Wychwytywanie i składowanie CO2 metodą Bio-CCS a gospodarka leśna.
W poprzednim tekście o plantacjach topoli, profesor emeritus szwedzkiego SLU, Lars Christersson, podjął interesujący temat, ściśle związany z gospodarką leśną, cytuję:
„Okazuje się że potrzebujemy tylko powierzchnię z 1 mln ha z lasami wierzbowymi i topolowymi aby móc pochłaniać wszystek dwutlenek węgla, który dzisiaj wydala Szwecja, z założeniem że po wycince drewno jest zamieniane w elektrowniach na energię elektryczną, gromadzoną w bateriach lub wodór jako paliwo, gromadzony w tubach. Równocześnie ulatnia się CO2, który powinien być zbierany i zamieniany na ciecz. Tą ciecz można pompować głęboko w ziemię. „
Wychwytywanie i składowanie CO2 pochodzącego ze spalania paliw kopalnych (CCS) jest metodą znaną od kilkunastu lat i stało się modne na początku XXI wieku. Metoda opisana jest przez m.in. polskich geologów.
Profesor Jan Szyszko podejmował ten temat przy propagowaniu roli lasów w pochłanianiu CO2: w roku 2012 i w roku 2018. , odrzucając pomysł CCS jako drogi i zastępując go pomysłem LGW, Leśnych Gospodarstw Węglowych, pomysłem przypuszczam znacznie tańszym i cały czas aktualnym, wielokrotnie opisywanym na Monitorze Leśnym, ostatnio z okazji festiwalu filmowego z udziałem leśników.
Czy skutecznym, to już inne pytanie.
Szwedzka komisja rządowa opracowała w tym roku raport na temat, jak to ładnie nazwano „Klimatycznej drogi w przyszłość” w której decydującą role ma odgrywać projekt o nazwie Bio-CCS,
Projekt przedstawiony jest do zatwierdzenia przez rząd w ramach ambitnego planu klimatycznego, przyjętego już 1 stycznia 2018. Plan zakłada że Szwecja najpóźniej do roku 2045 przestanie netto wydalać gazy cieplarniane do atmosfery, a następnie będzie mieć wydalanie minusowe. Konkretnie oznacza to że w roku 2045 szwedzkie wydalanie gazów cieplarnianych będzie o 85% mniejsze niż w roku 1990 i aby dojść do zera w roku 2045 należy podjąć uzupełniające zabiegi, do których wlicza się również magazynowanie CO2 pochodzącego ze źródeł odnawialnych, metodą Bio-CCS.
Bio-CCS, w języku angielskim BECCS, jest jako metoda opisana obszernie na Wiki, m.in. w języku szwedzkim ale nie w języku polskim. A szkoda. Jest to metoda tworząca minusowe wydzielanie CO2 poprzez połączenie używania biomasy z geologicznym magazynowaniem CO2, minusowe przy założeniu że spalanie biomasy jest klimatycznie neutralne.
Trzeba jednak dodać że takie założenie jest kwestionowane.
Metoda CCS zakłada że dwutlenek węgla jest wychwytywany w punkcie jego wydalania a następnie wtłaczany pod ziemię lub dna mórz.
Najbardziej technicznie zaawansowani są już Norwedzy, którzy planują włożyć 25 mld kr, z tego Państwo 17 mld kr, w w projekt magazynowania CO2 pod dnem Morza Północnego oraz wychwytywania CO2 przy fabryce cementu w Brevik w południowej Norwegii. Decyzja ma być podjęta w grudniu 2020 r.
Tutaj trzeba przypomnieć że już w roku 2007 ówczesny premier Norwegii Jens Stoltenberg mówił o projekcie CCS jako norweskim lądowaniu na Księżycu. Wtedy dotyczyło to wychwytywania CO2 pochodzącego z kopalnianych źródeł energii, w przypadku Norwegii w fabrykach cementu, amoniaku, elektrowniach gazowych oraz ciepłowniach a następnie magazynowaniu go pod dnem Morza Północnego. Z tych wielkich, księżycowych planów pozostało dzisiaj jedynie wychwytywanie CO2 przy jednej dużej cementowni.
