Pracownicy Lasów Państwowych pytają i odpowiadają: To nie my, to oni.

Pracownicy Lasów Państwowych  pytają i odpowiadają: To nie my, to oni.

W liście do redakcji opublikowanym w Gazecie Leśnej 8/2023, pracownicy Lasów Państwowych, Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak przedstawiają swoje uwagi na temat gospodarki leśnej w Lasach Państwowych „jutra”, czyli ich zdaniem w Lasach Obywatelskich.

Cztery tematy zostały wybrane przez autorów: LP a ZUL, LP a przemysł drzewny, LP a certyfikaty oraz LP a społeczeństwo.

Tematy są ważne, z czym zapewnie się zgodzi każdy zainteresowany tematem lasów. Są przedstawione w formie pytań, co zapewne każdego zainteresowanego tematem lasów lekko zdziwi, bo przecież Lasy Państwowe są instytucją niespecjalnie znaną z zadawania pytań, a raczej przeciwnie, z udzielania odpowiedzi typu „Prawdą jest, że…”.

„Pozostaje jeszcze wiele pytań” – tym zgrabnym retorycznie zwrotem autorzy listu wiążą swoje wybrane tematy, można więc dorzucić do ich listy kilka swoich, razem z odpowiedziami, ale nie aspirującymi jednak do leśnej prawdy.

LP a ZUL.

Pytanie pracowników LP brzmi: „Czy system certyfikowania zuli nie byłby ważnym ogniwem uzyskania przez Lasy Państwowe wiarygodnego i profesjonalnego partnera, któremu jednostka zewnętrzna zaudytuje jakość i profesjonalizm prac na poziomie technicznym, wyposażeniowym i kwalifikacyjnym z minimalizacją szkód w środowisku leśnym?”

Moja odpowiedź: Certyfikacja firm wykonujących prace leśne jest od dawna stosowana w Szwecji. Nie jest obowiązkowa, ale bardzo przydatna w otrzymywaniu zleceń i w praktyce prawie wszystkie firmy pracujące maszynami w trzebieżach i cięciach końcowych, posiadają certyfikat PEFC. Również firmy prowadzące prace przy czyszczeniach lasu potrafią wykorzystać plusy z tym certyfikatem przy rozmowach z właścicielami lasu.

Natomiast założenie „ z minimalizacją szkód w środowisku leśnym”, ze szwedzkiego punktu widzenia jest nieco wątpliwe. Podobne szkody obciążają jednak konto właściciela lasu, zwłaszcza gdy posiada on certyfikat FSC.

Projekt certyfikacji firm leśnych nie jest obcy pracownikom Lasów Państwowych i był już przedstawiany 10 lat temu, w postaci Rzetelnego Przedsiębiorstwa Leśnego https://gazetalesna.pl/czytaj/265/Rzetelne-Przedsiębiorstwo-Leśne

Pytaniem, tym razem moim, jest: dlaczego nie został zrealizowany?

Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak mają nadzieję, że certyfikacja firm leśnych uprości umowy, zmniejszy biurokrację w LP i ZUL, poprawi jakość prac leśnych, zmniejszy szkody i poprawi atmosferę we współpracy obu stron. W przeciwieństwie do projektu z roku 2013 byłaby to certyfikacja prowadzona, podobnie jak w LP, przez firmy zewnętrzne.

Ale jak zewnętrzne? O polskim certyfikacie PEFC, stosowanym w Lasach Państwowych, mówił przed dwoma laty Pan Rafał Chudy.

Może więc być dalej, nawet z certyfikatem PEFC dla ZUL, tak jak dzisiejsza sytuacja, opisywana w liście do Gazety Leśnej: „Zlecajmy więc im pracę i egzekwujmy wykonanie, pozbywając się balastu odpowiedzialności, gdy nadleśnictwo próbuje kierować całym zulem, a leśniczy jego pracownikami.”

Rozwiązanie problemów na linii LP a ZUL leży więc w rękach ZUL, w certyfikacji wykonawstwa prac leśnych. Proste.

Certyfikacja ZUL jest uniwersalnym lekarstwem na uzdrowienie sytuacji w usługach leśnych.

Co na to redaktorzy Gazety Leśnej? Po co właściwie redagujecie swoje pismo, po co piszecie o dawnych i nowych konfliktach pomiędzy LP a ZUL, skoro wystarczyłoby  skoncentrować się na certyfikacie lub starym pomyśle Rzetelnego Przedsiębiorstwa Leśnego?

Jesteśmy skazani na siebie (LP – ZUL), piszą Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak. Ale to nie my, to oni.

LP a przemysł drzewny.

