Opiekun łowiska – viltvårdare.
Czasami chcąc opisać pewne sytuacje związane z lasem, ochroną przyrody czy łowiectwem napotykam od razu na problem z właściwym przetłumaczeniem podstawowego, dla danego opisu, słowa.
I tak jest właśnie ze szwedzkim słowem “viltvårdare” które oznacza w tłumaczeniu dosłownym “opiekun dzikiej zwierzyny”. Ale polska sieć od razu mi dopowiada iż taki opiekun pracuje w miejscach w których dzika zwierzyna jest na ogół zamknięta jak np. w zoo czy delfinarium.
Łowczy np. miejski jako określenie zawodowe ma teraz nienajlepszą prasę sądząc po sieci i doświadczeniach szczecińskich, ale kontrowersje wokół jego postępowania np. https://wiadomosci.onet.pl/forum/szczecin-kontrowersyjny-lowczy-miejski-zastrzelil-,2568918,czytaj-popularne.html czy sposób jego wyboru przyniosły, przynajmniej dla mnie, pewne informacje nazewnicze takie jak “zabezpieczanie zwierząt” czy “pogotowie i rehabilitacja dzikich zwierząt”, jednak niezupełnie pasujące do pracy w terenie.
Ale mamy jeszcze w kraju słowo i funkcję która odpowiadałaby określeniu szwedzkiemu viltvårdare, co prawda nie językowo ale obowiązkami zawartymi w funkcji. Mam na myśli strażnika łowieckiego z jego pracą taką jak pamiętam z mojej leśnej praktyki leśniczego z lat 70-tych poprzedniego wieku. Co prawda sieć nie jest znów specjalnie strażnikowi przychylna http://www.lowiecki.pl/dziennik/forum.php?f=21&t=92076&numer=3129 ale nie znajduję lepszego odpowiednika polskiego dla szwedzkiego określenia. Tym bardziej że mój tytułowy “Opiekun łowiska” pasuje jak ulał, przynajmniej w teorii, do praktyki zawodowo-etycznej polskiego strażnika łowieckiego.
Tutaj nasuwają się od razu analogie warte pracy magisterskiej dla przyszłego absolwenta studiów leśnych ze specjalizacją łowiecką. Poddaję pomysł: Dlaczego w Szwecji czy w Skandynawii mówi się o opiece nad dziką zwierzyną (Viltvård) i o jej pielęgniarzu czy opiekunie (viltvårdare) natomiast w Polsce o łowiectwie, łowczym czy strażniku?
To interesujący temat, w stylu tak modnego dzisiaj określania leśnictwa jako nauki wchodzącej w interakcję z innymi naukami.
A przecież łowiectwo, moim osobistym zdaniem, wchodzi jako nauka, jako gospodarowanie dziką zwierzyną, jako historia, jako kultura, znacznie bardzie w interakcję z innymi naukami, gospodarką, historią czy kulturą, niż leśnictwo.
Czego zresztą efektem są dzisiejsze burze sieciowe na temat myśliwych, zdecydowanie ostrzejsze niż na temat leśników.
I również moim zdaniem zdecydowanie bardziej pożyteczne dla dalszego rozwoju łowiectwa niż te leśne, które oscylują głównie wokół tematu Lasy Państwowe niż leśnik czy leśnictwo.
Mamy teraz w Szwecji zimę dosyć srogą i zaczyna się ona jakieś 100 km na północ od Sztokholmu, ze śniegiem co najmniej 30-40 cm a w północnej Szwecji co najmniej 1 m i więcej.
I tam nie dyskutuje się na temat dokarmiać czy nie w takich warunkach, tylko się to robi.
Interesujący artykuł publikuje na ten temat Svensk Jakt opisując dokarmianie saren i pracę tamtejszego strażnika łowieckiego czyli viltvårdare.
https://svenskjakt.se/viltvard/stodutfodring/erfarne-viltvardarens-basta-tips-for-stodutfodring-av-radjur/
Funkcję viltvårdare pełni Eskil Lugnet już 40 lat. Ma on dwa miejsca do wykładania karmy, leżące koło rzeki Torne, na północ od miejscowości Haparanda, będącej siedzibą gminy ale jak to bywa w północnej Szwecji niespecjalnie gęsto zaludnionej bo zaledwie 10 mieszkańców na 1 km2.
