Leśniczym się bywa a leśnikiem się jest.
Wielokrotnie pisząc o wymianie dyrektorów regionalnych Lasów Państwowych związanej z takim lub innym rezultatem wyborów czy walki międzypartyjnej, słyszeliśmy argument typu: dyrektorem się bywa a leśnikiem się jest.
Jest to trochę przewrotny argument bo sugeruje że leśnik okresowo sprawujący władzę w swojej dyrekcji niezupełnie jest leśnikiem, mimo formalnego wykształcenia i praktyki zawodowej.
Przynajmniej od kilkunastu lat należy dodać następne powiedzenie: nadleśniczym się bywa a leśnikiem się jest co potwierdzają swymi pociągnięciami personalnymi kolejni dyrektorzy bywający na swoich stanowiskach.
Gazeta Leśna opublikowała w numerze 8/2020 ciekawy wywiad z emerytowanym dyrektorem LP w Olsztynie, Panem Janem Karetko, zawierający jasne pytanie redaktora Pana Rafała Jajora: Czy w Lasach Państwowych mamy do czynienia z przerostem zatrudnienia?
Pan Jan Karetko jako były dyrektor nie odpowiedział tak lub nie, pytanie jest trudne, stwierdził, ale można z odpowiedzi wysnuć wniosek iż zgadza się ze swoim rozmówcą.
Wywiad został skomentowany przez Pana Rafała na Monitorze Leśnym który przytoczył swój wcześniejszy tekst na podobny temat z grudnia poprzedniego roku http://www.forest-monitor.com/pl/ponadzatrudnienie-w-lasach-panstwowych-tajemnicza-liczba-zmiazdzona/ z podobną ale ostrzej sformułowaną puentą.
- Bzdura, odpowiedział jeden z czytelników, jestem podleśniczym i mam roboty po uszy.
To skłoniło mnie do zastanowienia się czy przypadkiem to bywanie na stanowiskach leśnych nie zeszło już pod strzechy i dotarło do leśniczego.
W zasadzie nie byłoby tym nic dziwnego skoro leśniczych bez wyksztacenia wyższego trzeba szukać ze świecą a konkurencja ze strony młodych mgr.inż. zatrudnionych jako podleśniczy jest coraz ostrzejsza.
Czy Polska potrzebuje tylu nowych, opuszczających co roku uczelnie wyższe, leśników? Takie pytanie zadałem już trzy lata temu w https://www.forest-monitor.com/pl/czy-wyksztalcenie-lesne-daje-prace/
To pytanie wiąże się ściśle z wywiadem w Gazecie Leśnej i odpowiedź może być tylko jedna – Nie potrzebuje.
Wielokrotnie podkreślaliśmy na Monitorze Leśnym prosty fakt iż to co jest dobre dla Lasów Państwowych niekoniecznie musi być dobre dla Polski. I odwrotnie, co podkreślają skargi eksportowego przemysłu drzewnego.
Lasy Państwowe stały się organizacją typu Państwo w Państwie, widać to zwłaszcza w ostatnich latach, organizacją będącą przystanią dla różnych córek i synów leśniczego a raczej pociotków biskupów i tzw. rodów leśnych co Pan Rafał już dawno opisał w http://www.forest-monitor.com/pl/nepotyzm-w-lasach-panstwowych/ i w http://www.forest-monitor.com/pl/korupcja-lasach-panstwowych/ nie mówiąc o przystani dla mniej udanych polityków samorządowych i z partii rządzących.
W takiej sytuacji można zadać logiczne pytanie: kto właściwie pracuje w tej organizacji, jeżeli mamy już w wielu przypadkach, to moje odczucie, sytuację tytułową: leśniczym się bywa a leśnikiem się jest?
Podleśniczy, ten na samym dole hierachii Lasów Państwowych? Albo ten nieoficjalny, najniższy pionek na szachownicy zawodowej niektórych nadleśnictw, robotnik leśny? Na ogół również z wykształceniem leśnym i marzący o wyższym stanowisku? Po to aby moc zwalić wtedy robotę na innego?
Nie wątpię że podleśniczy w Lasach Państwowych ma roboty po uszy bo biurokratyczna machina jego pracodawcy stwarza mu w najlepszym stylu prawa Parkinsona coraz to liczniejsze obowiązki i stawia liczne wymagania w papierologii.
Już wielokrotnie pisaliśmy na Monitorze Leśnym o konieczności ostrej redukcji tej papierologii jak i związanej z tym reorganizacji organizacyjnej oraz metod pracy Lasów Państwowych. Zawsze potykaliśmy się o naczelną dewizę w tej organizacji brzmiącą: „Skoro coś tak dobrze a przede wszystkim tak długo funkcjonuje to po co zmieniać?”
Dewizę powtarzaną niemalże z obsesyjną lubością przez ostatnich kolejnych generalnych dyrektorów Lasów Państwowych marzących prawdopodobnie o dotrzymaniu do roku 2024 i otwarciu imprez jubileuszu 100-lecia Lasów Państwowych.
No właśnie po co? Różnie można odpowiedzieć na to pytanie ale w zasadzie już odpowiedziałem: Bo Polska nie potrzebuje tylu leśników jak i rodów leśnych czy pociotków biskupich lub partyjnych działaczy usadowionych na dobrze płatnych stanowiskach w organizacji Lasy Państwowe.
