Tereny podmokłe to teraz „kopalnie złota”.

Tereny podmokłe to teraz „kopalnie złota”.

Drogie dziecko ma wiele imion.

Moczary, bagna, mokradła, szuwary, torfowiska, grzęzawiska, trzęsawiska – to różne nazwy terenów podmokłych, obszarów, na których woda znajduje się tuż pod, w- lub tuż nad powierzchnią gruntu.

W Szkocji nazywane są „blanket bog” [1], torfowiskami wierzchniowymi (wysokimi) lub angielskim słowem peatlands oznaczającym tereny podmokłe – torfowiska.

Gdyby wszystko, co kryje się na tych ziemiach, nagle dostało się do powietrza, konsekwencje dla klimatu Ziemi byłyby katastrofalne.

Mokradła zawierają ogromne ilości węgla – więcej niż to, co jest magazynowane w lasach na świecie. [2]. 

W ostatnich tysiącleciach tereny podmokłe przyczyniły się zatem do ochłodzenia klimatu, ponieważ związały dużo dwutlenku węgla, ale ze wzrostem liczby ludności na świecie rosło również zapotrzebowanie na tereny uprawne.

Obecnie szacuje się, że emisje z osuszonych terenów podmokłych stanowią 20 procent całkowitej emisji CO2 w Szwecji – więcej niż emitują samochody osobowe w ciągu roku w tym kraju.

W ostatnich latach ruch klimatyczny przeprowadził szereg głośnych akcji związanych z terenami podmokłymi. Najwięcej dyskusji w Szwecji dotyczyło blokowania autostrad, zakłócania transmisji telewizyjnych, takich jak Melodifestivalen i „Let’s Dance”, lub oblania farbą szyby ochronnej obrazu Moneta w Muzeum Narodowym w Sztokholmie jak i zablokowanie mety dla biegaczy na 400 m przez plotki w zawodach Diamond League na Stadionie Olimpijskim. Oraz golfowego British Open.

– Wszystko, co robimy, jest wcześniej bardzo dokładnie omawiane i za wszystkim stoi taktyka, a  o naszej sprawie informują media na całym świecie. mówi Roxy Farhat, rzecznik „Restore Wetlands”.

To nie przypadek, że właśnie na terenach podmokłych skupili się aktywiści klimatyczni.

Wzorem do naśladowania jest Wielka Brytania i organizacja „Insulate Britain”, [3], której działania na rzecz zwiększenia efektywności energetycznej domów jako sposobu na ograniczenie emisji kraju spotkały się z dużym zainteresowaniem.

Restore Wetlands stawia politykom dwa żądania: przywrócenia większej liczby mokradeł i zaprzestania wydobycia torfu z tych terenów.

-To jeden z najskuteczniejszych środków klimatycznych, jakie można zastosować w Szwecji, mówi Roxy Farhat.

Naukowcy stawiają sprawę jasno: odtworzenie wykopanych i zniszczonych terenów podmokłych na całym świecie może mieć duży wpływ na klimat Ziemi.

Według obliczeń szwajcarskich badaczy, [4], emisje zmniejszyłyby się o niecałe dwie gigaton ekwiwalentu dwutlenku węgla rocznie – co odpowiada około pięciu procentom globalnych emisji [5]. 

Ale jak praca przy rekultywacji terenów podmokłych powinna być wykonywana w praktyce i jakie techniki najlepiej zastosować, jest przedmiotem dyskusji wśród badaczy i naukowców.

Jeżeli renowacja zostanie wykonana źle, problemy klimatyczne mogą, przynajmniej tymczasowo, ulec pogorszeniu.

Innym problemem jest to, że wiele terenów podmokłych znajduje się na gruntach prywatnych.

A przekonanie właścicieli ziemskich do ponownego przywrócenia terenom podmokłym terenów wykorzystywanych obecnie w rolnictwie i leśnictwie okazuje się być wyzwaniem.

