Uzdrowienie czyli sanacja w Lasach Państwowych.
Ciekawą sytuację ma nowy dyrektor generalny Lasów Państwowych.
Powołany został w trybie nadzwyczajnym, namaszczony przez samego premiera rządu, w dodatku oficjalnie na konferencji prasowej.
Takiego zaszczytu nie dostąpił żaden z dotychczasowych, powojennych dyrektorów Lasów Państwowych, choć niewątpliwie, ale w kuluarach, premierzy decydowali o podobnych nominacjach.
Ma więc w pewnym sensie poparcie Premiera i oczekiwanie spełnienia jego życzeń uporządkowania stajni Augiasza, pozostawionej, jego zdaniem, przez poprzednich, upolitycznionych dyrektorów.
Należy dodać upolitycznionych niepoprawnie politycznie, bo któż wśród leśników odważy się dzisiaj zakwestionować poprawne upolitycznienie aktualnego Generała?
Jakoś zniknęły przedwyborcze żądania odpolitycznienia całej organizacji LP i mamy dzisiaj tylko żądania sanacji LP pod sztandarami jedynie słusznej politycznie w oczach Unii Europejskiej, nowej koalicji rządowej.
Do tej sanacji nowy rząd zabrał się energicznie, ale jakby w stylu wcześniej głośno potępianej Suwerennej Polski, mianując nową ministrę na fachowym poziomie ministra Michała Wosia.
Różnica jest jednak spora – Pan Michał Woś uczył się środowiska leśnego od dyrektorów Lasów Państwowych i nadleśniczych, przestrzegając jednak ustaw sejmowych, choć należy przyznać że w przypadku korzystania z Funduszu Leśnego, przestrzegając ich w nader wątpliwy sposób. Oraz, należy dodać, umiał ustawy nowelizować.
Nowa ministra Klimatu i Środowiska, Pani Paulina Hennig-Kloska, uczy się środowiska leśnego od aktywistów organizacji ochrony środowiska, łamiąc ochoczo w ich stylu prawa ustaw sejmowych i wywołując wśród nich entuzjazm. Tworząc nowo-stary styl pracy ministra, nie poprzez wykonywanie prawa, a jego osobiste kształtowanie.
Co mi tam Sejm, wydaje się mówić.
Nic w tym w zasadzie dziwnego, bo wielu aktywistów przejawia w stosunku do obowiązującego prawa moralność Kalego – Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy.
Łamanie prawa przez ministrę jest więc w jej i ich oczach dobrym uczynkiem oraz tak jest przedstawiane w mediach społecznych i prasie. Ministra ma więc na razie wiatr w żagle, jej polecenie i decyzja o podjęciu pierwszej decyzji w sprawie ochrony cennych lasów są przyjęte z aplauzem, mimo złamania przez nią obowiązujących ustaw.
Jak w takiej sytuacji powinien albo może postępować nowy dyrektor generalny Lasów Państwowych?
Ma on niewątpliwie obraz naprawy i sanacji swojej organizacji, na którym kontury współpracy z organizacjami ochrony środowiska są wyraźnie namalowane.
Powstaje jednak zasadnicze pytanie o możliwości przeniesienia tego obrazu na scenę politycznej, gospodarczej i społecznej rzeczywistości kraju.
Jak działają organizacje ochrony środowiska widzi on od momentu podjęcia decyzji o podjęciu pierwszej decyzji przez Ministrę (nawiasem mówiąc jest to językowy stwór, który zapewne wejdzie w kanon języka biurokratycznego).
Jego nominacja na Generała nie ma w tym wypadku znaczenia, bo rządzą komisarze aktywu pewnych organizacji ochrony środowiska.
Że rządzą łamiąc prawo?
Działają przecież w imię dobra, w imię Matki Natury, w imię wszystkich Polaków, będących właścicielami lasów państwowych.
Są sprawy ważne i ważniejsze, mówią, nasza jest najważniejsza oraz wymaga nowych rządów.
