Pedagogika wstydu leśnika Lasów Państwowych.

Pedagogika wstydu leśnika Lasów Państwowych.

Pedagogika wstydu leśnika Lasów Państwowych.

Musimy zastąpić „pedagogikę wstydu” pedagogiką dumy, sprawić, aby gospodarka leśna była kojarzona jako wartość.

To cytat z interesującego artykułu Pana Przemysława Barszcza w Lesie Polskim nr 1/2018.
“Autor jest leśnikiem, publicystą, prezesem Polskiej Fundacji Przyrodniczo-Leśnej. Przez 14 lat zajmował się lasami miejskimi w Krakowie. Jego pasje to edukacja przyrodnicza oraz popularyzowanie tematyki leśnej.” – tak przedstawiła go redakcja Lasu Polskiego.
A więc jest Pan Przemysław Barszcz doświadczonym leśnikiem i zarazem przyrodnikiem oraz edukatorem leśnym.

Czytając jego artykuł uderzył mnie fakt że o leśnej pedagogice wstydu czyli o taktyce przedstawiania leśnika, pracownika Lasów Państwowych jako człowieka w zielonym mundurze miłującego i chroniącego przyrodę, natomiast absolutnie nie zajmującego się wycinaniem drzew oraz sprzedawaniem drewna, pisze on w styczniu 2018.
Nie wspominając ani słowem o innych wydarzeniach w latach 2016-2017 których człowiek w zielonym mundurze powinien się wstydzić znacznie bardziej niż błędnego obrazu swojej pracy.

Ale ten błędny obraz pracy leśnika w sensie jednostronności przekazu i skoncentrowaniu się na ochronie przyrody, natomiast nie na jej wykorzystywaniu i użytkowaniu, powstał nie w roku 2017 czy 2016 ale znacznie wcześniej. O ile wcześniej, nie odważam się odgadnąć bo w Polsce nie mieszkam, ale zakładam że co najmniej kilkanaście lat i obejmuje czasy poprzednich ministrów i poprzednich dyrektorów LP.
Chyba należałoby powrócić do obowiązującej cały czas aktualnej Ustawy o lasach z roku 1991 i umieszczenia w niej produkcji drewna jako ostatniego, piątego zadania prowadzenia gospodarki leśnej.

Ja tak pisałem na swojej Facebookowej stronie w połowie 2016: https://fr-fr.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1114173195324664&id=593500487394067 jak i rok później w Jak pisać o polskim lesie?

I nic w zasadzie nie można dodać półtora roku później.
Dalej panuje słodziutko i milutko na stronach FB stronach nadleśnictw a jak już pojawi się surowiec drzewny to w postaci samochodów wywożących drewno i to zawsze o świcie aby pokazać przy okazji ciężką pracę człowieka w zielonym mundurze, w stylu komunistycznych hutników wytapiających stal latem, w upale 30- stopniowym.
Ale oczywiście nie wszystkie nadleśnictwa mają słodziutko i milutko na swoich stronach, te północne i zachodnie nigdy zresztą nie przesadzały z takim obrazem a ostatnia sierpniowa nawałnica poniekąd zmusiła je do pokazania rzeczywistej pracy leśnika.

Pedagogika wstydu, określenie użyte przez pana Przemysława Barszcza jest bardzo trafnym określeniem ale niekoniecznie w stosunku do przedstawiania leśnika tylko jako miłośnika przyrody a w stosunku do braku prób rzeczywistej analizy dzisiejszego leśnika zatrudnionego przez Lasy Państwowe.
Rzecz jasna edukatorzy leśni zatrudnieni przez tą organizację czy edukatorzy współpracujący z LP tak jak pan Przemysław Barszcz nie mogą podejmować się, ze zrozumiałych przyczyn, prób takich analiz. Ich rola jest poza tym niejasna bo w tle tkwi zawsze pytanie Edukatorzy leśni – edukują czy propagują?

Ale próby wyjaśnienia wstydu człowieka w zielonym mundurze poprzez tylko i wyłącznie pokazanie go na tle przyrody a nie na tle harwestera są po prostu mocno niepełne i nie przynoszą zaszczytu autorom podobnych analiz jak ta z nr. 1/2018 Lasu Polskiego.

Lata 2016-2017 przyniosły wiele sytuacji w których przyzwoity leśnik, uczestnicząc w nich, powinien odczuwać wstyd. I nie tylko wstyd. Sytuacji których nie przeżywał na tle przyrody a wręcz przeciwnie.