W Szwecji większość terenów podmokłych jest obecnie odnawiana przez administrację wojewódzką, urząd Länsstyrelsen, pomimo faktu, że istnieje kilka dotacji rządowych, o które mogą ubiegać się prywatni właściciele gruntów.

Szkocja potrafiła jednak znaleźć opłacalne rozwiązanie, aby przyspieszyć ten proces i teraz wszyscy, od miliarderów po browary piwne, chcą zatykać w kraju rowy odwadniające.

Jedna piąta powierzchni Szkocji to różne rodzaje terenów podmokłych. Około 80% z nich zostało przekształconych rowami na różne sposoby, stając się źródłem emisji i dzisiaj szacuje się, że łącznie 20% emisji w kraju pochodzi z takich właśnie terenów podmokłych.

W ostatnich latach szkocki rząd dużo zainwestował w przywracanie terenów podmokłych, aby osiągnąć cele klimatyczne kraju, ale praca była powolna. Dopiero wprowadzenie systemu kredytów węglowych poważnie rozbudziło zainteresowanie właścicieli ziemskich.

Szkockie tereny podmokłe, uważane do tej pory w dużej mierze za bezwartościowe, są obecnie opisywane jako „kopalnia złota” [6]  dla inwestorów, którzy chcą zrekompensować swoją działalność klimatyczną.

W ostatnich latach wszyscy, od najbogatszego człowieka w Danii, Andersa Holcha Povlsena, po browar Brew Dog, wykupili w Szkocji duże połacie ziemi, między innymi w celu odtworzenia terenów podmokłych, co spowodowało gwałtowny  wzrost  ceny gruntów [7].

Martin Andrews już od 30 lat pracuje jako zarządca gruntów trzynastego earl Wemyss. Dom, w którym mieszka wraz z rodziną, jest własnością earla, a praca obejmuje wszystko, od prowadzenia pól golfowych i hodowli owiec, po rekultywację terenów podmokłych.

-Zainteresowaliśmy się tym, bo udało się zdobyć dotacje na renowację. Kredyty węglowe były premią, mówi.

Według jego obliczeń Martina Andrewsa przywrócenie jednego hektara terenów podmokłych kosztuje około 1000 funtów, (5160 zł). Jak dotąd posiadłości earl, którymi zarządza, przywróciły tereny podmokłe, odpowiadające  redukcji emisji o prawie 40.000 ton ekwiwalentu dwutlenku węgla.

W Szkocji właściciele gruntów mogą ubiegać się o dotacje rządowe pokrywające pełne koszty oraz o udział w programie kredytów węglowych.

Po zakończeniu prac posiadłości są sprawdzane przez niezależnego rzeczoznawcę. Jeśli rekultywacja zostanie zatwierdzona, właściciel gruntu otrzymuje określoną liczbę kredytów węglowych, tzw. Peatland Carbon Units, [8], które są wydawane przez organizację ekologiczną International Union for Conservation of Nature.

Z tego rodzaju kredytu węglowego mogą skorzystać między innymi firmy, które chcą zrekompensować klimat w swojej działalności.

W tej chwili ich wartość wynosi od 15 do 25 funtów za tonę ekwiwalentu dwutlenku węgla, co odpowiada około 77,5 zł do 129 zł. Fakt, że ceny gruntów w Szkocji wzrosły, wynika między innymi z przekonania inwestorów, że wartość takich kredytów węglowych wzrośnie w przyszłości, kiedy coraz więcej firm będzie miało określone  cele klimatyczne, konieczne do realizacji.

– Istnieją obliczenia rządu brytyjskiego, że kredyty węglowe mogą być warte ponad 100 funtów (516 zł) za tonę, mówi Martin Andrews.

Jest on natomiast mocno zaniepokojony ponownym zainteresowaniem ze strony „inwestorów miejskich”, ludzi z londyńskiego sektora bankowego, którzy mają nadzieję szybko zarobić na odnawianiu terenów podmokłych.