Do podsumowania Pana Rafała w http://www.forest-monitor.com/pl/ponadzatrudnienie-w-lasach-panstwowych-tajemnicza-liczba-zmiazdzona/ nie trzeba wiele dodawać.
Problemem dla podleśniczego i leśniczego, tego nie zwalającego pracę na podwładnego, jest jednak prosty fakt: W takim przypadku zabraknie im wtedy tego na co się skarżą, pracy po uszy. Nie tylko po uszy ale po prostu pracy.
Weźmy szwedzki przykład dotyczący przyszłości w branży brakarskiej, odbioru drewna oraz szacunków brakarskich, tych prac na których brak na pewno nie skarży się każdy podleśniczy czy leśniczy zatrudniony w Lasach Państwowych.
Tania Keisu, szef Biometria Labs mówi:
(Biometria to nazwa połączonych od roku dawnych trzech szwedzkich organizacji brakarskich, zajmujących się w Szwecji odbiorem i oceną jakości surowca drzewnego).
https://www.skogen.se/nyheter/framtiden-enligt-biometria
- Branża zmieniła się ogromnie w ciągu ostatnich 10 lat. Weźmy tylko zdigitalizowanie pomiaru i odbioru droewna które przesunięte zostało od przemysłu i odbiorcy, do centrali analizującej i określającej pomiar i jakość drewna. (W wielkim skrócie – drewno przy odbiorze fotografowane jest na samochodzie u odbiorcy, informacje idą do centrali w Sundsvall i wyniki prawie natychmiast z powrotem do komputera kierowcy pojazdu z drewnem).
- Zdigitalizowany odbiór drewna dzieli automatycznie surowiec na sortymenty i gatunki oraz klasy jakości zarówno przy drewnie stosownym jak i tartacznym
- Sztuczna inteligencja, AI, daje nam informacje dotyczące stojącego lasu, jego masy, jakości, stanu zdrowotnego i tworzy duże zalety zarówno z punktu widzenia klimatycznego jak i technicznego.
- Inwentaryzacja składów drewna przy pomocy dronów
- Zdigitalizowanie informacji o np. stanie dróg leśnych którą pobiera z centrali kierowca samochodu transportującego drewno
- Bezpieczeństwo osób pracujących w lesie jest znacznie lepsze dzięki AI i rozbudowywanej aktualnie sieci 5G.
- AI odgrywa również centralną rolę przy rozładunku drewna, m.i. konstrukcji samojezdnych wózków jezdniowych
- Internet of things (IOT) https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Internet_rzeczy daje większe możliwości kierowania maszynami i sprzętem na dystans
- Edge computing EG https://en.m.wikipedia.org/wiki/Edge_computing jest sposobem na rozładowanie sieci na której ruch i IOT jest coraz wiekszy
Ja nie wątpię że są specjaliści w Lasach Państwowych dla których słowa Tanii Keisu nie są nowością. Ale moja kronika mówi o terenie i dole administracji leśnej.
Poznają się w tych słowach polscy leśnicy zatrudnieni w Lasach Państwowych w terenie? Harujący przy odbiorze drewna i szacunkach brakarskich, aby wymienić tylko prace mające już co najmniej 100-letnią tradycję i 100-letnie metody?
Zresztą, po co mają się poznawać? Bliższy kontakt z AI wywołałby w Lasach Państwowych prawdziwą pandemię zwolnień uderzającą wtedy głównie w administrację terenową niższego szczebla bo przecież nie w dyrektorów i nadleśniczych.
Lepiej już mieć pracę po uszy, zwłaszcza taką stuletnią, o czynnościach powtarzających się co roku, niż zapoznawać się z AI, IOT i EG.
Bywanie leśniczym czy podleśniczym tego nie wymaga, klupa, taśma i oko wystarczają.
Z AI, IOT i EG wykształcony podleśniczy, a zwłaszcza jego dzieci mogą poznać się w domu, po pracy, przy np. grach komputerowych lub podobnym interesującym hobby, przypominającym podleśniczemu czy leśniczemu, temu nie bywającemu, o współczesności.
Zdjęcie: redro
Wysoko wykształcony leśnik polski jest po to, by lasy schły z braku wody, a użyty sprzęt od siekiery do samochodu wywozowego mógł być produkcji ZAGRANICZNEJ.
To pewnie nie ostatnie słowo podnoszenia poziomu wykształcenia w LP, bo można na naradzie w nadleśnictwie do przerwy mówić np po angielsku a po przerwie po francusku lub odwrotnie.
🙂
Trudno ,żeby pracownicy doprowadzali siebie do samozwolnienia w sytuacji braku rozsądnej alternatywnej pracy. Co ciekawe tacy pracownicy mogli by się przydać w firmach konsultingowych prywatnych do oceny drzew stojących na terenach prywatnych zakładów, zadrzewień niebędących lasami w rozumieniu ustawy, w zieleni miejskiej i pewnie innych miejsach gdzie nie opłaca się automatyzować szacunków brakarskich, bo czasem się szuka a ich nie ma. To jest raczej pytanie do rządu dlaczego chcą utrzymywać taki skansen skoro mogliby mieć z tego biznesu więcej dla kraju.