Warunki opłacalności prac zrębowych dla firmy leśnej. Ci przychodzący znikąd.
List który polski drwal zaadresował niedawno do aktywistów ochrony starych lasów bieszczadzkich przypomniał mi nastrojem słowa które skierowała dwa lata temu „pierwotna” ludność Bieszczad w stronę ich poprzedników przebywających w Chmielu.
„Spakujcie swoje rzeczy i wynieście się stąd, bo my, mieszkańcy mamy już was dość.”
Mieszkańcy regionu utrzymujący się z pokazywania innym dzikiej przyrody wyrzucają więc gości, nieproszonych należy zaznaczyć, którzy chcą w tym regionie mieć więcej dzikiej przyrody. Ta stworzona przez lesnika państwowego po roku 1945 nam wystarcza, uważają.
Ludzie przychodzący znikąd…Jest to ostre i lekceważące określenie które jednak nie powinno zdziwić nikogo kto zna styl indoktrynacji ideologicznej Wydziału Propagandy, Kultury i Oświaty KC PZPR, przepraszam, Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych LP.
Dobrze ilustrowany moim opisem działalności literackiej Centrum z czasów protestu w Chmielu.
Ludzie znikąd, spoza Bieszczad, spoza Puszczy Białowieskiej, spoza polskich lasów państwowych zarządzanych przez organizację Lasy Państwowe.
Nie po raz pierwszy zastanawiam się kiedy to Lasy Państwowe zrobią sobie Lexit z Polski? No bo po co im ta polska reszta, znikąd? Przypominająca uparcie że polskie lasy państwowe należą również do nich?
Ostre słowa…
W warunkach szwedzkich ostre słowa padają przede wszystkim przy wycinaniu resztek starych lasów naturalnych albo powiedzmy pierwotnych (urskogar o wieku ponad 140 lat) w Górach Skandynawskich i w Szwecji północnej. Ocena wielkości powierzchni tych lasów jest trudna do znalezienia na szwedzkiej sieci, w tym sensie iż padają cyfry od 1% do 5% ogólnej powierzchni leśnej Szwecji która wynosi 28,3 mln ha. Pisałem już o tym na Monitorze Leśnym.
Procedura przystępowania do prac zrębowych w tych lasach przypomina jako żywo te w Bieszczadach i zawsze zaczyna się od budowy dróg.
Czy dojdzie w Szwecji do sytuacji blokowania prac zrębowych, podobnych do tych w Puszczy czy w Bieszczadach? Wykluczyć nie można, blokady prac związanych z wycinkami pod przyszłe kopalnie odkrywkowe rud żelaza czy innych metali zdarzały się już w przeszłości, jak np. w Laponii, przy planowanej kopalni rudy żelaza Kallak w roku 2013 czy na Gotlandii w roku 2012, przeciw wycinaniu lasów pod kopalnie wapnia na terenach z dużym bogactwem przyrodniczym.
Oba protesty przyniosły zwycięstwo przyrodników i ekologów.
Były to jednak akcje bardzo głośne, z udziałem ludności lokalnej i wielu ochotników z zewnątrz, np. na Gotlandii, mającej połączenie promowe ze Sztokholmem i dotyczyły ochrony środowiska, pewnych obszarów i terenów.
Protestów w obronie wycinek lasów starych również i tutaj nie brakuje. Często na celowniku znajdują się szwedzkie lasy państwowe Sveaskog z prostej przyczyny, bo większość takich lasów leży na ich obszarze posiadania w Szwecji północnej.
Czytając o podobnych protestach i analizując je można dojść do w zasadzie logicznego wniosku, znanego zresztą dobrze organizacjom ochrony przyrody: są one skuteczne jedynie w przypadku poparcia przez ludność lokalną.
W Szwecji północnej jest to współpraca zewnętrznych i miejscowych aktywistów ruchu ochrony środowiska i przyrody z Saamami. Ten nietypowy sojusz jest efektywny w działaniu i przyniósł np. przed rokiem zwycięstwo nad państwowym Sveaskog oraz zatrzymanie planów wycinki w okolicach Arjjeplog w Laponii.
Tam protestujący, nocujący na terenie planowanych cięć, zatrzymali maszyny leśne w podobny sposób jak w Bieszczadach ci przychodzący znikąd zatrzymali polskich drwali.
W przypadku polskim powstał konflikt interesów ekonomicznych zobrazowany w artykule słowami Pana Pawła Różańskiego “Ci ludzie działając w ten sposób blokują nam wykonanie prac, które są zlecone przez nadleśnictwo, a za ich niewykonanie grożą nam kary. Nie możemy jednocześnie zarabiać pieniędzy na utrzymanie naszych rodzin, zabierając chleb naszym dzieciom, naszym rodzinom”.