Karmiska Eskila składają się przede wszystkim z automatów żywnościowych typu antyreniferowego (rensäker foderautomat) z którego mogą korzystać sarny ale nie renifery.
Te automaty to wynalazek Åke Strömsjö, nauczyciela w szkole w Öster Malma, w południowej Szwecji, kształcącej viltvårdare i pokarm w postaci peletów żywnościowych albo zmiażdżonego owsa pobierany jest przez zwierzęta z małych przegród, dopasowanych do wielkości pyska sarny, wąskiego i krótkiego, natomiast nie do znacznie szerszego i dłuższego pyska renifera. Zsypy dla peletów są też tak skonstruowane aby pokarm nie zatrzymywał się wewnątrz, co jednak zdarza się niekiedy przy dużych minusowych temperaturach, w których pelety zamarzają.
Renifery są jak dziki na południu Szwecji, mówi Eskil. Jak zwietrzą pokarm typu peletów to trzymają się przy nim przez cały czas jego wykładania, całym stadem i odpędzają sarny.
Przy automatach antyreniferowych też się gromadzą ale tylko dzień lub dwa a potem przechodzą do swoich, w których Samowie wykładają dla nich pelety.
Obok tego głównego automatu ma Eskil kilka mniejszych w postaci drewnianych rur z otworem żywnościowym zawsze skierowanym na północ. To z uwagi na śnieg, wilgotny i zatykający otwór, mówi on, taki śnieg przychodzi najcześciej od południowego zachodu.
Oprócz tego wykłada Eskil suche siano dla saren, pochodzące z pierwszego wiosennego zbioru, delikatne jak je opisuje. Sarny są wybredne, mówi on, już przy szronie na suchym sianie niechętnie je zjadają.
U nas w Norrbotten (krańcowo północne szwedzkie województwo) podchodzą sarny zimą zawsze do zabudowań ludzkich, bo łatwiej mają tam o pokarm, dlatego ich dokarmianie jest istotne, aby je trzymać z dala od dróg.
Nie da się, moim zdaniem, mówi Eskil, stworzyć silnej i lokalnej populacji saren tylko przy pomocy dokarmiania. Sarny są zwierzętami wędrownymi i te które obserwujemy w głębi Norrbotten (Eskil dokarmia niedaleko wybrzeża Zatoki Botnickiej) zawędrowały tam prawdopodobnie od nas.
Jestem przekonany że sarna potrafi dopasować się do surowego, północnego klimatu. Kozły które upolowaliśmy jesienią miały warstwę 1 cm tłuszczu na grzbiecie i są przygotowane do zimy. Te sarny które potrafią przeżyć zimę są silne, te które padają są słabe, najczęściej są to młode sarny bez zapasów tłuszczu na ciele.
W tym roku rozpoczęliśmy dokarmianie około miesiąca wcześniej i wykładamy około 80 kg żywności na tydzień. Kosztuje to nas około 8.000 kr na sezon. (1 kr – 0,42 zł)
Na temat dokarmiania zwierzyny pisaliśmy na Monitorze Leśnym już kilkakrotnie i przypominam tutaj te wpisy: Dokarmianie zwierzyny w Szwecji, ciąg dalszy. dalej w Dziki to dobry interes dla właściciela gruntów. chociaż w tym przypadku trzeba dodać że afrykańskiego pomoru jeszcze w Szwecji nie mamy, następnie w Czy dokarmianie może zaszkodzić? i w Łowieckie ciekawostki. oraz w Dziki – szwedzki plan działania.
I na temat dzików w Szwecji pisałem już trzy lata temu w http://m.facebook.com/TCiura/posts/827112750728937
Dokarmianie jest tematem gorącym i dyskusyjnym, w którym argumenty za i przeciw są zarówno rzeczowe jak i emocjonalne.
Moim osobistym zdaniem, w warunkach takiej zimy jaka jest teraz, powinno się dokarmiać zwierzynę dziką. Z prostego powodu, zwykłej ludzkiej empatii. Wystarczy raz zobaczyć sarny topiące się w śniegu.
Zdjęcia: svensk jakt