Norweskie kontrowersje na tematy wilcze.
Dlaczego Norwegowie nie lubią wilków?
Jeżeli podeszlibyśmy czysto matematycznie oraz statystycznie do podobnych anty- i prowilczych uczuć u Norwegów to trzeba odnotować 12.000 osób protestujących przeciw za małym polowaniom na wilki oraz 6.000 osób protestujących przeciw tym samym polowaniom na wilki.
Ta pierwsza demonstracja odbyła się 8 stycznie tego roku i była formalnie manifestacją przeciw rządowej polityce dotyczącej gospodarowania populacją drapieżników w Norwegii, w tym przypadku wilka.
Pisaliśmy o niej w http://www.forest-monitor.com/pl/manifestacje-manifestacje-czyli-jak-politycy-wykanczaja-dzika-zwierzyne/
Ta druga dotyczyła sprzeciwu w stosunku do polowań na wilki w Norwegii i odbyła się kilka dni później,12 stycznia. Demonstranci nieśli hasła „Pozwólmy im żyć”, „Zatrzymajmy politykę eksterminacji”, ”Tak dla wilka” i inne.
https://www.atl.nu/skog/tusentals-norrman-demonstrerade-for-vargarna/
Pewnego rodzaju kuriozum było porównanie aktualnych norweskich polowań na wilki z prześladowaniami Żydów w czasie niemieckiej okupacji Norwegii. Osoba z plakatem z napisem „Żydzi 1940 – Wilki 2019” została wyproszona z pochodu.
Za silna treść i nie prowadząca do konstruktywnej debaty, ocenili organizatorzy demonstracji
https://www.jaktojagare.se/kategorier/varg/judeplakat-togs-bort-i-vargmanifestation-20190114/
O co chodzi w tej norweskiej polityce wilczej, przeciwko której protestują obie strony?
Norweski parlament, Stortinget, przyjął kilka lat temu górną granicę wielkości populacji wilczej i jest ona równoznaczna z obecnością w Norwegi 4-6 grup rodzinnych wilka.
Ostatnia inwentaryzacja wilków w roku 2018 wykazała obecność 8 czysto norweskich grup rodzinnych oraz 5 rewirów, również tylko norweskich (w Norwegi pewne rewiry wilcze są wspólne ze Szwecją)
Przeciwko opracowanego na tej podstawie planu polowań na wilki protestują teraz zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy wilka.
Jak argumentują jego przeciwnicy?
Lars Henrik Sundby mający, jak mówi, wilki od roku 1996 tuż obok domu, uważa że w dyskusjach na ich temat pomija się wiele argumentów takich jak pozytywne uczucia przeżywania polowania i rekreacji czy życia na łonie przyrody, uczucia bliskiego i codziennego współżycia z wilkami jak i ciężar jaki na swoje barki bierze nieznaczna część ludności Norwegii żyjąca na małym obszarze razem z wilkami.
– To wszystko musimy wsiąść pod uwagę dzisiaj kiedy widzimy jak Høyre (partia konserwatywna) i Erna Solberg (pani premier) prowadzi politykę która w praktyce lekceważy postanowienia Stortinget i obniża nasze warunki i jakość życia w całym regionie Østlandet.
– Ludzie wezmą sprawy w swoje ręce, dodaje on dyplomatycznie. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak dużo wilków jak dzisiaj i dlatego odstrzał powinien być większy.
Kirsten Winge mieszka w samym sercu rewiru wilczego Slettås.
– Dobrze wiem jak się żyje z wilkami krążącymi wokół gospodarstwa i widzę jak zamiera życie w lesie, zarówno w rewirze wilków jak i poza granicami.
Kirsten jest znaną specjalistką od kuchni z dziczyzną i ma swoje strony na ten temat w kilku czasopismach a z wykształcenia jest biologiem.
– Wcześnie było u nas prawdziwe eldorado z łosiem i inną zwierzyną a teraz nie mamy w regionie prawie żadnych jeleniowatych. Dawny styl życia również zanika, nikt nie chodzi na grzyby czy zbiera jagody, stare ścieżki ludzkie w lesie powoli zarastają.
To co organizacje ochrony przyrody twierdzą iż wilk sprzyja różnorodności biologicznej w lesie jest dużym nieporozumieniem, mówi ona. Tam gdzie wcześniej były łąki i pastwiska, są dzisiaj zarośla.
Inni uczestnicy demonstracji, Halfdan Brevig, Anders Nyhuus, Lars Lillebo Tøraasen i Torstein Opdahl podkreślają że nie odczuwają nienawiści do wilków, że nie chcą ich wytępienia w Norwegii i że wcale się wilków nie boją.
Ale wszyscy przeżyli nieprzyjemne historie związane z atakiem wilków na ich psy, nawet w obrębie gospodarstwa czy zagrożenia jakie odczuwały ich dzieci idąc do szkoły czy bawiąc się koło domu.
– My nie mówimy o bezpośrednim strachu, ale jeżeli cały czas mamy podobne problemy z zagrożeniem wokół domów i w okolicy, to odczuwamy irracjonalną obawę że nieszczęście jest blisko.