Autorzy listu pytają: „Tak ten „wolumen” (roczne pozyskanie drewna przez LP – TC) wyznacza również cel, a wcześniej nie słyszeliśmy o takich rozmowach, współodpowiedzialności przemysłu drzewnego za ochronę lasów, przyrody, klimatu i środowiska. Czy nie warto więc, by przemysł drzewny, np. w oparciu o doświadczenia leśników, rozpoczął produkcję już jutro gatunków drzew szybko rosnących dla uzupełniania potrzeb drewna do produkcji?”

Drodzy autorzy listu, Lasy Państwowe nie powstały w roku 2016, jak by można było przypuszczać z waszej argumentacji i przypominam spotkanie ówczesnego dyrektora generalnego Lasów Państwowych z roku 2015  na którym Marek Krzykowski, prezes International Paper Kwidzyn w latach 2005-2016 powiedział:

„Przedsiębiorcy również są ekologami, zajmują ich również zagadnienia lasu, ponieważ świadomi są ograniczoności pozyskiwania zasobów.”

„Jako poparcie swojej tezy przytoczył projekty plantacji drzew szybkorosnących prowadzone przez jego firmę pod nadzorem IBL’u. Są to co prawda monokultury topoli, ale na różnych i rozrzuconych w przestrzeni obszarach kraju. Natomiast wybór tego szybkorosnącego surowca podyktowany jest zapotrzebowaniem na dodatkowe źródła paliwa.”

Tymi słowami odpowiedział on już 8 lat temu na dzisiejsze pytanie autorów listu: „Czy nie warto, aby Lasy Państwowe – lasy obywatelskie, uzyskały większe możliwości zwiększania lesistości kraju poprzez przejmowanie gruntów do zalesień i tworzenie gospodarstwa plantacyjnego z gatunków drzew szybko rosnących, zwiększając wolumen surowca drzewnego dla naszego partnera – przemysłu drzewnego?”

Przejmowanie gruntów do zalesień i tworzenie przez LP leśnych gospodarstw plantacyjnych, brzmi rozsądnie, ale tylko z punktu widzenia leśnika LP, chcącego powiększyć swoje gospodarstwo i znaczenie firmy.

Plantacje drzew szybko rosnących są dzisiaj domeną prywatnych gospodarstw rolnych, prywatnych firm przemysłu drzewnego czy papierniczego i wystarczy im nie przeszkadzać, aby zapewniły sobie w ten sposób większy wolumen surowca drzewnego.

Nawiasem mówiąc nie rozumiem akcentowania znaczenia „wolumen” czyli corocznie pozyskiwanej przez LP masy drewna.

Ważny jest przecież tylko procent pozyskania w stosunku do przyrostu i ograniczanie się do „wolumen” w sytuacji gdy drzewostany lasów państwowych rosną i są aktualnie w najlepszym okresie przyrostu, jest moim zdaniem nierozsądne.

Lasy Państwowe powinny dyskusje na ten temat pozostawić ulicznym ekspertom na Facebook, ekscytującym się eksportem do Chin.

Jesteśmy skazani na siebie (LP – przemysł drzewy), piszą Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak. Ale to nie my, to oni.


LP – a FSC, PEFC)

Jest to temat bardzo gorący, zwłaszcza przy ostatnich rezygnacjach regionalnych dyrekcji z FSC, ale Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak poruszają go w oryginalny sposób.

Stawiają wagę produktu z surowca drzewnego, dostarczanego przez LP i oznaczonego znakiem FSC oraz sprzedawanego na rynkach międzynarodowych, naprzeciw przyrodniczych i społecznych funkcji lasu, pełnionych przez lasy LP.

Sugerują swoimi pytaniami, że certyfikaty tworzą pewien uszczerbek czy przeszkodę dla zapewnienia przez leśników LP pełnienia wszystkich funkcji lasu. Tworzą problem i dodatkową pracę oraz kontrole dla leśnika terenowego.

Nawiasem mówiąc terenowy leśnik, sądząc z przedstawiania efektów swojej pracy w mediach społecznych, ma dużo czasu na różnego rodzaju zajęcia typu hobby, może więc dodatkowa praca by mu nie zaszkodziła?

Ale przyznam się, że pytania autorów odnośnie certyfikacji mogą być odebrane różnie, niemalże jak stosunek organizacji ochrony środowiska do certyfikatu FSC – z jednej strony powoływanie się na ich znaczenie w konfliktach z LP a z drugiej oskarżanie FSC o niedoskonałość i uległość w stosunku do LP.

