Klimatyczne kontrowersje, przynajmniej te szwedzkie – Część pierwsza.
Wypada zacząć od gali, ściślej biorąc od wręczenia nagród Nobla, ściślej ekonomicznego Nobla, w tym roku związanego z klimatem.
Ogłoszenie iż William D. Nordhaus otrzymał tegoroczną ekonomiczną nagrodę Nobla za „łączenie zmian klimatu z długoterminową analizą makroekonomiczną” wzburzyło wielu tutejszych badaczy klimatu.
„To wstyd dla nagrody”, „ To katastrofa dla klimatu” takie określenia powtarzały się w debacie prasowej w tygodniu poprzedzającym wręczenie nagrody.
Żyjąc już kilkadziesiąt lat w tym kraju i mając za sobą doświadczenie Polski komunistycznej jak i wrodzony chłopski sceptycyzm w stosunku do chórów opiniotwórczych brzmiących za jednakowo, zainteresowałem się bliżej badaniami prof. Nordhausa, chcąc się dowiedzieć czym zdenerwował jednakowo i poprawnie brzmiącą tutejszą klimatyczną opinię.
Profesor William D. Nordhaus jest twórcą modelu nazwanego Dice, w którym studiuje związek pomiędzy ekonomią, paliwami kopalnianymi i efektami klimatycznymi. Dice używa się m.in. do przewidywania wielkości wydalania gazów cieplarnianych jak i do obliczania podatku od CO2.
Zdecydowana większość prasowych krytyków, składająca się z dziennikarzy, nazywanymi skądinąd klimatycznymi misjonarzami, podjęła wątek 3 stopni zastępujących znane 1,5 stopnia.
William D. Nordhaus przeprowadził swoje obliczenia chcąc uzyskać odpowiedź na pytanie jaka granica podwyższenia średniej temperatury klimatu Ziemi byłaby możliwa z punktu widzenia utrzymania dotychczasowego poziomu wzrostu ekonomicznego. Według niego granica 1,5 stopnia oznacza ekonomiczny krach na Ziemi.
I tutaj doszedł do wniosku iż możemy zaakceptować granice 3 stopni wzrostu temperatury zamiast 1,5 stopnia panelu klimatycznego IPCC czy 2 stopnie które są celem układu Paryskiego z roku 2015.
Krytyka noblisty i jego prac, niezależnie od dziedziny naukowej jest czymś normalnym ale w przypadku Williama D. Nordhausa problem leży w jej jakości oraz na jakiej podstawie, pisze w artykule w DN profesor ekonomii Jesper Roine https://www.dn.se/debatt/kritiken-mot-ekonomipriset-gor-klimatskeptikerna-nojda/
William D. Nordhaus nie otrzymał nagrody Nobla za swoje rekomendacje klimatyczne ale za swoje badania naukowe trwające od lat 1970-tych i mające na celu stworzenie modeli ekonomicznych w których ekonomia nie byłaby rozpatrywana w separacji od klimatu ale z nim współpracowała, modeli ekonomicznych w których granice wytrzymałości ekonomicznej Ziemi muszą być uwzględnione. Jego modele wykorzystywane są również przez panel IPCC ale inaczej interpretowane.
Krytycy uważają że model prof. Nordhausa jest bezwartościowy ponieważ opierając się na nim wywołamy nieodwracalne zmiany klimatyczne i nieodwracalne szkody.
Dalej iż jego badania nawołują do oparcia się na rozwiązaniach wolnego rynku i nieingerencji politycznej.
Oraz iż profesor swoim modelem ekonomiczno-klimatycznym nie dba o przyszłe generacje ludzi. Dziennikarz Brendan Greely pyta się wprost w Financial Times, 17/10, o ile mniej wartościowe jest życie jego córki niż jego.
Ta cała krytyka jest ogromnym uproszczeniem tematyki badań Williama D. Nordhausa mówi profesor ekonomii Jesper Roine.
Najgorszym jest iż daje ona wodę na młyn sceptykom klimatycznym i politykom typu aktualnego prezydenta USA, którzy mogą powiedzieć: „Sami widzicie jak to wszystko jest trudne do obliczenia. Tutaj 1,5 stopnia, tu 2 stopnie a tutaj 3 stopnie. My nie wiemy a tylko zgadujemy. Zobaczmy więc jak to wszystko się rozwinie.”
W wywiadzie https://www.svt.se/nyheter/utrikes/nobelpristagaren-domer-ut-parismalet przed wręczeniem nagrody Nobla profesor William D. Nordhaus wyraźnie jednak powiedział że nie ma wątpliwości w swojej ocenie iż cel układu Paryskiego z roku 2015 czyli granica 1,5 stopnia czy 2 stopnie dotycząca ocieplenia klimatu jest niemożliwy do osiągnięcia.
Z prostej przyczyny – bo tą granicę już przekroczyliśmy.
– Technologicznie i ekonomicznie jest to niemożliwe. Nawet jak osiągniemy zero w bilansie wydalania gazów cieplarnianych w roku 2050 to według mojego modelu mamy wtedy tylko 50% szans na osiągnięcie granicy 2 stopni i około 90% pewności że nie osiągniemy granicy 1,5 stopnia.
– Powinnismy dążyć do celu z granicą wyższą niż 1,5 czy 2 stopnie. Jeżeli zaczniemy działać dzisiaj to granica trzech stopni jest możliwa do osiągnięcia przy zmniejszeniu w najbliższej przyszłości wydzielania gazów cieplarnianych o 25-30%.
Za właśnie podobne analizy jest profesor krytykowany, ponieważ według krytyków oddaje klimatowi niedźwiedzią przysługę stwarzając złudzenie iż my ludzie mamy pełną kontrolę nad sytuacją.
– Nie mamy, mówi profesor. Pojedyncze modele, takie jak mój, nie dają pełnego obrazu, ale pomagają go zrozumieć. Mój model nie jest również najlepszy w ocenie ryzyka co stanie się gdy lody Arktyki czy na Grenlandii zaczną topnieć w szybszym tempie.
William D. Nordhaus proponuje utworzenie klubu klimatycznego, którego członkami byłyby państwa płacące podatek od wydzielania gazów cieplarnianych i nakładające podobny podatek na państwa chcące eksportować swoje towary do państw, członków klubu. – Rozwój technologiczny wyprowadził nas z epoki kamiennej. Najgorszym scenariuszem byłby ten z powrotem epoki kamienia. W aktualnej sytuacji granica 1,5 stopnia, z uwagi na ogromne koszty, oznacza załamanie się światowej ekonomi.
Czytając podobne wypowiedzi, dyskusję i krytykę, zarówno postawy sceptyczno-klimatycznej jak i misjonarsko-klimatycznej, łatwo zauważyć jak ekstremalne są podobne postawy. Bo jeżeli jedna strona operuje granicą już nierealną i niebezpieczną dla ekonomii czyli 1,5 stopnia a druga granicą absolutnie niebezpieczną dla życia np. ludzi na Wyspach Fidżi, 3 stopnie, to jakie jest rozwiązanie?
Emigracja z Fidżi? Sceptycy klimatyczni są na ogół jeszcze bardziej sceptycznie nastawieni do imigrantów niż do klimatu. I może w tym tkwi rozwiązanie?
Wybranie mniejszego zła, tylko jakiego?