Huragany, nawałnice a trzebieże.
To temat bardzo obszerny w szwedzkim środowisku leśnym i poruszam go z wiadomych przyczyn. Ale tylko aby podsunąć temat do rozważań o przyszłej gospodarce leśnej na terenach i siedliskach sosnowych, na pewno nie po raz ostatni dotkniętych huraganami.
Jak i zróżnicować nieco przyszłe rozważania, mniej lub bardziej gorące o winie. Bo jest oczywiste że będzie stawiane pytanie czy można było uniknąć podobnej katastrofy i tutaj mam na myśli nie ekstremalną pogodę ale odporność lasu na wiatry, huragany czy nawałnice.
Słyszy się już głosy że winą należy obarczyć leśnika komunistycznego który stworzył monokultury. Co prawda w dobrej woli, bo aby odbudować kraj, ale jednak.
Leśnik działający w latach 1945-1991 nie ma u współczesnego , TZW leśnika, dobrej opinii. Ten aktualny i współczesny chętnie by się bez niego obył, akcentując tylko heroiczne początki swojej organizacji Lasy Państwowe oraz osiągnięcia dyr. Adama Loreta a następnie lata po 1991. Niestety las mu przypomina o jego ojcach i dziadkach , niekiedy pracujących nawet na tym samym terenie.
O tym pisała Agata Agnieszka Konczal w swojej pracy doktorskiej którą opisałem w Diagnoza antropologiczna leśnika Lasów Państwowych.
Ale od czasów pracy ojca czy dziadka w postkomunistycznym lesie upłynęło już ponad ćwierć wieku i można oraz należy postawić dzisiejszemu TZW leśnikowi pytanie co sam zrobił w zarządzanym przez siebie lesie przez ostatnie 26 lat aby przygotować się na podobne uderzenia Matki Natury.
Żyję w kraju, w którym lasy są systematycznie wywalane przez przez huragany, równie duże co pomorski albo zdecydowanie większe. W wieku XXI uzbierałoby się już około 90 mln m3 lasu wywalonego, uprzątniętego i sprzedanego a następnie odnowionego. Patrząc z tego punktu widzenia mają Szwedzi spore osiągnięcia, zwłaszcza że nie mają do dyspozycji tak potężnej machiny biurokratycznej, jaką dysponują Lasy Państwowe. A może i dlatego te prace wykonywane są tutaj efektywnie i bez specjalnego podkreślania swej wagi.
A wspominam o tym bo dyrektor Konrad Tomaszewski nadmienił na swojej konferencji prasowej o największej klęsce w europejskim leśnictwie. Otóż drogi panie dyrektorze, wystarczy poguglać kilka czy kilkanaście sekund i znaleźć informacje o Gudrun 2005 w Szwecji – 75 mln m3 czy o Lothar i Martin z 1999 ze szkodami 140 mln m3 we Francji oraz 13 mln m3 w Szwajcarii albo Klaus z 2006 z 55 mln m3. A wybrałem tylko te krańcowe przykłady.
Ale o tym że szwedzkie, francuskie, szwajcarskie czy niemieckie lasy prywatne doskonale radzą sobie z klęskami żywiołowymi wspominam tylko pokątnie, bo spotkałem się z opinią typu: jak to dobrze że mamy w Polsce lasy państwowe, bo inaczej nie uporalibyśmy się z dzisiejszą klęską.
Uporalibyście się Rodacy, jestem o tym przekonany, bo armia biurokratów nie jest gwarantem ani dobrej organizacji ani dobrej pracy.
Mój temat zawarty jest w tytule a ściślej w pytaniu jak wpływają trzebieże, ich przeprowadzanie lub nie czy sposób ich przeprowadzania na prawdopodobieństwo przetrwania lasu, zwłaszcza monokultury, w czasie silnych wiatrów i huraganów?
Od razu podkreślam że nie nam zamiaru wskazywać winnych sytuacji powstałej w lasach Pomorza. Chcę tylko, opisując szwedzkie doświadczenia, podsunąć być może pewne myśli polskim praktykom. Bo zarówno w Szwecji jak i w lasach pomorskich istnieje niewątpliwie problem monokultury.
O szwedzkich trzebieżach pisaliśmy już tutaj Czy przeprowadzać trzebieże lasu czy nie? A jeżeli tak to jak?
Marksistowska teoria w trzebieżach.
O zupełnym braku trzebieży jako bardzo udanej metodzie gospodarki leśnej tworzącej las odporny na huragany pisaliśmy w Trzebieże nie muszą być w lesie oczywiste. oraz w Trzebieże są passe. i w Trzebieże szwedzkie okiem polskiego naukowca.
