Wilk w owczej skórze: dlaczego Afryka powinna unikać rynków emisji?
„Coraz częściej mówi i pisze się o tzw. dobrowolnych rynkach emisji CO2 w Afryce.
Politycy, przedsiębiorstwa, niektóre organizacje pozarządowe i filantropijne próbują stworzyć afrykańską inicjatywę na rzecz rynku emisji, która pozwoliłaby firmom kupowanie kredytów węglowych w zamian za dalsze emisje.
Zakłada się, że część pieniędzy otrzymanych za te „kredyty węglowe”, czyli za pozwolenia na emisję zanieczyszczeń, zostanie przeznaczona na projekty w Afryce, które pozwolą uniknąć lub ograniczyć emisję CO2 – projekty dotyczące energii odnawialnej lub programy dotyczące gruntów i lasów, których celem wychwytywania węgla z atmosfery.
Ignoruje się jednak kluczowe pytania – czy podobny rynek emisji będzie korzystny dla Afrykanów, dla klimatu i rozwoju Afryki?
Afryka ma rację, żądając finansowania działań klimatycznych od globalnej północy, która spowodowała kryzys klimatyczny ale który niszczy ludność, gospodarkę i przyrodę Afryki.
Afrykańscy przywódcy mają trzy pytania, które powinni zadać w związku z afrykańską inicjatywą na rzecz rynku emisji.
Po pierwsze: czy taki rynek zmniejszy zanieczyszczenia, czy też je umożliwi?
Dla globalnych korporacji zakup kredytów to najtańszy sposób na uniknięcie realnych cięć budżetowych i kontynuowanie normalnej działalności.
Przykładem tutaj mogą być linie lotnicze Delta Airlines, które obsługują 4.000 lotów dziennie, ale twierdzą, że są neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla, częściowo ze względu na zakup dziesiątek milionów kredytów węglowych rocznie.
Tego typu obliczenia opierają się na argumencie, że wypompowana tona węgla jest równoważna tonie węgla, której ekwiwalent zakupiono lub wychwycono w projektach leśnych lub rolnych. To błąd.
Emisje z paliw kopalnych są trwałe, ale magazynowanie węgla w przyrodzie jest kruche: lasy spalają się, są wycinane i węgiel jest ponownie uwalniany. Oznacza to cieplejszy świat, a dla Afryki więcej susz, powodzi i huraganów.
Drugie pytanie, które muszą sobie zadać przywódcy Afryki: kto wygrywa, gdy podążamy za pieniędzmi?
Dwóch graczy czerpie korzyści z rynków emisji dwutlenku węgla bardziej niż inni: przedsiębiorstwa zajmujące się paliwami kopalnymi oraz brokerzy finansowi, którzy kupują i sprzedają kredyty po ogromnych marżach.
Giganci wydobywający i produkujący paliwa kopalniane uważają, że ich produkty są zalegalizowane, ponieważ kupują pozwolenia na emisję zanieczyszczeń.
Firmy handlujące kredytami węglowymi mogą również liczyć na ogromne zyski: jedno z badań wykazało, że niektórzy brokerzy sprzedają kredyty za trzykrotność ceny, jaką płacą za projekty tworzące te kredyty.
Czerpią więc zyski z każdej transakcji, są zachęcani do tworzenia, handlu i spekulacji na temat jak największej liczby kredytów węglowych, przykładowo rynek rzekomo wart 100 dolarów może w rzeczywistości wynikać z dziesięciokrotnego obrotu pojedynczym kredytem o wartości 10 dolarów.
Kraje afrykańskie mogą być bardzo rozczarowane, gdy rzeczywisty przepływ środków będzie znacznie niższy od obiecanej wartości rynkowej.
Trzecie pytanie, na które przywódcy afrykańscy muszą odpowiedzieć jest równie ważne: czy rynki emisji dwutlenku węgla będą wspierać rozwój krajów afrykańskich? Co na tym zyskują Afrykanie? Obietnice rozwoju gospodarczego składane przez Afrykańską Inicjatywę na rzecz Rynków Węgla, the African Carbon Markets Initiative, opierają się na przesadnych twierdzeniach dotyczących tworzenia miejsc pracy i nowych dochodów dla państw.
Rynki uprawnień do emisji powstały już ponad dwadzieścia lat temu, początkowo wraz z Protokołem z Kioto z roku 1997, istnieje więc wiele dowodów wskazujących, że systemy kompensacyjne oznaczają brak bezpieczeństwa oraz faktu zawłaszczanie ziemi.
Zalesianie nowych obszarów wymaga ziemi, zalanie dolin pod nowe projekty hydroelektrowni zabiera ziemie.
