Przegląd łowiecki – Maj 2021
Wzrost populacji dużych drapieżników w Norwegii.
Rovdata https://rovdata.no przeanalizowała materiał DNA i zgłosiła wyniki do Norweskiej Agencji Środowiska, Miljødirektoratet.
DNA pokazuje, że w 2020 roku w Norwegii było 150 niedźwiedzi, 85 samców i 65 samic. W 2019 roku było to 148 niedźwiedzi.
W tym samym okresie liczba miotów rosomaka wzrosła z 62 do 63. Na jej podstawie szacuje się, że w Norwegii powinno być nieco poniżej 400 dorosłych osobników.
Jeśli chodzi o wilki, dokładna liczba jest bardziej niepewna. Jednak według Rovdata, według obliczeń z poprzedniego sezonu, w Norwegii żyje od 109 do 114 wilków, w tym również na terytorium graniczącym ze Szwecją. Można to porównać z poprzednimi obliczeniami które mówiły że w kraju było od 99 do 103 wilków.
Nowy raport o populacji rysi zostanie przedstawiony 1 czerwca. Ale według najnowszych danych za lata 2019-2020 w Norwegii było wówczas 66,5 grup rodzinnych, co oznacza wzrost o 11,5 grup rodzinnych. Szacuje się że przed licencyjnym polowaniem w 2020 roku, w Norwegii było prawie 400 dorosłych rysi.
Tytuł o wzroście populacji wygląda na nieco przesadzony, jeżeli spojrzymy na cyfry. Można powiedzieć że populacje się nie zmniejszyły, pomimo licencyjnych i corocznych polowań na te drapieżniki i prawdopodobnie dlatego pojawiła się podobna informacja.
https://www.jaktojagare.se/kategorier/utrikes/norska-rovdjursstammar-okar-20210521/
Polowanie na norki i jenoty to praca na rzecz ochrony przyrody.
Fińskie Centrum Dzikiej Przyrody (Finlands viltcentral) oraz Usługi łowieckie i wędkarskie Metsähallitus (Forststyrelsens Jakt- och fisketjänster) otrzymały od państwa dofinansowanie w wysokości nieco ponad czterech milionów euro na organizację polowań a raczej łowów norek i jenotów na 70 terenach wodnych z ptakami ochronnymi. Polowanie na drapieżniki obce, inwazyjne, jest ważnym środkiem ochrony i jest częścią programu Helmi.
Celem programu siedliskowego Helmi, zainicjowanego przez fińskie Ministerstwo Środowiska jest ochrona różnorodności przyrody poprzez dbałość o siedliska. Troska o tereny wodne dla ptaków jest tematem priorytetowym. Jakość życia ptaków morskich jest podnoszona poprzez wykaszanie zarośniętych terenów i polowanie na norki oraz jenoty.
Te dwa urzędy dysponujące wspólną kwotą 4,5 mln euro, są podległe dwóm ministerstwom – środowiska oraz rolnictwa i leśnictwa i podobna współpraca zajdzie po raz pierwszy.
Polowanie potrwa do końca 2023 roku, a dalsze finansowanie jest już wstępnie uzgodnione pomiędzy ministerstwami.
Oba urzędy zatrudniły w sumie ośmiu koordynatorów ds. drapieżników. Rozpoczną oni pracę w czerwcu, a do ich zadań będzie należało sporządzanie planów wyłożenia pułapek na te dwa drapieżniki, tworzenie i szkolenie grup połowowych oraz zarządzanie współpracą z organami zarządzającymi terenami wodnymi.
Grupy połowowe są tworzone przez „półprofesjonalistów”, myśliwych, którzy mieszkają na danym obszarze. Na podstawie planów wyłożenia pułapek, ustawi się je w odpowiednich miejscach i opracowuje sposoby przeprowadzenia łowów. Projekt odpowiada za koszty materiałów (pułapki, kamery) oraz koszty działań grup łownych. Fińskie Centrum Przyrody jest odpowiedzialne za zarządzanie 39 obiektami, a Metsähallitus za 30.
