Rosomaki, niedźwiedzie, rysie i ludzie.
Wszyscy rodem ze Szwecji lub Skandynawii, bo gdzie indziej można w europejskiej przyrodzie napotkać rosomaki?
Jeżeli założymy że należy czy można dowierzać cyfrom podanym przez szwedzki urząd państwowy Naturvårdsverket, tutejszy odpowiednik polskiej GDOS, a z tą wiarą bywa różnie na szwedzkiej prowincji, to żyje w Szwecji, według ostatniej, 2018 inwentaryzacji, 124 rodzin rosomaków czyli samic z młodymi.
Oznacza to wzrost z 97 rodzin do 124 rodzin i populację ocenia się na 583 osobników starszych niż 1 rok.
Natomiast w Skandynawii ilość rodzin oceniono na 181 (57 w Norwegii) i wielkość populacji osobników dorosłych na 890 sztuk (728-1139).
Szwedzka populacja wzrosła o 12% w porównaniu do roku 2017 a norweska zmalała o 5%.
Ustalona przez Naturvårdsverket granica korzystnego stanu ochrony rosomaka na terenie Szwecji nie została jeszcze osiągnięta i wynosi ona 600 osobników.
Tyle statystyki dotyczącej tego najbardziej tajemniczego dużego drapieżnika szwedzkiego, na temat którego krąży wiele prawd i mitów.
W ostatnich latach zaczyna on pojawiać się w południowej części Szwecji co pokazuje mapa Naturvårdverket.
https://www.naturvardsverket.se/Sa-mar-miljon/Vaxter-och-djur/Rovdjur/Fakta-om-jarv/
Dla Saamów i ich hodowli reniferów rosomak jest najbardziej groźnym drapieżnikiem, efektywnym przede wszystkim zimą, potrafiącym w parze okrążyć stado reniferów i zmusić je do ciągłego ruchu w kole. Te renifery które się wyłamują są atakowane, zabijane lub ranione. Tak w każdym razie opisują to Saamowie.
Panuje opinia że rosomaki gromadzą zapasy mięsa, zabijając więcej zwierząt niż potrzebują i taką sławę rosomak ma u poszkodowanych hodowców.
Ta „krwiożerczość” wynika z faktu że rosomak potrafi bardzo szybko podzielić zdobycz na części i schować, przez co powstała sława o jego żarłoczności.
Ale jak pisze o nim szwedzki Rovdjurscentrum http://www.de5stora.com/om-rovdjuren/rovdjursnyheter/ jest to w zasadzie skandynawska hiena, słaby myśliwy, żywiący się głównie padliną, zwłaszcza latem.
W Szwecji rosomak jest chroniony i Naturvårdsverket wydaje w krańcowych przypadkach zezwolenia na odstrzał ochronny, w sytuacjach gdy któryś z nich zasmakował za bardzo w mięsie renifera.
W roku 2017 wydano 10 takich zezwoleń i oprócz tego do końca maja 2018 odstrzelono, w zapobiegawczych celach jak napisano, 13 rosomaków na terenie pięciu województw środkowo-północnej Szwecji.
Ale Saamowie nie zawsze otrzymują takie pozwolenia. Niedawno szwedzki Najwyższy Sąd Administracyjny odrzucił ich podanie z roku 2016 (po przejściu wszystkich instancji sądowych) o odstrzał 8 i 4 rosomaków. Prawo do podobnego odstrzału nie przysługuje automatycznie hodowcom reniferów, taka była motywacja i na terenie województwa Norrbotten jest jeszcze daleko do korzystnego stanu populacji.
– Po dwu latach sytuacja jest podobna. To co jest najgorsze to fakt że rosomak bierze zawsze dużo renów, gdy tylko zacznie polować, mówi Aslat Simma, przewodniczący we wsi saamijskiej Lainiovuoma.
W Norwegii rosomak żyje bardziej niebezpiecznie, corocznie dokonuje się odstrzału 25-30% jego populacji. W sezonie łowieckim 2016-2017 padło 114 osobników, zarówno w polowaniu licencyjnym jak i ochronnym.
Podobnej inwentaryzacji co rosomak, doświadcza tutaj również i niedźwiedź.
http://www.pressmachine.se/pressrelease/view/bjornstammen-i-sverige-ar-stabil-8694
Jest ich w Szwecji około 2900 osobników (2771-2980) i w stosunku do poprzedniej inwentaryzacji z roku 2013 (odbywa się ona co 5 lat ale w różnych latach w różnych województwach) ich ilość wzrosła o 100 niedźwiedzi.
Co oznacza zadowalającą różnicę w stosunku do korzystnego stanu ochrony niedźwiedzia na terenie Szwecji, pisze Naturvårdsverket. Stan ten oceniono na 1400 osobników.
Niedźwiedzie w Szwecji są drapieżnikami na które poluje się w polowaniach licencyjnych i w polowaniach typu ochronnego. W roku 2017 padło na polowaniach 300 niedźwiedzi co oznacza 10% populacji.
Obliczenia dotyczące jej wielkości bazują przede wszystkim na zbieraniu próbek odchodów niedźwiedzich oraz na obserwacjach i metody inwentaryzacji są podobne do inwentaryzacji wilkow, o której pisaliśmy w Szwedzko-norweska metoda inwentaryzacji wilków.
Niedźwiedzi jest w Szwecji dużo i spotkania z nimi w lesie nie należą do rzadkości. Są tak częste że przedstawiciel Sveaskog, szwedzkich lasów państwowych, zażądał zezwolenia na używanie przez swoich pracowników, pracujących w lasach Szwecji północnej tzw. sprayu niedźwiedziego.