-To nas denerwuje. Zarządzanie gruntami to duża odpowiedzialność, mamy wiele rodzin mieszkających oraz utrzymujących się z naszych posiadłości i w takiej sytuacji nie można skupić się tylko na węglu w ziemi.

Na całym świecie coraz większe obszary ziemi są wykorzystywane do produkcji żywności, co powoduje gigantyczną emisję gazów cieplarnianych – metanu od krów, podtlenku azotu z obornika, dwutlenku węgla z osuszonych terenów podmokłych i lasów, które są wycinane i spalane.

Prawie jedna czwarta światowej emisji gazów cieplarnianych pochodzi z rolnictwa, leśnictwa i użytkowania gruntów [9].

Według znanego klimatologa, Johana Rockströma, dyrektora Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu w Poczdamie, Potsdam Institute for Climate Impact Research, należy zrobić kilka rzeczy, aby rozwiązać ten problem.

Numer jeden to zaprzestanie ekspansji rolnictwa.

-Nie przekształcać lasów na uprawy, nie osuszać i nie uprawiać torfowisk i mokradeł. To jest najważniejsze, mówi.

Numer dwa to porzucenie intensywnej uprawy zbóż.

– Jak np. soji do hodowli bydła. Mąka sojowa przyczynia się do dużych emisji tam, gdzie jest uprawiana. A intensywna produkcja mięsa prowadzi do dużych emisji metanu.

Dalej ważnym jest ograniczenie marnotrawstwa żywności, usunięcie z użytkowania oleju napędowego i zmniejszenie wycieku tlenku azotu z nawozów sztucznych.

Mówi on dalej:

-Znacznie większym wyzwaniem jest sprawienie, by rolnictwo stało się również pochłaniaczem dwutlenku węgla i wiązało więcej węgla niż go uwalnia. Badamy wprowadzenie rolnictwa bez orki, w którym nie używa się pługów, sadzimy rośliny, które lepiej wiążą roślinność w ziemi.

Ale nie jest łatwo znaleźć techniki, w których gleba wiąże więcej węgla, mówi Johan Rockström.

– Sam przeprowadzałem eksperymenty na glebach w Afryce, gdzie udało nam się trochę zwiększyć magazynowanie węgla, ale gdzie też straciliśmy jego ilości.

-Zdecydowanie najlepsze jest jednak przywracanie terenów podmokłych, które ma długoterminowe pozytywne skutki, dodaje.

W Göteborgu jest inny badacz, który się z tym zgadza.

– Mokradła nadają się do wielu rzeczy i pełnią wiele funkcji. Są trochę jak jajo Kinder Niespodzianka, mówi Amelie Lindgren, która bada tereny podmokłe i klimat na Uniwersytecie w Göteborgu.

Odtwarzanie terenów podmokłych, oprócz korzyści dla klimatu, daje bogactwo różnorodności biologicznej. Korzystają na tym zwierzęta, takie jak ptaki i żaby, ale także owady, w tym komary.

Według Amelie Lindgren nie jest pewne, czy ponowne powstanie terenów podmokłych prowadzi również do wzrostu problemów z komarami u ludzi mieszkających w pobliżu.

– Oczywiste jest, że we wszystkich środowiskach, w których występuje woda, komary mają możliwość zagnieżdżenia się, ale najbardziej problematyczne komary najlepiej rozwijają się na terenach, które są chwilowo zalewane, co nie jest celem ponownego odtwarzania terenów podmokłych. .

Wyzwaniem przy odtwarzaniu mokradeł może być to, że ponowne nawadnianie z korzyścią dla różnorodności biologicznej może być mniej optymalne dla klimatu, mówi Amelie Lindgren.

-Powstaje wtedy pytanie, która korzyść powinna być traktowana priorytetowo i jeśli ponowne nawodnienie mokradeł nie zostanie wykonane prawidłowo, mogą wystąpić problemy, takie jak przy niedawnej próbie rekultywacji torfowiska w Västerbotten (północna Szwecja), gdzie emisje gazów cieplarnianych zamiast się zmniejszać, wzrosły. [10]. 

