Ochrona przyrody czy lasu?
Zimowa Szkoła Leśna organizowana przez Instytut Nadawczy Leśnictwa to okazja do dyskusji nad leśnictwem w kraju i zagranicą.
Tak pisze Las Polski 7/2017 o spotkaniu i sesji w tej szkole w dniach 14-16 marca.
Dyskusja była interesująca i pozwolę sobie zacytować kilka wypowiedzi.
– Coraz częściej dochodzimy do wniosku, że żyjemy w „oparach absurdu”. Dochodzi do głosu ruch „ekocentryczny”, a gospodarka leśna jest w wielu kwestiach blokowana. Lasy co chwilę próbują udowodnić, że właściwie prowadzona gospodarka leśna nie tylko nie szkodzi przyrodzie, ale może być jej sprzymierzeńcem. Przykładem tego jest przeprowadzona na niespotykaną dotąd skalę inwentaryzacja w Puszczy Białowieskiej i płynące z niej wstępne wnioski. – dyrektor generalny LP Konrad Tomaszewski.
– Na nasze wewnętrzne potrzeby możemy dziedziny ochrony lasu i ochrony przyrody utożsamiać. Ale pamiętajmy, że ochrona lasu jest nakierowana na ochronę efektu końcowego, surowca, a ochrona przyrody jest czymś zupełnie innym. Społeczeństwo nadal nie uważa nas za tych, którzy przyrodę chronią. Z tym musimy się zmierzyć i z tym walczyć. Przez edukację albo spasować i pozwolić, by dyrektorem LP został Adam Wajrak albo wreszcie wydzielić obszary funkcjonalne w naszych lasach i rozdzielić gospodarkę leśną i obszary chronione – były wiceminister środowiska Andrzej Zaleski.
– Nie zgodzę się z tezą, że ludzie nie postrzegają nas jako tych, którzy przyrodę chronią. Ten jazgot w mediach nie odzwierciedla mniemania społecznego o leśnikach. Musimy edukować i informować. Dawać świadectwo i nie bać się dyskutować – dyrektor regionalny LP w Krakowie Jan Kosiorowski
– Do społeczeństwa musi trafiać spójny obraz naszych działań, wspólny przekaz. A de facto rozbieżności między ochroną przyrody i lasu jest bardzo niewiele – prof. Andrzej Grzywacz.
– Może to pomysł na przyszłość, by podzielić LP na gospodarstwa zajmujące się produkcją drewna, a ochronę przyrody oddać we władanie jednej firmie – Tadeusz Zachara, IBL.
– Nie. Obrazki z plantacjami Pinus radiata z jednej strony i ścisłe rezerwaty z drugiej widziałem w Nowej Zelandii. Taki rozdział i przynależność do różnych firm są nie do pomyślenia dla europejskiego leśnika. Nie róbmy tego – prof. Andrzej Grzywacz.
Takie rozbieżności poglądów nie są niczym nowym i były reprezentowane bardzo szeroko na dyskusjach ekspertów w Narodowym Programie Leśnym przed kilku laty, w którym wypowiadali się m.in. Adam Wajrak i Janusz Korbel.
Ale zarówno wtedy jak o dzisiaj są to rozbieżności dyskutowane, wtedy głośniej, dzisiaj raczej nieśmiało, które do żadnych rozwiązań nie doprowadziły i prawdopodobnie szybko nie doprowadzą bo wartość ochrony lasu czyli surowca drzewnego rośnie a wartość ochrony przyrody w tym lesie ma ciągle duże problemy z ustaleniem składników tej wartości, nie mówiąc o ich cenie.
Dla satyryków zajmujących się tematem Lasów Państwowych jest dzisiejsza interpretacja ochrony lasu i przyrody przez tą organizację prawdziwą żyłą złota.
Wypowiedzi szefów tej organizacji o oparach absurdu egocentryzmu, a zwłaszcza profesorów nauk leśnych o ekologianach i jego kolegi z dyrekcji regionalnej o zdziecinnieniu opinii publicznej wokół leśników, mieszczuchach porażonych bajkami i odchodzących od Boga, chłonięciu każdej głupoty i wyrafinowanym fałszu, jakim są absurdalne, oderwane od sztuki leśnej, zarzuty formułowane pod adresem leśników są warte satyrycznego złota.
Leśny porządek, ekologianie, uznane wartości.
