Wytępmy dziki.
Jakie uprawnienia otrzymali polscy myśliwi aby przeprowadzić krańcową redukcję tego gatunku wiemy wszyscy.
Czy wpłynie ona na zatrzymanie afrykańskiego pomoru świń? Nie, tutaj pewni są również myśliwi protestujący m. in przeciwko strzałom do nośnych loch.
Celem jest ograniczenie populacji dzika od 1-5 osobników na 1000 ha ale nikt nie jest pewny czy te kilka pozostałych osobników będzie po tej wyniszczającej akcji wolne od wirusa.
Rolnik polski będzie jednak w miarę uspokojony że Państwo coś przynajmniej zrobiło aby uratować jego trzody chlewne a polski konsument zajadający się narodowym daniem w postaci kotleta wieprzowego, również.
Rolnik potęgą jest i basta. Zwłaszcza w dwu europejskich krajach, Francji i Danii.
Polowanie na dziki to we Francji sport narodowy, przy którym giną nie tylko dziki ale i polujący. Od roku 2000 do roku 2017 zginęło w czasie polowań (nie tylko na dziki) aż 350 osób, w sezonie 2016-2017 aż 18 osób. Do końca roku 2017 zginęło już 9 osób.
Jak zareagują jednak myśliwi francuscy, gdy pomór pojawi się na terenie ich kraju?
W zasadzie jest to nieistotne bo decydującym będzie jak i w Polsce zdanie rolników, we Francji w dużym stopniu również i myśliwych.
Na razie mamy sytuację określoną tytułem: Afrykański pomór świń u bram Niemiec
https://www.la-croix.com/amp/1200906996
I te bramy usiłują teraz zaryglować inni sąsiedzi Niemiec, Duńczycy.
Dania to kraj rolnictwa i hodowli zwierząt, o randze rolników równej tej rolników francuskim, z tym że spokojniejszych, bez palenia opon i obrzucania polityków jajkami.
Ale ten spokój nie przeszkodził Duńczykom w podjęciu radykalnych środków zapobiegawczych w zwalczaniu pomoru.
Duński minister do spraw środowiska i żywności Esben Lunde Larsen ogłosił tuż przed świetami Bożego Narodzenia 2017 plan wytępienia dzika w Danii, z uwagi na pomór https://svenskjakt.se/start/nyhet/danska-vildsvin-ska-utrotas/
Dziki rozsiewają pomór i dlatego muszą zniknąć, powiedział.
Po pewnym okresie wahania, podobnie jak w Polsce, duński związek łowiecki zaakceptował plany ministra, twierdząc jednak że stanowisko związku pozostaje niezmienione: dziki są stałym składnikiem duńskiej fauny i powinny nim pozostać.
Ale dodając iż silne ekonomiczne interesy hodowców trzody chlewnej są najważniejsze.
Myśliwi mogą, zgodnie z decyzją ministra, „zwalczać dzika przy pomocy wszystkich środków”, tak aby ich akcja była jak najbardziej efektywna.
Jakie to środki? Svensk Jakt pisze o zezwoleniu na całodobowy odstrzał dzika.
Będzie można używać reflektory, np. samochodu i strzelać do dzika na karmiskach. Oraz stosować, na razie na próbę, noktowizory. No i zastawiać pułapki. O strzelaniu do nośnych loch nigdzie jednak nie słyszałem.
A więc środki bardzo podobne do polskich i powiedziałbym że duński minister ma chyba dobre źródło informacji dotyczących polskich metod, bo w ostatnich dniach ogłoszono decyzję znów identyczną z decyzją polską.
https://svenskjakt.se/start/nyhet/stangsel-langs-gransen-ska-forhindra-afrikansk-svinpest-danmark/
Na granicy duńsko-niemieckiej powstanie ogrodzenie, 1,5 m wysokie, z siatki, wkopanej w ziemię. Granica ma tylko 70 km długości i jest oczywiście znacznie krótsza niż ta polsko-rosyjsko-litewsko-białorusko-ukraińska ale czy będzie efektywna?
Ogrodzenie wymaga zmiany prawa ale minister Esben Lunde Larsen jest pewien decyzji na tak: stoimy przed ewentualną utratą eksportu o wysokości 11 miliardów DKK i musimy podjąć wszystkie zapobiegawcze środki (1 DDK to 0,57 PLN)
Ta suma 11 miliardów duńskich koron czyli 6,3 miliarda zł dotyczy tylko eksportu duńskiego poza granice UE, głównie do Rosji. Natomiast łącznie z UE jest to wartość 30 miliardów DDK.
Te sumy mówią wyraźnie kto decyduje w podobnych „łowieckich” sytuacjach.
Zdjęcie: cimaasso
Jakie działania poleciłby zatem Autor, żeby zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa ASF?