Oraz nowego prawa, a na razie bezprawia.
Cel uświęca środki.
Dla aktualnego zarządcy polskich lasów państwowych jest takie podejście, wbite do głów tysięcy, a może milionów Polek i Polaków, Polek i Polaków, którzy mają prawo interweniowania w styl zarządzania lasami państwowymi, bo są one przecież ich własnością, podejściem negującym zasadność istnienia zawodu leśnika, na którym opiera się przecież organizacja Lasy Państwowe.
Co więc może zrobić nowy dyrektor generalny Lasów Państwowych?
Pewnego rodzaju rozwiązaniem byłoby zlikwidowanie tej organizacji w jej setnym roku istnienia i zastąpienie jej nowym zarządcą lasów państwowych o nazwie Lasy Obywatelskie, z nową kadrą, składającą się głównie z aktywu organizacji ochrony środowiska i leśnikami, sympatyzującymi z aktywem.
Jest to jednak zapewnie rozwiązanie za radykalne, choć proponowane już przez komisarski aktyw.
Nominacje aktualnego dyrektora, odwołania i powołania, są i będą odzwierciedleniem aktualnej sytuacji politycznej, w której miejsce Panów Michała Wosia i Edwarda Siarki zajmuje dzisiaj komisarz Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Pan Mikołaj Jan Dorożała, trzeba jednak przyznać, że przynajmniej menedżer z zawodu.
Stosujący jednak menedżerskie metody niezupełnie nowe, a powiedziałbym że stare jak świat i ludzkość.
Bo co powiedzieć o konferencji prasowej w dniu 8 stycznia?
Cytuję:
„W trakcie konferencji minister Mikołaj Dorożała zapowiedział, że na stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska powstanie specjalna zakładka.
-Za jej pośrednictwem będzie można informować o miejscach, które warto objąć dodatkową ochroną. Będziemy je dokładnie analizować. Strona pozwoli w sposób aktywny wyjść do lokalnych społeczności.”
Michał Dorożała namawia więc lokalne społeczności do donosów i oskarżeń lokalnych nadleśniczych i leśniczych, winnych zaniedbania ochrony lasów państwowych.
Oskarżeń wypowiadanych przez wszystkich obywateli Polski, będących właścicielami lasów państwowych. To przecież ich obowiązek, prawda?
Znając realia pracy leśniczego, z podobnych komunistycznych czasów, podobnych sądząc z wezwania Pana Dorożały, przywodzącego na myśl Pawlika Morozowa, jestem przekonany, że wkrótce na ławie oskarżonych zasiądzie 430 nadleśniczych i około 5500 leśniczych. Oraz kilkanaście tysięcy podleśniczych.
Sądzonych przez komisarzy i aktywistów organizacji ochrony środowiska.
Zawód aktywista ochrony środowiska staje się powoli bardzo modny i przyciągający. Do tej pory miał tylko aureolę bojownika o dobro szeroko pojęte.
Teraz może stać się zawodem przyciągającym i pociągającym władzą, a wkrótce zapewnie odpowiednim wynagrodzeniem.
A zawód leśnika?
Już dobrych kilka lat temu pisałem, że leśnicy zaczynają się wstydzić przyznawania do swego zawodu, pomimo wielu pozytywnych badań opinii publicznych zamówionych przez Lasy Państwowe. Już wtedy organizacje ochrony środowiska usilnie pracowały nad nowym obrazem leśnika, w którym rola i postępowanie Straży Leśnej w Puszczy Białowieskiej w roku 2017, odegrały twórczą rolę.
Teraz mamy to co mamy. W roli Dobra obsadzono aktywistów NGO, w roli Zła leśników Lasów Państwowych, a w roli reżyserów komisarzy i menedżerów, sterowanych przez polityczną rzeczywistość.
Polityczna rzeczywistość jest już w rękach aktywistów ochrony środowiska. Podobnie jak rzeczywistość społeczna poprzez prosty slogan „Wszyscy Polacy są właścicielami lasów państwowych”.
