Język angielski w środowisku naukowym – gdy angielski nie jest twoim ojczystym językiem.
Ja myślę że środowisko polskiej nauki leśnej nie rozpieszcza nas, interesujących się nią, swoimi pracami opublikowanymi w języku angielskim.
Ile ich opublikowano w roku 2014, aby sięgnąć do przykładu podanego w wypowiedzi Tatsuya Anano mówiącego że na 75.000 prac naukowych na temat Środowisko opublikowano 36% w językach rodzimych a resztę w języku angielskim?
W jakim polu procentowym leży polska nauka leśna? Podejrzewam że raczej w tym mniejszym.
Wypowiedzi naukowców opisujących swoje angielsko-językowe zmagania są interesujące.
YANGYANG CHENG, fizyk na Cornell University w Ithaca, New York.
Dominujący język czyni proces nauki bardziej efektywny ale stwarza również przeszkody i ma zdolność wywoływania konfliktów.
Przykładowo w styczniu tego roku profesor statystyki na Duke University w Durham, North Carolina, zaatakował studentów z Chin za używanie na terenie kampusu swego ojczystego języka.
Brak umiejętności studentów w płynnym mówieniu po angielsku jest często uważany za brak umiejętności naukowych i jest to błędem. (Kardynalnym – moja uwaga)
Ja osobiście nie miałem problemów ze zdaniem egzaminu z języka angielskiego, rozpoczynając pracę na uniwersytecie ale wielu z moich kolegów, wyśmienitych naukowców, oblało go i nie zdecydowało się na pracę poza granicami Chin.
Język chiński jest bogaty i piękny ale w dalszym ciągu brakuje w nim słownictwa z dziedziny fizyki i ja sam nie potrafiłbym opisać mojej pracy po chińsku…
SNEHA DHARWADKAR, biolog, the Centre for Wildlife Studies w Bengaluru, Indie.
Naukowcy w Indiach patrzą z góry na ludzi nie potrafiących mówić po angielsku. Zakładają i słusznie że zatrudnienie współpracowników nie mówiącym tym językiem, oznacza dla nich stratę czasu na trening i wprowadzenie w pracę.
Ja osobiście, zatrudniając kandydatów staram się zrozumieć ich przeszłość i doświadczenie, dowiedzieć się czym mogą wspomóc naszą pracę.
VERA SHERIDAN, badacz językowy na Dublin City University.
Moja rodzina była uchodźcami z Węgier w roku 1956 i znam trudności w wejściem w obcy język.
Pomagam w opracowaniu kursów wprowadzających w akademicki język angielski (go.nature.com/2wx54tc).
Wielu akademików zakłada że studenci przychodzą do nich kompletnie uformowani, ale każdy student musi nauczyć się kultury środowiska w swojej dyscyplinie naukowej. Dla tych dla których angielski nie jest językiem ojczystym jest to wyzwaniem często zniechęcającym, któremu nie mogą podołać sami.
Tutaj dużą pomocą mogą służyć mentorzy, uczący studentów m.in. sztuki korzystania ze źródeł jak i pisania prac naukowych.
Znam przypadek studenta z Indii którego praca została odrzucona nie ze względu na jakość badań naukowych ale ze względu na jakość języka angielskiego. To było najgorsze przeżycie w moim życiu, powiedział.
Znajomość angielskiego stała się swoistym portierem dostępu do nauki. Zamykając w ten sposób dostęp tracimy bardzo dużo.
CLARISSA RIOS ROJAS, dyrektor Ekpa’palek w Valkenboskwartier, Holandia.
Pochodzę z Peru i moim językiem ojczystym jest hiszpański. Uważam to za plus, bo praca w laboratorium staje się coraz bardziej międzynarodowa ale doświadczenie wskazuje że pracownicy nie władający wystarczająco dobrze językiem angielskim przegrywają w konkurencji zawodowej.