Podobnie uważa David Bastviken, profesore zmian środowiskowych na Uniwersytecie w Linköping.

-Na dłuższą metę nie ma wątpliwości, że ponowne nawadnianie jest dobre dla klimatu, ale jeśli nie zostanie to zrobione prawidłowo, może, przynajmniej na krótką metę, pogorszyć sytuację.

Wtedy zamiast tego możemy uzyskać puls emisji metanu, mówi.

Osuszone tereny podmokłe emitują duże ilości dwutlenku węgla, a także niewielką ilość podtlenku azotu. Ale jeśli poziom wody stanie się zbyt wysoki po rekultywacji gruntów, istnieje ryzyko wzrostu emisji metanu.

-Woda nie może znajdować się zbyt blisko powierzchni gruntu. Potrzebna jest strefa w ziemi, w której mogą żyć bakterie, które pochłaniają metan, zanim on dotrze do atmosfery, mówi David Bastviken.

Według badań przeprowadzonych przez brytyjskich naukowców [11], poziom wody musi znajdować się około dziesięciu centymetrów pod powierzchnią gruntu, aby bakterie mogły spożywać metan.

– Dużym wyzwaniem jest uzyskanie poziomu wody i utrzymanie go na odpowiedniej wysokości, zarówno w okresach suchych, jak i mokrych, dlatego ważne jest, aby wiedzieć, co się robi, a nie myśleć, że rozwiązanie sprawdza się wszędzie, na wszystkich mokradłach.

Metan jest ponad 30 razy silniejszym gazem cieplarnianym niż dwutlenek węgla, w przeliczeniu na kilogram w ciągu 100 lat. Ale metan rozkłada się w atmosferze w krótszym czasie niż dwutlenek węgla – około dziesięciu lat.

Dlatego krótkoterminowe emisje metanu jako koszt długoterminowego wychwytywania dwutlenku węgla to coś, co może być warte podjęcia na dłuższą metę, mówi Amelie Lindgren.

– Rekultywacja terenów podmokłych w zasadzie zawsze przyczyni się do krótkoterminowego wzrostu emisji metanu i dobrze, jeśli te emisje można również zminimalizować. Ale może to kosztować, ponieważ dwutlenek węgla w atmosferze jest o wiele trudniejszy do pozbycia się z niej.

Zdaniem Amelie Lindgren, jeśli ponowne nawadnianie terenów podmokłych ma w Szwecji wzrosnąć, potrzebne jest przede wszystkim jedno: ukierunkowane dotacje dla właścicieli ziemskich, aby otrzymywali rekompensatę za usługi, jakie pełnią ich ziemie.

– Szkocki model jest bardzo ciekawy i powinien działać również w Szwecji. Torfotwórcze tereny podmokłe są najbardziej efektywnymi powierzchniowo pochłaniaczami dwutlenku węgla, jakie mamy w przyrodzie. Są znacznie bezpieczniejsze niż las, w którym występuje większe ryzyko szkód, takich jak ataki owadów, szkody spowodowane przez burze i pożary.

Dodaje:

Byłoby dobrze, gdyby szwedzkie firmy, podobnie jak firmy w Szkocji, mogły rozpocząć kompensację klimatyczną na poziomie krajowym.

O wiele lepiej jest, jeśli firmy mogą kupować kredyty węglowe w Szwecji, ponownie nawilżając osuszone torfowiska, niż kupować pochłaniacze w lasach za granicą.

Stan wiedzy na temat skutków klimatycznych ponownego nawadniania terenów podmokłych jest fragmentaryczny, wskazuje David Bastviken.

-Wyniki są różne i brakuje głównych działań następczych. Jest to niemalże typowe. Dużo pieniędzy wydaje się na działania, a nie na ocenę efektów.

