Rumuńskie lasy, oczami Szwedów.
Te oczy to oczy reportera czasopisma LandSkogsbruk, numer 23 i 24/2017 który towarzyszył wyprawie zorganizowanej przez swoje czasopismo dla szwedzkich prywatnych właścicieli lasu, do lasów rumuńskich w Górach Fogaraskich, w Karpatach Południowych.
Dla Szwedów była to podróż w czas przeszły bo oglądali pozyskanie drewna pilarkami i zrywkę końmi. W najlepszym przypadku, zaobserwował reporter, dwóch na trzech robotników w zespole roboczym (trzech drwali, jeden woźnica) miało hełmy, bez ochronników słuchu i żadnej innej odzieży ochronnej.
Szef firmy leśnej pracującej na zlecenie wspólnoty leśnej w lasach wsi Sinca, Csaba Racj, pozyskuje głównie opał, dębowy i bukowy. Najlepsze dęby mogą dać, mówi on, 120 do 350 euro/m3 ale większość sprzedajemy jako szczapy opałowe za co najwyżej 35 euro/m3.
Drzewa do wycinki są ostemplowane a metoda pozyskania jest niezwyczajna dla Szwedów którzy porównują ją dawnej chłopskiej metody wybierania pojedynczych drzew. Csaba Racj mówi że nowe przepisy stemplowania drzew przeznaczonych do wycinki jak i drzew wyciętych dały mu podwyżkę cen na opał pozyskiwany przez niego. Jest po prostu mniej nielegalnie pozyskanego drewna na rynku.
Ale z tym nie zgadza się jeden z przewodników szwedzkich, inżynier leśny Manea Ovidiv. To co twierdzi Greenpeace o nielegalnych cięciach, jest nieprawdą, uważa on. Źródła, głównie zagraniczne, rozszerzają pogłoski że wycinamy i dewastujemy swoje lasy. Większość naszych lasów jest certyfikowana a pozyskanie nie przekracza 50% przyrostu i moglibyśmy wycinać znacznie więcej.
Jakie to pogłoski? Nie tak dawne bo z poprzedniego roku i sprzed kilku miesięcy https://www.romania-insider.com/activists-block-timber-transport-protest-illegal-logging-romanias-fagaras-mountains/.
A przed dwoma laty ludzie wyszli na ulice protestując w obronie swoich lasów i przeciw korupcji leśnej http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/rumuni-bronia-lasow-tysiace-osob-wyszly-na-ulice,540867.html
To wszystko uczestnicy szwedzkiej wycieczki znali, bo LandSkogsbruk pisał już o tym, ale jako goście nie poruszali tego tematu.
Gospodarka leśna jest dokładnie uregulowana przez narodowy plan leśny, odnowiony w roku 2015. Szwedom zaimponowała informacja że tradycja i historia tego planu sięga lat 1920-tych (Wiki podaje rok 1881 – moja uwaga) jako że sami takiego planu jeszcze nie mają i dopiero nad nim pracują. Plan reguluje dokładnie ile surowca można pozyskać w poszczególnych regionach kraju, niezależnie od właściciela. Oprócz planu mogą właściciele prywatni pobrać ze swojego lasu corocznie 20 m3 drewna opałowego.
Struktura własnościową jest ciekawa jak na byłe państwo komunistyczne. Do rewolucji 1989 wszystkie rumuńskie lasy – 6,5 mln ha – były państwowe. Potem oddano zagrabione przez komunistów lasy dawnym właścicielom, którzy mogli udowodnić swoje dawne prawo własności. Dzisiaj 52% powierzchni leśnej jest w rękach Państwa, 30% jest prywatne i 18% należy do gmin, miast i kościoła.
Powierzchnie zrębów nie przekraczają 3 ha ale większość pozyskania to cięcia opisane powyżej, czyli przerębowe. W lukach czy gniazdach opieramy się głównie na samosiewie, wyjaśnia inżynier Melu Radu, pracujący wiele lat w lasach państwowych a dzisiaj dla WWF Romania. Z tym nie mamy problemu, buk i jodła, idą w górę szybko.