Ale problemem jest że życie zaczyna przebijać satyrę i wypowiedź tegoż dyrektora LP, cytuję : “Atut LP leży w braku demokracji” jest odbiciem dzisiejszej sytuacji i postępowania Lasów Państwowych. I nie tylko Lasów Państwowych, czego szwedzki przykład jest dowodem.
Ale wpierw ten polski.
http://www.fundacjalasnaturalny.pl/2017/01/komisja-europejska-rozpatruje-sprawe-pul-nadlesnictwa-borki/
Potem
http://www.fundacjalasnaturalny.pl/2017/02/wycinka-drzew-dziuplastych-w-nadlesnictwie-borki/
oraz ciąg dalszy
http://www.fundacjalasnaturalny.pl/2016/03/nadlesnictwo-borki-nie-traktuje-certyfikatu-fsc-powaznie/
Czytając argumenty fundacji na temat prac w Nadleśnictwie Borki widzimy ich silne oparcie na obowiązującym prawie.
Ale mimo tego, jedyne co może fundacja zrobić to stwierdzić, cytuję:” Mleko już się rozlało więc należy zaopiniować dalsze postępowanie ze zniszczonymi fragmentami najlepiej zachowanych grądów oraz zniszczonymi stanowiskami rzadkich i ginących gatunków.”
To dotyczyło mleka z lutego 2016 i rok później, w lutym 2017 fundacja może swoje stwierdzenie znów tylko powtórzyć.
Co spowodowało rozlanie się mleka?
Cytuję audyt FSC:
“Wg wyjaśnień leśniczego w obu przypadkach drzewa dziuplaste zostały niezauważone w trakcie wykonywania szacunku brakarskiego ze względu na gęsty podszyt i podrost na siedlisku BMśw i LMśw (wizyta terenowa podczas audytu przeprowadzona była po usunięciu podszytu i podrostu i widoczność dziupli umiejscowionych w górnej części drzewa była dobra).”
Oraz:
“Na podstawie rozmowy z miejscowym nadleśniczym stwierdzono, że drzewo dziuplaste zostało ścięte ze względu na zagrożenie osób trzecich (drzewo było pochylone i rosło bezpośrednio przy parkingu leśnym).”
I:
“Podczas audytu nie stwierdzono jednoznacznie przypadków świadomego i celowego usuwania przez służby leśne drzew dziuplastych.”
Argumenty leśników są i ludzkie i rozsądne. Nikt nie jest doskonały, chociaż satyryk Lecą Wióry wymieniłby od razu kilku leśników doskonalszych niż Bóg no i bezpieczeństwo ludzi jest wystarczającym argumentem.
Ale w tej cytowanej skardze do Komisji Europejskiej omawiana jest sytuacja w Nadleśnictwie Borki, począwszy od roku 2009. Trudno więc zwalać ciągle winę na niedoskonałość służby leśnej czy bliskość parkingu. I analizując ten konflikt łatwo dojść do tego samego wniosku co w swoim kwiecistym języku wyraził dyrektor Jan Kosiorowski – “Atut LP leży w braku demokracji.”
Oraz, że innym atutem Lasów Państwowych, jest, znów według opinii ich słowotwórczego dyrektora fakt iż postępowanie takich fundacji jak Natural Forest Foundation może być traktowane przez LP jako ” jazgot w mediach” nie odzwierciedlający mniemania społecznego o leśnikach.
Nie wróżę powodzenia dla Fundacji Las Naturalny, bo wszystko wskazuje na jasną taktykę Lasów Państwowych związaną z konikiem aktualnego dyrektora generalnego LP, konikiem pod nazwą: CO2 i drewno energetyczne.
Co to jest więc to drewno energetyczne? Cytuję wypowiedź Konrada Tomaszewskiego z 3 kwietnia 2016:
” Jest to każdy surowiec drzewny usunięty z lasu ze względów hodowlano-ochronnych, który nie znalazł nabywcy w trybie ogłaszanych trzykrotnie aukcji internetowych po cenie rynkowej właściwej dla drewna pełnowartościowego z punktu widzenia przemysłu a także pozostałości po wycince drzew leśnych”
Ten surowiec będzie magazynowany i przerabiany na Leśnych Składach Wielofunkcyjnych (27 w całej Polsce i do końca 2017 mają powstać pierwsze trzy, pilotażowe składy) ale przede wszystkim magazynowany jako polska odmiana CCS, ale nad ziemią.
