Wilki – dokąd idą te polskie?
Czysto fizycznie nie mają one problemu z przekraczaniem polskich granic natomiast moje pytanie dotyczy wybrania dróg dla przyszłości tego gatunku w Polsce.
Pytanie Henryka Sienkiewicza mogłoby być tytułem książki „Quo vadis polskie wilki” którą powinien napisać dziennikarz lub pisarz, będący zarazem ekspertem w tym temacie, ujmujący wszystkie aspekty bytu wilka wsród ludzi a nie tylko te na poziomie opowieści dla młodzieży czy organizatorów i entuzjastów wycia wilczego wsród miejskiej publiki.
Tak mówił o przyszłości polskiego wilka prof. Andrzej Bereszyński w roku 2011 w wywiadzie z Grzegorzem Bożkiem http://dzikiezycie.pl/archiwum/2011/czerwiec-2011/spoleczenstwo-chce-chronic-wilka-wywiad-z-z-prof-dr-hab-andrzejem-bereszynskim
„Nie po to przecież, blisko 20 lat temu, bo w 1992 r., rozpoczęliśmy działania w kierunku objęcia wilka ochroną gatunkową na obszarze całej Polski, poprzez jego ochronę najpierw w województwie poznańskim, a potem innych regionach kraju, by w 1998 r. objąć go ochroną na obszarze całej Polski, żeby teraz wracać do punktu wyjścia. Punktu wyjścia, czyli schyłku ubiegłego wieku, kiedy to jeszcze w 1995 r. wilk był chroniony prawem na terenie całego kraju, ale za wyjątkiem obszaru swojego zasadniczego występowania, jakim były województwa krośnieńskie, przemyskie i suwalskie.”
Profesor Andrzej Bereszyński ma ogromne zasługi w propagowaniu i zrealizowaniu idei ochrony wilka i przypominam również tekst z roku 2000 http://dzikiezycie.pl/archiwum/2000/sierpien-2000
I w tym samym 2011 roku, w tym samym czasopiśmie mówił nieco inaczej drugi czołowy polski ekspert prof. Henryk Okarma, również w wywiadzie z Grzegorzem Bożkiem http://dzikiezycie.pl/archiwum/2011/czerwiec-2011/docelowo-mysliwi-musza-aktywnie-gospodarowac-wilkiem-rozmowa-z-prof-dr-hab-henrykiem-okarma
Cytuję:
„Ponieważ aktualnie najistotniejszym zagrożeniem dla populacji wilka w Polsce jest brak akceptacji społecznej, konieczne stało się opracowanie strategii gospodarowania i ochrony wilka.”
Dalej:
„Oczekuję, jako osoba „od zawsze” zaangażowana w ochronę wilka, że uda się w końcu wypracować rozwiązania, które zakończą schizofreniczną sytuację dotyczącą tego drapieżnika. Stoimy bowiem pod ścianą. Z jednej strony jest to gatunek chroniony (z czego bardzo cieszą się wszyscy „ochroniarze”), a z drugiej – pomimo ścisłej ochrony nie widzimy naprawdę znaczącego powiększania się liczebności i zasięgu jego populacji, co oznacza, że myśliwi niezadowoleni z tej sytuacji biorą sprawy w swoje ręce.”
Oraz:
„W mojej opinii, realizacja strategii powinna zdecydowanie zwiększyć poziom akceptacji społecznej gatunku, umożliwić wiarygodny monitoring liczebności i występowania wilków, włączyć myśliwych do rzeczywistych działań mających na celu efektywną ochronę gatunku oraz wymiernie zmniejszyć skalę nielegalnych działań przeciw wilkom.”
