Kryzys leśny – Kto go rozwiąże: rynek albo politycy? 2.
W poprzednim tekście Dialog albo politycy- dwie szwedzkie leśne drogi. 1. przytoczyłem uwagę prof. Stena B. Nilssona o stworzeniu w roku 1993 aktualnego szwedzkiego prawa leśnego Skogsvårdslagen, przy współpracy przemysłu leśnego i organizacji ochrony środowiska.
Rynek podjął wtedy inicjatywę i wypełnił treścią ustawę uchwaloną później przez polityków, ale należy dodać że treścią silnie zainspirowaną wcześniejszym, 1992, politycznym Szczytem Ziemi w Rio De Janeiro.
Ta szwedzka ustawa o lasach miała i ma dwa równorzędne cele przed sobą: produkcję i troskę o środowisko, cele które są dzisiaj wyraźnie nierównorzędne, z silnym przechyłem w stronę produkcji.
Rynek leśny ma więc dzisiaj przewagę z cichym przyzwoleniem polityków.
Polska ustawa o lasach z roku 1991 powstała z inicjatywy urzędników Lasów Państwowych, którzy na nurcie transformacji społecznej stworzyli nową organizację o starej nazwie Lasy Państwowe. Organizacja ta, dając sobie liczne przywileje urzędnicze, ukryła je zręcznie pod płaszczem troski o środowisko, dając produkcji cel podrzędny, powiedzmy tylko 1/5 – 20%, w stosunku do 80% ochrony środowiska leśnego. Dzisiejsza produkcja nadrabia jednak z dużym powodzeniem dopuszczone w ustawie ówczesne „straty”.
Pisaliśmy o tym m.in. w http://www.forest-monitor.com/pl/lasy-panstwowe-a-ustawa-o-lasach-1/
Pytanie o rynek leśny jest w warunkach polskich pytaniem o nieobecnego gospodarczego gracza. Mamy oczywiście w kraju rynek drzewny z tartakami i przemysłem meblarskim, rynek przemysłu papierniczego, rynek zakładów produkujących wyroby drzewne i zakładów budujących domy drewniane ale nie mamy rynku leśnego, bo główny jego aktor, producent surowca drzewnego, udający w ustawie o lasach że go nie produkuje, nie działa na zasadach rynku gospodarczego a na zasadach politycznych, stworzonych ustawą napisaną przez siebie samego.
Mamy więc w kraju rynek urzędników leśnych, powstały w wyniku ustawy z roku 1991, będący rynkiem dostaw surowca drzewnego oraz zróżnicowany jakościowo i ilościowo rynek odbiorców surowca.
Zróżnicowany chyba bardziej niż różnorodność biologiczna w lasach zarządzanych przez dostawcę surowca, co dla obu stron nie jest jakimś pozytywnym faktem.
W przypadku Szwecji można mówić o wypełnianiu wiedzy polityków konkretną treścią informacyjną ze strony rynku leśnego. W przypadku Polski możemy mówić o wypełnianiu wiedzy polityków, ostatnio zupełnie dziewiczej, treścią informacyjną dotyczącą zasad działania organizacji Lasy Państwowej, grupującej urzędników leśnych, dbających o interesy swoje i swojej organizacji.
Polski rynek urzędników leśnych wpadł w ostatnim roku w lekką panikę, ponieważ okazało się że wypełnianie polskich polityków odpowiednią treścią okazało się nieskuteczne na międzynarodowej arenie Unii Europejskiej z jej politykami i z jej Zielonym Ładem. W podobnej sytuacji szwedzki rynek leśny jest zdecydowanie bardziej dopasowany do brukselskiego lobbingu oraz do przekonania premiera szwedzkiego rządu do interwencji w Komisji Europejskiej. Inna sprawa, tak mi się w każdym razie wydaje, że polski premier nie byłby specjalnie skłonny do lobbowania w Brukseli na konto polskich Lasów Państwowych po międzynarodowych zawirowaniach tej organizacji w Puszczy Białowieskiej.
Na kogo stawiać, na rynek czy na polityków? To pytanie ogólne i mocno aktualne w dzisiejszych, klimatyczno-kryzysowych latach.
Odpowiadający na nie skłaniają się na ogół do odpowiedzi że niewidoczna ręka rynku powinna być prowadzona przez widoczną rękę państwa.
W Szwecji jest, jak na razie raczej odwrotnie, tak mi się wydaje. A w kraju? Kiedyś, przed trzema laty popełniłem na Monitorze tekst http://www.forest-monitor.com/pl/lasy-panstwowe-urzednicze-panstwo-lesne/ będący dalej w dużym stopniu aktualną odpowiedzią.
W kraju nie ma rynku leśnego, jest rynek odbiorców zależnych od Lasów Państwowych.
W kraju nie ma Państwa mogącego pokierować rynkiem urzędników leśnych, jest natomiast urzędnicze państwo leśne, prowadzące za rękę swój rynek odbiorców surowca.
W kraju nie ma urzędników leśnych, którzy mieliby za priorytet zabezpieczenie gospodarczych interesów odbiorców drewna. Priorytetem urzędników w polskim państwie leśnym jest zabezpieczenie swoich przywilejów poprzez poparcie polityków z takiej lub innej współrządzącej partii. Cykliczne zawirowania na urzędniczych stołkach pokazują to przekonywująco i poniekąd przekonują że w nawet w tym zabezpieczeniu urzędnicy leśni nie są przekonywujący.
W kraju nie ma polityków chcących czy mogących wziąć się za bary z urzędniczym państwem leśnym.
Ci którym to państwo nominalnie podlega są albo leśnymi ignorantami albo politykami będącymi kiedyś urzędnikami leśnymi i mającymi na oku tylko jeden cel – dobro polskiego urzędniczego państwa leśnego i jego kierownictwa, organizacji Lasy Państwowe. Nie kryjącymi zresztą tego celu i uważającymi go za nadrzędny w stosunku do swojej kariery politycznej.
Polskie urzędnicze państwo leśne może być pokonane i rozwiązane tylko przez silnych polityków mających swoją wizję rynku leśnego i nowej roli organizacji Lasy Państwowe. Oraz mających wsparcie i oparcie wśród polityków Unii Europejskiej.
Jest jasnym że wymaga to nowej ustawy o lasach, będącej ustawą o lasach a nie o Lasach Państwowych i przywilejach urzędników pracujących w tej organizacji. Ta ustawa musi być opracowana przez przedstawicieli rynku odbiorców surowca, firm leśnych pracujących nad produkcją tego surowca, organizacji ochrony środowiska, ludzi nauki, nie tylko leśnej, leśników będących pracownikami nie tylko Lasów Państwowych oraz oczywiście polityków. Polityków niezwiązanych z organizacją Lasy Państwowe. Wtedy być może, powstanie wreszcie w Polsce rynek leśny ze swoją niewidzialną ręką wymiatającą urzędnicze państwo leśne.
Rynek leśny, który, czego dowodzi przykład funduszu BlackRock i funduszy europejskich, widzi korzyści finansowe m.in. w bioróżnorodności.
Że nie zawsze w ten sam sposób co organizacje ochrony środowiska, to już inna sprawa i do dyskusji, ale w każdym razie widzi, czego nie można powiedzieć o organizacji Lasy Państwowe.
Zdjęcie: syre
Z tymi leśnikami to jak z pijakiem, który przestaje tylko z dwóch powodów: bo mu wódka się skończyła lub wątroba zamieniła galaretę. Sami na odwyk od przyjętej technologii raczej nie pójdą.
* w galaretę