Według badań naukowych szkody wywoływane przez gatunki obce są drugim największym zagrożeniem dla różnorodności biologicznej. Największym zagrożeniem pozostaje fragmentacja i zanikanie siedlisk.
Plan przeznaczenia aż 4,5 mln euro na zwalczanie norki i jenota, plan w którym dużą część bedą prawdopodobnie stanowiły wynagrodzenia dla “półprofesjonalistów”, jest chyba jeszcze jednym dowodem na umiejętne poszukiwanie dotacji z UE. Finom można tylko pogratulować.
https://metsastajalehti.fi/sv/aktuellt/mink-och-mardhundsjakten-ar-naturskyddsarbete/
Nowe badanie pokazuje, że Dania ma dziesięciokrotnie wyższą śmiertelność wśród wilków niż śmiertelność naturalna.
Wilki znikają, a ich ciał prawie nigdy się nie odnajduje. Badania naukowe opierające się na rejestracji genetycznej, wskazują że duńskie wilki mają 10 razy wyższą śmiertelność niż naturalna. Nowe badanie dokumentuje, że oczekiwana długość życia wilka w Danii wynosi tylko około dwóch lat, pisze Ulveatlas https://www.ulveatlas.dk rejestrujący wszystkie wilki w Danii.
Wynika to przede wszystkim z faktu, że prawie połowa wilków duńskich, które są zarejestrowane w Ulveatlas od 2012 roku, zniknęła bez śladu.
W artykule naukowym „Gdzie podziały się wszystkie młode wilki?” które zostało opublikowane w czasopiśmie Conservation Letters, badacze z Uniwersytetu w Aarhus i Muzeum Historii Naturalnej w Aarhus, wraz z kolegami z Niemiec, opisują, jak wilki znikają w Danii. Można to zrobić, ponieważ wilk jest intensywnie monitorowany i jest rejestrowany na poziomie indywidualnym poprzez ich profile DNA.
Na tej podstawie można zatem stwierdzić z dużą pewnością, że wilki, których nie obserwowano od dłuższego czasu, nie znajdują się już w Danii.
Według naukowców stojących za artykułem, wysokiego współczynnika znikania nie można wytłumaczyć wilkami migrującymi w Danii na południe i znikającymi za granicą niemiecką. Prawdopodobieństwo odkrycia podczas wędrówki po Szlezwiku-Holsztynie jest bardzo wysokie (87%) ze względu na dużą liczbę owiec w okolicy, na które wilki podczas wędrówek napadają, zabijają i zostawiają ślady DNA. Ponadto można zauważyć, że żaden z wilków, które wyemigrowały do Danii, nie powrócił z powrotem do Niemiec.
Prowadzi to badaczy do wniosku, że wszystkie lub prawie wszystkie wilki, które zniknęły w Danii, musiały zginąć w Danii. Ponieważ wskaźnik znikania jest znacznie wyższy niż oczekiwana naturalna śmiertelność młodych wilków, to nielegalne polowania są jedynym istniejącym wyjaśnieniem zaginionych wilków. Śmierć w ruchu drogowym jest mało prawdopodobna, ponieważ zazwyczaj ciała wilków są odnajdywane, jak to ma często miejsce w Szlezwiku-Holsztynie.
Duńskie wilki znikają w tempie, które oznacza, że duńska populacja wilcza wyginie. Innymi słowy, gdyby nie było wilków, które emigrują z Niemiec, wkrótce w Danii nie byłoby już wilków.
Od czasu ponownego pojawienia się wilków w Danii w 2012 roku, Muzeum Historii Naturalnej w Aarhus monitorowało, gromadziło i przechowywało próbki DNA, zdjęcia, ekskrementy i relacje naocznych świadków z możliwych obserwacji wilków. Zostały one zebrane w krajowej bazie danych wilków LUPUS, która jest administrowana przez Muzeum Historii Naturalnej w Aarhus.