Stare życie i przeszłość lasu, wersja Lasy Państwowe, część druga.
Te zapasy drewna przechowujące w ten sposób CO2 mają wynosić 800.000 – 1.000.000 m3.
Że ten 1 mln m3 mógłby równie dobrze stać w lesie? No cóż, pytanie jest logiczne, ale co wtedy z parkingami?
Ta trzecia strona, czyli ruchy typu NGO zajmująca się ochroną przyrody ma cały czas nadzieję że postawienie przez Lasy Państwowe na tematy związane z CO2 zaowocuje lasami starszymi, bogatymi przyrodniczo i w rezultacie bardziej chronionymi niż te obecne.
To duży błąd i widzę to wyraźnie porównując moje dwa kraje – Polskę i Szwecję.
Ochrona przyrody jest nieefektywna.
Bo usuwanie drzew dziuplastych to nie tylko specjalność Lasów Państwowych. Mamy oto przykład szwedzki, ten ostatni, trzeba zaznaczyć, opisany przez Natursidan http://www.natursidan.se/nyheter/skyddsvard-skog-vid-odensgol-kalavverkas/ i sytuacja jest identyczna.
Las należy do właściciela prywatnego w województwie (län) Östergötland, w południowo-wschodniej Szwecji. Te tereny na którym jest położony są już dawno zakwalifikowane przez organizację Naturskyddsföreningen jako przyszłe ochronne i informacje o tym lesie posiada Skogsstyrelsen (Zarząd Lasów) oraz miejscowy Länsstyrelsen (Urząd Wojewódzki).
Mimo tego przeprowadzono zrąb zupełny pozostawiając tylko 1,1 ha jako teren z biotopami. Wycinane są 140 letnie świerki z gatunkami ochronnymi porostów i owadów.
Firma leśna przeprowadzająca te prace ma certyfikat FSC i PEFC i w swoich pracach przy brzegu jeziora wyraźnie łamie przepisy certyfikatu, według inwentaryzatora z Naturskyddsföreningen Steve Dauera. Osiki i wierzby iwy, które powinny zostać, zostały wycięte. Las był terenem wylęgu jastrzębia gołębiarza i dzięcioła czarnego oraz głuszca i włochatki zwyczajnej. Nic nie pomogło, mówi Steve, właściciel nie reaguje na nasze wezwania.
W tym szwedzkim przypadku właściciel ma łatwiejszą drogę do tłumaczenia, tak jak jak to widzę.
Pozostawił teren z biotopami, pracował zgodnie ze swoim planem urządzania lasu, zatrudnił firmę z uprawnieniami, uzyskał zgodę Skogsstyrelsen (inna sprawa że pewno bez terenowej kontroli).
Jako że w Szwecji mamy Allemansrätten to nie odpowiada on za turystę czy zbieracza jagód któremu spadnie coś na głowę.
Ja myślę że w obu przypadkach, tym polskim i szwedzkim, zawiodły zwykłe ludzkie kontakty, pomiędzy tymi którzy las użytkują a tymi którzy chcą go ochraniać.
Że takie kontakty są niemożliwe, zwłaszcza gdy po jednej ze stron, a nie daj Boże, po obu, siedzą urzędnicy? Od czego kreatywność leśnika?
Ale niezależnie od niej, drodzy leśnicy.
Dyrektor Generalny Lasów Państwowych powiedział niedawno, cytuję:
“Mam nadzieję, że jeśli uda się przedstawić naszym przyjaciołom z kręgów organizacji pozarządowych nasze przemyślenia na kanwie tej inwentaryzacji, to znajdziemy wspólny język.”
Ta wspomniana inwentaryzacja to ta najgłośniejsza, w Puszczy Białowieskiej. Na jej kanwie chce dyrektor znaleźć wspólny język z przyjaciółmi z NGO.
Drogi panie nadleśniczy z Borek.
Jak dyrektor ma takich przyjaciół to droga wolna.
Nadleśniczy też może. A nawet powinien.
Zdjęcie: Natursidan
Zachęcam do przeczytania “Lasu Polskiego” nr 19/2017, w którym zamieszczony jest mój artykuł “O lesie wielofunkcyjnym raz jeszcze”. Wyjaśniam w nim swój pogląd na temat modelu leśnictwa oraz informuję, że moja wypowiedż podczas Zimowej Szkoły Leśnej została mylnie zinterpretowana jako wyraz poparcia dla “ścisłej specjalizacji” lasów. Jest dokładnie odwrotnie.