Technika magazynowania w tym projekcie jest już znana, bo dwutlenek węgla wtłacza się do odwiertów aby zwiększyć pozyskanie gazu ziemnego, natomiast koszty całego projektu są bardzo duże, około 5.000 kr na 1 tonę CO2 i przekraczają kilkanaście razy cenę 1 tony CO2 w europejskim handlu emisjami.
Szwedzki projekt Bio-CCS zakłada współpracę z Norwegią w magazynowaniu CO2 powstałego w wyniku spalania biomasy w szwedzkich zakładach przemysłu papierniczego, które położone przy wybrzeżu Morza Bałtyckiego mają porty już dopasowane do transportu skroplonego CO2. Bierze się pod uwagę 23 zakłady, które łącznie mogłyby wychwytywać 22 mln ton CO2, ilość odpowiadającą wydzielaniu CO2 przez szwedzki transport drogowy.
Metody wychwytywania i skraplania CO2 są drogie i jeżeli ta metoda zostanie wprowadzona we wszystkich szwedzkich zakładach przemysłu papierniczego, to będzie kosztować szwedzkie państwo, czyli nas wszystkich podatników aż 23 mld SEK czyli 9,9 mld zł rocznie, pisze Fredrik Reuter w Skogsforum, dodając że można tylko podziwiać zmysł handlowy Norwegów, którzy wpierw zarobili na ropie, a teraz wykorzystując te same odwierty będą pobierać podobno 200 SEK za każdą jedną wtłoczoną tonę dwutlenku węgla.
Norwegowie przechodzą w tym przypadku na metodę CCU gdzie U oznacza Utilisation czyli użytkowanie CO2 jako produktu cennego handlowo.
Ale Fredrik zadaje też pytanie – jeżeli Państwo obciąża nas wszystkich kosztami wychwytywania CO2 przez zakłady papiernicze a dalej magazynowania go przez Norwegów, to dlaczego nie płaci nam, właścicielom lasów za magazynowanie CO2 w postaci stojącego lasu?
W komentarzach do tego zapytania padają przykłady podobnych obliczeń i istotnie właścicielowi lasu opłacałoby się bardziej postawienie na magazynowanie CO2 w starym, stojącym lesie niż sprzedanie surowca po najwyższej, tartacznej cenie.
Rola lasów, gruntów i terenów wodnych nie została należycie zaakcentowana w w rządowym planie klimatycznym, tak uważa największa szwedzka organizacja ochrony przyrody, Naturskyddsföreningen.
- Bio-CCS jest tylko częścią rozwiązania problemu, na pewno istotną dla zakładów przemysłu papierniczego mogących wychwytywać CO2, ale technika jest w dalszym ciągu niepewna i bardzo droga. Powinniśmy stawiać na magazynowanie węgla w naszych lasach, na zachowanie lasów starych, odtwarzanie terenów wodnych, likwidację milionów km rowów odwadniających (ocenia się że w Szwecji może być do 3 mln ha terenów odwodnionych – TC) oraz na energię wiatrową i słoneczną, mówi szefowa organizacji, Johanna Sandahl.
Metoda Bio-CCS tworzy interesującą sytuację dla postrzegania biogospodarki jako klimatycznie neutralnej bo opartej na biomasie. Poprzez określenie ujemnego wydalania dwutlenku węgla, w celu osiągnięcia celów porozumienia w Paryżu w roku 2015, Szwedzi przyznają poniekąd rację krytykom neutralności klimatycznej biomasy i aby zachować swój rozbudowany przemysł papierniczy są gotowi do dużych i kosztownych inwestycji, opłacanych w dodatku przez szwedzkich podatników.
