Uszkodzenia stojących drzew czasie pozyskania i zrywki drewna. Część pierwsza.
Jest to oczywisty temat, zwłaszcza w górskich lasach, podobnych do tych na tytułowym zdjęciu. Oraz zupełnie nie poruszany przez współczesnego leśnika, przynajmniej od grudnia 2016 roku, kiedy to ówczesny minister środowiska nazywał się Jan Szyszko i razem z generalnym dyrektorem Lasów Państwowych, Konradem Tomaszewskim, przeforsowali w Sejmie, przy pomocy swoich sejmowych akolitów wpisanie do ustawy o lasach, zasad o dobrych praktykach gospodarki leśnej.
W dawnych czasach dewastacyjnej gospodarki leśnej, leśnika z czasów w kraju słusznie minionych, były to szkody znaczące i tzw. inspektorzy obwodowi, nieliczni wtedy na szczęście, mieli co pisać w swoich protokołach. No ale była to gospodarka słusznie nazywana wtedy surowcową, w przeciwieństwie do tej dzisiejszej, trwałej, zrównoważonej, wielofunkcyjnej oraz zapobiegawczej. Dzisiaj mamy inaczej i lepiej, prawda?
Jak inaczej i lepiej w stosunku do gospodarki leśnej sprzed roku 1992 i Szczytu Ziemi w Rio?
Odpowiedzi udziela jak zwykle sieć.
Zacznijmy od zdania niewątpliwie jednego z najlepszych znawców tematu, zmarłego przed czterema laty, dr. Józefa Grodeckiego.
W zbiorowej pracy pod jego kierownictwem, z roku 2002, czytamy: „Przechodzenie gospodarki leśnej z modelu surowcowego na wielofunkcyjny i oparcie jej o podstawy ekologiczne powoduje w zagospodarowaniu lasów wyraźny wzrost stosowania rębni złożonych.”
….”Pozyskiwanie drewna w rębniach złożonych wymaga szczególnie precyzyjnego ich zaplanowania i przygotowania oraz umiejętnego wykonania. Drzewostan musi być w sposób racjonalny udostępniony siecią szlaków zrywkowych (operacyjnych). Wykonanie operacji ścinki wymaga precyzyjnego przestrzegania ustalonego kierunku obalania drzew, co ma na celu z jednej strony minimalizacje uszkodzeń pozostałych elementów drzewostanu, a z drugiej stworzenie warunków do racjonalnej i środowiskowo bezpiecznej zrywki drewna. W drzewostanach piętrowych Szwajcarii zagospodarowywanych przerębową, dla ograniczenia szkód powodowanych przez ścinane drzewa, stosuje się ich okrzesywanie na stojąco”.
Zespół dr. Józefa Grodeckiego badał wpływ metod pozyskania i zrywki drewna na dwu powierzchniach.
Na pierwszej stosowano ścinanie drzew okrzesywanych wcześniej na stojąco, metodą arborystyczną, wyrabianie ich na kłody na szlakach manipulacyjnych a następnie zrywanych przez ciągnik typu forwarder. Forwarder poruszał się tylko po szlakach zrywkowych.
Na drugiej powierzchni ścinano całe drzewa z koroną, wyrabiano dłużyce a następnie ciągnik typu skider wjeżdżał do lasu i wyciągał, przy pomocy wciągarki, całe i podwieszane dłużyce.
Poprzez stosowanie pierwszej metody uszkodzeniu uległo około 30% pozostałych, stojących drzew.
Metoda tradycyjna, z obaleniem drzew z koroną i zrywką wleczoną przyniosła uszkodzenia az 85% pozostających drzew.
Uszkodzenia gleby w metodzie pierwszej ograniczały się do śladów przejazdu forwardera na szlakach zrywkowych i obejmowały niecałe 4% powierzchni drzewostanu. W metodzie tradycyjnej z wleczoną zrywką, uszkodzenia gleby stwierdzono na ponad 20% powierzchni drzewostanu.
Te wyniki eksperymentu wskazują na, jak pisze zespół dr. Józefa Grodeckiego, na potrzebę i możliwość stosowania metody pierwszej, eksperymentalnej i opartej o doświadczenia szwajcarskie. Jak te potrzeby i możliwości stosowane są przez współczesnego leśnika, prawie 20 lat później?
