Myśliwi kontra Bofors.
Bofors to szwedzki koncern zbrojeniowy, z tradycjami sięgającymi wojen polsko-szwedzkich w XVII wieku a jako współczesna, akcyjna firma działający od roku 1873. Głównym udziałowcem jest od roku 2006 brytyjski BEA Systems Inc.
BAE System Archer to nowoczesna haubica produkowana przez Bofors i dosięgająca cele w odległości od 30-50 km. Jak funkcjonuje według opisów czasopism technicznych?
Zadanie bojowe otrzymuje operator haubicy (to oficjalna nazwa, jest ich od trzech do czterech, ale i jeden podoła zadaniu) pocztą elektroniczną, nanosi na kartę, parkuje w odpowiednim miejscu pojazd, stabilizuje i oddaje strzał, jeden lub kilka oraz znika jak najszybciej. Strzelać może z ustawieniem lufy od -85 stopni do + 85 stopni.
Cały system bazuje na chmurze elektronicznej koncernu BAE o nazwie Battlefield Management System którego koordynator decyduje o użyciu haubicy.
Kaliber haubicy to 155 mm, do 9 granatów artyleryjskich na minutę, pojemność magazynu 21 granatów i system jest dosyć dokładnie opisany na sieci w językach angielskim czy szwedzkim, a myślę że i w innych. Podwozie haubicy to samochód Volvo dumper A30E.
Największym sukcesem gospodarczym i finansowym koncernu Bofors była i jest armata przeciwlotnicza Bofors 40 mm, produkowana od roku 1936 licencyjnie również i w Polsce. Wojsko Polskie dysponowało we wrześniu 1939 roku 358 armatami tego typu. Armata ta była i jest używana przez 69 państw, dzisiejszy konflikt na Bliskim Wschodzie, wojna w Iraku i w Syrii oznacza w dalszym ciągu użycie zmodernizowanych wersji tej broni, produkowanych przez koncern Bofors w latach 1934-2006 a od roku 2006 przez BAE System AB.
Co mają wspólnego myśliwi z produkcją nowoczesnej artylerii?
Sporo. Mianowicie wspólnie użytkowane przez nich oraz przez koncern BAE System Bofors AB tereny leśne. Użytkowane na zasadzie dzierżawy od właściciela lasów Sveaskog.
Koncern Bofors posiada od dawna, jako własność leśną, większość obszaru poligonowego, w pobliżu Karlskoga, na którym dokonuje próbnych przestrzelań swojej broni. To pas długości około 30 km i powierzchni 17.799 ha. Z tej powierzchni prawie połowa bo 8.422 ha należy do Sveaskog i firma Wikers, administrująca lasy Bofors chce odkupić od Sveaskog tereny poligonowe.
Przyczyna jest prosta i logiczna. Bofors twierdzi że jego działalność wpływa w bardzo dużym stopniu na gospodarkę leśną i zdecydowanie lepiej jest aby ta gospodarka była prowadzona przez jego firmę leśną, Wikers, niż przez Sveaskog.
Sveaskog prowadzi pertraktacje które pewno zakończą się zgodą bo już wypowiedział umowy o dzierżawę terenów łowieckich na tym planowanym do sprzedaży obszarze leśnym.
Per-Otto Wetterdahl, łowczy koła mającego 750 ha na tym terenie, potwierdza to reporterowi gazety Skogsland. Rozmawialiśmy z Wikers o nowej umowie na tym samym terenie, rozmowy były przyjacielskie, mówi on, ale Wikers nie chce widzieć na swoich terenach działalności łowieckiej no i nas, myśliwych.
Ale nie tylko myśliwi czują się zagrożeni rozszerzeniem działalności Wikers. W bezpośredniej bliskości poligonu leży park Krajobrazowy Sveaskog i miejscowe stowarzyszenie ochrony przyrody Kilsbergsfrämjandet już długo propagowało stworzenie parku narodowego na tych terenach.
Przejście lasów z rąk państwowego Sveaskog w ręce Vikers czyli koncernu Bofors odsuwa te plany na daleką i o ile, przyszłość, mówi Carl-Anders Lindsten.
Bofors Test Center strzela dzisiaj na poligonie w ciągu 260 dni w roku.
Ale ten łowiecki, dyskutowany teren był zamknięty tylko przez 60-70 dni w roku, a najbardziej krańcowe części poligonu, te z wartościową przyrodą i ruchem turystycznym, były do tej pory otwarte. Szef Bofors Test Center, Stefan Krol, wyjaśnia że celem ewentualnego zakupu lasu od Sveaskog jest lepsze skoordynowanie gospodarki leśnej z planowanymi testami artylerii. Będziemy strzelać częściej i dalej, stąd potrzeba nowych terenów. Ale zamykanie obszarów leśnych dla rekreacji będzie aktualne tylko w dni powszechne, w weekendy i święta las będzie otwarty, mówi.
Las Polski nr 4/2017 zawiera bardzo interesujący artykuł na tematy poligonowe, współpracy LP z wojskiem, pod tytułem “NATO ostro ćwiczy w Drawsku”.
Daniel Klawczyński, autor, tak go kończy:
” Wojskowi podkreślają że współpraca z drawskim nadleśnictwem układa się bardzo dobrze. Istnieją jednak obawy, czy przy utrzymującej się tendencji i intensywności ćwiczeń, administracja leśna nie zostanie wyparta z pewnych obszarów poligonu. Komendant CSWL Drawsko zapewnia jednak, że wojsko absolutnie nie widzi takiej potrzeby.”
No ale z drugiej strony ppłk. Dariusz Puzyrewski mówi: ” Istnieje pilna potrzeba poszerzenia obszaru poligonu o kilka rejonów oddanych wcześniej w użytkowanie Lasom Państwowym.”
Jakich? Nadleśnictwo Drawsko otrzymało od Wojska, na początku 2010, dawny obszar poligonowy, 500 ha z których zalesiło już 350 ha. Teraz wygląda na to że Wojsko znów je przejmie. Będzie ktoś pielęgnował te uprawy? I co z kosztami zalesień?
I powracając do tytułu oraz myśliwych. Dawny nadleśniczy z Drawska, z lat 1971-1992, pan Eugeniusz Skiba, opowiada w Lesie Polskim o wspólnych polowaniach z ówczesnym komendantem grupy wojsk Armii Czerwonej, gen. Kłusowem, co pozwalało na lepszą współpracę między żołnierzami a leśnikami.
Czy dzisiejsza współpraca powróci do dawnych wzorów?
Pozytywnym jest jednak fakt że zarówno szwedzcy myśliwi jak i polscy mieli na co polować (szwedzcy na łosie) mimo ostrego strzelania.
Ciekawym byłyby głosy samych myśliwych na ten temat, ale przypuszczam że na tym terenie istnieją tylko OHZ, będące w rękach leśników. I jak to jest z żubrami pomorskimi?
Zdjęcie: Army Technology
Zródło (częściowo) – artykuł w LandSkogsland 9/2017 autorstwa Torbjörn Esping