Maliny na uprawach Lasów Państwowych polewane roundupem.
Przez leśników, prowadzących gospodarkę leśną, dowiadujemy się z artykułu Onet i Dzikiego Życia https://www.onet.pl/styl-zycia/dzikie-zycie/do-wieku-rebnego-dozywa-co-20-drzewo-a-na-maliny-leje-sie-roundup/sgm6v5q,30bc1058
Ekspertem wypowiadającym tą opinię jest prof. Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN.
Porównuje on las naturalny typu rezerwatu z lasem gospodarczym, aby opisać szkody jakie gospodarka leśna przynosi ekosystemowi.
Omawia on elementy gospodarki leśnej takie jak:
1. Drogi leśne
Są konieczne dla gospodarki leśnej, no bo jak wjechać i wyjechać z lasu bez dróg, zwłaszcza lasu zabagnionego, jak w Puszczy Białowieskiej? Przy okazji go osuszając, umożliwiając prace leśne.
Jako czytelnik, nie bardzo rozumiem, dlaczego kilka nadleśnictw Puszczy Białowieskiej i drogi ją osuszające, ma reprezentować temat dróg leśnych w lasach całej Polski, ale rozumiem, że jest to domena profesora i instytutu, zgodna z powiedzeniem Słoń a sprawa polska, przewijającym się w jego kolejnych wypowiedziach.
Niemniej jednak argumentów za nie budowaniem dróg w lasach ma profesor sporo, nie precyzując jednak, że chodzi o lasy rezerwatowe i uogólniając na wszystkie.
2. Osuszanie lasu
Jest to dalszy efekt budowy dróg oraz rowów melioracyjnych i tworzenia lasów suchych, dających więcej surowca. Cena jest ogromna – susza, pożary, posusz, korniki, brak bioróżnorodności.
Lasy Państwowe nie wykazują determinacji w zwalczaniu podobnych problemów, przeciwnie dalej użytkują rowy odwadniające w Puszczy Białowieskiej.
A w górach?
Tutaj sytuacja jest jeszcze gorsza – drogi umożliwiają prowadzenie niedochodowej gospodarki leśnej, zamulają potoki i wywołują powodzie na nizinach.
Trudno profesorowi zrozumieć jak taka szkodliwa gospodarka leśna może być kontynuowana.
3. Wycinka lasu
Jest to proceder zabijający ptaki i hałasem oraz obecnością ludzi odpychający na kilkaset metrów wszystko co żyje (za wyjątkiem ludzi).
Znikają drzewa stare, mogące jednak żyć trzykrotnie dłużej. Giną zwierzęta i grzyby związane z takimi drzewami.
4. Powstałe zręby
Tworzą ogromny i otwarty teren w lesie, z którego znikają gałęzie w wyniku samowyrobu drewna lub pracy mulczera. Znikają gatunki leśne.
Teren jest orany, giną bezkręgowce.
Nasadzone sadzonki ze szkółek leśnych mają wyselekcjonowane genotypy pod względem surowcowego użytkowania lasu i nie dadzą w przyszłości drzew rozwidlonych, na których będą mogły budować gniazda ptaki drapieżne.
Sadzonymi gatunkami są te ulubione przez leśnika: sosny, świerki czy dęby, a nie graby, lipy czy osiki, co pomniejsza bioróżnorodność.
Potem takie powierzchnie są grodzone siatką, zabójczą dla wielu gatunków zwierząt, m.in. dla cietrzewi i głuszców.
5. Uprawy i pielęgnacje.
Tutaj profesor wymienia właśnie roundup jako zwalczający maliny na uprawach oraz insektycydy rozpylane z powietrza.
Mimo zakazów, ale Polska otrzymuje zezwolenia.
Tylko 5% drzew dożywa wieku rębności, a całe 95% jest wcześniej wyselekcjonowane cięciami, co stwarza las homogeniczny, ujednolicony, cytuję: “co być może ma uzasadnienie z perspektywy produkcji surowca, ale negatywnie wpływa na wiele gatunków np. związanych z martwym drewnem, takich jak dzięcioły czy chrząszcze.”
6. To mit, że gospodarka leśna jest formą ochrony przyrody, przeciwnie, jest to forma ograniczenia i zubożenia przyrody.
Tworzy plantację świerka czy sosny, które powstają kosztem środowiska leśnego.
7. Nature Restoration Law
Prawo zostało przyjęte 17 czerwca tego roku i mówi wyraźnie, cytuję: “że nie wystarczy ochrona miejsc cennych przyrodniczo, rzeki czy lasy są tak zniszczone, że muszą zostać odbudowane.”
Należy pożegnać się z mitem, że możemy odbudować lasy poprzez ich zasadzenie. Las należy pozostawić samemu sobie, w spokoju, a nie uprawiać poprzez gospodarkę leśną. Działania typu sadzenia plantacji i produkcji drewna są mało użyteczne we realizacji zadania odnowienia przyrody.
Gospodarka leśna, ścinająca drzewa, nie może chronić dzięcioła.