Przypomnijmy kilka, choćby np. prawo pierwokupu lub wykupu lasów prywatnych przez państwowe.
Pisaliśmy o tym w Bezprawie prawa pierwokupu LP jak i w Fikcyjny właściciel lasu w Polsce oraz w Fatality na lasach prywatnych w Polsce.
W Szwecji mamy dokładną odwrotność w sensie obowiązku odsprzedaży 10% terenów leśnych państwowego Sveaskog (400.000 ha), również prawo uchwalone przez Riksdag, już w roku 2002 i obowiązujące do roku 2020. I już prawie zrealizowane.
Jakie pobudki kierowały leśnikami Lasów Państwowych przy lobbowaniu w Sejmie 2016 na rzecz takiego prawa? Czy tylko te szlachetne, w sensie “Nie oddamy polskiej ziemi we wraże i obce ręce”? A może mniej szlachetne ale sprzyjające zarządcy własności państwowej w umocnieniu swego terytorialnego i prawnego monopolu?

Ja lobbowałby za tą drugą alternatywą.

W każdym razie efektem stało się ugruntowanie niechęci polskich chłopów do polskiego leśnika. Specjalnej miłości polski rolnik nigdy nie okazywał polskiemu leśnikowi, trzeba tu przyznać i odebranie prawa do samodzielnego decydowania o swojej własności tylko to pogorszyło.

No i jeżeli jesteśmy przy wsi polskiej. Żadne uroczyste konferencje w hali ks. Tadeusza Rydzyka nie doprowadzą do zaręczeń oraz małżeństwa pomiędzy tymi podstawowymi siłami polskiej prowincji, rolą i lasem. Choćby z tej prostej przyczyny że las zarządzany przez Lasy Państwowe jest państwowy a rola jest chłopska.
Interesy są za rozbieżne, czego ostatnie rekonstrukcje rządu dowiodły.

Wojna polskich państwowych leśników z Unią Europejską prowadzona przez leśnego ministra i jego dyrektorów była prawdopodobnie traktowana przez polskich rolników wpierw z niedowierzaniem, potem ze zdziwieniem a w końcu z co najmniej zdenerwowaniem.

Mamy z powodu Puszczy Białowieskiej stracić dotacje warte miliardy euro?

Ale na wsi polskiej pracują nie tylko rolnicy zależni częściowo od dotacji (sądząc po szwedzkich nawet dosyć sporo zależni). To często miejsca lokalizacji i pracy zarówno firm leśnych czyli ZUL jak i przemysłu drzewnego w postaci zakładów przerobowych, tartaków czy firm budujących domy drewniane.

Nagle, od roku 2016 okazało się że sprzedawca surowca drzewnego dla nich czyli Lasy Państwowe, ma prawo do ich wszechstronnej kontroli i prawo do nasłania na te firmy swojej formacji policyjno-zbrojnej, Straży Leśnej. Czyni to tuż przed świętami Bożego Narodzenia, prawdopodobnie po to aby przyczynić się do stworzenia prawdziwie świątecznego nastroju.

Polscy leśnicy, leśnicy nieporównywalni.

Panie nadleśniczy. Kawa? Koniak? A może kawa z koniakiem?

Ehh, ta formacja policyjno-zbrojna Lasów Państwowych.
Dała nam jednak na tym blogu okazję do prawdziwego zdenerwowania, przynajmniej dla mnie a tym samym ochotę do pisania.
Ten kto jest zainteresowany może sprawdzić w Straż Leśna – Jaka forma Lasów Państwowych byłaby lepsza? lub w Zbrojna formacja Lasów Państwowych.

Ale równocześnie stworzyła ta formacja prawdziwego i silnego wroga dla leśników, poza wsią i prowincją polską, która zresztą przyjacielem strażnika leśnego nigdy nie była.

Wroga o którym Pan Przemysław Barszcz pisze w ten sposób:

“Jedna z podstawowych grup, do której należy skierować przekaz, to ludzie mediów: redaktorzy, dziennikarze, publicyści, a także inne osoby mające wpływ na opinię publiczną i świadomość społeczną: nauczyciele, samorządowcy, politycy, celebryci..”
Pan Przemysław pisze o przekazie prawdziwego obrazu leśnika, tego zajmującego się drewnem a nie oglądaniem kwiatów i podglądaniem niedźwiadków, do cytuję “opiniotwórczych grup społecznych” oraz że jest to obowiązkiem leśników.

