Wywiad z prof. Januszem Sową.
Kim jest profesor Janusz Sowa, nie trzeba wyjaśniać ludziom zainteresowanym dzisiejszą gospodarką leśną jak i ekologom zwalczającym tą gospodarkę, którzy zawdzięczają profesorowi zgrabną językowo nazwę Ekologianie.
Profesor udzielił wywiadu pani Magdalenie Bodziak w Nowej Gazecie Leśnej nr. 4/2017 i jego treść warta jest przedstawienia czytelnikom nie tylko Nowej Gazety Leśnej.
Tytuł wywiadu: Ekologianie go nie kochają.
http://m.gazetalesna.pl/
Kim są ci ekologianie?
To ekocentryści i pseudoekolodzy, to ludzie którzy uważają że przyroda da sobie radę bez udziału człowieka. A to jest niemożliwe, mówi profesor bo dowodzi tego historia lasu i leśnictwa.
Ekologianie nie mają argumentów merytorycznych, systemowych, bezsprzecznie słusznych dla systemu przyrodniczego jakim jest las.
Motywuje ich nieustająca chęć prowadzenia specjalistycznych, wąsko zakresowych badań, zdobywanie grantów i uzyskiwanie na nie środków finansowych, wypychania z zdecydowania o lesie profesjonalnie przygotowanych specjalistów – leśników.
Ta charakterystyka ekologianów jest fascynująca. Profesor Janusz Sowa używa argumentów merytorycznych, systemowych i bezsprzecznie słusznych dla lasu aby nas przekonać, w przeciwieństwie do argumentów ekologianów, że przyroda nie poradzi sobie bez pomocy człowieka. Tymi argumentami profesora są historia lasu i leśnictwa.
No i ta pogarda profesora dla zdobywania przez ekologianów grantów i uzyskiwania na nie środków finansowych. Jak i dla prowadzenia przez nich specjalistycznych i wąsko zakresowych badań.
Przepraszam za niedyskrecję – jakie badania prowadzi pan profesor na swojej uczelni?
Ale o ekologianach pisałem już tutaj Leśny porządek, ekologianie, uznane wartości.
i o propagatorze tego określenia pisał Pan Rafał Nominacje do tytułu “Leśny ignorant Roku 2016”
Bardzo interesująca jest odpowiedź profesora na inne pytanie Pani Magdaleny Bodziak, to czy słuszne byłoby odebranie Lasom Państwowym sprzedaży drewna.
Nie, odpowiada profesor i rozumuje.
Czy słuszne byłoby odebranie rolnikowi możliwości sprzedaży plonów jego całorocznej pracy? Przecież nie.
Las to nie fabryka guzików, to nie firma produkcyjna, której wytwór można marketingowo różnie skonsumować, las to gospodarstwo przyrodnicze.
Leśnicy gospodarują dobrze, zawsze odnawiają w lesie, to co się z niego pobrało.
Gdyby wypracowane środki ze sprzedaży drewna trafiały do wspólnego konta skarbu państwa, to szybko by zapomniano że podstawowym obowiązkiem gospodarczym leśnictwa jest odnawianie lasu, na co potrzebne są środki finansowe. Doprowadziłoby to do eksploatacji a nie użytkowania lasu.
Do tego nie wolno dopuścić. Typowo biznesowe zasady nie dają się w lasach wdrożyć.
I znów moje uwagi – porównanie Lasów Państwowych z rolnikiem, indywidualnym i prywatnym przecież, jest zręcznym chwytem dyskusyjnym zwłaszcza że wiele osób w wieku profesora pamięta czasy PGR.
Ale przypuszczam że wielu rolnikom, znającym ogrom biurokracji i zatrudnienia LP takie porównanie niezupełnie się spodoba i nastręczy wątpliwości w umiejętność logicznego rozumowania, nie swojego oczywiście.
Bo mogą oni postawić z kolei pytania panu profesorowi.
To skarb państwa nie jest państwowy?
To Lasy Państwowe nie są państwowe?
To Ustawa o lasach nie dotyczy państwa polskiego a tym samym skarbu państwa?
To wpłaty LP do skarbu państwa doprowadziłyby automatycznie do eksploatacji lasów a nie ich użytkowania?
To wpłacanie przez nas, rolników, pieniędzy na konto skarbu państwa oznacza że zapominamy o swoich obowiązkach gospodarczych? Jak również że my rolnicy eksploatujemy ziemię a nie użytkujemy?