Jedynym stwierdzonym przypadkiem kłusownictwa wilczego był ten opisywany przez nas na Monitorze Leśnym Duńska wilczyca a sądy.
https://www.maskinbladet.dk/politik-erhverv/artikel/72333-kryptiske-dodsfald-blandt-danske-ulve
Ptasia grypa u szwedzkiej foki szarej.
Stwierdzono, że foka szara, która została znaleziona martwa 15 marca w Blekinge, jest nosicielem wirusa ptasiej grypy. Martwą fokę znaleziono w Torhamn, na południowy wschód od Karlskrony. Jest to obszar, na którym odnotowano ogniska ptasiej grypy wśród dzikiego ptactwa.
Próbki tkanek z płuc, śledziony, nerek i wątroby przesłano do analizy do Szwedzkiego Instytutu Weterynaryjnego, SVA, gdzie znaleziono materiał genetyczny wirusa ptasiej grypy, ale podczas patologicznego badania narządów nie stwierdzono objawów grypy.
„Martwa foka była w dobrym stanie i nie wykazywała oznak choroby. Zdjęcia foki i zbadane narządy wewnętrzne wykazały oznaki utonięcia” mówi Elina Thorsson, weterynarz SVA.
W Szwecji nie odnotowano wzrostu liczby martwych fok szarych, a w innych, nielicznych przypadkach martwych fok, wyrzuconych na brzeg w Szwecji, nie wykryto wirusa grypy. Wirus ptasiej grypy został natomiast znaleziony u dwóch fok pospolitych i jednej foki szarej (a także lisa) w Anglii na początku tego roku, w ośrodku rehabilitacji zwierzyny łownej, w którym zajmowano się również zarażonymi ptakami.
Jak do tej pory tylko te dwie foki pospolite w Anglii zachorowały na ptasią grypę. Może to wskazywać, że gatunek ten jest bardziej podatny na wirusy ptasiej grypy niż foki szare.
„Nadal monitorujemy ptasią grypę, między innymi u ssaków morskich i doniesienia o chorych i martwych fokach są dla nas bardzo ważne” mówi Elina Thorsson.
https://svenskjakt.se/start/nyhet/fagelinfluensa-hos-en-svensk-grasal/
Kosze na śmieci odporne na niedźwiedzie.
Niedźwiedzie które szukają pożywienia w koszach na śmieci, są dużym problemem, zwłaszcza wiosną, kiedy zwierzęta wychodzą z gawry i są głodne. Fińskie Centrum Przyrody, Finlands viltcentral, przywiozło niedawno z Ameryki Północnej, gdzie problem zaglądania niedźwiedzi do koszy jest dobrze znany, kosz na śmieci odporny na łapy niedźwiedzie. Kosz został przetestowany w Parku Narodowym Yellowstone i będzie propagowany w Finlandii.
Niedźwiedzie i ludzie, np. na Florydzie, często zbliżają się do siebie. Stan ten jest prawie o połowę mniejszy od Szwecji, ale żyje tam 4000 czarnych niedźwiedzi i nieco ponad 18 milionów mieszkańców. Florida Fish and Wildlife Conservation Commission sporządziła listę 24 bezpiecznych dla niedźwiedzi pojemników w różnych klasach wagowych i o różnych cenach. https://myfwc.com/media/1879/bearresistantcontainers.pdf
Ich wspólną cechą jest to, że ich pokrywa blokuje się automatycznie po zamknięciu kosza. Ten amerykański cennik będzie pewno analizowany i przez Szwedów.
https://www.jaktojagare.se/kategorier/utrikes/bjornsakra-soptunnor-lanseras-i-finland-20210507/
Łosie z Polski szukają drogi na zachód.
Organizacja Rewilding Europe przygotowuje obecnie kampanię informacyjną w Niemczech na temat tego, co to oznacza mieć łosia w krajobrazie.