I:
„Uważam, że myśliwi są absolutnie kluczową grupą, od której zależy przyszłość wilka w Polsce, jego rzeczywista i efektywna ochrona. Oni bowiem mają możliwości i narzędzia, które mogą być wykorzystane albo dla dobra, albo przeciw temu gatunkowi. Spójrzmy choćby na monitoring wilka. Odkąd stał się on gatunkiem chronionym, myśliwi nie mają obowiązku wykazywać jego obecności i szacować liczebności. Z drugiej strony, służby ochrony przyrody odpowiedzialne za monitoring nie mają środków finansowych ani możliwości technicznych, by go realizować. Beznadziejna sytuacja. Ponowne włączenie myśliwych do gromadzenia danych o wilku (ale także rysiu czy niedźwiedziu) umożliwi ogólnopolski monitoring, przede wszystkim kontrolę dynamiki zasiedlonego areału bytowania, i to w dodatku za darmo.”
W tym samym roku opracowano Krajową strategię ochrony wilka warunkująca trwałość populacji gatunku w Polsce będącą jednak tylko propozycją programu ochrony wilka http://smz.waw.pl/files-gatunki/program_ochrony_wilka_PROJEKT_28_11_2011.pdf
A w roku 2015 zorganizował Senat Rzeczypospolitej Polskiej konferencję na temat „ Przyszłość wilka w Polsce” https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/userfiles/_public/k8/agenda/seminaria/2015/150409_wilk/wilk_24-06-2015_internet.pdf i w zasadzie usiłował odpowiedzieć na to samo pytanie: Quo vadis polskie wilki?
Materiały z tej konferencji, dostępne na sieci, są chyba najlepszym, do tej pory, zbiorem informacji na temat aktualnej sytuacji tego gatunku w Polsce, a dyskusja, co prawda moim zdaniem zbyt ceremonialna oddała jednak cały wachlarz poglądów.
Nawiasem mówiąc czy naprawdę tak się wypowiadają wszyscy nie będący senatorami w Senacie Polski? Z taką czołobitnością i wdzięcznością że mogą tam zabrać głos w charakterze ekspertów? Tylko niezawodny w ściąganiu na ziemię i przebijaniu baloników Pan Andrzej Krysztofiński usiłował zachować swój antywersalski styl.
A więc 7 lat temu istniała strategia i dwa przeciwstawne zdania dwu profesorskich autorytetów na temat przyszłości wilka w Polsce: ochrona wilka, bazująca na przekonaniu iż populacja wilków będzie regulować się sama i nigdy nie będzie znaczącym zagrożeniem dla działalności człowieka oraz polowanie na wilki będące aktywnym gospodarowaniem populacją wilka przez myśliwych.
Trzy lata temu na placu boju w Senacie pozostał profesor Henryk Okarma ale jego głównym przeciwnikiem byla już Pani dr. Sabina Pierużek-Nowak i Stowarzyszenie dla natury – Wilk.
A dzisiaj?
Obydwaj panowie profesorowie napisali książki: Andrzej Bereszyński ”Wilk Polski i jego ochrona” oraz Henryk Okarma „Wilk”
Dr. Sabina Pierużek-Nowak chyba również napisze, ale jak na razie pozostawiła wolne pole dla swego sojusznika, redaktora Adama Wajraka z jego „Wilkami” które jak bywa z książkami Adama Wajraka, stały się od razu bestsellerem.
Przyćmiewającym zdecydowanie wagę naukową książek obu Profesorów.
Mamy jednak rok 2018 i nikt chyba już nie wierzy iż w warunkach zupełnej ochrony populacja wilków ureguluje się sama. Albo dalej wierzy?
Czytając oświadczenia i opisy działalności Stowarzyszenia dla natury – Wilk można dojść do podobnych wniosków.
I do przekonania że dzisiaj w zasadzie nie ma już placu boju a wszechwładnie panuje Pani Sabina oraz jej sojusznik, Lasy Państwowe.
Utwierdzają nas w tym kolejne coroczne informacje rzeczników prasowych dyrekcji regionalnych LP, w których widzimy tylko dumę ze wzrastającej z roku ma rok populacji wilka. Oraz przekonanie że z roku na rok będzie coraz lepiej, dzięki naszej, leśników, pracy.
