Myśliwi, alkohol, polowanie. Szwedzkie refleksje.
Anders Lindkvist pisze w czasopiśmie Svensk Jakt:
„Związki pomiędzy polowaniem a alkoholem są skomplikowane i mają długą tradycję. Czasem są oczywiste, niewyszukane i swobodne, innym razem burzliwe, wstydliwe czy wręcz zabójcze
W szwedzkiej kulturze łowieckiej jest niewiele rzeczy, które dziś są uważane za bardziej nieodpowiednie niż polowanie będąc pijanym. Chociaż nie ma ustawowych poziomów alkoholu we krwi myśliwych podczas polowania, bycie pijanym jest dziś nie do przyjęcia. Jest to jak jazda samochodem po pijanemu, w dodatku z bronią w ręku.
To dzisiaj, ale polowanie i alkohol, historycznie patrząc, były z sobą ciagle silnie związane. Zawsze była wódka przy oprawianiu i dzieleniu dziczyzny, istniała specjalna wódka myśliwska czy wódka przyprawiana bobrowym kastoreum.
Wszyscy wydawali i wydają się być pewni, że nie stajesz się lepszym myśliwym, kiedy jesteś pijany, ale kieliszek na rozgrzewkę wczesnym rankiem był normą w dawnych czasach, kiedy wódka płynęła gładko w szwedzkich gardłach. Wielkie pędzenia i polowania na drapieżniki w XIX wieku często zamieniały się w prawdziwe pijackie imprezy, gdy zbierali się ludzie do nagonki z okolicznych parafii.
Takie polowania miały złą reputację i łowczemu nie było łatwo utrzymać w ryzach setki naganiaczy, zwłaszcza że byli oni również wyposażeni w topory, włócznie i broń palną.
Wojewoda (landshövding) w Jönköping (południowo-środkowa Szwecja) tak to opisywał:
„Te uciążliwe nagonki, te hałaśliwe zgromadzenia, gdzie marnuje się tysiące dni pracy, na ogół w zamroczeniu alkoholowym, podczas gdy przepędzane drapieżniki są rzadko naganiane i rzadko przestraszane”.
Szkodliwy wpływ alkoholu nie wpływał jednak w tamtych czasach na kulturę łowiectwa, przynajmniej oficjalnie. Jeśli sięgniesz po gazety, zwłaszcza lokalne, z XIX i z początku XX wieku, przekonasz się, że przypadkowe strzały czy rykoszety z broni myśliwskiej były powszechne. Ale nie w czasie polowań.
To przede wszystkim dzieci, młodzież i służba domowa-pachołkowie, strzelali przypadkowo do swoich przyjaciół, sąsiadów czy kochanków, a nawet do siebie.
Na podstawie tego, co pojawiało się w artykułach, wypadki zdarzały się rzadko w czasie polowania i wtedy najczęstszymi przyczynami była nieostrożność podczas polowania lub niewiedza strzelca, czy broń jest naładowana.
W podręcznikach łowieckich z dawnych czasów alkohol nie jest wspominany i dopiero podręcznik myśliwski Georga Swederu z 1832 roku mówił o zwodniczej naturze wódki:
„Wielu myśliwych podczas swoich łowów zaczęło odczuwać potrzebę stosowania środków wzmacniających. Wódka, ta prawdziwa nordycka zaraza, która, jeśli jest używana rozsądnie, jest w wielu przypadkach korzystna, staje się przez nadużywanie trucizną, tym bardziej niebezpieczną, że od początku jest pita pod pozorem zażywania leków”.
Georg Swederus uważał, że wódka może pełnić rolę wzmacniającą podczas wymagających łowów, ale przy nadmiernym spożyciu wyczerpuje organizm.
„Szczęśliwy ten, kto nigdy nie przyzwyczaił się do podobnego szczudła dla swoich sił!” pisze.
Wpływ alkoholu na etykę łowiecką pozostawia jednak Swederus bez komentarza i można chyba powiedzieć, że jest to ogólny wzorzec w całym XIX wieku. Wódka, zażywana w umiarkowanych ilościach przed wymagającym polowaniem była czymś normalnym, a o piwie nie wspominano, ponieważ uważano je po prostu za źródło spożycia kalorii lub jak wodę, do gaszenia pragnienia.
Jeśli spojrzy się na niektóre notatki z XIX wieku, sporządzane w trakcie dnia polowania, to łatwo stwierdzić, że okazji do wzmocnienia sił nie brakowało, przykładowo pito tzw. łapę przed wypuszczeniem psa lub psów, oraz łapkę przy znalezieniu martwej, strzelonej zwierzyny.
Ciekawym tematem jest ten o wódce myśliwskiej. W książkach z przepisami istnieje wiele różnych mieszanek nazywanych wódką myśliwską.