Dr. Józef Grodecki miał nadzieję na wzrost rębni złożonych, do których zaliczał opisywaną rębnię szwajcarską. Wzrost nastąpił, ale nie mający nic wspólnego z oszczędnym, z uwagi na pozostały drzewostan, pozyskaniem i wywozem ściętego surowca. Dzisiaj królują na nizinach różne odmiany rębni częściowej i gniazdowej, które od rębni zupełnej różnią się tylko mniejszą powierzchnią, dające wygolony las, odnawiany później metodami rolnymi. W górach mamy podobnie, choć rębnia stopniowa przynajmniej na papierze wygląda zachęcająco. Tam, w lasach świerkowych, leśnikowi przyszedł i przychodzi z pomocą kornik i dzięki niemu nie musi się on przejmować taką czy inną rębnią.
Alpinistyczną ścinkę drzew w drzewostanie z rębnią przerębową, reprezentował przed kilkoma laty na swojej stronie FB, znany drwal Jernej Prosinecky i właściciel firmy leśnej z nadl. Cisna, w dodatku w połączeniu ze zrywką linową.
Oraz pisał na naszym blogu przed prawie trzema laty:
„….Jako młody człowiek z pokolenia, które potrafi jeszcze ciężko pracować ale chciałoby to robić już w cywilizowany i opłacalny sposób powiem tak: Po prawie 20-letnich doświadczeniach mojego Ojca w pracy kolejkami linowymi jestem pewien, że czuje się on spełniony i usatysfakcjonowany, będąc leśnikiem z zamiłowania.
Mowa tutaj o tysiącach pozyskanych i zerwanych kubików, przez największe dziury w leśnictwie Jaworzec , po wielkie śniegi na Smereku i Okrągliku. Myślę ,że zostawił na tych wszystkich oddziałach cząstke siebie, swojej miłości i szacunku do lasu oraz tych gór, w postaci przyzwoicie wykonanej roboty.
Jeśli jednak spojrzeć na sprawe z czysto prywatnego i ekonomicznego gruntu, to decyzja o uwiązaniu się z kolejkami okazała się strzałem w kolano. Ojciec chcąc rozwijać się zawodowo zaryzykował, wierząc w to, że jest to milowy krok w kierunku ułatwienia i ekologizacji prac oraz polepszenia bytu.
Nie mówię tutaj o wielkich pieniądzach, lecz tylko o godnym i spokojnym życiu jakie chciałby wieść typowy Kowalski.
Kolejne lata spłaty ciężkich rat dobrze to zweryfikowały i paradoksalnie im mniej ich zostawało, tym było coraz ciężej. Czynnikami determinującymi taki stan rzeczy były: permanentny brak kwalifikowanych pracowników, wzrastająca absurdalna biurokracja w marketingu i dziale użytkowania lasu w nadleśnictwie, niezdrowa konkurencja firm ościennych, krótkowzroczne przekonanie o zbyt wysokich kosztach za wykonane zlecenia.
W efekcie tego wszystkiego dziś sytuacja jest beznadziejna. Sprzet jest już zamortyzowany i równocześnie nieopłacalny w użytkowaniu dla nas jako podmiotu gospodarczego.”…
…” Z suchych ekonomicznych faktów wspomnę że na dzień dzisiejszy różnica w stawce za zerwany m3, miedzy tradycyjną zrywką a kolejką linową w Nadleśnictwie Cisna, wynosi ok. 20zł. Dla naszej firmy byłaby opłacalna różnica rzędu 30% (obecnie te 20zł daje ok. 17%) przy założeniu, że mielibyśmy ciągłość prac bez mnożenia biurokratycznych bzdur.”…
…” Często porównuje się zrywkę tradycyjną do zrywki kolejkami linowymi, lecz to wygląda tak jak porównanie śmigłowca do odrzutowca – jedno i drugie lata ale służy do zupełnie czego innego. Przeznaczeniem kolejek linowych i innych proekologicznych technologii jest dbałość o cenne, ochronne lasy i tutaj pieniądze powinny być sprawą drugoplanową.
