Pseudoekolog – ulubione słowo wielu leśników Lasów Państwowych.
Leśnik lasów państwowych atakuje określeniem „pseudoekolog” wszystkich tych, którzy odważają się podważać jego decyzje gospodarcze wynikające ze świętych, dla leśnika, zasad hodowli lasy, instrukcji ochrony lasu oraz instrukcji urządzania lasu, według których opracowane są jeszcze bardziej święte PULe, plany urządzenia lasu dla każdego z 430 nadleśnictw lasów państwowych i na których opiera się trwała, zrównoważona i wielofunkcyjna gospodarka leśna w lasach państwowych.
Zasady, instrukcje i plany powstają z kolei przy współudziale przedstawicieli nauk leśnych, zatrudnionych w Instytucie Badawczym Leśnictwa oraz na wyższych uczelniach leśnych. Nie brakuje wśród nich przedstawicieli katedr i zakładów Ekologii, Ekologii i Ochrony Środowiska, Ekologii Ekosystemów, Ekologii i Hodowli Lasu, Ekologii Lasu i Rekultywacji, Siedliskoznawstwa i Ekologii lasu czy Ekologicznych Podstaw Hodowli Lasu, aby wymienić tylko specjalności na wydziałach leśnych w trójce czołowych polskich wyższych uczelni leśnych, w Warszawie, Poznaniu i Krakowie.
Należy tutaj dodać jeszcze Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu z kierunkiem Polityka ochrony środowiska- ekologia i zarządzanie, dodać z uwagi nie na wagę uczelni ale wagę patrona tej uczelni, o. Tadeusza Rydzyka w kontaktach z ewentualnymi przyszłymi pracodawcami absolwentów tego kierunku.
Te cztery uczelnie kształcą więc leśników i przy okazji ekologów, tych prawdziwych ekologów a najprawdziwszych wtedy gdy zaczną pracować w administracji organizacji zarządzającej polskimi lasami państwowymi, Lasy Państwowe.
Świadectwo ukończenia wyższej uczelni leśnej oraz uczelni o. Tadeusza upoważnia więc do użycia słowa „pseudoekolog” przez absolwentów tych uczelni oraz do przekonania iż tylko oni są prawdziwymi, a nie pseudo, ekologami.
Ale wtedy powinno się zadać proste ale zasadnicze pytanie: Czy leśnicy znają ekologię?
Takie pytanie było już postawione przed 11 laty, przez prof.Jerzego Szwagrzyka z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie i pozwolę sobie zacytować kilka jego uwag na ten temat, temat ukryty w rozważaniach o związku nauki z ochrona przyrody.
„Czy leśnicy znają ekologię lepiej, niż inne grupy zawodowe? Na pewno w sensie ogólnym znają ją słabiej niż zawodowi ekologowie. Jednak wśród leśników jest też grupa zawodowych ekologów, nie tylko dobrze znających ekologię, ale też współtworzących ją poprzez publikowanie prac naukowych, które na dobre weszły do zasobu wiedzy ekologicznej (Brzeziecki i Kienast 1994; Jędrzejowska i Jędrzejowski 1998). Zbiory leśników i ekologów nie są zatem rozłączne.”
„Tym niemniej można spotkać się z opinią, często wyrażaną w środowisku leśnym: “Wszystko, co robimy w leśnictwie (czy na wydziale leśnym) to ekologia; my, leśnicy, jesteśmy zatem ekologami niejako z definicji“. To fakt, wszystko, co robimy jako leśnicy w lesie, ma kontekst ekologiczny, ma też swoje konsekwencje dla funkcjonowania ekosystemów leśnych. Nie wynika z tego jednak, że każdy leśnik jest ekologiem. Ekologii trzeba się nauczyć; najlepiej od kogoś, kto się na niej dobrze zna, albo przynajmniej z dobrych podręczników.”
