Kryzys szwedzkich firm leśnych – okiem naukowca.
Naukowcem jest Victoria Forsmark z instytutu naukowego Skogforsk przy SLU, Sveriges Lantbruksuniversitet.
Zakończyła ona niedawno serię wywiadów z 10 największymi szwedzkimi firmami leśnymi zajmującymi się odnowieniami i czyszczeniami lasu, firmami które odpowiadają za 30% odnowień i 25% czyszczeń w szwedzkich lasach.
W tych firmach pracuje około 1500 cudzoziemskich pracowników sezonowych, pochodzących głównie z Litwy, Polski, Rumunii i Ukrainy i te cztery kraje pokrywają 85% zapotrzebowania na siłę roboczą. Ta szwedzka stanowi tylko 3% i obrazuje to dobrze zainteresowanie Szwedów dotyczące podobnych prac w lesie.
Do tej pory pracownicy cudzoziemscy przyciągani byli tutaj stosunkowo wysokimi zarobkami, ale słaby kurs zamienny szwedzkiej waluty radykalnie zmniejszający zarobek, uciążliwa biurokracja i podwyżka podatku spowodowały że dotychczasowi robotnicy pozostali w domu lub pojechali gdzie indziej.
W powstaniu takiej sytuacji współdziałało wiele czynników, stwierdziła Victoria Forsmark i jej zdaniem przed szwedzkimi firmami leśnymi leżą trzy rodzaje wyzwań oraz rozwiązań.
1.- Rekrutacja pracowników i ich przepływ.
Ciężka praca i rozłąka z rodziną jest akceptowana pod warunkiem dobrego zarobku, ale te szwedzkie nie wytrzymują teraz konkurencji z innymi krajami i innymi branżami.
Przepływ pracowników podwoił się w ostatnich kilku latach – od 10-15% do 20-40% nowo zatrudnionych i to przyczynia się do niższej produkcji i rosnących kosztów introdukcji do pracy oraz wyszkolenia.
Przepływ pracowników przy odnawianiu (sadzeniu) powierzchni leśnych jest wyższy niż przy pracach związanych z czyszczeniami lasu.
Galimatias językowy przyczynia się również do strat. Pracownicy znający język angielski są rozchwytywani i ich werbunek nie jest łatwy. Równocześnie personel musi pracować zgodnie z różnymi instrukcjami w języku szwedzkim i dawać sobie radę w warunkach niejednokrotnie trudnych, wymagających wspólnego języka, co przyczynia się do złej pracy przy czyszczeniach lasu, niewłaściwych z punktu widzenia siedliska sadzeniach lasu czy złej więźby sadzenia. Podobne błędy, pisze Victoria Forsmark, nie są w zasadzie do tej pory zbadane.
Nową strategią ze strony firm leśnych jest podejmowanie się większej ilości prac przy czyszczeniach lasu oraz mniejszej ilości przy odnowieniach lasu. Ma to w założeniu zmniejszyć przepływ pracowników ale nie rozwiązuje problemu z ich brakiem. Innym rozwiązaniem jest proponowanie przez firmy dłuższego okresu zatrudnienia, ale do tej pory zaszło to tylko w dwu firmach na dziesięć.
Wszystkie firmy leśne uważają że należy dążyć do zmechanizowana prac związanych z odnowieniem i czyszczeniami lasu. Nie da się już, najogólniej mówiąc, pracować szybciej i digitalizacja organizacji pracy jest na wystarczająco wysokim poziomie.
2.- Zarobki i podatek.
Victoria Forsmark podaje przykłady na podwyższanie stawek akordowych oraz w przypadku gdy ich granice nie są osiągane, wypłacanie stawek zarobku minimalnego dla pracownika leśnego w wysokości 115-130 kr/h.
Zarobki świeżego pracownika lądują na ogół na niskim poziomie co utrudnia możliwość zachęty zarobkami konkurencyjnymi i nie sprzyja pozostaniu pracownika w firmie. Sytuacja odwrotna wiąże się ze stratami właściciela firmy który musi płacić stawki zarobku minimalnego pracownikowi źle pracującemu.
Korona szwedzka traci cały czas na swej wartości co automatycznie przyczynia się do gorszych zarobków i w ciągu ostatnich 5 lat stały się one w rzeczywistości niższe o 20%, czyli szwedzki minimalny zarobek leśny 115 kr/h jest warty dzisiaj de facto 92 kr/h (przed podatkiem).
Podatek SINK (dla pracowników cudzoziemskich) wzrósł w roku 2018 z 20% do 25%. Oznacza to również komplikacje biurokratyczne bo pracownicy z SINK muszą czekać na swój pełny zarobek do czasu zbadania i zatwierdzenia go przez Urząd Skarbowy (Skatteverket).
3.-Umowy, biurokracja, dalekowzroczność.
Jednoroczne umowy oraz powtarzające się przetargi przyczyniają się do powstania słabej branży i niskich cen. Właściciele firm leśnych osiągają za mały zysk aby móc inwestować w rozwój firm i krótki okres planowania perspektywicznego nie pozwala na obniżenie kosztów.
Umowy ze zleceniodawcą obejmują rzadko indeksy cenowe i trudno właścicielowi firmy wytłumaczyć zmianę sytuacji z tym związanej, zwłaszcza gdy partnerzy z drugiej strony mają ograniczone środki.
Werbunek pracowników z trzeciego kraju (spoza UE -moja uwaga) jest trudny. Jest to absolutna konieczność z uwagi na aktualne niskie szwedzkie stawki, ale problemy związane z uzyskaniem pozwolenia na pracę są duże. Urząd Imigracyjny (Migrationsverket) nie wie jak funkcjonuje branża leśna i wiele zależy od umiejętności poszczególnych urzędników.
Dokumentacja związana z ubezpieczeniem pracownika i opieką lekarską nie jest na ogół gotowa przed rozpoczęciem sezonu i przeleguje w Urzędzie Imigracyjnych około 6 miesięcy. Przykładem jest 60 wniosków ze strony właściciela firmy (rok 2018) z których tylko 5 zostało zaakceptowanych przed Urząd przed zakończeniem sezonu pracy. Pozostali pracownicy, 55 osób, pracowali bez ubezpieczeń co było złamaniem przepisów pracy oraz przepisów certyfikatów FSC i PEFC.
Podobna biurokracja dotycząca pracowników spoza UE powinna zdecydowanie zostać uproszczona.
Dalekowzroczność i perspektywiczne myślenie zleceniodawców jest decydujące dla przeżycia firm leśnych.
Umowy wieloroczne powinny dotyczyć całych regionów geograficznych co dałoby lepszą logistykę dla pracy firmy i ułatwiłoby np. zakwaterowanie pracowników. Takie umowy oznaczałyby duże czasowe oszczędności i efektywniejszą działalność firm leśnych bo jasnym jest że coroczne przetargi zabierają za dużo czasu i energii w ich pracy.
Podobne uwagi i spostrzeżenia mogłyby być, sądzę, uwagami naukowca polskiego opisującego warunki pracy polskich firm leśnych.
Jest to w pewnym sensie dowód na rozwój i dojrzewanie polskich firm leśnych jak i na potwierdzenie istnienia podobnych problemów czekających na rozwiązania w branży leśnej obu krajów.
Zdjęcie: svtnyheter