Pozostaje rzeczywistość gospodarcza. Nad jej urabianiem pracują wydatnie pewni aktywiści, mieniący się przyjacielami przemysłu drzewnego i zakładów usług leśnych. Mają już pewne osiągnięcia i nic w tym dziwnego, skoro Lasy Państwowe reprezentowane przez swoich dyrektorów, stworzyły sytuację, w której potencjalni sojusznicy tej organizacji stali się jej wrogami i cieszą się z jej niepowodzeń.
Dzisiejsi dyrektorzy Lasów Państwowych stoją istotnie przed herkulesową pracą. Chcąc uratować Lasy Państwowe, muszą je gruntownie zreformować.
Wyzwanie jest klasycznie polityczne, wymaga zawarcia nowych i powrotu do starych sojuszów, w których żądania sojuszników mogą się wykluczać, w których kompromisy będą konieczne, ale nie zawsze możliwe do przeprowadzenia.
Innymi słowy powstanie sytuacja raczej zwyczajna dla terenowego nadleśniczego, ale niezupełnie zwyczajna dla dyrektora generalnego, przyzwyczajonego w najlepszym przypadku do urabiania podsekretarzy stanu.
Ten aktualny jest już zresztą urobiony.
Ale nawiązując do ciągle obecnego w kraju sanacyjnego stylu rządów polityków takiej czy innej koalicji, to leśnicy Lasów Państwowych mają w nim spore i praktyczne doświadczenie życiowe.
Zawsze przecież, przynajmniej ci terenowi, byli trzymani za m..rdę i siedzieli cicho.
Cicho nie siedzą natomiast leśnicy i właściciele lasów oraz przemysł leśny w Szwecji i Finlandii. Nie protestują jednak przeciw łamaniu prawa przez swoich ministrów, ale przeciw uzależnianiu gospodarki leśnej od decyzji Unii Europejskiej.
Myślę, że poza krajem należy szukać przyczyn aktywności polskiej ministry i jej podsekretarza stanu na polu łamania polskiej ustawy o lasach.
-Nowy rząd przychodzi z przesłaniem, że Polska wzmoże wysiłki na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi. Zintensyfikujemy wysiłki i odtąd będziemy współpracować z Unią Europejską znacznie szybciej, znacznie płynniej i znacznie pewniej, mówiła sekretarz stanu Pani Urszula Zielińska w Brukseli, w ubiegły poniedziałek.
Dodała też:
„Obecnie jesteśmy w trakcie przeglądu polityk dotyczących klimatu, transformacji i planów energetycznych. Przeprowadzimy bardzo szybką aktualizację swojego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu (NCEP) i przedstawimy go w ostatecznej formie do połowy 2024 roku. Jedno jest pewne: przyspieszamy i przyspieszamy, a Polska wraz z resztą Europy przyłącza się do wysiłków klimatycznych”. (https://www.climatechangenews.com/2024/01/16/polish-government-green-tide-arrives-in-brussels/)
Ważna jest więc Unia Europejska, ważny jest czas powrotu Polski na pozycję prymusa, a co najmniej zdolnego ucznia w 27-osobowych klasach prowadzonych przez Komisarzy Komisji Europejskiej, ważne są ich decyzje i stare polskie ustawy sejmowe muszą się do nich dopasować. Albo być złamane.
Szybko, zdecydowanie, poleceniami i decyzjami o podjęciu pierwszej decyzji. Niezgodnych z polskim prawem, ale zgodnych z duchem Komisji Europejskiej.
Znów należy politykom przypomnieć przysłowie: Co nagle, to po diable.
Ten ostatni też ma zresztą pewne osiągnięcia na polu ducha.
Czytaj również:
https://www.facebook.com/share/p/c1pcvmYZTDrou3As/?mibextid=WC7FNe
https://www.facebook.com/share/rmexgYoR649pAMzc/?mibextid=WC7FNe
Zdjęcie: skogen