No i jak tu nie przyznać racji zmarłemu przed rokiem Janowi Szyszko, mówiącemu o CCS jako metodzie drogiej i niepewnej? Skarb Państwa unika przecież horrendalnych kosztów wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla poprzez stawianie na las.
Natomiast z innymi jego słowami, tymi o stawianiu na intensywną gospodarkę leśną jako najlepszej metody na pochłanianie i gromadzenie CO2 można i należy dyskutować, a przynajmniej na temat metod i intensywności tej gospodarki. Bo intensywność pozyskania drewna, zamieniająca na powierzchniach zrębowych 100-letnie drzewa na 3-letnie sadzonki nasuwa pewne wątpliwości co do klimatycznych korzyści takiej gospodarki, przynajmniej w okresie 30-40 następujących po zrębie, lat.
Powstaje w ten sposób interesująca sytuacja również dla polskich lasów państwowych oraz dla zasady samowystarczalności firmy Lasy Państwowe.
Do tej pory ta samowystarczalność opierała i opiera się o surowiec drzewny, ale jak zostanie zastąpiona, przynajmniej częściowo, przez wartość magazynowanego dwutlenku węgla w lesie starym i stojącym, magazynowanego przy pomocy fotosyntezy, Natury i Boga, to po co wszystkim polskim podatnikom tak rozbudowana ilościowo administracja zarządcy lasów należących do Skarbu Państwa?
Rozbudowana również po to aby zapewnić zaopatrzenie przemysłu w surowiec drzewny metodami organizacyjnymi już prawie 100-letnimi.
Waga surowca drzewnego nie zniknie oczywiście z położeniem nacisku na magazynowanie CO2 w stojącym lesie. Szwedzkie Skogsforum zwraca uwagę na interesujące przesunięcie znaczenia rodzaju surowca w szwedzkiej gospodarce leśnej bo jeśli nawet wychwytywanie i magazynowanie CO2 pod dnem Morza Północnego czy w warunkach polskich być może w szybach kopalnianych, opisywane jest w czasokresie tysięcy lat, to interesującym klimatycznie jest również czas znacznie krótszy, powiedzmy 100-letni czy dłuższy.
Jest to w założeniu czas magazynowania CO2 w produktach tartacznych, zwłaszcza w drewnie budowlanym i pokazuje wzrastające znaczenie jakościowe surowca tartacznego oraz przemysłu tartacznego, nie potrzebującego, przynajmniej na razie, drogich inwestycji z wychwytywaniem CO2.
Dla szwedzkich prywatnych właścicieli leśnych jest to dobra nowina, bo wtedy będą mogli stawiać żądania wyższych cen. Dla szwedzkiego lasu, z coraz krótszymi wiekami rębności, średnio 70 lat, też jest to dobra nowina, bo dobry surowiec tartaczny powstaje z lasów znacznie starszych niż 70 lat.
W tej sytuacji rola klimatyczna lasu łączy się z jego rolą zachowania bioróżnorodności oraz ze strategia bioróżnorodności UE z maja 2020 r.
Być może obie te role przeważą rolę surowca i wtedy istotnie strategia działania firmy zarządzającej polskimi Lasami państwowymi, Lasy Państwowe, będzie musiała być zmieniona w przededniu 100-lecia jej istnienia.
Idą nowe czasy i powoływanie się na tradycje nie wystarcza już w dzisiejszym zmieniającym się klimacie.
Pociechą dla leśnika, tego mającego na celu dobro lasu a nie dobro Lasów Państwowych, jest fakt iż znaczenie lasu oraz gospodarki leśnej, tej klimatyczno-przyrodniczo-społecznej, wzrośnie w takim klimacie a razem z tym znaczenie i waga jego zawodu.
Zawodu stawiającego na klimat, przyrodę no i ludzi, dającymi pierwszeństwo 103-letnim drzewom a nie zrębom z 3-letnimi sadzonkami.
Zdjęcie: klimat