Ta ostatnia za rok 2017/2018, dotycząca Podkarpacia, znów dotarła niemalże na niebosiężne szczyty i wynosi, o czym informuje Krzysztof Trębski z GDLP na Twitterze, 635 osobników.
Ale przebił go, prawie od razu, Pan Edward Marszałek, przedstawiciel leśników podkarpackich z cyfrą aż 680 wilków. Przyznam się że mnie lekko zaskoczył tym wzrostem, bo ja osobiście stawiałbym na maksymalnie 650 wilków, znając przyrost w tej materii od roku 2011 mającym 460 wilków. Dalej było 470, 500, 500, 520, 565, przeszło 600 no i teraz przeszło 680. No ale kto by śmiał wątpić w nowoczesne metody inwentaryzacji, czyli tradycyjne tropienie, teledetekcję, zdjęcia z kamer termowizyjnych i aparatów analogowych.
Pani Sabina Pierużek-Nowak mówiła w Senacie w roku 2015 o konieczności powierzchni życiowej dla wilka, cytuję: „terytoria średnie obliczono tam na około 250 km2. To są dane dotyczące wilków noszących obrożę GPS GSM w Polsce zachodniej. Proszę zobaczyć, jak duże są te terytoria – pomiędzy 300 a 400 km2.”
680 wilków powinno stworzyć 85 grup rodzinnych i są to szwedzkie liczby (8 osobników na grupę rodzinną), natomiast liczby Pani dr. Sabiny Pierużek mówią o 2-6 osobników.
Zabawmy się w rachunki: 85×250 km2=21.250 km2 a województwo podkarpackie ma tylko 17.846 km2.
Rozumię że na Podkarpaciu wilkI przyzwyczaiły się już do tłoku. Albo statystyki.
Trudno więc powiedzieć coś konkretnego o przyszłości tamtejszych wilków i należałoby zadać takie pytanie Panu Krzysztofowi Trębskiemu albo Panu Edwardowi Marszałkowi ale zakładamy że ochrona wilka na Podkarpaciu jak i w całej Polsce jest ogromnym sukcesem polskiego leśnika i może oraz powinna być kontynuowana bez przeszkód.
Ale czy istotnie?
Pełne sukcesów liczby, krytykowane i słusznie przez fachowców, tworzą, moim zdaniem, nową sytuację w której Stowarzyszenie dla natury – Wilk będzie prawdopodobnie odsunięte na bok, a leśnicy przejdą na stronę wsi polskiej, nigdy nie będącej przychylnej wilkowi.
Wtedy koncepcja profesora Henryka Okarmy o danie szansy polskim myśliwym na regulowanie populacji polskiego wilka powróci do łask.
Ma ta koncepcja teraz chyba większe szanse wynikające z nowelizacji ustawy łowieckiej i osłabienia Polskiego Związku Łowieckiego ale z nietkniętej siły myśliwych leśników. Którzy najwyraźniej dostrzegają z jednej strony szanse na stworzenie swojego związku łowieckiego a z drugiej na zacieśnienie współpracy ze wsią i jej pieniędzmi z UE.
Nowelizacja ustawy łowieckiej pokazała gdzie leży siła polityczna w sytuacji kryzysu gospodarczego wywołanego afrykanskim pomorem świń, ASF.
Chłop potęgą jest i basta, a zwłaszcza jego pieniądze z Unii Europejskiej.
W Skandynawii i we Francji populacja wilka regulowana jest polowaniami a działania organizacji podobnych do tej reprezentowanej przez Panią Sabinę Pierużek-Nowak mają nikły skutek w stosunku do oporu rolników.
Jak będzie w Polsce?
Czy narastający problem z obecnością wilka na wsi i prowincji polskiej będzie dalej odsuwany w przyszłość zgodnie z linią i rozwiązaniami Pani Sabiny Pierużek-Nowak?
W której Polska będzie tym krajem któremu ochrony przyrody i zwierząt , zgodnie ze słowami profesora Jana Szyszko, zazdrości świat a zwłaszcza Europa?
