Wszystkie powierzchnie leśne coś dają.

Wszystkie powierzchnie leśne coś dają.

Wszystkie powierzchnie leśne coś dają.

Czy da się połączyć duże populacje zwierzyny łownej z bogactwem biologicznym lasu czyli jego różnorodności, z prowadzeniem lasu wysokoprodukcyjnego i z gospodarką rolną prowadzoną obok tego lasu?

Da się, tak twierdzi Johan Asp, zarządca lasu w posiadłości leśnej Selesjö, w południowej Szwecji i należącej do Skogssällskapet, fundacji leśnej o której niedawno pisałem Jak dopasować cięcia rębne do głuszca?

Posiadłość i majątek ziemski Selesjö ma tradycje sięgające XIV wieku a Skogssällskapet zakupiło ją w roku 1976.
Powierzchnia leśna obejmuje 1090 ha i gospodarowanie na niej to połączenie gospodarki leśnej z gospodarką łowiecką.

Jest jasnym że na tak małej powierzchni jak 1090 ha nie można mówić o swoich własnych populacjach zwierzyny, mówi Johan Asp.
Celem naszej gospodarki jest w miarę możliwości zapewnienie bytu dla zwierzyny bez absolutnie koniecznego dokarmiania jej zimą a zarazem uniknięcie znaczących szkód w lesie i na okolicznych polach. Jednym słowem jest to gospodarka leśna dopasowana do gospodarki łowieckiej (ett viltanpassat skogsbruk).

Nie da się uniknąć szkód od zwierzyny, jeżeli mamy ją w lesie. Ale da się prowadzić przy tej okazji las w ten sposób aby przynosił duże zyski.

Tutaj szwedzkim terminem jest Högavkastande skog czyli las z wysoką stopą zwrotu, termin raczej nieużywany czy przemilczany w polskiej gospodarce leśnej, bo jakżeż, polski leśnik i zysk? Toż to herezja dla wielu, aby zacytować ostatnią wypowiedź z popularnego portalu Lasy Państwowe: Wydajność i opłacalność to nie są priorytety polskiego leśnictwa.

Powracając jednak do leśnika szwedzkiego, który jest z tego rozliczany, to Johan Asp (asp, nawiasem mówiąc, jako słowo znaczy  osika) dąży po prostu do tego aby las jako siedlisko produkował jak najwięcej pokarmu prostymi i tanimi metodami. Każda powierzchnia w lesie, nawet nieużytki, musi pracować i coś dostarczać, drewno, pokarm czy wartości przyrodnicze.

Jakie to metody?

Na tych 1090 ha były położone przedtem 3 małe gospodarstwa rolne, torpar po szwedzku, dzierżawione od byłego właściciela. Można to porównać w pewnym stopniu do instytucji polskich zagrodników.

Te zarośnięte i często już zalesione tereny wycięto, wykarczowano i przywrócono gospodarce rolnej w sensie poletek łowieckich. Razem stworzono w ten sposób 18 ha powierzchni rolnej, przywracając równocześnie dawny leśno-rolny krajobraz. Tego leśnego, świerkowo- sosnowego jak wiadomo nie brakuje w Szwecji.

W zasadzie uprawiamy tam wszystko po trochu, mówi Johan, kapustę, groch, rzepak, owies, z wsianą lucerną i koniczyną. Mamy też dobre rezultaty z jesienną pszenicą. Kukurydza również idzie dobrze. Wszystkie powierzchnie są wypasem dla zwierzyny.

Wiemy że zwierzyna leśna bardzo chętnie przebywa na skrajach lasu, na granicy pomiędzy lasem a rolą czy polem.

(To się kiedyś nazywało okrajkiem ale teraz ekotonem i muszę przyznać, jako stary leśnik sprzed pół wieku, że polscy naukowcy leśni nie próżnują w przekonaniu innych iż nauki leśne nie na darmo nazywane są sztuką leśną. A przynajmniej z zakresu nazewnictwa. Ciekaw jestem czy ta świadomość dotarła już do zwierzyny.)

Stworzyliśmy więc wokół tych trzech poletek łowieckich przejściowe strefy od pola do lasu, o szerokości 50-60 m, tworząc pododdziały leśne o specyficznej gospodarce, ujęte już w nowym planie urządzania lasu. (Taką gospodarkę prowadzi Johan od 10 lat.)