Chroniąc przyrodę, dusimy rozwój gospodarczy, a realizując gospodarkę leśną, eliminujemy gatunki i siedliska.
Te dwa cele należy obszarowo rozdzielić.
W przypadku Puszczy Białowieskiej gospodarka leśna w ogóle nie jest potrzebna.
8. Las naturalny jako idealny, naturalny ekosystem leśny.
Cytuję:
“Ciągłość niezaburzonego przez człowieka środowiska leśnego kształtuje wyjątkowy pod względem struktury, funkcji i bioróżnorodności ekosystem. Las naturalny, to las wielogatunkowy, wielowarstwowy, to właściwie las bez wieku, bo rosną tam obok siebie drzewa, młode i stare, w naturalny sposób obumierają i się odradzają, regulowany jest naturalnymi procesami, aktywnie dostosowuje się do zmian środowiska i klimatu. Z perspektywy ludzi las naturalny łagodzi zmiany klimatu, chroni rzadkie gatunki, zapewnia nam dostępność wody; jest to również bezcenne laboratorium, w którym możemy obserwować dynamikę naturalnych systemów.”
Starałem się omówić w skrócie, w miarę możliwości dokładnie, artykuł z wypowiedziami prof. Michała Żmihorskiego.
Jest to tekst warty analizy przez leśników Lasów Państwowych, bo przestawia obraz lasu idealnego według profesora i ideologów/kapłanów głębokiej ekologii, las naturalny.
Leśnicy ze swoją gospodarką leśną, zwłaszcza tą opartą o mit ochrony przyrody, są niepotrzebni. Ewentualnie mogą zajmować się plantacjami.
Las naturalny jest lasem Wszystkich Istot, bez człowieka, za wyjątkiem, można się domyślać, profesora, pracowników jego instytutu, redaktorów Dzikiego Życia, idealistycznych aktywistów organizacji ochrony środowiska oraz oczywiście redaktora Gazety Wyborczej Adama Wajraka.
Dysekcja gospodarki leśnej przeprowadzona przez redaktorów dwu czasopism oraz Michała Żmihorskiego jest kompletna, żadna istotna część gospodarczego ciała leśnictwa nie została pominięta, może z wyjątkiem urządzenia lasu.
Leśnictwo, leśnicy i gospodarka leśna są niepotrzebni, ten zawód i ta gospodarka, podobnie jak górnictwo i górnicy, musi zniknąć.
Taka opinia nie jest niczym nowym i niespodziewanym w kręgach Gazety Wyborczej, Onetu, Dzikiego Życia oraz naukowców będących pożytecznymi idiotami nowej ideologii środowiskowej, lansowanej przez Unię Europejską.
Oraz realizowanej przez dzisiejszych polskich polityków z MKiŚ.
Co mogą w takiej sytuacji robić leśnicy Lasów Państwowych?
Na takie pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale jedna kształtuje się wyraźnie.
Gospodarka leśna jest racją bytu leśnika i bez niej nie ma leśnictwa oraz ich samych. A w ślad a tym nie ma Lasów Państwowych.
Pisząc na tematy leśne od roku 2012 mam pewną skalę porównawczą i wyraźnie widzę postępującą eskalację nastrojów społecznych w stosunku do leśnictwa i leśników, od niedowierzania w argumenty organizacji ochrony środowiska, poprzez nastroje niechętne, a teraz otwarcie wrogie i nienawistne, z odpowiednią mową, która stała się dzisiaj normą w komentarzach do poczynań leśników “mordujących” drzewa.
Co więc mordercy drzew mają na swoją obronę? Albo inaczej – jak powinni się bronić?
W stosunku do podobnych wypowiedzi mogą wziąć przykład z kolegów z Polskiego Związku Łowieckiego, którzy zgłaszają podobne przykłady jako mowę nienawiści i podają do sądu.
W zasadzie leśnicy potrafią to już robić, oskarżyli przecież współautora Monitora Leśnego, Pana Rafała Chudego, dlaczego więc pobłażają dzisiaj autorom tekstów z nienawistnymi dla nich komentarzami?
Myśliwi mają do pomocy w podobnych sytuacjach Instytut Analiz Środowiskowych, leśników powinno chyba stać na podobny, ścigający do sądów słowne wybryki aktywistów przyrodniczych i ich zwolenników.
Jest to w sumie proste do przeprowadzenia i moim zdaniem konieczne, bo w ostatnim półroczu podobna nienawiść do leśników, morderców drzew, rozpleniła się w każdej notatce przyrodników dotyczącej lasów państwowych.
Nic w tym dziwnego, skoro ich podsekretarz stanu, myśliwych zresztą również, rzuca dookoła siebie aluzjami wywołującymi nienawistne uwagi. Ten polityk nie potrafi utrzymać na więzi swoich aktywistycznych chęci.
Z drugiej strony mordercy drzew w akcji przy ścinaniu czy transporcie drzew na skład, stają się już tematem tak pospolitym na sieci i we wrogiej prasie, że zaczynającym stwarzać backlash dla aktywistów ochrony przyrody.