Profesora będącego po aferze z Puszczą Białowieską wrogiem śmiertelnym dla przyjaciół Pani Sabiny?
Paradoksy, ale wilk jest przyzwyczajony do nich.
Moje rozważania są czysto prywatnymi i być może błędnie albo naiwnie interpretuję polską polityczno-wilczanską rzeczywistość.
Ale faktem jest ze kulturalna, miła i grzeczna dyskusja w Senacie 2015 nie doprowadziła do decyzji o przyszłości polskiego wilka a tylko utrwaliła, cytuję prowadzącego dyskusję prof. Kazimierza Rykowskiego „biegunowość poglądów” jej uczestników.
Pani senator Jadwiga Rotnicka podsumowała ją, cytuję:
„Dziękuję bardzo. Materiały będą opublikowane. Każdy wnioski będzie mógł wyciągnąć samodzielnie, będzie czas, że taką dyskusję podejmiemy na nowo, kiedy będziemy do tego gotowi.”
Nawiasem mówiąc polszczyzna tego cytatu dowodzi też że Pan Andrzej Krysztofiński miał rację kwestionując Wersal na sali Senatu.
Po trzech latach dyskutuje się dalej i jest to pewnego rodzaju rozwiązaniem.
Dalej też nie jest znana liczba najważniejsza i podstawowa do prowadzenia podobnych dyskusji – rzeczywista wielkość populacji wilka w Polsce.
Można więc powiedzieć że przyszłość wilka w Polsce opiera się na ciągle dyskutowanej jego całkowitej ochronie, utrwalającej biegunowość poglądów wsród dyskutantów.
Biegunowość wygodną dla naukowców, mniej dla leśników a najmniej dla ludzi żyjących koło wilka oraz polityków którzy prawdopodobnie będą zmuszeni do wybrania bieguna.
Natomiast główny bohater tej dyskusji ma się dobrze i w zasadzie coraz lepiej. Dyskusje mu służą.
Czytaj również: Polowania na wilki w Skandynawii.
Szwedzko-norweska metoda inwentaryzacji wilków.
Wilki mają pecha. Do człowieka.
Nadchodzą złe czasy dla wilków.
Wilki, mój ulubiony temat, choć nie zawsze przyjemny.
Kupą Mości Panowie czyli jak nie powinno się liczyć wilków.
Zdjęcie: jaktjagaren
“Tylko niezawodny w ściąganiu na ziemię i przebijaniu baloników Pan Andrzej Krysztofiński usiłował zachować swój antywersalski styl.”………………………..Bez przesadyzmu. To byla wlasciwie Francja – elegancja w wykonaniu tego pana. Ten cham ze wsi potrafi tez zupelnie inaczej. …….Konferencja, ktorej pomysl narodzil sie zreszta za granica – przy piwie w berlinskim lokalu – byla na swoj sposob potrzebna. Byla pierwsza taka proba, “rozmowy Polakow o wilku w Polsce” .Juz wtedy mozna bylo przewidziec , ze nie przyniesie konkretnych decyzji – bedzie raczej przedstawieniem roznych pozycji ( Brakowalo mi tam zreszta glosu /przedstawiciela / rolnikow – hodowcow/weterynarzy ) Nie wiem dlaczego – wbrew zalozeniom – nikogo nie zaproszono. Prezentacje naukowcow dotyczace sytuacji w krajach osciennych – czy generalnie w Unii i poza nia – aby miec jakis punkt odniesienia – byly, z mojego punktu widzenia przynajmniej, niestety dosc slabe. Ta impreza przy ohydnej senackiej kawie pokazala – tak jak pan pisze – bardzo duza polaryzacje pogladow, ( co nie bylo zaskakujacym ) “stronniczosc” administracji panstwowej odpowiedzialnej za ochrone gatunkowa i “brak zdolnosci” polityki do roli mediatora. Wlasciwie cos w rodzaju ” porzuccie wszelka nadzieje”, ze na drodze dialogu w tej formie da sie stworzyc jakies perspektywy. Bylo minelo.