisywanymi przez gajowego Bogusława Czepe.”
Cieszy mnie że do podobnych eksperymentów z przystosowaniem lasów do klimatu wzywa ostatnio były minister i dyrektor Lasów Państwowych, Janusz Zaleski w https://www.youtube.com/watch?v=ttQ2OeOnr34 podając co prawda przykład grabu czy lipy, jako gatunków nowo-klimatycznych, ale może zacząć od królowej polskich lasów, sosny i jej przystosowania się do nowego klimatu?
Może były gajowy Bogusław Czepe doczeka się zrealizowania swoich pomysłów w imię dopasowania lasów Puszczy Augustowskiej do klimatu?
Pan Emilian Szczerbicki zadaje też inne kłopotliwe pytanie: Czy drzewostany mieszane są bardziej odporne na susze?
Tutaj trzeba przyznać że prof. Jarosław Socha odpowiada jak przystoi na naukowca, czyli: To zależy. Z jego słów i jako czytelnik odnoszę jednak wrażenie że prof. Jarosław Socha nie jest zwolennikiem panującej aktualnie wśród leśników Lasów Państwowych mody na wszechwładne zastępowanie sosny czy świerka, przez buki czy dęby, w imię właśnie dopasowania lasów do klimatu.
Podoba mi się też jego zdecydowane zdanie na temat królewskiego gatunku polskich lasów, sosny.
„Bardzo dziwią mnie wypowiadane z pełnym przekonaniem twierdzenia o tym że na przykład sosna zwyczajna zniknie już za kilka dekad a nasze lasy zostaną opanowane przez buki i dęby. Jeżeli ktoś zdaje sobie sprawę ze struktury siedliskowej naszych lasów, które zajmują głównie najsłabsze siedliska i weźmie pod uwagę że ponad 50% siedlisk leśnych Polski to siedliska borowe, to powinien wiedzieć, że nie jest możliwe, by na tych siedliskach dominowały lasy bukowe czy dębowe.”
Odpowiedź na dalsze pytanie Lasu Polskiego: Co powinno się robić w ramach gospodarki leśnej, aby chronić lasy przed dotkliwymi skutkami tych zmian, kończy rewolucyjny zapał Profesora.
I tutaj, mniej więcej w połowie wywiadu, rozpoczyna się u niego okres zachowawczej restauracji, początkowo jak to na ogół bywa, niezupełnie jasny.
„Moim zdaniem należy skoncentrować się na czynnikach, co do których jesteśmy pewni, że zwiększają zagrożenie zamierania drzewostanów. Do czynników tych należy wzrost średniego wieku drzewostanów i akumulacja zapasów. Z jednej strony leśnicy mogą być dumni że stale rośnie wiek drzewostanów i zapas, około 30 mln m3 rocznie, a z drugiej w przypadku litych drzewostanów sosnowych i świerkowych, szczególnie rosnących na żyznych siedliskach i gruntach porolnych, wzrost wieku i zasobności zwiększa prawdopodobieństwo rozpadów.”
Profesor zarzucał wcześniej leśnikom Lasów Państwowych zbyt intensywną gospodarkę leśną, prowadzącą do zamierania prowadzonych w ten sposób drzewostanów, zwalając, co prawda pośrednio, winę na klimat a nie na leśników. Teraz widzi konieczność zmian w gospodarce leśnej poprzez powstrzymanie wzrostu średniego wieku lasów i w zmniejszeniu akumulacji zasobów leśnych co oznacza po prostu większe cięcia, niższy wiek rębności i większy pobór rocznego przyrostu lasów.
Niespecjalnie rozumiem jednak jak można racjonalną masę drzewostanów z niskim wiekiem rębności osiągnąć odrzucaniem selekcyjnych metod hodowli lasu i stawianiem na metody np. naturalnego przyrostu lasów, jeżeli lasy mają zachować swoje funkcje gospodarcze jako dostarczyciel drewna.
Chociaż tak właśnie rozumują leśnicy szwedzcy, np. ci ze Sveaskog chcący wycinać końcowo swoje lasy świerkowe w południowej Szwecji już w wieku 60 lat. Też w imię m.in. klimatu.