Coraz więcej surowca idzie do dużych tartaków i przemysłu, mówi on. Jest to OK w gruncie rzeczy, ale z drugiej strony zmusza do zamykania małych tartaków dających zatrudnienie we wsiach. Państwo, które jest tutaj największym właścicielem leśnym powinno wykazać większą odpowiedzialność społeczną a nie tylko kierować się ceną za drewno, przy której małe tartaki nie mają szans.
Przy okazji, ponieważ jego gośćmi są Szwedzi, porusza Melu Radu temat Ikei. Jest ona największym, w tej chwili prywatnym właścicielem lasów w Rumunii, 33.600 ha https://www.pb.pl/ikea-kupila-05-proc-rumunskich-lasow-801692 i od początku miała problemy z zatwierdzeniem tej transakcji kupna, ponieważ do sądu zgłosiło się wielu dawnych, przedwojennych właścicieli tych zakupionych przez Ikea lasów. Czy tak było w istocie, Ikea nie zdradza ale wygląda na to iż dzisiaj wszystko jest już uporządkowane. I z tym zgadza się Melu Radu.
W zasadzie dobrze mieć koncern typu Ikea jako właściciela prywatnego na terenie swego kraju, moim zdaniem. Historia konfliktów i afer związanych z Ikea pokazuje na jeden i pewny sposób ich rozwiązywania przez Ingvara Kamprada. Tego doświadczyli amerykańscy Żydzi, tego doświadczył Greenpeace i WWF w Szwecji, tego doświadczyli Rosjanie w Karelii, no i teraz chłopi w Rumunii. Ikea płaci i ma spokój.
Czy zapłaciła i w tym przypadku, http://wrumunii.pl/index.php/biznes/199-ikea-zamieszana-w-nielegalna-wycinke-drzew-w-rumunii trudno powiedzieć.
Ale w tym artykule http://www.romaniajournal.ro/france-2-investigation-romanian-virgin-forests-become-furniture-in-the-homes-of-rich-europeans/ opisuje przedstawiciel organizacji ochrony środowiska Agent Green swoją działalność jako w zasadzie prostą: “The idea was rather simple. We went to a virgin forest, we followed the timber down to the storage house, from there to the company which cut it, to a factory in Sebes, further on to a storage house in Cluj and from there on to the entire planet, where the timber becomes furniture.”
Przypuszczalnie też niespecjalnie bezpieczną bo chodziło o udokumentowanie nielegalności wyrębu.
Nasuwają się tutaj analogie do sytuacji Białowieskiej. W kraju również obie strony dyskutują o legalności wycinek, w sensie kornikowe i niekornikowe drzewo i drewno.
Co będzie jak Greenpeace, organizacja międzynarodowa przecież i z muskułami finansowymi, wezwie do bojkotu produktów polskiego przemysłu drzewnego, meblarskiego i podobnych? Pod zarzutem że surowiec pochodzi z Puszczy? Że to absurdalny zarzut? Klient w europejskich domach handlowych nie będzie go analizował, wystarczy mu wycinanie w Polsce virgin forest.
Muskuły Greenpeace natychmiast staną się silniejsze we współpracy z konkurentami Polaków. Ikea też chętnie zapłaci za wyłączenie jej polskich tartaków i zakładów z oskarżeń.
Ale co w sytuacji bojkotu zrobią Lasy Państwowe? Mają dyrektorzy tej organizacji jakiś plan B albo C? Bo plan A najwyraźniej nie skutkuje.
Powracając do Rumunii to szwedzkie, niemalże entuzjastyczne podejście do jej gospodarki leśnej, wynika z prostego faktu – widzą oni w tym kraju duży rynek zbytu dla swoich maszyn leśnych, swojego sprzętu no i swoich ewentualnych doradczych usług. Od samego początku uczestniczyli i uczestniczą w rumuńskich targach leśnych Forest Romania http://www.forestromania.com/en/
Opis tej wyprawy szwedzkich właścicieli lasu do Rumunii nie był szczególnie obfity w konkretne informacje dotyczące rumuńskiej gospodarki leśnej. Sieć i wiki też nie rozpieszcza ewentualnych zainteresowanych, ale jeden artykuł jest interesujący i aktualny http://www.business-review.eu/news/pwc-study-romanias-forestry-and-wood-processing-industry-performs-below-potential-121274 oraz dający trochę informacji statystycznych.