Starsze odmiany były proste i miały mieć niemal magiczny efekt, na przykład wódka zmieszana z niedźwiedzią żółcią. Ta mieszanka była trudna do picia, ale według pewnego źródła uczyniła osobę „lekką, pełną życia i miłości”.
Istniała też wódka o nazwie Jägarbrännvin czyli wódka Myśliwska, którą sprzedawała państwowa firma Vin- & Spritcentralen. Receptura była oparta na recepcie myśliwego ze Småland, Carla-Fredrika Hyltén-Cavalliusa z początku XX wieku i zawierała wódkę zmieszaną z sherry i eau-de-vie.
Państwowe Vin- & Spritcentralen produkowało tą wódkę od 1927 do 1955 roku, kiedy zaprzestano produkcji pod naciskiem Szwedzkiego Związku Łowieckiego, Svenska Jägarförbundet, który uznał związek między polowaniem a wodką za niewłaściwy.
Historia wódki Myśliwska, Jägarbrännvin, mogła się na tym zakończyć, ale nieoczekiwanie Svenska Jägarförbundet zmienił zdanie w roku 1997 i chciał wznowić produkcję.
Vin- & Spritcentralen został jednak pozwany przez markę Jägermeister za naruszenie znaku towarowego i Jägermeister wygrał w roku 2003, co prawda dopiero w szwedzkim Sądzie Najwyższym, ale tym samym produkcja szwedzkiej Jägarbrännvin została na stałe zakazana. Najstarsze roczniki Jägarbrännvin są obecnie sprzedawane za duże sumy na aukcjach trunków.
Chociaż dziś picie alkoholu podczas polowania jest uważane za tabu, istnieje silna i stara tradycja picia alkoholu po polowaniu.
W przeszłości częstowano zawsze wódką naganiaczy, myśliwych i oprawiaczy tuszy, po zakończeniu polowania.
Zachował się opis z roku 1843, z polowania w Skillinge, Skåne.
”Kiedy polowanie się skończyło, wszyscy zebrali się w Gamle Stamp. Następnie naganiaczom przyniesiono wódkę w dużych miedzianych kociołkach, a obok postawiono miarki, aby mogli pić do woli.”
W dawnej Szwecji nie było rzadkością organizowanie przyjęć po udanym polowaniu, np. na łosie czy lisy. Na mniejszych polowaniach uczestnicy losowali, kto kupi piwo, wódkę i jedzenie. Czasami kobiety były również mile widziane i organizowano tańce.
Alkohol był naturalnym składnikiem życia dla tych, którzy ciężko pracowali, przy np. koszeniu czy polowaniu.
Życie toczyło się tym trybem aż do początku XX wieku, kiedy to przesłania ruchu wstrzemięźliwości i zwalczanie przez państwo szwedzkiej kultury alkoholowej osiągnęło pełny rozkwit. Wydaje się, że w XX wieku trzeźwość podczas polowania stopniowo stała się normą.
W wywiadzie przeprowadzonym w roku 1980 przez Nordic Museum ze starym, doświadczonym myśliwym Lennartem widać zmiany w nastawieniu:
„Nie piję dzisiaj alkoholu podczas polowania na łosie. Nie, nawet nie po polowaniu, wieczorami. Potem, gdy następnego dnia jedziesz na polowanie, możesz wrócić do domu, jeśli inni wyczują alkohol. Ale w latach czterdziestych piło się i to sporo.
Obecnie nie ma przepisów dotyczących alkoholu regulujących jego spożycie w związku z polowaniem, czy limitów alkoholu we krwi lub kar pieniężnych. Po kilku głośnych zgonach związanych z polowaniami we Francji, rozgorzała tam debata na temat bezpieczeństwa polowań i na początku roku francuski rząd przedstawił projekt ustawy regulujący spożycie alkoholu przez francuskich myśliwych.
W Szwecji wypadki na polowaniach z udziałem alkoholu są rzadkie, ale zdarzają się sporadycznie, przykładowo incydent pewnej nocy w listopadzie 2019 roku, kiedy pijany myśliwy zastrzelił kolegę myśliwego w przekonaniu, że to dzik.
Warto powtórzyć: nie mieszaj alkoholu z polowaniem.”
Autor: Anders Lindkvist
Źródło: https://svenskjakt.se/jakt-prylar/sett-last/bilden-jagarbrannvin-och-slaktsupar-alkohol-och-jakt/
Picie alkoholu przed, na i po dzisiejszych szwedzkich polowaniach jest raczej rzadkie, ale czy aż tak rzadkie, jak sugeruje autor tych refleksji?
Stosunkowo niedawno opisywałem przypadek szwedzkiego myśliwego, któremu policja odebrała broń przed polowaniem, ponieważ w czasie kontroli drogowej miał 0,26 promili alkoholu we krwi.
O podobnych prawnych rozwiązaniach, jak francuskie, tutaj się jednak jeszcze nie dyskutuje.
Zdjęcie: nordiska museet