Profesor dopuszcza jednak 70 letni wiek rębności dla polskiej sosny dopiero w roku 2040, a 60 letni w roku 2070. Dobre i to, jeszcze kilkanaście lat postoją w kraju lasy sosnowe przypominające lasy a nie przerośnięte młodniki. A równocześnie robi on niewiążący ukłon w stronę zwolenników przyrodniczej i społecznej funkcji lasów, przyznając wzrastającą rolę tych dwu funkcji.
Co, nawiasem mówiąc, zaczyna być jakby w modzie wśród koryfeuszy polskiej nauki leśnej. (Doczekamy się podobnego ukłonu ze strony kolegi, prof. Janusza Sowy?)
Mówi on: „W omawianym horyzoncie czasowym (czyli około 2040-2070 roku, co na to Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze? – TC) zmieni się rola pewnej części różnogatunkowych lasów o złożonej strukturze i dużej bioróżnorodności, charakteryzujących się jednocześnie większą odpornością na obserwowane zmiany warunków siedliskowych. Lasy te przynoszą znacznie mniejszą wydajność ekonomiczną lub nawet wymagają dotowania. Według mnie ich funkcja produkcyjna zmaleje w przyszłości, wzrosną zaś funkcje przyrodnicza i społeczna”
W pierwszej części wywiadu, tej rewolucyjnej, Profesor krytykował intensywną gospodarkę leśną, ale w końcowej jest jak najdalszy od wyciagnięcia logicznych wniosków ze swoich słów o wzrastającej funkcji przyrodniczej i społecznej polskich lasów.
Mówi: „ Już dziś możemy być pewni że w przyszłości gospodarka leśna będzie wymagała większego zrozumienia i adaptacji ze strony społeczeństwa. Dlatego jednym z największych wyzwań stają się działania na rzecz edukacji ekologicznej.”
Oraz kończy: „Zrozumienie przez społeczeństwo zasadności takich działań jak np. zapobieganie rozpadom drzewostanów poprzez obniżanie wieku rębności i intensyfikację pozyskania na obszarach zagrożonych, jest warunkiem koniecznym do ich skutecznego wdrożenia.”
Bardzo podoba mi się takie zakończenie wywiadu. Pręgierz klimatu pasuje najwyraźniej wszystkim a Profesorowi do propagowania intensyfikacji pozyskania na terenach leśnych zagrożonych przez klimat.
A mamy inne, Panie Profesorze?
No ale dlaczego tylko Greta ma mówić o zagrożeniach klimatycznych? Z drugiej strony wzywa ona jednak do słuchania nauki…
Znów to społeczeństwo… Nie rozumie konieczności obniżania wieku rębności i intensyfikacji pozyskania drewna i cięć przez leśników pracujących w administracji Lasów Państwowych…
Panie profesorze: Sam Pan powiedział że do rozpadu drzewostanów w erze zmieniającego się klimatu przyczynia się intensywna gospodarka leśna. To dlaczego społeczeństwo ma zgadzać się na obniżanie wieku rębności sosny w roku 2040 a następnie w roku 2070, w imię zapobiegania rozpadowi lasów, jeżeli wystarczy po prostu skończyć z intensywnością gospodarki leśnej w drzewostanach sosnowych? Do wyciagnięcia podobnych logicznych wniosków społeczeństwo chyba nie potrzebuje intensywnych działań na rzecz edukacji ekologicznej, prawda? Zwłaszcza ze strony tych, którzy propagują intensyfikowane cięć leśnych?
Może społeczeństwo jest w stanie wyciągnąć inne wnioski niż Pan Profesor? A mianowicie że pręgierz coraz cieplejszego klimatu może sprzyjać wzrastającej funkcji przyrodniczej i społecznej polskich lasów a co za tym idzie mniej intensywnej gospodarce leśnej? Oraz że dopasowanie dzisiejszej intensywnej gospodarki leśnej do coraz cieplejszego klimatu bynajmniej nie musi polegać na wycinaniu zrębami coraz młodszych lasów?