Akceptacja społeczna dla gospodarki leśnej nie dokona się jednak samym backlash i zaczyna się nie w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych, a w codziennej pracy tych, których społeczeństwo widzi najczęściej w lesie.
Firmy leśne, ci lekceważeni zulowcy, grają tutaj główne role. Muszą być dobrze wynagradzani, wyszkoleni, z dobrym sprzętem i poważani w pracy. Muszą sami się o to starać.
To niby oczywiste, ale rzeczywistość jest odwrotna i trwa już od 30 lat.
Tutaj leśnicy, ci terenowi są równie ważni, bo to oni widzą robotników leśnych codziennie i odbierają ich pracę. Oni mogą stawiać wymagania właścicielom firm leśnych.
Te uwagi nie budzą wątpliwości, ale ich realizowanie pozostawia od lat niezmiennie dużo do życzenia.
Zadziwiające, jak łatwo przyrodnicy ze swymi politykami i naukowcami, weszli w rolę przyjaciół w stosunku do firm leśnych. Jest to poniekąd dyplomatyczne mistrzostwo, bo z jednej strony odbierają firmom miejsca pracy, a z drugiej uważają, że LP powinny lepiej płacić za pozostałe prace, co jest logiczne i w zasadzie korzystne dla ZUL. Przyrodników nic taka woltyżerka nie kosztuje, w przeciwieństwie do Lasów Państwowych, które za nią płacą.
Nie pierwszy raz widać, jak monopol na rynku usypia monopolistę.
Michał Orzechowski, jeden z komentatorów do nagłośnionego przez organizacje przyrodnicze artykułu o malinach, na które leśnicy Lasów Państwowych leją roundup i w którym naukowiec-aktywista szerzy swoją nienawiść do gospodarki leśnej, napisał:
“Łatwym sposobem na zerwanie z tym mitem (że gospodarka leśna jest formą ochrony przyrody) jest nie wymyślanie go i nie powielanie. Ponieważ jednak łatwo jest z nim polemizować, będzie pewnie nadal podnoszony. Może lepiej pracować nad tym, aby metody stosowane w gospodarce leśnej sprzyjały zwiększaniu różnorodności biologicznej lasów przy jednoczesnej możliwości korzystania z drewna? Tego drewna, które w świecie jest traktowane jako najlepszy surowiec odnawialny, doskonały budulec i (wciąż) źródło energii.”
To właśnie powinni robić leśnicy w dyskusjach z ludźmi uznającymi tylko chronioną przyrodę – bezwzględny nacisk na takie metody gospodarki leśnej, które zmniejszają jej ujemny wpływ na przyrodę.
Bo, że jest to ujemny wpływ, powinni leśnicy już dawno uznać i nie bawić się w miłośników przyrody, co tak łatwo jest punktowane zniszczoną glebą, głębokimi koleinami, ściętymi drzewami z gniazdami ptaków i podobnymi obrazkami kompromitującymi leśnika chroniącego przyrodę, ale cieszącego aktywistę chcącego pogrążyć leśnika.
Wielokrotnie pisałem o słodkości obrazków z kwiatkami i zwierzątkami na profilach pewnych nadleśnictw.
Wielokrotnie pisałem o metodach ograniczania szkód w przyrodzie w czasie prac leśnych, podając przykłady.
Wielokrotnie pisałem, że leśnicy powinni zacząć takie szkody pokazywać i pokazywać ich naprawianie.
Podobne potknięcia w pracach gospodarki leśnej powinny być jawne i nie przemilczane, bo gospodarka leśna zawsze będzie w dużym stopniu źródłem chaosu i nieporządku w równie zresztą chaotycznej przyrodzie.
Nie ma ważniejszej sprawy dla leśnika chcącego zachować swoją pracę i swoje Lasy Państwowe, niż absolutny sprzeciw w stosunku do usiłowań przyrodników, chcących zlikwidować gospodarkę leśną. Takie tendencje są już oczywiste w wielu wypowiedziach i gloryfikowanie przyrody radzącej sobie bez leśnika staje się nagminne w wielu środowiskach.
Skuteczną strategię leśnika można opisać krótko: stała i aktywna, oraz silna obrona swojej gospodarki leśnej, dającej wiele plusów gospodarce i społeczeństwu.
Stały i aktywny, oraz silny atak na aktywistów ochrony środowiska, różnej maści i o różnej wiedzy, propagujących swoje wizje ochrony przyrody, w której Wszystkie Istoty odgrywają rolę główną.
Dla leśników rolę główną powinien odgrywać człowiek i tego nie powinni się wstydzić.
Pisząc np. w komentarzu do wypowiedzi Michała Żmihorskiego;
„Las naturalny może mieć uzasadnienie z perspektywy bioróżnorodności, ale negatywnie wpływa na człowieka, chcącego swoją pracą i gospodarką poprawić swoje warunki życia”.
Bilden: natur