Wielu z nich jest równocześnie myśliwymi oraz właścicielami gruntów i lasów.
– Satysfakcja z polowania znikła. Znikły też dochody ze sprzedaży prawa do polowania, bo brakuje zwierzyny i nikt nie chce u nas polować, zwłaszcza myśliwi z psami, mówi Anders Nyhuus.
– Polowanie na łosie prawie zupełnie zanikło, podobnie jak polowanie z psami na zające. Teraz polujemy głównie, jako myśliwi gminni, na wilki, często w terenie bezśnieżnym i na pojedyncze sztuki. Jest to polowanie bez sensu, bo tylko duże i zbiorowe polowanie na śniegu daje zamierzony efekt jeżeli chodzi o wilka, dodaje inny uczestnik manifestacji Halfdan Brevig.
– Nie kupuję argumentu że wilk jest niezbędny w przyrodzie aby zachować równowagę w stanie populacji zwierzęcych, że pełni rolę sanitarną przy usuwaniu sztuk chorych czy osłabionych.
– My jesteśmy w stanie sami zachowywać odpowiedni stan zwierzyny i to na innych zasadach niż tylko te sanitarne. Ja widzę że wilk stal się symbolem życia zgodnego z naturą dla elity miejskiej z którą z kolei muszą liczyć się politycy i urzędnicy, mówi Torstein Opdahl.
– Pracuję sam w swoim lesie i wieczorem, gdy zostawiam maszynę i idę do samochodu, oglądam się niejednokrotnie za siebie. Czy takie obawy potrafi kiedykolwiek zrozumieć mieszkaniec miasta?
(Tutaj moja prywatna uwaga – jako mieszkaniec Sztokholmu potrafię to zrozumieć, z tym że nie obawiam się wilków a ludzi. Też należy wieczorem patrzeć przez ramię.)
Rząd powinien wypełniać postanowienia Stortinget o dopuszczalnej wielkości populacji wilka w Norwegii, ale tego nie robi, uważają członkowie demonstracji. Już sam ten fakt zagraża demokracji.
– Polityka stref wilczych nie zdaje u nas egzaminu, bo z jakiej racji mała część ludności na stosunkowo niewielkim obszarze kraju ma ponosić koszty chęci zachowania wilków przez mieszkańców miast? To nie oni współżyją z wilkami na codzień, to nie ich dzieci idą codziennie z obawą do szkoły, mówi Anders Nyhuus.
Demonstracja antywilcza została zorganizowana przez tzw. Alians użytkowników przyrody (Naturbruksalliansen) w skład którego wchodzą stowarzyszenie rolników, stowarzyszenie właścicieli leśnych, zrzeszenia leśne, norweski związek łowiecki, norweski związek wędkarski i stowarzyszenie wspólnot gruntowych.
Mówiąc o „zdolności” norweskich wilków do wywoływania protestów, trzeba wspomnieć o 57.000 podpisach z całego świata, protestujących przeciw polowaniu na nie w październiku 2016, podpisach na petycji przekazanej do Stortinget.
Czy podobne antywilcze czy prowilcze demonstracje są tylko norweską specjalnością?
Niezupełnie, przykładów na inne nacje jest sporo.
W październiku 2018 protestowali np. rodzice fińscy w miejscowości Solf koło miasta Vaasa w środkowej Finlandii przy wybrzeżu Zatoki Botnickiej https://www.jaktojagare.se/kategorier/varg/foraldrar-protestmarscherade-mot-varg-20181014/
Argumenty były podobne do tych pochodzących od rodziców norweskich.
Francuscy i niemieccy rolnicy też nie są gorsi od norweskich https://www.reuters.com/article/us-france-farmers-wolves/french-sheep-farmers-protest-against-protection-of-wolves-idUSKBN1CE1OZ
O wilkach pisaliśmy dużo na Monitorze leśnym, przykładami mogą być http://www.forest-monitor.com/pl/polowania-na-wilki-w-skandynawii/ tekst z roku 2016 oraz http://www.forest-monitor.com/pl/sensacja-wilk-nie-jest-pluszakiem/ tekst z roku 2018, a w międzyczasie kilka innych, wystarczy wejść na sieć pod hasłem „wilki monitor leśny”.
Jest to temat mający dużą siłę wywołania konfliktów wiejsko-miejskich, o skali równej temu aktualnemu dotyczącego dzików, mimo iż nikt nie proponuje wybić 90% wilczej populacji.
Moim osobistym zdaniem zarówno zwolennicy obecności wilka jak i jego przeciwnicy wpędzili się w sytuację patową, pozwalając politykom decydować w kolejnym konflikcie przyrodniczym.
Zwolennicy obecności wilka w Polsce nie powinni jednak narzekać na tych polskich. Dali im przecież ustawę łowiecką, która nazywana jest w Skandynawii najlepszą, poza Holandią, ustawą antyłowiecką.
Zdjęcie: pinterest