Polski wilk o imieniu Bambi.
Przed ponad 2,5 latami pewne Stowarzyszenie obwieściło moim Rodakom prawdę którą zapewne znali od zawsze: Wilk nie jest pluszakiem.
Stowarzyszenie poczuło się wtedy prawdopodobnie zmuszone do odkręcenia spirali atmosfery słodyczy nakręcanej przez siebie samą wokół obecności w kraju tego imponującego zwierzęcia.
Pisaliśmy o tym w http://www.forest-monitor.com/pl/sensacja-wilk-nie-jest-pluszakiem/
To odkręcanie nie okazało się szczególnie efektywne i od początku było skazane na niepowodzenie wśród licznej rzeszy sympatyków dzikich drapieżników oraz zwierząt zwanych łownymi w polskim prawie łowieckim, sympatyków przy okazji nienawidzących wszystkiego i wszyskich mających bardziej pragmatyczne zdanie na temat łowiectwa.
Należy jednakże zaznaczyć że dla zwolenników Stowarzyszenia pragmatyzm oznacza likwidację łowiectwa i myśliwych, często ale na razie w słowach, na drodze eksterminacji fizycznej, co w świetle doświadczeń z poprzedniego stulecia wygląda na dosyć skuteczną metodę.
Niemniej jednak zmiana podejścia Stowarzyszenia do swego faworyta ośmieliła mnie do stwierdzenia że pluszak, wtedy o imionach Harda, Pumpak, Dymek otrzymał nowe i zobowiązujące imię Bambi oraz dał początek do bambinizacji swego gatunku w Polsce.
Wilk Bambi jest kochany, jest rozczulający, należy go przytulić i pocałować w mordkę, nawet w tą umazaną krwią sarny czy owcy, bo przecież Bambi musi też coś jeść, a sarna czy owca pęta się tylko w jego przestrzeni życiowej.
Wilk Bambi łamie więc serca młodzieży wychowanej na bajkach redaktora Adama i nie tylko młodzieży planującej eksterminacje myśliwych ale również tej, która wydawałoby się, powinna być uodporniona na redaktora Adama.
Choćby z racji zatrudnienia w organizacji Lasy Państwowe. Organizacja ta odkryła źródło zdobycia popularności facebookowej wśród licznych zwolenników Stowarzyszenia poprzez posty z udziałem Bambi, niekiedy już martwym ale częściej ratowanym z sideł albo leczonym w ośrodkach rehabilitacji zwierząt Lasów Państwowych.
Na coś się wreszcie ci leśnicy przydają, stwierdzają lajkujący, w normalnej sytuacji stawiający leśnika tylko nieco niżej niż myśliwych na swojej eksterminacyjnej liście.
Polska bambinizacja wilków doprowadza już do sytuacji niezupełnie dla wilków pożądanych, ale pożytecznych dla Stowarzyszenia, które zaczyna zastępować rolę urzędników państwowych z GDOŚ i dyrekcji regionalnych OŚ w zarządzaniu populacją tego gatunku w Polsce.
Na razie nieoficjalnie ale reprezentując już oficjalnie interesy wilka jako gatunku przed polskimi sądami administracyjnymi w sprawach dotyczących zabójstw i skłusowania wilka.
Nieoficjalne jest również zarządzanie przez Stowarzyszenie populacją wilczą jako że w kraju taki urzędowy termin jest zupełnie nieznany. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalne są też cyfry dotyczące wielkości populacji wilka a przede wszystkim sama inwentaryzacja wilcza, której metody są wyśmiewane, nie tylko zresztą przez Stowarzyszenie, najzupełniej oficjalnie.
No i oficjalna jest decyzja ochrony tego gatunku, podpisana swego czasu przez myśliwego, leśnika i ministra prof. Jana Szyszko, również oficjalnie mocno znienawidzonego przez pasjonatów Stowarzyszenia.
Jak widać wilcza bambinizacja doprowadziła do powstania szarej strefy obcowania Polaków z tym gatunkiem. Oficjalnej nieoficjalności, w której kwitnie dobre samopoczucie facebookowej falangi Stowarzyszenia, natomiast w znacznie mniejszym stopniu samopoczucie rolników i mieszkańców wsi.
