Mój las. Min skog. Teksty z lamusa – Maj 2016
Kto dzisiaj w Polsce ma prawo tak mówić? Powiedzieć “mój las” i wiedzieć że słuchający go Szwed zrozumie to wyrażenie w sensie szwedzkim?
Wiele osób jak się okazuje i cytuję tutaj Alfreda Króla z forum ekspertów na Narodowym Programie Leśnym:
“Z danych powszechnego spisu rolnego przeprowadzonego w roku 2002 wynika, że ponad 841 tysięcy gospodarstw rolnych posiada las. Gospodarstwa takie stanowią ok. 28% wszystkich gospodarstw rolnych w Polsce. Las o powierzchni do 1 ha posiada 59,3% gospodarstw, a jedynie 4,1% gospodarstw rolnych posiada las o powierzchni powyżej 5 ha. Średnia powierzchnia lasu przypadająca na jedno gospodarstwo rolne wynosi ok. 1,3 ha (Gołos 2007). Duże rozdrobnienie lasu jest jednym z ważniejszych elementów negatywnie wpływającym na efektywność gospodarowania w lasach prywatnych. (Bernadzki 2006).”
Szwed odniósłby tą informację do szwedzkich danych – 330.000 właścicieli leśnych (niekoniecznie gospodarstw) o średniej powierzchni 45 ha, a Fin do swoich – 632.000 i średnia wielkość około 30 ha i wszyscy oni, Polak, Szwed, Fin mogliby powiedzieć – to mój las.
Jasne że podobne porównania są trochę naciągane bo skale wielkości powierzchni posiadania leśnego są niemalże przeciwstawne, ale to że jeden na czterdziestu Polaków ma to uczucie posiadania lasu i może mówić “mój las” podnosi w pewnym stopniu na duchu.
Analizując jednak głębiej te uczucia łatwo odnaleźć duże różnice w odczuciu leśnego prywatnego posiadania pomiędzy Polakiem a Szwedem czy Finem, tak duże że Szwed czy Fin nie nazwałby polskiego posiadania posiadaniem prywatnym, niezależnie od wielkości posiadania.
Jak by je nazwał? Kiedyś, w dobrych czasach czeskiego filmu, oraz mojej młodości, powstał film pod tytułem “Pociągi pod specjalnym nadzorem” inspirujący nas, młodych, do oryginalnego używania pieczątek służbowych. I ilość tych pieczątek oraz tytuł, lekko strawestowany na “Lasy pod specjalnym nadzorem” pasuje jak ulał do obecnej sytuacji polskiego prywatnego posiadania leśnego.
Bo pomyślmy – w którym innym kraju Unii Europejskiej urzędnik zatrudniony przez lasy państwowe nadzoruje, kontroluje i decyduje o gospodarce swego konkurenta na rynku, czyli w lasach prywatnych? Wiem, wiem, oficjalnie decydują o tym starostowie, ale dlaczego mają prawo oddać te obowiązki w ręce urzędnika lasów państwowych? Ich konkurenta? To paradoks, niezrozumiały dla Szweda czy Fina, a pewno i Niemca czy Francuza.
Świadkami innego specjalnego nadzoru w wykonaniu gospodarstwa Lasy Państwowe byliśmy niedawno. Jak rozwinie się prawo pierwokupu i jakie problemy ono nastręczy dla prywatnych posiadaczy lasów, pokaże przyszłość, ale nie sądzę aby przyszłe stosunki pomiędzy polską wsią a polskimi leśnikami były tak przyjemne i urozmaicone jak te na czeskiej stacji kolejowej.
Kto więc dzisiaj w Polsce może spokojnie mówić “Mój las”? Paradoksalnie tylko ten który go nie posiada ale nim gospodarzy z racji prawa państwowego. Prawa nadającego mu coraz większe uprawnienia do gospodarowanego przez siebie lasu jak i, co udowodniły ostatnie miesiące, do lasu innych.
Każdy kto interesuje się polskim leśnictwem napotykał się na takie postawy wsród polskich leśniczych, nadleśniczych czy dyrektorów gospodarstwa Lasy Państwowe. Sam zresztą wyrażałem się tak przed 40 laty.
Te postawy są podkreślane z dumą przez długoletnich leśniczych czy w mniejszym stopniu nadleśniczych (ci ostatni są za bardzo zależni od dobrych zmian) i mój las oznacza wieloletnią nad nim opiekę. Tacy leśnicy są na pewno godni podziwu i nagród, zostawiając najcześciej za sobą las dobrze, z sercem, utrzymywany.
Ale istnieje w takim podejściu druga strona medalu, coraz bardziej niestety widoczna. Nazwałbym ją “Nadzór specjalny nad lasami państwowymi”.
Uwidoczniła się ona w licznych protestach, organizowanych przez leśne związki zawodowe przeciw jakimkolwiek zmianom, przeciw “haraczem i daninom” “nakładanych” na gospodarstwo Lasy Państwowe przez właściciela lasu Skarb Państwa, przeciw próbom zmian zarządzania lasami państwowymi w kierunku większego udziału społeczeństwa, przeciw próbom większego wglądu w finansową działalność gospodarstwa Lasy Państwowe.
Ten “Nadzór specjalny” to po prostu postawa “My leśnicy wiemy najlepiej jak zarządzać lasami państwowymi, my leśnicy wiemy najlepiej jak wydawać pieniądze z dochodów tego zarządzania, my leśnicy mamy do tego prawo, bo nie żądamy nic od państwa, utrzymując się sami jak i nasze lasy.
Właśnie – Nasze Lasy. To jest to co słyszy się często – nasze lasy. Ale w sensie nie lasów Państwa a lasów leśników zatrudnionych przez Lasy Państwowe. Gwoli sprawiedliwości, każdy leśnik jako polski obywatel ma prawo to powiedzieć, właśnie jako polski obywatel. Ale ilu Polaków jest przekonanych że ich obywatelstwo daje im prawo do współdecydowania o zarządzaniu lasami państwowymi? I de facto bycia wtedy konkurentem dla gospodarstwa Lasy Państwowe?
O takiej interpretacji swojej roli przez Lasy Państwowe pisano już wielokrotnie. Problem leży chyba w tym że, podobnie jak w przypadku cytowanego fragmentu Narodowego Programu Leśnego, mówi i pisze się o tym, a Lasy Państwowe, jako to państwowe gospodarstwo ma swoją interpretację tego co jest gospodarstwa a tego co jest państwowe.
Ta interpretacja też nie jest w zasadzie oryginalna bo patrząc historycznie to na przykład Państwo Środka było i jest cały czas rządzone przez warstwę technokratów, dzisiaj utrzymywanych we względnym porządku tylko przez Partię.
My, urzędnicy leśni gospodarstwa Lasy Państwowe, niezależnie od dobrych zmian i partii, mamy już na tyle silną władzę, iż możemy dać się wygadać i wypisać różnym malkontentom, reformatorom, ekspertom, naukowcom i innym, a nawet politykom, szczególnie tym z aktualnie niedobrej zmiany, a potem i tak zrobić swoje, korzystając oczywiście z dobrych, dla nas, pomysłów i rad, pozwalających na utrzymanie przez nas tej władzy.
To prosta taktyka i prosta strategia, a ponieważ wymyślona została przez Konfucjusza, już 2500 lat temu, to dlaczego ją zmieniać?
Ja bym powiedział że warto zmienić. Z prostej przyczyny, tej politycznej, bo podział władzy ze społeczeństwem daje władzę nie tyle większą ile dłużej trwającą.
Zdjęcie: atl