Znajomość angielskiego ma w dalszym ciągu priorytet. Wszystkie prace doktorskie pisane są w tym języku, rozmowy kwalifikacyjne przeprowadzane są po angielsku.
Zachęcam studentów z Peru do korzystania z YouTube aby nauczyć się języka, a jeżeli nie mają dostępu do internetu, co bynajmniej nie jest rzadkością w Peru, do udania się do kościoła, który często ma wśród kapłanów ludzi mówiących po angielsku.
TATSUYA AMANO: zoolog, University of Queensland, Brisbane, Australia.
Jako mówiąca swoim ojczystym językiem japońskim, walczyłam z barierą językową.
Nauka jest jednak walką.
W moim polu badań naukowych dotyczących środowiska w dalszym ciągu dużo prac publikuje się w językach ojczystych. W roku 2014 było to aż 36% i informacje oraz wiedza zawarta w nich jest znacznie mniej dostępna na świecie (T. Amano, J. P. González-Varo & W. J. Sutherland PLoS Biol. 29, e2000933; 2016).
Podejrzewam że wielu naukowców z rodowitym angielskim uważa problem dominacji tego języka za problem mało istotny i mało warty.
Prawdopodobnie sądzą oni że rozwiązuje go Google Translate, ale jak na razie nie jesteśmy u celu z podobnymi tłumaczeniami.
Najczęściej przeglądając prace naukowe z pomocą Google Translate nie osiąga się istotnie znaczącego rezultatu.
Musimy zmienić podejście w stosunku do współpracowników nie mających angielskiego jako języka ojczystego.
Jeżeli jestem jednym z nich, to mam na ogół inną perspektywę, potrafię dodać odmienne opinie i przybliżyć międzynarodowe spojrzenie oraz podejście do tematu. Mam prawo być dumnym.
MONTSERRAT BOSCH GRAU, dyrektor, Sensorion w Montpellier, Francja.
Bariera językowa nigdy nie powstrzymała mnie od robienia tego co chciałem zrobić, ale uczestnicząc w konferencjach międzynarodowych czy pisząc prace zawsze musiałem włożyć w to więcej energii niż ci z językiem ojczystym angielskim. Muszę po prostu walczyć z językiem.
Zaakceptuj że czasami nie jesteś perfekcyjny w angielskim ale zawsze możesz coś zrobić.
Czytaj książki, oglądaj angielsko-języczną telewizję, pisz raporty z laboratorium po angielsku, uczestnicz w spotkaniach używając angielskiego, poproś swojego szefa o treningowe kursy języka. Ale równocześnie współpracuj z laboratoriami w innych krajach, podróżuj i nawiązuj kontakty. To pozwoli ci poznać inne kraje, innych ludzi i rozwinąć się samemu.
MICHAEL GORDIN, Professor of modern and contemporary history na Princeton University, New Jersey, i autor Scientific Babel (Univ. Chicago Press, 2015).
Język angielski posiada wewnątrz siebie coś co czyni go znacznie lepszym dla celów naukowych niż inne języki.
Ludzie pytają mnie często czy inny język zajmie miejsce języka angielskiego. Wątpię w to.
Język angielski jest anomalią. Nigdy przedtem nie mieliśmy prostego światowego języka i nie sądzę aby wydarzyło się to w przyszłości.
Myślę że w przyszłości, być może już w tym stuleciu, nauka może rozdzielić się na trzy obszary językowe: angielski, chiński i inny jak np. hiszpański, portugalski czy arabski.
Nawet gdyby wszyscy angielsko-języczni naukowcy nagle zniknęli to i tak jezyk angielski pozostałby dominującym na dłuższy czas, ponieważ dużo wiedzy jest zawartej i stworzonej w tym właśnie języku.
Język angielski pozostanie z nami dalej w ciągu długiego czasu.
Był to artykuł z https://www.nature.com/articles/d41586-019-01797-0 który uważam za warty upowszechnienia.