Dziękuję za Pana komentarz. Już jakiś czas zacząłem czytać Pana artykuł, ale po pierwszych zdaniach powiedziałem “O nie, mój plan na posta został skreślony”. Po Pana komentarzu, wróciłem do tekstu i muszę powiedzieć, że trochę wywołał Pan wilka z lasu, gdyż zabierałem się do tego tematu już od roku. Chętnie podejmę z Panem dyskusję, gdyż jako ekonomista, jestem zwolennikiem lasów ściśle wyspecjalizowanych. Myślę, że rozpoczniemy ciekawą i merytoryczną rozmowę już wkrótce. Także proszę być czujnym. Pozdrawiam, rc
Nie mam dostępu, więc link z artykułem mile widziany.
Istnieje potrzeba dalszego uspołeczniania procedur zarządzania lasami.
Społeczny udział i nadzór w zarządzaniu lasami publicznymi przyniesie
pozytywne skutki, jeśli istnieć będzie powszechna, społeczna
świadomość wzajemnych powiązań lasów, produktów i usług leśnych oraz
ochrony przyrody w lasach z jakością społecznego i indywidualnego
życia w różnych skalach i na różnych poziomach organizacji. Efektem
takiego podejścia byłoby uświadomienie, że dopuszczone prawem
wycinanie drzew i pozyskiwanie drewna z lasu mogą służyć ochronie
środowiska i ochronie przyrody. Idee ekologiczne są często pojmowane
dogmatycznie, a ich propagowanie sprowadza się do indoktrynacji i
bezkompromisowej walki ze „złem”, fałszywie często utożsamianym z
wycinaniem drzew…
Właścicielom lasów, piszę z pozycji szwedzkiej, nadzór społeczny nigdy się nie podobał. Ale w ostatnich latach rośnie świadomość że z nim oraz z jego wzrastającą rolą, trzeba umieć współżyć. I że trzeba nauczyć się porozumień i kompromisów. To nie jest łatwe, zwłaszcza że trzeba dzielić się swoją władzą i pieniędzmi, jak Bogusław pisze.
Na stawianiu na konfrontację jak w przypadku Puszczy, przegrywa dzisiaj właściciel lasu. Te czasy minęły.
Z mojej obserwacji wysnułem wniosek, że ekolodzy robią raban, by za pomocą tego hałasu zdobyć władzę. Leśnictwo ma władze i chce jej zakres jeszcze powiększyć. Aż dziw, że LP nie wpadło na pomysł, by położyć rękę na górnictwie, ponieważ węgiel powstał z pradawnych drzew 🙂
Przyroda-natura w obu przypadkach ma się tak na prawdę “bujać”, czyli musi sobie dać sama radę.
Od wielu lat chcę pomóc naturze. Byłem kiedyś GAJOWYM i dlatego mam sporo wiadomości dotyczących ŻYCIA DRZEW :). Dobra nowina jest taka, że w nr 20 “Las Polski” na 35 str. ukaże się moja propozycja jak zalesiać, by było dobrze.
LP a nawet ekolodzy będą mogli teraz sobie zalesiać EKOLOGICZNIE po przeczytaniu artykułu.
Znając jednak realia, to prawdopodobnie zapanuje zimna cisza, a potem wybuchnie głośny, nowy spór po między wymienionymi o jakąś żabę, czy ślimaka .
Dlatego w przygotowaniu wariant awaryjny (jakby co) omijający “ratujących świat” ekologów i LP.
Jeśli komuś będzie się chciało i przeczyta, no i będzie miał jakąkolwiek wątpliwość, to niech wali bez znieczulenia. Będę brał na klatę 🙂
A tak poważnie, to warto zacząć dyskusje co jest sensowne w ochronie przyrody i lasu, a co jest blefem.
Chętnie przeczytam ten artykuł, prosze podać link. Swoją drogą przez 3 lata się trochę zmieniło, jakie jest teraz Pana stanowisko. I co do czepiania się ekologów, to raczej walka Dawida z Goliatem. LP ma struktury, pieniądze i ludzi. Ekolodzy nic nie mają poza teoriami spiskowymi, że mają finansowanie od Sorosa, co jest zwyczajną bzdurą. Poza tym, granice przesuwają się w stronę korzystniejszą dla LP, a degradacyjną dla lasów.