Loty dronami, które on i jego koledzy z Linköping University przeprowadzają teraz, mają doprowadzić do lepszych metod pomiaru ilości gazów cieplarnianych, które wyciekają lub wiążą mokradła.

David Bastviken uważa, że ​​w debacie klimatycznej zbyt wiele uwagi poświęca się terenom podmokłym jako pewnego rodzaju uniwersalnemu rozwiązaniu.

– To nie tak działa. Musimy pracować nad redukcją wszystkich emisji, wszędzie, mówi.

Dotacje państwowe w Szwecji na rekultywacje terenów podmokłych były różnej wielkości w czasie różnych koalicji rządowych, ale aktualny rząd chce przeznaczyć stałe wsparcie w wysokości 200 mln kr rocznie, (77 mln zł), według minister klimatu Rominy Pourmokhtari.

W 2022 roku działania rekultywacyjne na terenach podmokłych przeprowadzono na około 3.000 hektarach gruntów w Szwecji. Największą część, bo 71% powierzchni, wykonały urzędy wojewódzkie Länsstyrelsen, częściowo przy pomocy lokalnych wykonawców.

Pozostałe działania zostały zrealizowane przez gminy, organizacje non-profit, stowarzyszenia, rady wodne, a  niektórych przypadkach również przez prywatnych właścicieli ziemskich, którzy otrzymali dofinansowanie z dotacji udzielonych przez Länsstyrelsen.

Źródła:

https://www.svd.se/a/Kn1eWG/sags-som-vardelos-nu-ar-vatmark-en-guldgruva

[1] https://en.m.wikipedia.org/wiki/Blanket_bog

[2] https://www.nature.com/articles/s41467-018-03406-6

[3] https://insulatebritain.com

[4] https://www.nature.com/articles/s41467-018-03406-6

[5] https://www.iea.org/reports/co2-emissions-in-2022

[6] https://www.irishtimes.com/environment/climate-crisis/2022/05/14/restoring-scotlands-damaged-peatland-has-become-a-climate-gold-rush-1.4875804/

[7] https://www.theguardian.com/uk-news/2022/mar/05/tree-planting-drive-scottish-highlands-risks-widening-inequality

[8] https://www.iucn-uk-peatlandprogramme.org/peatland-code/introduction-peatland-code

[9] https://www.ipcc.ch/report/sixth-assessment-report-cycle/

[10] https://sverigesradio.se/artikel/aterstalla-vatmark-inte-alltid-succe-for-klimatet-kan-oka-utslappen

[11] https://www.nature.com/articles/s41586-021-03523-1

Zdjęcie: pixabay

 

Jedna myśl na temat “Tereny podmokłe to teraz „kopalnie złota”.

  1. No to sobie Szkoci łatwo zarobią kasunię. Teren jest górzysty , wiec woda łatwo spływa na dół i wystarczy tylko zasypać wcześniej zrobione odpływy i zbiorniki znów napełnią się. W Szkocji średnie roczne opady to 938 mm.
    W Polsce góry i wyżyny zajmują razem ok 9% więc niedużo, choć opad roczny tam wynosi ok 1200 mm. Reszta Polski jest równiną, gdzie średnie opady roczne wynoszą 600 mm. W Polce poziom wody można zwiększyć tylko za pomocą mało wydajnego w masę lasu, o dużej ilości korzeni na m2 , które spowodują spowolnienie odpływu. Zasypywanie rowów jak widać nic u nas nie daje. Mało wydajny las w bieżący przyrost roczny, zapewnia małe zużycie wody przez roślinność leśną a rzadkie korony pozwalają na dotarcie większej ilości deszczu do gleby leśnej niż obecnie. W ten prosty sposób taki las stanie się naturalnym magazynem wody również dla reszty kraju.
    No ale kiedy tę prawdę odkryją uczeni w Polsce ???
    …a może już dawno odkryli, tylko nie chcą, by się to wydało 🙂

Dodaj komentarz