Wszelkie porównania zrywki tradycyjnej z możliwościami kolejek linowych są niewłaściwe, choćby z tego powodu, że tam gdzie zrywa się kolejkami można zapomnieć o zrywce tradycyjnej. Alternatywą jest jest wówczas tylko obecne na powyższym zdjęciu „zaoranie” lasu, które i tak czasami jest fizycznie niemożliwe.” (Pan Jernej Prosinecky komentował znane zdjęcie przedstawiające zbocza Otrytu z licznymi i widocznymi szlakami zrywkowymi – TC).
…” W Bieszczadach mamy o tyle przechlapane, że często ciut mniej stromymi nie tyle zjazdami, a drogami musimy jeździć setki razy. Taka droga po kilkunastu przejazdach i przy bardzo zmiennych warunkach (np. zimowych) jest na zabicie.”
A drzewa obok takiej drogi wyglądają jak te na tytułowym zdjęciu, chociaż nie z Bieszczad a z Beskidów.
Pan Jernej Prosinecky oraz jego ojciec propagowali technikę pozyskania drewna oraz jego zrywki oszczędzającą las, drzewa i glebę. Sądząc z leśnej prasy jest to technika do dzisiaj raczej niespotykana, z prostej przyczyny: jest w dalszym ciągu za droga.
Można zapytać się kiedy nie będzie za droga, skoro dzisiejszym Lasom Państwowym nie brakuje przecież pieniędzy. Te jednak przeznaczane są na inne cele, ważniejsze prawdopodobnie od pozyskania drewna oszczędzającego przyrodę.
Tytułowe zdjęcie z wyszczerbionymi strzałami drzew stojących obok szlaku zrywkowego nasuwa pewne spostrzeżenia.
Rany nie są świeże a więc trzeba założyć że ciągniki typu skider, wleczące za sobą półpodwieszone dłużyce bukowe zostały już, być może, zastąpione przez forwardery. To oznaczałoby wyrabianie kłód bukowych zamiast dłużyc i zrywkę tzw. nasiębierną, drogą widoczną na zdjęciu. Co, miejmy nadzieję, nastąpi w następnych, końcowych cięciach w pokazanym na zdjęciu drzewostanie bukowym i co przeszkodzi podobnym ranom drzew w innych, przydrożnych partiach lasu.
Wymaga to zmiany decyzji administracyjnych w Lasach Państwowych, gdzie jak wiemy, nic ważnego jak i mniej ważnego, nie może odbyć się bez odpowiedniego zarządzenia dyrektora generalnego tej instytucji.
Wyrób kłód bukowych o maksymalnej długości do 5,5-6 m zamiast dłużyc ponad 9 m jest taką decyzją. Czy zapadnie? Każdy kto interesuje się tematem wyrobu sortymentów drewna przez leśników Lasów Państwowych wie że oznaczałoby to prawdziwą rewolucję. Czy zajdzie? To jeden ze stałych postulatów firm leśnych od wielu lat – radykalne ograniczenie wyrabianych sortymentów drzewnych, zwłaszcza tych krótkich o długości 1,0-1,2 m i przejście w sortymentach na wymiary kłodowe.
Są to zmiany rewolucyjne bo muszą pociągnąć za sobą zmianę sposobów odbioru drewna przez leśnika terenowego, co z kolei powinno ułatwić i zmniejszyć mu obciążenia w pracy. Tu należy podkreślić słowo „powinno” bo każdy podleśniczy drukujący kwit wywozowy na kilkaset kłód tylko się zaśmieje.
Przez zmianę sposobu odbioru drewna uważam jednak zmianę systemu przejścia całej drogi surowca drzewnego od momentu pozyskania w lesie do momentu odebrania tego surowca przez kupca. Przykładów np. skandynawskich nie brakuje i sam opisywałem je już kilkakrotnie na Monitorze leśnym. Są to możliwe do zrealizowania reformy, jedne poza tym z wielu, które Lasy Państwowe powinny podjąć.
Czy takie rewolucyjne zmiany w pracy polskiego leśnika mogłyby pozwolić na uniknięcie widocznych na zdjęciu szkód na stojących drzewach? Przejazd forwardera z kłodami na naczepie niewątpliwie nie spowodowałby podobnych szkód. A pozostałe szkody w stojącym lesie?
Zasady użytkowania lasu, podpisane w roku 2019 przez poprzedniego dyrektora generalnego LP, regulują podobne problemy.