Ależ mądrych rad w kraju nie brakuje, sądząc z prasy polskiej, zarówno wsród rolników, myśliwych jak i leśników.
W Szwecji nie ma jeszcze, z naturalnych geograficznych przyczyn, afrykańskiego wirusa świń i tutejszymi radami najważniejszymi są te skierowane do ludzi mających już kontakt z wirusem . To dotyczy rolników czy myśliwych szwedzkich wyjeżdzających za granicę, to dotyczy służb weterynaryjnych czy ochrony żywności, to dotyczy zwiększonych odstrzałów dzika, zresztą i tak zwiększających się z roku na rok.
Rady… Dziki jako zwierzyna łowna to w Szwecji domena rolników i myśliwych i w powrocie do tej tradycji, do wspólnego regulowania populacji dzika widzę częściowe rozwiązanie.
Najważniejsze decyzje leżą w rękach rolników i są to decyzje dotyczące rodzaju gospodarki rolnej. Wszystkie inne przedsięwzięcia są podrzędnymi.
Polowania na dziki, co każdy myśliwy wie, są trudne i uciążliwe i tutaj niespecjalnie lubiane.
Sprzedaż takiego mięsa przez właściciela prawa do polowania, myśliwego czy właściciela terenu łowieckiego też jest tutaj kłopotliwa z uwagi na badania trychiny. Dyskutuje się pewne ułatwienia tak aby wprowadzać więcej dziczyzny na rynek a przez to zachęcić myśliwych do silniejszych polowań.
Tutaj chciałbym przypomnieć o podstawowej różnicy dotyczącej gospodarki łowieckiej w porównaniach szwedzko-polskich. Jest to w Szwecji prawo własności do zwierzyny łownej przypisane do prawa własności terenów łownych, dlatego motywacja tutejszych myśliwych jest istotna. Innymi słowy myśliwy nie musi polować na dziki, a szkody dzicze wchodzą poniekąd w gospodarkę rolną.
Osobiście nie widzę większej szansy na regulowanie populacji dzika przez wilki, metoda podobno głośna w kraju. Wilki tutaj w Szwecji wolą cielaki łosia czy sarny no i oczywiście słabo chronione owce.
W sumie rozwiązaniem jest przekonanie myśliwych do utrzymywania populacji dzika w szachu czyli do silnych, corocznych odstrzałów. Współpraca z rolnikami jest najważniejsza.
Te moje uwagi dotyczą szwedzkich uwarunkowań.
Z polskiej prasy wiem że zwłaszcza ostatnio, nastroje wsród myśliwych są nienajlepsze.
Myślę że rad moim Rodakom nie trzeba, a w sytuacji faktu epidemi AWS, ci co jeszcze tej epidemii nie mają, nie powinni tych rad udzielać.
W medycynie funkcjonuje pogląd ze “jesteś tym co jesz”. Jest to zbieżne z dawna szkołą Hipokratesa: “niech lekarstwo będzie twoim jedzenie a jedzenie lekarstwem”. Dzisiejsze laboratoryjne badania potwierdzają teorię wpływu jedzenia na kompleksowe zdrowie.
Czy u zwierząt jest tak samo ??????????
Jest tak samo !
Ciekawym przykładem może być konik polski czyli dawny tarpan. Odporny i niewymagający zbyt dużego “socjalu” w warunkach naturalnych, w hodowli najczęściej ciężko choruje. Pasze są zbyt białkowe łącznie z gatunkami traw, wiec zapada na ochwat(chorobę kopyt) i często dostaje choroby płuc zwanej “płucem rolnika”. Przeniesiony do warunków jakie potrzebuje najczęściej wraca do zdrowia “automatycznie”.
Dzik wydaje mi się, ze choć ma instynkt jakie korzonki wygrzebać z ziemi w celu leczenia na ten czy inny wirus, to obecnie nie ma w lesie tych potrzebnych korzonków. Został bez lekarstw.
Inaczej jest z jeleniowatymi. Te dadzą sobie jakoś radę, gdyż kora drzew, liście i igły to gotowe lekarstwa które są w codziennej ich diecie.
Wracając przy okazji do konika polskiego w innym temacie, okazuje się że nawet nieduże ich stadko to super KOSIARKA do usuwania różnych niechcianych samosiewów. Wyobraźmy więc sobie stado 300-400 sztuk żyjących na terenie jakieś puszczy bez dokarmiania. Wygolą wiec selektywnie wg najlepszego smaku do czysta. Będą mieć wiec istotny wpływ w gatunki odradzające się samosiewem. No i taki wpływ mógł mieć tarpan na Puszczę Białowieska. Bez niego pozostawiona sobie będzie inna. Proste jak obręcz 🙂