„Z kolei jeżeli chodzi o nauczanie ekologii na studiach – w leśnictwie problem polega na tym, że prawie wszyscy nauczyciele nauk leśnych uważają, że znają ekologię. W rezultacie student wydziału leśnego jest zasypywany sprzecznymi informacjami; z jednej strony słucha wykładów ludzi, którzy są rzeczywiście wysokiej klasy ekologami. Z drugiej strony słucha też wplatanych tu i ówdzie uwag na tematy ekologiczne głoszonych przez ludzi, którzy na ekologii znają się bardzo słabo. Oddzielenie informacji wiarygodnych od niewiarygodnych wymaga sporej dojrzałości intelektualnej. Jak sobie z tym radzą studenci wydziałów leśnych, co się z tym niespójnym zasobem informacji dzieje dalej, w trakcie ich zawodowych karier? Czy ogół leśników zatrudnionych w Lasach Państwowych zna ekologię na tyle dobrze, żeby radzić sobie z problemami w dziedzinie ochrony przyrody?”
„Przykład zaczerpnięty z zamieszczonego w internecie opisu zajęć edukacyjnych dla dzieci szkolnych, brzmi: „Las to żywy organizm, który reaguje na warunki środowiskowe, działalność człowieka no i ….. po prostu starzeje się”. Jak mówi pan Jacek, leśniczy, „spotyka to właśnie las, którym się on opiekuje. To, co dziś robimy to zabieg odmładzający dla tego pięknego ekosystemu”.
„Przykład jest bardzo skrajny. Wskazuje na stosowanie nieuprawnionej analogii między ekosystemem a żywym organizmem. Niewiele jest błędów bardziej jaskrawych, jakie można by popełnić w zakresie ekologii. Istotą tego błędu nie jest bowiem nieznajomość lub niewłaściwa interpretacja jakiegoś pojedynczego faktu, ale brak zrozumienia teoretycznych podstaw współczesnej ekologii.”
”Mamy zatem sytuację paradoksalną. Z jednej strony, w leśnictwie zaznacza się bardzo wyraźna tendencja do „ekologizacji” gospodarki leśnej (Brzeziecki 2008). Z drugiej strony, terminologia z zakresu ekologii jest traktowana w środowisku leśnym w sposób dość nonszalancki.”
Opinia prof. Jerzego Szwagrzyka ma już 11 lat na karku i można postawić pytanie co się przez te 11 lat zmieniło w postrzeganiu ekologii przez wykształconego, na swoich wyższych studiach, leśnika. Zwłaszcza w kontekście ciągłego rozwoju ekologii jako nauki i pojawiania się nowych badań i faktów.
Sądząc z ewolucji i kariery słowa „ekologia” a zwłaszcza przedrostka „eko”, używanego przy każdej nadarzającej się okazji, zmiany, o ile zaszły, nie poszły w kierunku właściwego zrozumienia ekologii. Czym ekologia jest dzisiaj dla leśnika państwowego zatrudnionego w Lasach Państwowych?
Przed trzema laty Sejm wprowadził zmianę do Ustawy o lasach, cytuję „Gospodarka leśna wykonywana zgodnie z wymaganiami dobrej praktyki w zakresie gospodarki leśnej nie narusza przepisów o ochronie poszczególnych zasobów, tworów i składników przyrody, w szczególności przepisów art. 51 i art. 52 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. z 2016 r. poz. 2134 i 2249).”
Od tego czasu wszystkie prace leśne prowadzone w ramach trwałej, zrównoważonej i wielofunkcyjnej gospodarki leśnej w wykonaniu leśników Lasów Państwowych są równoznaczne z ochroną zasobów, tworów i składników przyrody na terenie lasów zarządzanych przez organizację Lasy Państwowe.
Posłowie Sejmu przecięli więc węzeł gordyjski zawiązany przez gospodarkę leśną i ochronę przyrody, prostym i krótkim aktem prawnym ustalającym zasadę że wszystko co polski leśnik państwowy robi w lesie przez sobie zarządzanym, jest ochroną przyrody.
Zarazem jednak zawiesili nad leśnikiem miecz Damoklesa, najprawdopodobniej nieświadomie, chociaż pewnej znajomosci mitologii greckiej, jak i może złośliwości, nie należy wśród nich wykluczyć.