Pisząc o polskim leśnictwie nie zauważyłem wzrostu praktycznego znaczenia języka angielskiego wśród polskiej nauki a przede wszystkim wśród polskiej (innej zresztą nie ma) administracji Lasów Państwowych.
Niemniej jednak widzę, przeglądając polską prasę leśną, tą dostępną na sieci, że prowadzi ona dział poświęcony nauce języka angielskiego, również w dziedzinie słownictwa leśnego, ale z jakim efektem, tego nie wiem.
Nie mam doświadczenia w tematyce Język angielski a praktyka naukowa i mam nadzieję że inni opiszą ten temat. W znajomości języka angielskiego jestem typowym samoukiem, tłumaczącym względnie dobrze i bez pomocy Google Translate.
Pisząc jednak o leśnej tematyce w Skandynawii nie przesadzałbym z wagą znajomości angielskiego w zrozumieniu leśnej gospodarki w Norwegii, Szwecji czy Finlandii.
W zasadzie angielski nie jest mi przydatny w zdobywaniu informacji szwedzkich czy norweskich na temat gospodarki leśnej w Szwecji czy Norwegii. Szczegóły i informacje rzeczywiście pożyteczne i użyteczne tkwią wystarczająco i przede wszystkim w językach szwedzkim i norweskim.
Natomiast język fiński ma szczególną pozycję wśród Europejczyków zainteresowanych leśną gospodarką Finów.
Wiadomo, Finlandia to kraj lasów z ważną gospodarką leśną ale bardzo niewielu zna język fiński i przeciętny Europejczyk musi się ograniczać się do tego co mu Finowie napiszą po angielsku a łatwo się domyślić iż piszą o sobie na ogół pozytywnie. Tutaj przydaje się znajomość języka szwedzkiego, jako drugiego oficjalnego języka w tym kraju.
Ale nie tylko Finowie lubią tworzyć pozytywne teksty angielskie na potrzeby nazwijmy je zewnętrzne.
Pewne polskie czasopismo leśne przyjęło jako zasadę publikowanie tekstów i informacji na temat szwedzkiej gospodarki leśnej autorstwa dyrektora szwedzkich lasów państwowych Sveaskog, publikowanych jednak przez niego pod nazwą jego firmy rodzinnej.
Pewno po to aby być obiektywnym, zarówno jako czasopismo jak i jako dyrektor.
Podobne uwagi odnoszą się do dyrektora fińskiej Metsätalous Oy-n johto albo Metsähallitus Metsätalous Oy:n, på angielsku Forestry management który jednak podpisuje się w opisie lasów państwowych Finlandii jako dyrektor a nie spółka rodzinna.
Niemniej jednak jego pozytywna obiektywność na temat fińskiej gospodarki leśnej jest taka sama jak szwedzkiej firmy rodzinnej rodem ze Sveaskog na temat gospodarki leśnej Sveaskog.
Wyrażona oczywiście w języku angielskim i przetłumaczona na język polski.
W jakim więc stopniu znajomość języka angielskiego jest konieczna dla leśnika europejskiego?
Jakiego rodzaju teksty w języku angielskim pojawiają się na temat gospodarek leśnych decydujących dla polskiego leśnika a więc gospodarek takich krajów jak Niemcy, Austria, Szwajcarią, Francja, Rumunia oraz polskich sąsiadów?
Myślę że aby je dobrze poznać konieczna jest w tym wypadku znajomość niemieckiego i francuskiego, aby ograniczyć się do tych dwóch tzw. dużych języków.
Informatorzy z gospodarek leśnych z krajów Unii Europejskiej, tych spoza Wielkiej Brytanii, Irlandii i Malty, wybierają do tłumaczenia na angielski teksty im pasujące, najczęściej mało kontrowersyjne z zakresu działania swojej gospodarki leśnej lub łowieckiej.