No i jak to jest z tym marketingiem produktu produkcji Lasów Państwowych? Czyżby go nie było?
No i pytanie najważniejsze – Czy doradcy Premiera rządu przysługują takie opinie o skarbie państwa?
Profesor Janusz Sowa był, swego czasu, przypuszczam, przed 2-3 laty, uczestnikiem Narodowego Programu Leśnego, w ramach którego wygłoszono wiele referatów na temat biznesowych zasad gospodarek leśnych w innych krajach. Najwyraźniej był nieobecny w czasie ich wygłaszania bo wiedziałby jak ważne są te zasady w gospodarkach leśnych krajów tak skądinąd przez niego chwalonych jak Szwecja i Finlandia. Albo Austria.
Ale podejrzewam że typowo biznesowe zasady są przez niego tak samo interpretowane jak słowo las i leśnictwo. Oraz ekologia.
Dlatego panie profesorze proponuję panu synonim dla określenia osób z “typowo biznesowymi zasadami” – Ekonomianie.
Ale niesprawiedliwością byłaby taka ocena wywiadu przewodniczącego Rady Naukowej Leśnictwa przy Prezesie Rady Ministrów.
Bo wchodząc na swój teren, temat mechanizacji leśnictwa w Polsce, zaczyna profesor mówić rzeczowo i rozsądnie.
Podaje interesującą statystykę, z której wynika że mechanizacja prac leśnych w Polsce jest bardzo niska – 13 do 15%, niższa od nawet krajów bałtyckich, nie mówiąc o Szwecji (95%) czy Finlandii (85%).
Pada więc interesujące pytanie Nowej Gazety Leśnej o przyczyny i odpowiedzi profesora są niemniej interesujące.
Profesor mówi:
Realizowanie prywatnego sektora usług leśnych nie było doskonałe. I nie jest doskonale do dziś. Niewielu przedsiębiorców leśnych stać na zakup nowego sprzętu, np. harvestera który kosztuje do 2 mln zł.
Ustawa o lasach nakazuje przejście od gospodarki zrębowej na gospodarkę przerębowo-zrębową.
Odchodzimy od dużych powierzchni zrębowych, co nie odpowiada maszynom leśnym, zmuszonych do częstego przemieszczania się.
Pozyskujemy najczęściej w Polsce drewno wielowymiarowe, czyli dłużyce. Do tego harvestery nie do końca się nadają.
Lasy niechętnie pozyskują kłody, mimo zapotrzebowania ze strony przemysłu.
Mentalność braci leśnej, zwłaszcza na ścianie wschodniej jest problemem. Dużym.
Nie mamy w kraju swoich marek maszyn leśnych, marek samochodów, brak mam kultury technicznej.
No i czarny PR czyli wpajanie leśnikom i społeczeństwu że mechanizacja zabiera pracę, jest szkodliwa dla lasu i że nie jest ekologiczna.
Ekologianie nie zdążyli zauważyć że dzisiejsze maszyny leśne mają wysoki standard proekologiczny I że praca na nich jest znacznie bezpieczniejsza dla człowieka.
Tutaj dodam moją uwagę – z tym całkowicie się zgadzam, bez użycia słów Ekologianie. Ale częstym problemem jest niewłaściwe użycie tych proekologicznych maszyn z uwagi na organizację oraz tempo pracy i o tym profesor mechanizacji powinien wspomnieć, nie malując wyłącznie swego różowego obrazu.
ZUL-e powinny inwestować w postęp i w wykształconych ludzi.
ZUL-e mają problem we współpracy z Lasami Państwowymi i odwrotnie. LP nie widzi w ZUL-ach partnerów gospodarczych a ZUL-e chcą od LP tylko jak najwyższych stawek.
Zakup przez Lasy Państwowe własnych harvesterów i forwarderów stworzy poważną konkurencję dla ZUL-i i jedynym rozwiązaniem dla nich będzie postawienie na ogólny rozwój mechanizacji a nie na żądania podwyższania stawek.
Interesujące są te powyższe uwagi profesora, szczególnie te ujemne porównanie mechanizacji leśnictwa w Polsce z mechanizacją Szwecji czy Finlandii.
Bo jeżeli wyjdziemy od 95% Szwedów i 85% Finów to takie porównanie do polskich 15% postawi automatycznie obowiązek porównań ogólnych.
I takie porównania powinien profesor Janusz Sowa, globtroter przecież, mówiący w wywiadzie o swoich podróżach od Japonii do Stanów, bezwględnie uczynić.