Bo mamy teraz, po trzech latach, sytuacje dobrze opisane artykułem w której padają określenia powstałe w Ministerstwie Środowiska, cytuję: „Lasy Państwowe mają […] do czynienia z szeroko zakrojonymi, skoordynowanymi, wymagającymi znacznych nakładów finansowych (sic!), często wspieranymi przez poszczególnych dziennikarzy i redakcje, kampaniami NGOs wymierzonymi wprost w Lasy Państwowe i podstawy zrównoważonej gospodarki leśnej. […]”
Te kampanie NGO, wymierzone przeciw organizacji Lasy Państwowe, są jednak tylko prostym publikowaniem zdjęć przedstawiających efekty pracy leśnika Lasów Państwowych, podpisanych równie prosto: Ochrona przyrody zgodna z wymaganiami dobrej praktyki leśnej w wykonaniu trwałej, zrównoważonej i wielofunkcyjnej gospodarki leśnej Lasów Państwowych.
Członkowie takich NGO są z zasady nazywani pseudoekologami mimo iż tematyka ich działań dotyczy gospodarki leśnej a nie ekologii. Rozumując logicznie i na zasadach rewanżu powinni oni zacząć nazywać leśników prowadzących trwałą, zrównoważoną i wielofunkcyjną gospodarkę leśną, „pseudoleśnikami”.
Na takie określenie zasługują zwłaszcza przedstawiciele administracji Lasów Państwowych lubujący się w przedstawianiu Faktów i mitów dotyczących działań i zadań „pseudoekologów” gdzie fakty prezentują oczywiście Lasy Państwowe a mity ekolodzy z dodatkiem pseudo.
Proponuję więc strategom Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych przeprowadzenie przez przychylnym im posłom, kolejnej nowelizacji Ustawy o lasach, w której opiszą swoją interpretację ekologii a następnie dodadzą krótkie zdanie: „Ekologia leśna stosowana zgodnie z wymaganiami dobrej praktyki w zakresie gospodarki leśnej nie narusza przepisów Ustawy o lasach”.
Wtedy zarówno leśnicy jak i pseudoleśnicy pracujący w administracji Lasów Państwowych oraz ekolodzy jak i pseudoekolodzy z NGO, będą stać na pewnym gruncie, zbudowanym na faktach prawnych a nie na mitach.
Wtedy też profesorowie nauk leśnych, usiłujący wbić do głowy swoim studentom właściwą interpretację nauki ekologii w praktyce leśnej, będą mieć ułatwione zadanie: wystarczy proste zdjęcie lub filmik autorstwa NGO aby pokazać czym jest ekologia leśna w wykonaniu przyszłych kolegów studenta.
Ze słowami znanymi mi tak dobrze z czasów studiów w latach 1960-tych, wypowiadanymi przez profesorów, tych jeszcze przedwojennych: Oto przykład na to co nie powinno się robić.
Oraz ze słowami już współczesnymi: Tak robią pseudoleśnicy zatrudnieni w Lasach Państwowych.
A ja dodałbym: Zwłaszcza ci rechoczący z pseudo żartów o. Tadeusza na jego leśno-rolnych pseudoekologicznych konferencjach.
Zdjęcie: skogskunskap
Ekologia, to nie jest ochrona przyrody
Leśnicy rzadko używają słowa pseudoekolog, najczęściej aktywista a nawet (zupełnie niesłusznie) ekolog
Przy ustawie o lasach lepiej nie grzebmy, bo obecne procedowanie to jakaś aberracja
A tak w ogóle. Dokładnie wiadomo kiedy i w jakim kontekście używa się sformułowań pseudoekolog nawet ekoterrorysta. Można podać setki przykładów, o ile nie tysiące
“Członkowie takich NGO są z zasady nazywani pseudoekologami mimo iż tematyka ich działań dotyczy gospodarki leśnej a nie ekologii. Rozumując logicznie i na zasadach rewanżu powinni oni zacząć nazywać leśników prowadzących trwałą, zrównoważoną i wielofunkcyjną gospodarkę leśną, pseudoleśnikami”
Rozumując logicznie to raczej leśnicy powinni nazywać inne osoby wypowiadające się w temacie ich pracy pseudoleśnikami.