W Europie Zachodniej i Środkowej było mnóstwo łosi, które stopniowo zniknęły około 1000 lat temu. W XX wieku liczba łosi zmniejszyła się również w Polsce i w 2001 roku było w tym kraju tylko 1500 łosi, co doprowadziło do zaprzestania polowań. Obecnie w Polsce żyje około 28.000 łosi, wiele z nich we wschodniej części kraju.
Pojedyncze łosie od kilku lat emigrują na zachód, szukając odpowiednich miejsc do życia. Czasopismo Jakt & Jägare opisało przypadek w 2016 roku, kiedy zaobserwowano łosia w pobliżu miasta Wittenberg, około 100 km od polsko-niemieckiej granicy. Rewildning Europe ma nadzieję, że więcej łosi pójdzie tą samą drogą poprzez deltę Odry na pograniczu polsko-niemieckim.
„Przygotujemy ludzi tak, by mogli spotkać łosie” mówi Peter Torkler z Rewilding Oder Delta. „To, co utrudnia ich przemieszczanie się na zachód, to budowane drogi, ale przejścia dla dzikich zwierząt mogą pomóc rozwiązać problem.
https://www.jaktojagare.se/kategorier/utrikes/tyskland-kan-bli-ett-algland-igen-20210505/
Szwecja nie ma kontroli nad swoimi dzikami.
Tak uważają Norwegowie. Każdej jesieni nowe dziki ze Szwecji przekraczają granicę z Norwegią. Pochodzą one głównie z lasów regionu Värmland (środkowo-zachodnia Szwecja) i nie są w Norwegii mile widziane.
„Czy uda nam się powstrzymać dzika, jeszcze nie wiemy, ale naprawdę staramy się to robić” mówi Finn Erlend Ødegård, ekspert ds. dzikiej zwierzyny w Bondelaget, największej norweskiej organizacji rolniczej.
W porównaniu ze Szwecją, norweskich dzików jest bardzo niewiele i ocenia się, że żyje w tym kraju około 1000 osobników. Dziki uważane są jednak za gatunek inwazyjny, a myśliwi otrzymują pieniądze za każdego zabitego dzika, 2.000 kr za lochę i 500 kr za odyńca oraz przelatka.
Jak dotąd myśliwi i rolnicy są zgodni co do tego, że należy powstrzymać dziki, aby uniknąć chorób, takich jak afrykański pomór świń, według Finn Erlend Ødegårda: „Istnieją dwie zasadnicze różnice między Norwegią a Szwecją. W Szwecji istnieje inna tradycja dokarmiania zwierzyny łownej i dziki są dokarmiane, a u nas w Norwegii nie. Jest też wielu większych właścicieli ziemskich, którzy organizują polowania i czerpią z tego dochód.”
Norwegowie podejrzewają, że Szwecja świadomie nie chce określić maksymalnej wielkości populacji swoich dzików i kilka lat temu norweskie władze ostrzegły, że norweskie dziki mogą szybko wzrosnąć do 40.000 sztuk jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie działania.
Liczba dzików w Finlandii również rośnie i według danych Instytutu Zasobów Naturalnych, Naturresursinstitutet, dochodzi już do 3.400 dzików. Są nieproszonymi gośćmi, ponieważ migrują z krajów bałtyckich i Rosji, krajów dotkniętych afrykańskim pomorem świń.
Różnice między skandynawskimi krajami są duże. Dania wprowadziła całkowicie zerową tolerancję, z granicznym płotem od niemieckiej strony i intensywnym polowaniem na dziki przechodzące z Niemiec. Uważa się, że obecnie w kraju żyje mniej niż pięć zwierząt.
Szwecja poszła inną drogą. Dziki były nieliczne, kiedy Riksdag zdecydował w 1987 roku że dzik zostanie ponownie zaliczony jako rodzimy do szwedzkiej fauny. W 1990 roku w Szwecji zabito 300 dzików a prawie 30 lat później liczba ta wyniosła 112.000, według Szwedzkiej Agencji Ochrony Środowiska, Naturvårdsverket. Blisko 99 procent skandynawskich dzików żyje w Szwecji.
