Wspomnienia szwedzkiego leśnika.
Wspomnienia szwedzkiego leśnika to wspomnienia które snuje Jan Fryk, jägmästaren, z tytułem doktora nauk leśnych, długoletni szef Skogforsk, instytutu badawczego szwedzkiego leśnictwa i emeryt od roku 2015.
Część pierwsza.
Szwedzka gospodarka leśna w latach 1970-2010 to przejście od optymizmu technicznego i protestów lat 1970 do prób dopasowania się i do dopasowania się rzeczywistego do wymagań ochrony środowiska w latach 1990-2000 i w końcu do pewnego odrodzenia się wiary w swoją przyszłość w latach 2010 i dzisiaj.
Lata 1970.
Generacja szwedzkich leśników, startujących na początku lat 1970 była głęboko przeświadczona o szwedzkiej gospodarce leśnej jako fundamencie szwedzkiego dobrobytu społecznego.
Rosnący szybko przemysł wymagał coraz więcej surowca po konkurencyjnych cenach. Mechanizacja święciła triumfy, metody dużych zrębów zupełnych również, prawdopodobna zapaść surowcowa za właśnie 40 lat wymagała postawienia na nawożenie lasu, rowy odwadniające i wprowadzenie na dużą skalę szybko rosnących gatunków jak sosna wydmowa, contorta.
Ale kilkusethektarowe zręby zupełne, brutalne przygotowanie ciężkim sprzętem gleby na tych zrębach, opryskiwanie chemicznymi środkami trującymi brzozy i iwy na uprawach leśnych wywołały gwałtowne protesty w miastach i nie tylko w miastach, protesty przeciw gospodarce leśnej tak silne że te dzisiejsze wyglądają w porównaniu jak poranny lekki wiatr w stosunku do huraganu.
Do tego doszedł kilkumiesięczny strajk robotników leśnych w roku 1975, który przyniósł w efekcie zmianę sposobu wynagrodzenia, z akordu i stawek godzinowych na płace stałe, miesięczne.
Eksperymenty…
To wywołało spadek produktywności i dodatkowy wzrost racjonalizacji. Opłacalność przeprowadzania trzebieży stała się bliska zeru i czyszczenia upraw starano się robić tak ostre, aby później uniknąć trzebieży. Ciekawa metoda, moim osobistym zdaniem.
Założeniem głównym było maksymalne wykorzystanie surowca drzewnego i dowodem na poważne traktowanie tego tematu było skonstruowanie maszyny o nazwie Elektro Diesel, która wyrywała po prostu drzewa z korzeniami.
Dłużyca dzięki temu mogła być dłuższa o kilkadziesiąt cm a pniak z korzeniami planowano przerobić na zrębki i opał.
W teorii pomysł był doskonały, w praktyce zupełnie nieopłacalny, bo np. pniak z ziemią i kamieniami ważył niemalże tyle samo co Elektro Diesel.
Opryskiwanie niepożądanych nalotów brzozy, iwy czy jarzębiny na uprawach świerkowo-sosnowych stało się jednym z głównych pytań kampanii wyborczej do Riksdag w roku 1979 i przyczyniło się do niemalże porażki dotychczasowego, pierwszego po 50 latach, rządu konserwatywnego.
Lata 1980.
To lata w których od początku zaczęło być modne słowo “Analiza zrębowa i “siedlisko” (ståndortsindex) oraz dopasowanie się gospodarki leśnej do niego. W związku z tym powierzchnia zrębów gwałtownie się zmniejszyła, na zrębach zaczęto zostawiać stare drzewa czy strefy ochronne wzdłuż potoków.
Apokalipsy…
Zarazem w Europie centralnej, m.in. w Polsce, rozszerzała się śmierć lasów i kwaśne deszcze. Apokaliptyczne wizje naukowców szwedzkich mówiły o ataku na lasy szwedzkie i o konieczności badań oraz przygotowaniu się do klęski. Oraz konieczności wielkich dotacji na naukę.
Dotacje przyszły, natomiast śmierć lasów, kwaśne deszcze i klęska szwedzkich lasów – nie. Mimo dotacji do tej pory nie ma jasnego wytłumaczenia dlaczego apokaliptyczne wersje na temat zagłady lasów szwedzkich i Europy niespecjalnie się sprawdziły.
Ale pieniądze przydały się na wprowadzenie wpierw dokładnej nawigacyjnej metody nawożenia lasów przy pomocy helikopterów, metody rodem z Nowej Zelandii a następnie do wprowadzenia do lasów pierwszej generacji GPS.
Narodziny nowoczesnego harvestera.
Najważniejszym technicznym osiągnięciem w tych latach było narodzenie się nowoczesnego harvestera, maszyny leśnej łączącej ścinkę, okrzesane i wyrabianie sortymentów za jednym razem oraz skonstruowanie głowicy ścinkowej, co było początkiem tego typu harvestera który do dzisiaj panuje na rynku.
To pozwoliło też na użycie harvestera nie tylko na zrębach zupełnych ale i w trzebieżach.
Innym, niezupełnie do końca udanym eksperymentem, była próba mechanizacji sadzenia. Silva Nova Tree Planter kosztował w konstrukcji aż 250 mln. SEK. Sprawdzał się doskonale na dobrych glebach, ale znacznie mniej dobrze w trudniejszym terenie. No i w użytkowaniu był bardzo drogi. Znacznie droższy niż człowiek z kosturem do sadzenia, a pózniej z kosturem rurowym.
I tak jest do dzisiaj.
Pod koniec lat 1980 zaczęto na poważnie podważać celowość przygotowania gleby, odnowień czy czyszczeń w gospodarce leśnej. Różnorodność biologiczna stała u jej progu.
Tytułowe zdjęcie autorstwa Skogforsk.
Tekst opracowany został na podstawie artykułów w czasopiśmie Lantbruk & Skogsland z lipca 2015.