W Demokratycznej Republice Konga rodziny wyrzucano z gruntów, które posiadały i uprawiały od pokoleń, aby zrobić miejsce dla projektu kompensacji emisji dwutlenku węgla dla naftowego giganta Total Energies.
Podobne doświadczenia ma m.in. Kolumbia i dlatego rdzenne społeczności z Ameryki Południowej wypowiadały się przeciwko rynkom uprawnień do emisji dwutlenku węgla podczas Cop26 w Glasgow w roku 2021.
Afryka musi przejąć kontrolę nad dyskusją na temat finansowania swojej reakcji na kryzys klimatyczny.
Stawka jest bardzo wysoka: koszty adaptacji w Afryce, a także koszty przejścia na czystą energię i innych środków mających na celu budowę społeczeństw zeroemisyjnych będą w nadchodzących dziesięcioleciach sięgać setek miliardów dolarów rocznie.
Afryka jest obdarzona wiodącymi na świecie talentami, najlepszymi na świecie źródłami wiatru, słońca, różnorodności biologicznej i energii geotermalnej, a także zdolnością do przeskakiwania innych kontynentów w kierunku technologii przyszłości.
Powinniśmy rozważyć nowy mechanizm finansowania „zanieczyszczający płaci”, w ramach którego zanieczyszczające przedsiębiorstwa płaciłyby za redukcję emisji i przystosowanie się do zmian klimatycznych, w ramach którego Afryka określałaby swoje własne potrzeby.
Pieniądze pomogłyby zwiększyć potencjał Afryki w zakresie czystego, odpornego i niedrogiego rozwoju kierowanego przez społeczności lokalne. Usunęłoby to brokerów i pośredników rynkowych oraz zmaksymalizowałoby środki przeznaczane na projekty.
Potrzebujemy planu umorzenia długów, większych inwestycji krajowych w odnawialne źródła energii, położenia kresu dotacjom i inwestycjom w paliwa kopalne oraz sprawiedliwego udziału w finansowaniu działań klimatycznych dla Afryki. Afryki nie stać na kolejne fałszywe rozwiązanie kryzysu klimatycznego.
Autor, Mohammed Adow jest założycielem i dyrektorem Power Shift Africa, zespołu doradców ds. zmian klimatycznych i energii z siedzibą w Nairobi.”
Źródło: https://climatechangenews.com/2023/09/07/africa-carbon-markets-initiative/
W Szwecji w ostatnim latach podnoszą się silne głosy o konieczności ograniczania miliardowej, w SEK, pomocy finansowej dla rozwijających się krajów Afryki. Urząd państwowy SIDA, zajmujący się tym zadaniem, dysponował w roku 2022 sumą 40 mld SEK (16 mld PLN).
W roku 2021 przydzielił pomoc finansową dla 1955 projektów we współpracy z 797 partnerami, w 35 krajach, głównie afrykańskich.
Krytyka ze strony Riksrevisionen, szwedzkiego odpowiednika NIK, była wyraźna – SIDA przydziela pieniądze na projekty, które nie dają efektów, które nie są kontrolowane lub których kontrola jest niemożliwa, które rozpływają się w nicość i lądują w kieszeniach aparatu państwowo-partyjnego danych krajów.
Poparcie finansowe Szwecji dla pewnych krajów Afryki trwa już od lat 60-tych poprzedniego wieku i efekty w kierunku zarówno rozwoju demokracji czy choćby gospodarki danych krajów, są nikłe lub żadne.
Mohammed Adow działa w Nigerii. Jego artykułowi nie można nic zarzucić, będąc szwedzkim czytelnikiem i na pewno jego uwagi są słuszne z punktu widzenia Afrykanów i Afryki.
Ale jego uwagi o budowie społeczeństw zeroemisyjnych, zwłaszcza w Afryce, kosztujących setki miliardów dolarów rocznie, przywołują natychmiast myśli o korupcji w krajach afrykańskich.
Jego rodzinny kraj Nigeria jest aż na 150 miejscu w światowym indeksie https://en.m.wikipedia.org/wiki/Corruption_Perceptions_Index a kraje Afryki charakteryzują się czerwienią na korupcyjnej mapie świata.
„Korupcji sprzyjają niejasne przepisy prawne albo ich brak, a także biurokracja, źle opłacani urzędnicy, słabe więzi społeczne, brak wolności słowa, obecność licznych świadczeń czy dodatków wypłacanych przez państwo.
Korupcja jest wszędzie” pisze Opoka https://opoka.org.pl/News/Polska/2021/afryka-w-walce-z-korupcja
Można więc założyć, że międzynarodowe korporacje, opierając się na afrykańskich projektach, dalej będą mogły inwestować w paliwa kopalne, twierdząc że przyczyniają się do walki z ociepleniem klimatu.