Taki spray zakwalifikowany jest jednak jako broń ochronna i policja odmówiła.
– Mamy wiele meldunków o spotkaniach z niedźwiedziami i stwarza to nieprzyjemny nastrój w czasie pracy, mówi Fredrik Bergström ze Sveaskog. Spray dałby nam pewien stopień bezpieczeństwa.
– Nie, mówi Joacim Lundqvist z policji w województwie Västerbotten. Spray niedźwiedzi jest bardzo silny, znacznie silniejszy niż ten co my, policjanci, używamy. Trzeba umieć się z nim obchodzić bo użyty nieodpowiednio może łatwo zaszkodzić. Sveaskog powinien postawić na przeszkolenia swoich pracowników w sytuacjach spotkań z niedźwiedziami. Mogą też powrócić do starej metody z użyciem małych dzwoneczków, doczepionych do odzieży roboczej, tzw. bjällror.
Dzwoneczki są dźwiękowo podobne do tych co mają np. konie czy sanie w czasie kuligu zimowego.
Jak praktycznie wyglądałyby te bjällror na pracowniku Sveaskog tego Fredrik Bergström na razie nie wyjaśnia, ale w handlu istnieją już podobne dźwiękowe komplety, najczęściej jednak typu party.
Trzeci szwedzki drapieżnik, ryś, też podobnie jak niedźwiedź przekroczył już granice korzystnego stanu populacji, która w Szwecji wynosi 870 osobników.
Ostatnia inwentaryzacja (2017/2018) mówi o 1200 osobnikach (1019-1384) a w całej Skandynawii o 1540 osobnikach ( 1301-1783).
http://www.naturvardsverket.se/fakta-om-lodjur
Ryś był w Szwecji okresowo chroniony, począwszy od lat 1920-tych a ostatnio w latach 1991-1995 i dzisiaj dopuszcza się polowanie na niego w pewnych województwach, polowanie najczęściej typu ochronnego. W roku 2018 było to 13 osobników.
Ostatnio głośna była afera z odstrzałem ochronnym młodego rysia w mieście Kalmar w południowej Szwecji. Ryś atakował kury i ptactwo domowe w gospodarstwie na przedmieściach miasta i zupełnie nie obawiał się ludzi. Stał się po kilku dniach niemalże maskotką mieszkańców miasta.
Urzędnicy wydziału urzędu wojewódzkiego którzy wydali decyzję odstrzału zostali zasypani na sieci komentarzami w stylu „odstrzelimy i was” i policja prowadzi dochodzenie.
I powracając do tytułu oraz ludzi.
Rozgrywa się aktualnie na naszych oczach największa szwedzka afera kłusownicza ostatnich lat.
Afera albo teatr, w dużym stopniu polityczny, mówią inni.
Policja przeprowadziła akcję godną polowania na terrorystów i zaaresztowano pięć osób w tym bardzo znanego przedsiębiorcę szwedzkiego przemysłu leśnego. Oskarżono ich o nielegalne polowania na kilka wilków i rysi oraz jednego orła przedniego, wykładanie trucizny zwierzęcej i spalenie dwu wilków w piecu przemysłowym zakładów drzewnych należących do miliardera. To kilka zarzutów nagłośnionych od razu przez prokuratora prowadzącego śledztwo, dającego publicznie prawdziwy show prasowo-telewizyjny.
Podobno, jak pisze dobrze poinformowana prasa, miliarder był podsłuchiwany telefonicznie oraz rozpracowywany przez specjalnego agenta policyjnego.
Co miliarder mówi na ten temat, nie wiadomo, bo jego adwokat, w przeciwieństwie do prokuratora, ma zakaz wypowiedzi.
Wielu ludzi na szwedzkiej prowincji uważa to za akcję polityczną bo przedsiębiorca był bardzo znanym przeciwnikiem aktualnej szwedzkiej polityki dotyczącej gospodarki i zarządzania populacjami szwedzkich drapieżników. Napisał na ten temat głośną książkę i wygłaszał odczyty.
Politycy mszczą się na nim, takich głosów nie brakuje.
Z tych pięciu osób z aresztu, po tygodniu, wyszły już dwie, dowodów na spalenie wilków brakuje, podobnie jest z użyciem trucizny, przyznaje policja.
Przedsiębiorca siedzi w nim dalej i prokurator ma czas do 13 listopada aby przedstawić wiążące dowody.
W świetle ostatnich parlamentarnych wyborów w Szwecji, w świetle braku porozumienia dotyczącego nowego rządu i w świetle kryzysu policji w utrzymaniu porządku i ładu na szwedzkich ulicach, zwłaszcza tych w imigranckich getto, powstaje pytanie zadawane często w komentarzach na sieci: dlaczego 15 policjantów pracuje nad udowodnieniem kłusownictwa kilku wilków i rysi, kiedy mamy burdel na wielu ulicach kraju?
Dlaczego poniża się, prowadząc w kajdankach do aresztu i przed kamerami prasy oraz telewizji człowieka który jest pracodawcą dla kilku tysięcy ludzi a wpuszcza się do kraju, bez najmniejszej kontroli powracających z Syrii czy Iraku szwedzkich zwolenników Państwa Islamskiego?
Też kilka tysięcy.
Przyznam się że nie miałbym wątpliwości kogo chciałbym spotkać na ulicy – młodego rysia czy fanatyka religijnego. Paradoksem jest iż w tym pierwszym przypadku zabijamy mordercę kur a w drugim witamy z otwartymi rękami powracających morderców ludzi.
Zdjęcie: naturvårdsverket