Polski kryzys w szwedzkich lasach.
Jeden z ostatnich numerów ATL, ekonomicznego czasopisma dla szwedzkich farmerów rolno-leśnych, z dnia 6 września 2019, zawiera kilka interesujących artykułów na tytułowy temat.
W pierwszym artykule Torbjörn Esping, redaktor ATL, oddaje głos szefom dwu szwedzkich firm leśnych, zatrudniających polskich pracowników leśnych.
https://www.atl.nu/skog/utlandsk-arbetskraft-flyr-jobbet-i-skogen/
Mamy kryzys, mówi Joakim Gustafsson, szef Svensk Skogsservice.
Słaby kurs szwedzkiej korony powoduje że pracownicy cudzoziemscy uciekają z lasu do innych prac, głównie w budownictwie oraz po prostu wyjeżdżają ze Szwecji, poszukując pracy w krajach z lepszym kursem walutowym.
– Sytuacja przy odnowieniach zrębów zaczyna być rzeczywiście poważna. Ja uważam że zarobki w lesie powinny zdecydowanie wzrosnąć tak aby mogły być porównywalne z poziomem zarobków w budownictwie, 190 kr/h, (w lesie w najlepszym wypadku trochę ponad 150 kr/h)
Ale rozwój idzie w kierunku niezupełnie korzystnym co przedstawia poniższy infogram
https://infogram.com/skogsloner-1h7k23jevkxv4xr
Zarobek dla Polaków pracujących dorywczo w Szwecji, licząc w złotych, spadł o 6% w stosunku do roku 2016 i wzrost stawek wynikających z układu zbiorowego pracy nie kompensuje spadku wynikającego z kursu waluty.
– Jest to poważny problem i w ostatnich dwu latach zainteresowanie robotników cudzoziemskich pracą w Szwecji drastycznie spadło, mówi szef Sundins Skogsplantor, Pierre Fridell.
Sundins Skogsplantor ma aktualnie 300 pracowników zatrudnionych przy czyszczeniach lasu i zalesieniach (odnowieniach).
Svensk Skogsservice zatrudnia nieco mniej, około 100 pracowników przy tych samych pracach. W poprzednich latach byli to sami Polacy, ostatnio pojawiają się Rumuni i Ukraińcy.
Obie firmy przykładają bardzo dużą wagę do werbunku pracownikow i zachęcenia ich pozostania. Warunki mieszkaniowe są dobre, wszędzie jest wi-fi tak aby kontakt z rodzinami był na bieżąco ale mimo wszystko sporo pracowników wyjeżdża i kończy pracę przed zakończeniem sezonu.
– Mamy problem z naszymi kosztami dotyczącymi administracji i kursów dokształcających. Nowo przyjeżdżający pracownicy są poza tym nie zawsze przyzwyczajeni do pracy w lesie no i jest ich niestety za mało. Jak na razie dajemy sobie jednak radę ale nie biorę już nowych zleceń, mówi Joakim Gustafsson, podobnie jak swój kolega.
Również u klientów ich firm, zleceniodawców, takich jak np. Södra, istnieje pewien niepokój.
– Na razie nie mamy problemów z wykonaniem prac leśnych, twierdzi Henrik Holmberg, specjalista od hodowli lasu w Södra. Ale niepokoi mnie że nie potrafimy już przyciągnąć pracowników zagranicznych do prac w lesie.
Joakim Gustafsson wskazuje na jeden ważny czynnik.
Przedsiębiorstwa leśne takie jak np. Södra, SCA czy Sveaskog miały w ostatnich kilku latach bardzo wysokie zyski.
– Cały łańcuch usług leśnych musi i powinien funkcjonować poprawnie a wtedy część zysków powinna przepływać od zleceniodawcy do nas, firm wykonujących usługi. Wtedy będziemy mogli podwyższyć zarobki dla naszych pracowników do poziomu konkurencyjnego z innymi zawodami.
Czy właściciele lasu, zrzeszeni w Södra, są gotowi płacić więcej za usługi leśne?
Henrik Holmberg odpowiada dyplomatycznie iż Södra śledzi na bieżąco rozwój kosztów w branży leśnej.
– Staramy się stworzyć nowe aplikacje i mapy terenowe, mówi, powiedziałbym że w klasycznym stylu szwedzkiego polityka czyli niezupełnie na temat.
Już zresztą pisałem w ubiegłym roku o podobnych problemach w http://www.forest-monitor.com/pl/czy-firmy-lesne-w-szwecji-przezyja/ i wtedy Ola Kårén, jeden z szefów SCA Skog też wyraził się podobnie: – Nie tylko pieniądze robią pracę atrakcyjną, ale i otoczenie pracy jak np. warunki do odpoczynku czy przerw w pracy, powiedział on.
Niby na temat, ale niezupełnie.
Drugi artykuł ma również znamienny tytuł:
„Zarobek maleje, gdy wymieniasz korony na złoty” pisze redaktor Torbjörn Esping.
https://www.atl.nu/skog/lonen-fran-sverige-har-minskat-men-battre-an-i-polen/
Ale mimo wszystko dalej zarabiam znacznie lepiej niż w Polsce, mówi Krzysztof Lenowiecki, pracujący przy czyszczeniach wczesnych lasu na terenach po huraganie Gudrun z roku 2005, w okolicach Åryd koło Växjö, w południowo-środkowej Szwecji.
– Nie mówię że podoba mi się taka praca. Ale można to robić i mam za to trochę pieniędzy a to mi wystarcza.
Krzysztof Lenowiecki pracuje już 7 lat przy czyszczeniach wczesnych w lasach szwedzkich i widzi jak zarobek maleje.
– Na papierze wzrasta, to prawda, ale jak chcesz wymienić na złotówki to płaca maleje, bo kurs korony jest słaby.
– Mój zarobek który jest warty 20.000 kr jest dzisiaj 10% mniejszy z powodu kursu waluty, ale mimo wszystko jest 3-krotnie wyższy niż w Polsce.
Denny Rudèn z firmy Sundins Skogsplantor mówi z kolei iż w ciągu ostatnich dwu lat miał on problem z werbunkiem wystarczającej ilości pracowników.
– Nie biorę zleceń, chociaż ich nie brakuje, bo po prostu nie mam ludzi do pracy. Płace w Szwecji muszą wzrosnąć bo inaczej ucierpią zalesienia i czyszczenia lasu.
Pracy w lasach szwedzkich nie brakuje, czytam właśnie informację na inny temat, ale zawierającą krótką notatkę o 450.000 ha młodników czekających na czyszczenia, co prawdopodobnie jest cyfrą mocno zaniżoną. Myślę że podobne informacje zmuszą szwedzkich właścicieli lasu do działania i dopasowania się do rzeczywistości, chyba że wezmą przykład z branży jagodowej i zaczną ściągać pracowników np. z Azji. A w zasadzie nie muszą, bo nie brakuje w Szwecji np. Afganistańczyków oczekujących na pozwolenie na pobyt lub przybywających tutaj na czarno.
Jest to moja uwaga, niby nie na temat, ale niezupełnie.
Zdjęcie: atl