Podstawowym i najważniejszym jest to że 95% mechanizacji w szwedzkich lasach było i jest możliwe dzięki przede wszystkim innej gospodarce leśnej w Szwecji.
I ta inność poddaje w wątpliwość porównania akademicko-statystyczne typu profesora Janusza Sowy który z wyżyn swojej wiedzy podaje cyfry, przydatne być może politykom ale zupełnie nie wyjaśniające czegokolwiek ludziom znającym się na rzeczy. Bo np. co ma profesor na myśli, jakie definicje mechanizacji leśnictwa, porównując zupełnie diametralne gospodarki leśne?
Wywiad profesora Janusza Sowy udzielony został dla czasopisma leśnego reprezentującego głosy prywatnego sektora usług leśnych.
Jako doradca Premiera powinien profesor udzielić pewnych rad temu sektorowi. Czy to zrobił?
Postawcie na nowy sprzęt, na ogólną mechanizację, na wykształcenie, dobre i bezpieczne warunki pracy, dobrą i nowoczesną organizację – mówi on.
Równocześnie przyznaje że kupno sprzętu przez LP stworzy konkurencję dla ZUL, że tzw. brać leśna jak i Ekologianie nie dorastają psychicznie do maszyn w lesie, że LP niechętnie reagują na żądania i wymagania przemysłu, że aktualna Ustawa o lasach nie sprzyja mechanizacji.
Zarazem jednak podkreśla profesor jak to dobrze, już od 90 lat, gospodarują w polskich lasach Lasy Państwowe.
Powinno się więc postawić pytanie doradcy Prezesa Rady Ministrów – skoro jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle?
Bo cały wywiad to jedna wielka lista błędów i niedociągnięć.
Mechanizacji gospodarki leśnej w Polsce. Gospodarki reprezentowanej przede wszystkim przez Lasy Państwowe.
Ale można zadać również inne interesujące pytanie po przeczytaniu wywiadu profesora.
Profesor Janusz Sowa nosi dumny ale i zobowiązujący tytuł przewodniczącego Rady Naukowej Leśnictwa przy Prezesie Rady Ministrów. Jest więc doradcą numer jeden dla Premiera w sprawach leśnictwa. Jako doradca powinien chyba udzielać pewnych rad dla Premiera, prawda?
Załóżmy że Premier zapyta go o protestujące ZUL-e, bo przecież kontaktowały się one w ostatnich miesiącach z wicepremierem. Co może odpowiedzieć doradca przekonany o doskonałej gospodarce Lasów Państwowych?
W wywiadzie odpowiedział na podobne pytanie – domaganie się od LP podwyższenia stawek to droga donikąd, ZUL-e powinny stawiać na ogólną mechanizację, na szkolenia, postęp, inwestować w siebie a nie w konsumpcję.
Ale broń Boże, nie inwestować w harvestery i forwardery bo oznaczałoby to konkurencję w stosunku do Lasów Państwowych.
Pani Premier po takiej odpowiedzi nie powróci już prawdopodobnie do tematu ZUL. Chyba że będzie zmuszona.
Co zapowiada wyraźnie Pan Tadeusz Ignaciuk w swoim liście do dyrektora Konrada Tomaszewskiego w dniu 11 kwietnia 2017.
http://splgoluchow.pl/index.php/aktualnoci-13/717-12-04-2017-pismo-prezesa-tadeusza-ignaciuka-do-dyrektora-konrada-tomaszewskiego-w-sprawie-stawek-za-uslugi-lesne
Cytuję: “Biorąc pod uwagę deklarowaną gotowość Pana Dyrektora do pomocy w rozwiązaniu wielu, w tym również ekonomicznych problemów firm leśnych oraz nasze przekonanie co do możliwości współdziałania w rozwiązywaniu najważniejszych z nich, uważamy, że dopuszczenie ponownie do sytuacji, w której tysiące przedsiębiorców wraz z pracownikami wychodzi protestować na ulicach miast byłoby skrajnym brakiem odpowiedzialności wszystkich zainteresowanych stron. Dlatego raz jeszcze prosimy Pana Dyrektora o podjęcie bardziej skutecznych działań oraz o przedstawienie nam programu, który takie działania miałby obejmować.”.
Profesor Janusz Sowa jest przewodniczącym Rady Naukowej Leśnictwa przy Prezesie Rady Ministrów. Powinien udzielać rad.
Może tym razem nie Pani Premier a Panu Dyrektorowi?
Zdjęcie: blodad tand