Ale i ta szwedzka wycieczka do rumuńskich Karpat nasuwa od razu porównania do polskich Bieszczad.
Bo np. opisuje reporter Rolf Segerstedt wizytę w dolinie Strambei koło wsi Sinca, w południowo-wschodniej Transylwanii. Góry co prawda są tam wyższe niż te bieszczadzkie, bo sporo ponad 2000 m, ale dominują buki i jodły. Mamy tutaj, mówi leśnik i przewodnik Melu Radu, najwyższą jodłę na świecie, 62,5 m oraz w pobliżu rośnie też najwyższy buk -55.1 m. Staramy się o ujęcie tych lasów (aktualnie rezerwat przyrody) na listę światowego dziedzictwa Unesco. W Rumunii taki status ma na razie tylko delta Dunaju. A w Polsce, jak wiadomo, tylko Puszcza Białowieska.
Zakończenie kilkudniowego pobytu zaimponowało Szwedom, widowiskowo, bo sam pomysł niespecjalnie przypadł im do gustu. Było to niedźwiedzie safari, w okolicach Brasov. Tam, w pięciu miejscach, w okolicznych lasach należących do RomSilva (rumuńskie LP) zarabiają rumuńscy leśnicy na pokazywaniu swoich niedźwiedzi. Na polanie śródleśnej wykładany jest pokarm, w czasie wizyty Szwedów chleb, i z okien domku myśliwskiego można niedźwiedzie podglądać. Było ich w czasie szwedzkiej wizyty kilkanaście na tym nęcisku i niespecjalnie reagowały na obecność ludzi. Cena za ich podziwianie nie była wysoka, 25-40 euro/osobę/na kilka godzin.
Czy jest to dobry pomysł na oboczną działalność gospodarczą leśnika państwowego?
Moim zdaniem lepszy niż ograniczanie prawa kobiet czy dzieci do stania przy drodze i sprzedawania jagód lub grzybów, jak tego chce dyr. Konrad Tomaszewski, poza tym jest to pomysł nienowy.
Leśnicy zawsze byli dobrzy w roli przewodników, naprowadzających czy podprowadzających pod zwierzynę. W Szwecji zajmują się tym firmy prywatne, podobnie jest i w Finlandii i jest to w zasadzie jedyna różnica.
Przewodnik Christian Cruceanu opowiadał o polowaniach dyktatora Ceausescu w tym miejscu. Polował on często i podobno czasem padało do 30 niedźwiedzi dziennie.
Polowania licencyjne na niedźwiedzie są od roku zabronione w Rumunii, jedynym dopuszczalnym jest teraz odstrzał ochronny.
Ile jest niedźwiedzi w Rumunii? Na ten temat, pisze Rolf Segerstedt, panują odmienne zdania. Oficjalnie mówi się o 6000 osobników ale np. nasz przewodnik nie podaje cyfry wyższej niż 1000 sztuk. W Rumunii, pisze on również, odgrywa niedźwiedź podobną rolę do roli wilka w Szwecji. Jest kontrowersyjny i dochodzi do wypadków w kontaktach z ludźmi. Ludzie giną, zwłaszcza pasterze owiec. Ale statystyki Rolf nie podaje.
Rumuńskie wilki, według szwedzkiego dziennikarza, w ilości aż 7500 sztuk, nie wywołują tak dużych emocji jak niedźwiedzie. Prawdopodobnie dlatego że te 7500 sztuk istnieje tylko na papierze.
Rumunia jest pięknym krajem i ma w zasadzie ogromne szanse na zarabianie na tym pięknie. Jest krajem bogatym w surowce, m.in. w drewno, co pewne firmy niemieckie i austriackie wykorzystują. W Szwecji dużą i ujemną reklamę robią jej tysiące żebraków na ulicach miast i kłopoty szwedzkich właścicieli lasu z usuwaniem nielegalnych koczowisk Rumunów w ich lasach. Brakuje więc Rumunom odpowiednich polityków chcących zamienić szanse na bogactwo na rzeczywiste bogactwo, bogactwo kraju a nie polityków.
Zdjęcie: Agent Green
Skickat från min iPad