Ech to społeczeństwo i jego niezrozumienie działań administracji leśnej Lasów Państwowych…
Opisywaliśmy już podobne problemy leśnika m.in. w http://www.forest-monitor.com/pl/gdzie-ta-woda-w-lesie-lesnika-instrukcje-2/
Do tej pory wśród naukowców krakowskich wyróżniał się w chęci wymiany społeczeństwa, tego z wpływami ekologianów, prof Janusz Sowa. Przypominam jego wywiad sprzed kilku lat http://www.forest-monitor.com/pl/wywiad-prof-janusz-sowa/
Do podobnego tonu dostraja się dzisiaj jego kolega, prof. Jarosław Socha, specjalista od zarządzania zasobami leśnymi, widzący jako lekarstwo na pręgierz klimatu z jednej strony jeszcze bardziej intensywne cięcia w gospodarce leśnej a z drugiej strony przekonywanie społeczeństwa do skuteczności takiej kuracji.
No cóż, może by tak postawić społeczeństwo pod pręgierz, Panowie Profesorowie?
Bo jak już edukować to edukować, prawda? Może ci ekologianie czy wilczyce wyjdą wreszcie na ludzi…
Zdjęcie: sverigesnatur
Przeczytałem artykuł z wywiadem profesora Sochy kilka razy, by wyłuszczyć o czym w nim mówi. Zaczyna w stylu “Sekretnego życie drzew” Petera Wohllebem, potem poucza co jest błędne i niemożliwe, daje nadzieję na spokojny spacer po lesie i biwakowanie, a na końcu kończy, że trzeba wycinać za nim to wszystko uschnie. Łącząc wszystkie części artykułu próbuję zgadnąć :”co autor miał na myśli ?”
Razem z końcowymi zdaniami artykułu powstaje sugestia profesora Sochy , że trzeba wprowadzić plantacje sosny z wiekiem rębności do 60 lat życia drzewostanów.
Ciekawy jestem czy już w LP grzeją pilarki 🙂
Ps.
Czekam na sprostowanie profesora Sochy jeśli źle zrozumiałem przesłanie jego wypowiedzi.
Do Profesora Jarosława Sochy.
Po raz kolejny przeczytałem Pana wypowiedź w artykule E. Szczerbickiego”Pod klimatycznym pręgierzem” i jestem pod wrażeniem tak JEDNOSTRONNIE ujętemu zagadnieniu związanego z brakiem wody jaki trapi i będzie nękał lasy na terenie Polski w przyszłości. Wypowiada się Pan , że drzewa wysokie źle znoszą suszę, więc w związku z tym proponuje Pan hodować tak, by były niższe. W tym celu sugeruje Pan zmniejszyć więźbę i obniżyć wiek życia drzew.Tym sposobem faktycznie można bardziej ustabilizować drzewostan od wiatrów, jednak drzewa będą lepiej rosły w grubość, a ich większe korony mogą transpirować równie dużo lub nawet więcej wody niż te z obecnej hodowli. Prawdopodobnie tym sposobem uzyska się większą masę m3 z 1ha.Jeśli tak, to kosztem pierwiastków zawartych w glebie i zwiększy to również bardziej deficyt wody w lesie od dotychczasowego. Uważam, że jedynym skutecznym sposobem na sterowanie wysokością i przyrostem może być tylko hodowla lasu w PÓŁCIENIU. Drzewa docelowe muszą posiadać blokadę światła zrobioną przez drzewa starsze. Można to zrealizować na wiele wariantów w zależności od warunków. Las powinien nie tylko zmieścić się w rocznym bilansie wody, ale powinien mieć możliwość jej gromadzenia w glebie ze sporym zapasem co roku.Pierwsze uprawy sosnowe sprzed 3 wieków zostały założone w celu wyhodowania przyszłych masztów do żaglowców. Hodowla lasu odniosła za pomocą prób i błędów SUKCES – ma te maszty. Tyle że nie ma już żaglowców, a doprowadziło to do osuszenia gleb leśnych. Bilansu wody w lesie poza małą grupą hydrologów leśnych, którzy muszą milczeć, nikt nie ogarnia. Wytłumaczę to więc w prosty sposób: jeśli Arab na pustyni ma kwiatek w doniczce i TYLKO szklankę wody na tydzień dla tego kwiatka, to co będzie, gdy do doniczki dosadzi jeszcze 2 kwiatki ??????????????Dobrze by było, gdyby leśnicy zaczęli tę WODĘ w końcu liczyć.
Pozdrawiam.
Bogusław.