Należy przyznać honor organizacji Lasy Państwowe że zachowała się jeszcze gdzieniegdzie, wśród pracowników tej organizacji, solidarność ze środowiskiem wiejskim w którym żyją. Nie wszyscy przecież podleśniczowie czy leśniczowie mieszkają w miastach i dojeżdżają do swojej pracy, należy więc przypuszczać jak i mieć nadzieję że obcują z rolnikami nie tylko na zjazdach Rzydzykowszczyzny.
W związku z tym nie wszyscy leśnicy zbambinieli i niekiedy nieśmiało przypominają oficjalnym przecież państwowym urzędnikom ochrony środowiska oraz wilków, że istnieją jeszcze inne metody postępowania z gatunkami oficjalnie chronionymi ale zagrażającymi bydłu domowemu rolników, oprócz drogich i niepraktycznych ogrodzeń.
Zwłaszcza tych rolników którzy nabrali się na oficjalną retorykę innych urzędników o hodowli ekologicznej czy sprawnie przyznawanych odszkodowaniach.
Należy przyznać że Stowarzyszenie nie wykazuje w swojej praktycznej działalności cech zbambinienia charakterystycznych dla swoich sympatyków. Przeciwnie, bambić to możemy my, a nie nas, to motto Stowarzyszenia, poparte wezwaniem o przekazanie 1%.
Imponująca jest też zdolność Stowarzyszenia do przekonywania moich Rodaków iż są oni wzorem dla innych nacji w roli ratowania zagrożonego gatunku, choć ten stopień wzorca jak i zagrożenia nasuwa pewne wątpliwości u innych.
Imponujące jest również przeświadczenie sympatyków Stowarzyszenia, wzmocnione wypowiedziami Stowarzyszenia, że urzędnicy Unii Europejskiej stoją na straży zakazom polowań na wilki, choć przykładów na takie polowania nie brakuje dzisiaj w krajach Unii.
Imponujący jest również talent Stowarzyszenia do stwarzania atmosfery potępienia, nienawiści, pogardy i agresji w stosunku do tych, którzy mają inne zdanie na temat już ponad 20-letniej ochrony wilków w Polsce. Ta atmosfera przypomina mi dziwnie tą znaną ze zjazdów Rydzykowszczyzny i wypędzania zielonego szatana przez egzorcystów o. Tadeusza.
Powiedziałbym nawet że sympatycy Stowarzyszenia potrafią być bardziej twórczy w jej rozpalaniu przy napotkaniu myśliwego, zarówno na sieci czy w terenie.
Zbambiniony wilk ma się dobrze, chociaż na ile dobrze, to nawet Stowarzyszenie nie wie, a jak wie to staranie ukrywa. No bo co można powiedzieć o polskim wilku, poza tym że jakby było go więcej niż przed 20 laty? Proste pytanie zadane Polakom: a ile macie tych wilków? wywoła tylko zakłopotaną minę i wzruszenie ramion. Tylko Bóg wie, odpowiadają szczerze zarówno egzorcyści o. Tadeusza jak i prawdziwi ekolodzy ze Stowarzyszenia.
Polskie zbambinienie wilcze wykazuje pewne podobieństwo z poprawnością polityczną panującą w moim drugim kraju, w Szwecji. Istnieją tematy których nie powinno się tutaj poruszać aby nie narazić się na zarzut rasizmu, antyhumanizmu czy antyfeminizmu. Wyrażając swoje obawy przed rozprzestrzenianiem się wilków polski rolnik spotyka się z reakcją podobną do tej która spotyka Szwedkę czy Szweda ukazującego swój niepokój przed np. niepohamowaną imigracją.
Do czego to doprowadzi? stawiają jedni i drudzy to samo pytanie. Bez odpowiedzi ze strony odpowiedzialnych polityków lub w najlepszym przypadku zachętą do leczenia swoich psychoz strachu. Stańczyk się przypomina.
Czy wilkowi odpowiada rola Bambi, tego nie wiemy. Na szczęście nie ogląda filmów Disneya.
Pewnym jest jednak że odpowiada ona licznym jego obrońcom mogącym się napawać swoją jedyną słuszną racją, szlachetnością i dobrocią serca jak i Stowarzyszeniu budującym na wilku Bambi swoje znaczenie, pozycję i rację bytu.
Zdjęcie: jaktjagare