Cytuję:
„ § 27
Technologie ręczno-maszynowe rekomendowane do zastosowania w cięciach rębnych – drzewostany w terenach pochyłych o nachyleniu do 40% (ok. 22 stopni) (tak oceniłem nachylenie terenu w widocznym na zdjęciu lesie bukowym – TC). W ramach systemu drewna dłużycowego: ścinka, okrzesywanie, przerzynka pilarką → zrywka dłużyc (I etap) do szlaku operacyjnego wciągarką linową lub końmi…”
„ § 29
1. Przy pozyskiwaniu i zrywce drewna obowiązuje stosowanie bezpiecznych dla środowiska technologii i technik pracy. Podczas eksploatacji maszyn i urządzeń należy stosować techniki oraz technologie gwarantujące minimalizację strat i zanieczyszczeń w środowisku naturalnym…
4. Do prac należy dopuszczać wyłącznie wykwalifikowanych drwali operatorów pilarek oraz operatorów maszyn leśnych w zakresie pozyskania i zrywki drewna.”
Uszkodzenia pozostających drzew w drzewostanie.
§ 30
1. Wielkość stosowanych maszyn powinna być adekwatna do kategorii cięć w których będą wykorzystywane, odpowiednio dla trzebieży młodszych klas wieku, trzebieży starszych klas wieku i cięć rębnych.
2. W przypadku zrywki wleczonej wciągarkami (dotyczy zarówno skiderów jak i ciągników uniwersalnych) lub końmi, realizowanej w pierwszym etapie zmiejsca ścinki do szlaków operacyjnych, zaleca się stosowanie środków technicznych (np. bloczków kierunkowych, krzyżaków opieranych o odziomkowe odcinki drzew, odbojnic umożliwiających ograniczanie szkód na drzewach i w odnowieniach, a także ułatwiających i poprawiających skuteczność wykonywania prac (np. ażurowe czepce samozaciskowe, płyty zrywkowe).
3. W terenach pochyłych na etapie wykonywania szlaków operacyjnych podczas pierwszego przeprowadzenia trzebieży należy pozostawiać wysokie (maksymalnie do 1 m) pniaki poniżej dolnej krawędzi szlaków i dróg oraz po wewnętrznej stronie zakrętów, szczególnie w przypadku stosowania technologii w ramach systemu drewna długiego lub dłużycowego.
Pozostawione wyższe pniaki powinny spełniać rolę naturalnych odbojnic zabezpieczających istniejące poniżej dróg i szlaków odnowienia i pozostałe drzewa przed uszkodzeniami spowodowanymi osuwaniem się w dół końców dłużyc wleczonych po gruncie podczas zrywki półpodwieszonej.”
To były te interesujące dla oglądającego zdjęcie tytułowe obserwatora, fragmenty zasad użytkowania lasu, obowiązujące każdego leśnika Lasów Państwowych, również tego odpowiedzialnego za oglądany na zdjęciu fragment lasu bukowego.
Należy przyznać że dyr. Andrzej Konieczny nie zasłaniał się w tej instrukcji dobrymi praktykami gospodarki leśnej i uszkodzenia drzew w drzewostanie uważał za uszkodzenia, straty i zanieczyszczenia w środowisku naturalnym.
Wyszczerbione ale żyjące jeszcze drzewa wskazują że dyrektor generalny swoje, a firma leśna i miejscowy leśniczy swoje.
Mamy więc tutaj rekomendowane do zrywki surowca w lesie konie lub wciągarki, mające do pomocy bloczki, krzyżaki, odbojnice itp. To w lesie. Na drodze a raczej przy niej zalecane są pniaki do 1 m, pełniące rolę odbojnic.
Sądząc ze stanu drzew przy drodze to również stan drzew w lesie nie jest chyba najlepszy.
Kogo za to winić? Czy zresztą wypada winić, skoro był to stan normalny przed 50 laty (to pamietam) i jest stanem normalnym również i dzisiaj, co łatwo stwierdzić na stronach przyrodniczych?
Jest to normalny stan w gospodarce leśnej, uprawomocniony poza tym ustawą sejmową, dyskusja o winie byłaby więc dyskusją o winie i wadach polskiego prawodawstwa leśnego i prawdopodobnie pociągnęłaby za sobą oskarżenia sądowe o obrzucanie błotem dobrego imienia polskiego leśnika państwowego.
Co mogłoby postawić Monitor leśny kolejny raz przed oblicze sądu weryfikującego te dobre imię.