Chcąc dowiedzieć się czegoś istotnego lub spoza terenu politycznej poprawności, trzeba wejść na teren angielszczyzny dotyczącej ochrony przyrody i środowiska, opisującej konflikty gospodarczo-społeczne na tym polu.
Co nie zawsze jest przyjemną lekturą dla leśnika.
Te uwagi bynajmniej nie zachęcają do porzucenia nauki języka angielskiego przez polskiego leśnika, studenta czy już zatrudnionego administratora.
Ten język jest i pozostanie długo, poza językiem rodzimym, językiem dominującym.
Ale ten który chciałby dowiedzieć się czegoś istotnie ważnego i na temat problemów gospodarek leśnych, tych językowo poza-angielskich, ale w języku angielskim, musi przygotować się na artykuły albo czysto statystyczne albo pełne pochwał dla swoich rodzimych osiągnięć.
O tych mniej chwalebnych pisze już inna prasa, ta poza leśna, nie zawsze angielsko-języczna ale czytana przez przeciwników rodzimych gospodarek leśnych.
Na ogół lepiej znających języki obce niż rodzimi leśnicy.
Co z drugiej strony powinno być dla takich leśników zachętą do nauki języków.
Ale czy istotnie polski leśnik Lasów Państwowych potrzebuje znajomości języków obcych, poza oczywiście tymi podstawowymi słowami pomagającymi np. przy podprowadzaniu zagranicznych myśliwych?
Pamiętam komentarz sprzed chyba dwu lat na temat tekstu Pana Rafała Chudego, zachęcającego do zdobywania doświadczeń zagranicznych i wyjazdu w czasie lub po studiach za granice Polski, aby zdobyć inne doświadczenie, poznać inne leśnictwo i innych leśników niż ci z Lasów Państwowych.
Po co? Tak brzmiał komentarz.
Rzeczowy i logiczny.
No bo istotnie po co skoro trzeba wpierw zaliczyć staż w Lasach Państwowych, potem zrobić karierę jako podleśniczy a potem w zależności od kontaktów leśno-kościelno-partyjnych robić karierę w najlepszej na świecie, według opinii tych kontaktów, trwałej, zrównoważonej i wielofunkcyjnej polskiej gospodarce leśnej?
Po co inne języki, inne źródła informacji, inne leśnictwo, skoro wszystko co najlepsze dostarcza mi mój pracodawca, najlepszy przecież leśny pracodawca na świecie, a już na pewno w Europie?
Po co łamać sobie głowę porównaniami, wpadać w wątpliwości, snuć niebezpieczne dla spokojnego sumienia myśli i to wszystko z powodu jakiegoś języka, obcego Lasom Państwowym?
No właśnie, po co?
Zdjęcie: cranbrookcollege
A ja mam taki krótki komentarz. Chcemy, aby Polacy mówili lepiej po angielsku, hiszpańsku czy w innych językach? Zwolnijmy wreszcie raz na zawsze lektorów w Polsce i przestańmy puszczać filmy i programy z lektorem lub dubbingiem.
W krajach w których byłem i był lektor lub dubbing w telewizji, poziom angielskiego był na ogół słaby (m.in. Hiszpania, Włochy). Wydaje mi się, że przewagą Skandynawowów odnośnie angielskiego jest właśnie brak lektora w telewizji. Ze swojego doświadczenia wiem, że najłatwiej mi się uczyć języków obcych kiedy oglądam programy w oryginalnym języku produkcji. Na szczęście taką funkcję umożliwia Netflix, gdzie napisy i lektor są do wyboru.
Świetny tekst. Pozdrawiam, R.
W pełni zgadzam się z tym komentarzem. Mam dokładnie takie doświadczenia z pracy z kolegami z np. Rumunii czy Bułgarii (dość dobra znajomość języka) w porównaniu z Węgrami (bardzo słabo). Oczywiście, było to paręnaście lat temu. Teraz sytuacja wygląda o wiele lepiej.
Pozdrawiam