Pytaniem zasadniczym jest więc to czy opiniotwórcze grupy społeczne dadzą się po Puszczańskich walkach, jeszcze niezakończonych, przekonać do obrazu leśnika z klupą, rejestratorem, kwiatkiem i kamerą na niedźwiadki zamiast obrazu leśnika z kajdankami, pałką, bronią krótką i długą.

A to nie jest jeszcze przecież całkowity obraz polskiego leśnika Lasów Państwowych.

Mamy jeszcze leśników demonstrujących przed Sejmem w obronie swojego ministra

Mamy leśników zgadzających się ze stworzeniem przez Szatana dzieła w postaci ekologów

Mamy leśników patriotów gotowych do likwidacji wrogów ojczyzny (czekamy na odpowiednią nowelizację Ustawy o lasach)

Mamy ich dyrektorów wygadujących bzdury typu “Atut LP leży w braku demokracji; zdziecinnienie opinii publicznej wokół leśników; brak erudycji w otoczeniu leśnika; mieszczuchy porażone bajkami i odchodzące od Boga; zagraniczne oddziały drwali zmotoryzowanych; identyfikacja agentów wpływu działających samodzielnie; wyrafinowany fałsz, jakim są absurdalne, oderwane od sztuki leśnej, zarzuty formułowane pod adresem leśników; silna kulturowość leśnika; sianie fermentu poprzez Facebook, Twitter” – (ten z Krakowa)

Czy “Jakby nie pan (tzn. prof. Jan Szyszko – moja uwaga) nie byłoby lasów polskich. Wszystkie inicjatywy wyszły od pana, myśmy się tylko podporządkowali i wspólnie razem żeśmy walczyli o organizacyjno-prawny model polskiego leśnictwa, którego nam wszyscy zazdroszczą, cała Europa i cały świat. Takiego ministra jeszcze Polska nie miała! Naprawdę jesteśmy dumni i jesteśmy z panem. Jeżeliby tylko ktokolwiek rękę na pana podniósł, to idziemy wszyscy, razem z myśliwymi, z rolnikami i z leśnikami. To jest coś chorego. Szaleńcy z Zachodu, opłacani nie wiadomo przez kogo są napuszczani na polskich leśników, na naszego ministra, najlepszego w historii. My doskonale wiemy, jak ratować lasy i nikt nas nie będzie pouczał.” (ten z Lublina).

Tak, mamy i takich leśników. Różnych mamy leśników i myślę że krytyka z jaką się spotykają w ostatnich dwu latach jest zasłużona ale absolutnie nie przez wszystkich.

W zasadzie jest zadziwiającą rzeczą tempo w jakim były minister leśnik i jego aktualni zausznicy potrafili stworzyć nowy obraz leśnika, daleki od tego o którym pisze Pan Przemysław Barszcz. Oraz imponującą, bo jestem przekonany że żadni agenci wpływu działający samodzielnie nie wykazaliby się lepszymi efektami. No ale prof. Jan Szyszko samodzielnie nie działa.

I nie tylko obraz ale i zupełnie nową sytuację w której leśnik nie ma już przyjaciół, nawet na prowincji na której działa a ma w najlepszym przypadku chwilowych sojuszników, którym opłaca się chwilowy sojusz z Dobrym Paniskiem Dobre Paniska herbu Lasy Państwowe.

“Widok człowieka w zielonym mundurze budzi pewność, że wszystko w lesie dzieje się tak, jak powinno, i zmierza we właściwym kierunku, a leśniczówka jest jak dawny kasztel stojący na straży lasu i naturalnego porządku.”

Ten cytat z artykułu Pana Przemysława Barszcza mógłby być optymistycznym zakończeniem tematu Pedagogika wstydu, gdyby dotyczył zwykłego leśnika, a nawet tych już nielicznych leśniczówek- kaszteli stojących jeszcze w polskich lasach. Bo w zasadzie tylko leśnicy terenowi i to ci na dole, nie muszą odczuwać specjalnego wstydu i kaca po ostatnich dwu latach rządów ministra Jana Szyszko i jego kadry.

Reszta, ludzie kierujący organizacją Lasy Państwowe, mają problem.