Inna metoda też jest prosta i jest nią poszerzenie pasów przydrożnych dróg leśnych. Na tym tylko wygrywamy bo większy dostęp światła wysusza szybciej drogi i robi je lepszymi. A z drugiej strony daje nam darmowe pożywienie dla zwierzyny. Wiemy też z doświadczenia że drzewa stojące tuż przy drodze są nierzadko problemem.

Potem, mówi Johan dalej, prostym zabiegiem jest pozostawianie stosów gałęzi na zrębach, tych zimowych, tak aby zwierzyna miała co obgryzać. Wycinając drzewa nasienne, sosnowe, zimą, mamy tony darmowego pożywienia.
No i same czyszczenia młodników. Stosujemy zarówno cięcia piersiowe (na wysokości piersi, zwłaszcza osika jest wdzięcznym drzewem do odrostów) jak i cięcia tzw. studniowe (brunnsröjning).

Tutaj mała uwaga dla polskiego leśnika – szwedzka więźba to 2 m x 2-2,5 m czyli  2000-2500 sadzonek/ha a więc Szwedzi mogą bawić się w tworzenie studni w gąszczu zarośli wokół sadzonki świerka czy sosny, jak i pozostawianie na powierzchni podciętej lub całej jarzębiny, osiki, brzozy czy iwy, tak jak to mówi Johan.
No i inne spostrzeżenie – Szwedzi mają powiedzenie Blandskog co łatwo przetłumaczyć na Las mieszany ale nie jest lasem mieszanym w polskim pojęciu. Oznacza to po prostu las świerkowo-sosnowy, czyli dwa wymieszane i absolutnie dominujące gatunki w szwedzkich lasach.

Johan mówi więc dalej: próbujemy stopniowo wycinać las mieszany, usuwając wpierw świerka a pozostawiając sosnę. Sosna daje nam obsiew a zarazem jest bardziej odporna na wiatry. Potem przerzedzamy sosnę pozostawiając drzewa nasienne i przy tej okazji znów mamy dużo pożywienia dla zwierząt.

Mamy też trzy wodopoje oraz babrzyska w lesie. W zasadzie kosztowały one nas bardzo mało, bo wykorzystaliśmy te naturalne, nieco przebudowując. Wyłożyliśmy na te cele tylko 48.000 kr i stworzymy jeszcze dodatkowe trzy miejsca.

Tutaj znów moja uwaga – Bóg obdarzył Szwedów największym prawdopodobnie bogactwem naturalnym i to już w najbliższych latach – wodą, to i na luksusowe spa dla zwierzyny mogą sobie pozwolić, chwaląc się przy okazji swoją oszczędnością.

enrika

 

Posiadłość leśna Selesjö ma duże zróżnicowanie bo zarówno lasy odpowiadające polskim borom suchym jak i lasy liściaste. Zwierzyny, według słów Johana, nie brakuje, jest tam łoś, jeleń szlachetny, sarna, jeleń daniel i dziki.

Tego o czym Johan nie mówi ale można się domyśleć, a mianowicie że takie lasy przyciągają zwierzynę i dają zysk pracodawcy Johana, fundacji leśnej Skogssällskapet, sprzedającej prawo do polowań na swoim terenie. Chociaż nie posiadającej, z uwagi na mały obszar własnej zwierzyny. O podobnej sytuacji, chociaż ekstremalnej, pisałem tutaj Łowieckie ciekawostki.

Selesjö funkcjonuje również jako źródło inspiracji, kończy Johan Asp. Pokazujemy innym że prostymi metodami można pogodzić gospodarkę leśną z gospodarką łowiecką i z lasem przyrodniczo znacznie bogatszym niż ten typowo szwedzko-gospodarczy. Ten ostatni termin jest już mój, bo nie sądzę aby Johan był aż tak samokrytyczny w stosunku do gospodarki leśnej w swoim kraju.

Czytaj również: Dokarmianie zwierzyny w Szwecji, ciąg dalszy.

Dziczyzna i szwedzcy myśliwi.

Dziki to dobry interes dla właściciela gruntów.

Leśnik a myśliwy – dwa bratanki.


Zdjęcia: Svea Jord&Skog

Zródło: artykuł Henrika Östensson w czasopiśmie Svea Jord&Skog

Dodaj komentarz