Pytania Mariusza Borowskiego i Jolanty Błasiak zupełnie nie podnoszą znaczenia certyfikatu FSC dla eksportu polskiego przemysłu meblarskiego i produktów budowlanych, znaczenia podważanego przez decyzje LP dotyczące rezygnacji z FSC.

Wygląda na to, że Lasy Państwowe mogą doskonale obejść się i jest im obojętne zapewnienia FSC – certyfikowanego surowca drzewnego dla polskiego przemysłu drzewnego i list pracowników LP do redakcji Gazety Leśnej, potwierdza to wrażenie.

Czas, już bliski, i życie pokaże. A zwłaszcza ceny na surowiec drzewny, ostatnio spadające.

Jesteśmy skazani na siebie (LP – FSC, PEFC), piszą Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak. Ale to nie my, to oni. Zwłaszcza FSC.

LP a społeczeństwo.

Tutaj chęć zwalania winy na innych jest najbardziej widoczna. Już kilkakrotnie pisałem na Monitorze Leśnym, że LP powinny skorzystać z rady Bertolda Brechta i wybrać sobie inne społeczeństwo.

Albo co najmniej wychować sobie w duchu przychylnym dla planów gospodarczych Lasów Państwowych, które są zupełnie lekceważone przez społeczeństwo.

Ja co prawda wielokrotnie czytałem o inicjatywie Lasy i Obywatele, dowodzącej że Lasy Państwowe są zupełnie niezłe w lekceważeniu społeczeństwa, no ale Lasy i Obywatele nie mogą sobie wybrać innych Lasów Państwowych.
Podobnie jak Fundacja Lasy Naturalne czy mieszkańcy Giżycka.

Należy przyznać, że leśnicy piszący list do redakcji Gazety Leśnej stwierdzają: „Czasem leśnicy nieuważnie słuchają głosów społecznych.”

Ale od razu dodają: „Jeszcze wiele przed nami do zrobienia, ale obydwie strony powinny dołożyć starań, aby takie konsultacje były skuteczne, a plan lepszy.”

Lekarstwem uniwersalnym jest dla nich: „Gdzie można zatem wpłynąć na to ile drewna pozyskuje się rocznie w Polsce? Odpowiedź jest prosta – uczestnicząc w konsultacjach planów urządzenia lasu w nadleśnictwach.”

Jest to bardzo uproszczona analiza gorącego pytania o wielkość pozyskania drewna, choć zawierająca pewne wyjaśnienie. Decydujące jest tworzenie planów urządzania lasu dla nadleśnictw i w tych planach procent pozyskania w stosunku do przyrostu lasów nadleśnictwa. Podobno on rośnie, albo już przerasta i co warte są konsultacje, skoro istnieją podobne wątpliwości?

Niemniej jednak autorzy listu mają rację przypisując konsultacjom LP ze społeczeństwem ogromną wagę. Ale ich rozważania w formie pytań na ten temat prowadzą tylko w jednym kierunku – społeczeństwo nie dorasta do naszego, wysoko profesjonalnego podejścia do informacji na tematy leśne.

Jesteśmy skazani na siebie (LP – społeczeństwo), piszą Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak. Ale to nie my, to oni.

Pozostaje jeszcze wiele pytań, powtarzają Mariusz Borowski i Jolanta Błasiak.

Niewątpliwie i warte stawiania.

Ale czy przez pracowników organizacji Lasy Państwowe, mającej od roku 1945 monopol na działania gospodarcze w polskich lasach państwowych oraz monopol na władzę decyzyjną w polskich lasach?

Pytania dotyczące ZUL są znane od 1992 roku, FSC od 1993 roku,  a przemysłu leśnego i konsultacji ze społeczeństwem od 1924 roku.

To bardzo dobrze, że do dyskusji na tematy leśne włączają się pracownicy Lasów Państwowych, nawet w postaci pytań, konsultowanych zapewne ze swoimi przełożonymi, ale ich wypowiedź nie rozprasza wątpliwości w możliwość chęci reformy gospodarki leśnej i samej organizacji Lasy Państwowe, przez dzisiejszych decydentów oraz pracowników tej organizacji.

Zdjęcie: skogforsk

Jedna myśl na temat “Pracownicy Lasów Państwowych pytają i odpowiadają: To nie my, to oni.

  1. Jeśli leśnicy są ekologami i ich partnery z przemysłu drzewnego też , to czy lasy wyłączone spod pozyskania, są obecnie EKOLOGICZNE ??? wydaje się, że NIE !
    W takim razie jak najszybciej trzeba tam wszystko wyciąć i posadzić szybko rosnące wydajniejsze plantacje, które uratują świat. 🙂

Dodaj komentarz