Jakie są szwedzkie cele jeżeli chodzi o zarządzanie populacją dzików ocenianą na wielkość około 300.000 do 350.000 osobników?
W 2025 roku liczba wypadków drogowych z udziałem dzików zmniejszy się do około 3000 rocznie. Obecna sytuacja: około 7500 wypadków rocznie.
W 2025 roku koszty szkód spowodowanych przez dziki w uprawach rolnych zmniejszą się o połowę i będą niższe niż 500 mln SEK rocznie. Obecna sytuacja: około 1 miliard SEK / rok.
W 2025 roku wzmoży się wysiłki na rzecz ograniczenia szkód w obiektach prywatnych i publicznych, takich jak ogrody, obiekty sportowe i cmentarze.
W 2025 roku dziczyzna z dzika będzie w większym stopniu dostępna niż w roku 2019 i będzie znaczną częścią mięsa będącego w obrocie i podawanego w jadłodajniach sektora publicznego.
Uproszczona sprzedaż mięsa z dzika i nowe metody oceny szkód w rolnictwie są opisane jako dwa ważne środki służące osiągnięciu tych celów.
No cóż, zobaczymy już za 4 lata i takie plany przypominają mi za bardzo te komunistyczne, 5-letnie.
https://www.atl.nu/lantbruk/vildsvinen-splittrar-nordiska-landerna/
Radioaktywny cez w mięsie dzików.
Niedawno minęło 35 lat od eksplozji reaktora jądrowego w Czarnobylu. Niemcy, podobnie jak Szwedzi, mają nadal problemy z radioaktywnym cezem w mięsie dzika, a szczególnie ucierpiały części kraju związkowego Bawaria.
Aby niemieccy konsumenci mogli bezpiecznie kupować mięso dzika, bawarscy myśliwi utworzyli 124 stacje pomiarowe, pisze Bayerischen Jagdverband na swojej stronie internetowej. Jeśli dzik spożył tak dużo cezu-137, że wartość promieniowania przekracza 600 bekereli na 1 kg mięsa, co nie jest rzadkością, to mięso nie może być sprzedawane. Powodem jest to, że cez emituje promieniowanie jonizujące, które może zwiększać ryzyko zachorowania na raka. Zanieczyszczone mięso jest wtedy niszczone w specjalnych obiektach do kremacji zwierząt, a myśliwi mogą ubiegać się o odszkodowanie od Bundesverwaltungsamt für Wild.
Fakt, że dziki zostały mocno dotknięte radioaktywnym promieniowaniem wynika z ich sposobu poszukiwania pożywienia i buchtowania w glebie.
Opady z radioaktywnej chmury w roku 1986 dosięgnęły w Szwecji województwa Gävleborg, Uppsala i Västmanland, gdzie populacja dzików w zasadzie nie istniała w roku 1986. Teraz jednak duża część mięsa dzików odstrzelonych na tych terenach, przekracza szwedzką wartość graniczną 1500 bekereli na kilogram, co oznacza, że mięso nie może być ani sprzedawane, ani rozdawane. Pewne wartości testowe wykazują wielkość zbliżającą się do 10.000 bekereli na kg.
Ilość cezu-137 w mięsie dzików na tych terenach jest różna u różnych zwierząt. W celu ustalenia zawartości cezu należy pobrać próbki od każdego zabitego dzika przed dostarczeniem mięsa do końcowego konsumenta. Jest to obowiązek każdego myśliwego, łącznie z przesłaniem próbek mięsa na włośnicę.
https://www.jaktojagare.se/kategorier/utrikes/tyska-cesiumproblem-i-vildsvinskott-20210425/
https://www.jagd-bayern.de/strahlende-wildschweine-in-bayerischen-waeldern/
Zdjęcie: länsstyrelsen