Ale nie problem z obrazem przeciwstawiającym leśnika przyrodnika leśnikowi drzewiarzowi natomiast problem z obrazem organizacji Lasy Państwowe jako całości.

Zdolny leśny malarz powinien ten obraz wstawić na sztalugę, zamalować i solidnie zagruntować a następnie stworzyć nowy, na tym samym płótnie.


Zdjęcie: memy.pl

4 myśli na temat “Pedagogika wstydu leśnika Lasów Państwowych.

  1. Jeszcze zgodzę się, że wizerunek leśnika może być (i prawdopodobnie jest) zaburzony na terenach miejskich, lecz nie rozumiem skąd ta determinacja co do terenów wiejskich? Bardzo często spotykam się z tymi skrajnościami (sam pochodzę ze wsi) i widzę, że wieś i “chłopi” wcale nie trwają w żadnym konflikcie z LP a tym bardziej z leśniczymi. Co więcej wizerunek “braci leśnej” i tego co robią jest pozytywny. Odwrotnie, lub po prostu inaczej ma się sprawa z “mieszczuchami”. Oni albo nie wiedzą (najczęściej) na czym polega praca leśnika, albo nie jest im wcale ta praca potrzebna (bezpośrednio), albo (!) ukształtowani na podstawie mediów (właściwie to jedyne źródło między blokami) budują w sobie negatywną opinię na temat leśnika, Lasów poprzez pryzmat sporu białowieskiego, tak na prawdę nie znając jego podstaw i argumentów, przez które trwa zacięty bój. Zaś populistycznie głoszone hasła “wycinka PB przez LP” tworzą błędny obraz działalności LP, wpływając również na opinię w zakresie holistycznym (tworzoną właściwie na podstawie jednego argumentu). Gdybym nie bywał kilkukrotnie w ciągu roku w PB to nie jestem pewien z której strony sporu jednak bym był.
    Drugą kwestią jakiej się przyglądam na tym blogu jest ciągły atak autora na LP i polskich leśników. Dlaczego Państwu tak na tym zależy? Czy waszym celem jest chęć pośredniego zniszczenia tej organizacji, dołożenia cegiełki od siebie? Czy może jednak próba wywarcia wpływa na zmiany w tej organizacji? Chcecie może jednak Państwo aby coś działało lepiej, inaczej? To znaczy jak?
    A może jednak wcale? Bo takie często odnosi się wrażenie.

  2. Chętnie odpowiadamy na komentarze ale nie anonimowe. I tutaj ma komentator odpowiedź na swoje pytanie “aby coś działało lepiej, inaczej?”. Może zacznie od siebie i przedstawienia się, bo jakoś komentatorzy zabierający głos na temat Lasów Państwowych nie są do tego specjalnie chętni.
    Jawność wypowiedzi uważamy za to coś lepiej, inaczej.

    1. A po co Szanownemu Autorowi informacje o personaliach Komentującego? Czy nie aby po to, żeby skoncentrować się na ataku personalnym zamiast zająć meritum sprawy? A może by tak Szanowny Autor, skoro od 1981 roku żyje i pracuje w Szwecji, zechciał przedstawić jaki tam jest ukształtowany obraz leśnika – właściciela lasu? Zręby 100-hektarowe i ciągłe problemy z wycinaniem “biotopów kluczowych” jakoś nie spędzają Autorowi snu z powiek i to pomimo, że zarówno polskie jak i szwedzkie lasy mogą się legitymować tym samym certyfikatem FSC? Czy to nie jest nabijanie konsumenta w butelkę? I to raczej nie przez polskiego leśnika, tylko przez właśnie szwedzkich właścicieli lasów? Za to martwi się głównie o to, jak tu obsmarować polskiego leśnika? Specyficzna odmiana “obiektywizmu medialnego”.

  3. Ps: w jaki sposób przedstawiają swoja pracę szwedzcy właściciele lasów? Czy w każdej wypowiedzi/artykule zaczynają (lub kończą) tym, że “dzisiaj wycięliśmy kolejnych kilka zrębów 100-hektarowych”? A jako “przejaw troski o zachowanie obiektów szczególnie cennych” informują, że łaskawie zrezygnowali z wycięcia kilku drzew, uszkodzonych przez pożar lub innych, mniej wartościowych z ekonomicznego punktu widzenia?

Dodaj komentarz