Nie słyszałem o konflikcie interesów ekonomicznych szwedzkich właścicieli maszyn leśnych wynikłych z zastopowania pracy ich maszyn. Wyjaśnieniem może być informacja w Skogsaktuellt mówiąca o umowie o pracę pomiędzy zamawiającym prace leśne a firmą leśną.
Nieprzewidziane postoje w pracy pokrywane są finansowo przez zamawiającego prace leśne, w przypadku Arjeplog przez Sveaskog, ale zamawiający ma prawo zażądać wykonania pracy zastępczej. Ciekawym rozwiązaniem w tym szwedzkim modelu zawierania umowy pomiędzy firmą leśną a zleceniodawcą jest fakt że nie trzeba klauzuli o wypłacaniu odszkodowania za podobne postoje w pracy zamieszczać w umowie. Obowiązuje ona automatycznie, natomiast odstępstwo od niej musi być wyszczególnione w umowie.
Przypuszczam że rynek ubezpieczeń dla firm leśnych, w Szwecji rozbudowany, może mieć podobne ewentualności ujęte w w swoich propozycjach, w sytuacjach gdy podobne przestoje w pracy stają się częste.
Blokowanie prac leśnych w Bieszczadach przez aktywistów organizacji ochrony środowiska nie jest pierwszą tego typu akcją i na pewno nie ostatnią. Orzeczenia sądów polskich związane z konfliktem w Puszczy Białowieskiej uznały prawo tych organizacji do ochrony przyrody na zasadzie obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Czy więc organizacja Lasy Państwowe nie powinna mieć już opracowanych rutyn organizacyjno-finansowych zabezpieczających w podobnych przypadkach, jak Pan Paweł emocjonalnie pisze, utrzymanie rodzin i chleb dzieciom pracownikom firm leśnych?
Może sięgnąć do Funduszu Leśnego, w którego wypracowanie firmy leśne mają ogromne zasługi?
Może płacić firmom leśnym wystarczająco dobrze, tak aby mogły stworzyć swoje tarcze ochronne na wypadek podobnych przerw w pracy?
Może opłacić koszty cywilnej sprawy sądowej w których firma leśna pozwie aktywistów ruchów ochrony środowiska o wypłacenie odszkodowania? Bo wydaje mi się że podobne sprawy nie były jeszcze rozstrzygane przez polskie sądy. Albo były?
Taka sprawa sądowa mogłaby rozjaśnić pewne wątpliwości, choćby np. umów pomiędzy LP a ZUL, długości trwania blokady mogącej zachwiać ekonomię pojedynczej firmy ZUL, bo przecież nawet jednodniowa blokada w czasach COVID-19 może kosztować ZUL wiele czy choćby roli Straży Leśnej w rozwiązywaniu takich konfliktów.
No i przede wszystkim przypomniałaby pracownikom ZUL że ludzie znikąd, spoza Bieszczad ale jednak z Polski, mają równe prawa do zdania na temat polskich lasów państwowych co drwale pracujący w tych lasach.
Głównym aktorem na scenie ochrony polskiej przyrody w bieszczadzkich lasach nie są jednak zulowcy a leśnicy zatrudnieni przez organizację Lasy Państwowe.
Divide et Impera, a za taką uważam taktykę Lasów Państwowych stawiania aktywistów ochrony przyrody przeciw pracownikom ZUL, jest taktyką znaną każdej organizacji mającej władzę.
Polskim pracownikom ZUL można doradzać wywalczenie podobnych do tych szwedzkich umów z Lasami Państwowymi a walkę z aktywistami przyrodniczymi pozostawić zleceniodawcy bo pewnym jest że będzie przybierać na sile i po co stawiać się z góry w pozycji zakładnika?
Taktyka Divide et Impera jest w szwedzkich lasach zdecydowanie trudniejsza do zrealizowania, choćby z uwagi na inne układy własnościowe, brak leśnego monopolu państwowego, no i ogromu pracy której wymagają szwedzkie lasy gospodarcze. Lasy które w zasadzie stworzyły w ostatnich 70-latach również swoisty monopol gospodarczy poprzez swój system gospodarki leśnej oparty na zrębach zupełnych .
W każdym razie pracy w lesie tutaj naprawdę nie brakuje, również dla szwedzkich ZUL-i opartych o maszyny. Ich głównym problemem jest jednak opłacalność prowadzenia podobnej firmy oraz brak kierowców czy operatorów maszyn leśnych i to mają wspólne z firmami polskimi.
Opiszę to w ostatniej, czwartej części tematu.
Czytaj również: Warunki opłacalności prac zrębowych dla firmy leśnej. Presja czasu.
Warunki opłacalności prac zrębowych dla firmy leśnej. A czy wiecie coś o naszej pracy?
Zdjęcie: intern, protest w Ojnareskogen, Gotlandia.