O dyskusjach szwedzkich na tematy trzebieży w Trzebieżowe dyskusje. oraz w Od lasu naturalnego do ugoru drzewnego.
O oczywistych zaletach lasów mieszanych m.in. w Czy warto sadzić drzewostany mieszane?
I w tych wypowiedziach szwedzkich i nie tylko szwedzkich fachowców powracał cały czas temat odporności lasu na huragan.
Znane polskim leśnikom zrzeszenie Södra rekomenduje swoim członkom proste zasady, inna sprawa że i w prostym, zdominowanym przez świerka lesie Szwecji południowej: pierwsze trzebieże gdy świerk ma 12-14 m wysokości, a ostatnie przy jego wysokości 20-22 m. Sumaryczne pobranie masy nie powinno przekraczać 30-35%. Nie powinno się trzebić lasy wysokiego i starszego, ponieważ wymaga on dłuższego czasu na stabilizację, zwłaszcza tego graniczącego z polami czy jeziorami.
Aby jednak unikać szkód podobnych do tych z Gudrun z roku 2005, uważa Södra, bardzo praktycznie dla siebie, że cięcia końcowe powinno się przeprowadzać, w przypadku świerka, przy wysokości 26-28 m. Czyli, jak pisze Södra, 10-15 lat wcześniej niż przed Gudrun a więc w wieku 65-70 lat.
http://www.skogen.se/nyheter/nya-rad-ska-minska-stormskador
O huraganie Gudrun mówi też naukowiec Martin Ahlström z SLU, Sveriges lantbruksuniversitet.
Szwedzcy właściciele lasu zapomnieli po prostu przed Gudrun o ryzyku sztormów w swoim nastawieniu aby produkować dobry surowiec i jak najwięcej, twierdzi on.
“Polowanie” na surowiec papierniczy doprowadziło do nadmiernych trzebieży a te stworzyły las wrażliwy na działanie wiatru. Takie niebezpieczeństwo opisane zostało dokładnie przez naukowca Per Perssona już w roku 1969.
http://sverigesradio.se/sida/artikel.aspx?programid=406&artikel=6060575
A więc Szwedzi stawiają tezę o ogromnym znaczeniu stylu czy metod przeprowadzania trzebieży, lub nawet jej braku, dla odporności lasów mniej lub bardziej monokulturowych na uderzenia huraganu.
W artykule sprzed prawie dziesięciu lat https://www.skogssallskapet.se/artiklar–reportage/artiklar/2008-09-17-lonsamt.-stormsakert.-olagligt..html opowiada autor Carl Henrik Palmer, znany już z blogów o trzebieży, interesującą anegdotę, jak sam to nazywa.
Ekonomista stawia pytanie ekspertowi, szwedzkiemu leśnikowi: Dlaczego wkładacie w las tyle sadzonek skoro później musicie włożyć bardzo duże pieniądze aby je z kolei usunąć?
Pytanie głupiego, można by sądzić, ale czy naprawdę głupiego? Bo jak tworzyć i prowadzić las gospodarczy bez myśli o kosztach?
W interesującej konferencji prasowej Lasów Państwowych https://youtu.be/6FjPBdJUOUQ pada pytanie o koszty usuwania skutków nawałnicy.
Dyrektor Konrad Tomaszewski odpowiada poniekąd klasycznie: Nie jest misją Lasów Państwowych kreowanie zysku. Las musi powrócić (w domyśle bez liczenia kosztów).
I w innej odpowiedzi stwierdza: My leśnicy zawsze liczyliśmy na własne siły i zagospodarujemy las według własnych sił, aby tylko politycy mam nie przeszkadzali.
Mamy w LP opracowane i sprawdzone poprzez 90 lat metody postępowania w przypadku huraganów, dodaje.
I na samym początku konferencji mówi o swojej decyzji nr. 211 z tego roku która wprowadzi stan siły wyższej i metody pracy przy takich stanach. Wszystko jest pod kontrolą, sugeruje on nam.
Szwedzcy właściciele lasu doświadczeni licznymi huraganami usiłują odpowiedzieć sobie na pytanie co robić aby ich pohuraganowy las był bardziej odporny na przyszłe klęski. Już traktowane jako naturalne klęski i systematyczne klęski.
Receptą jest silna domieszka drzew liściastych, rozluźnienie więźby sadzeniowej, dobre przygotowanie gleby, uszlachetnione sadzonki, słaba trzebież lub żadna trzebież, tworząca las zwarty i silny no i przy tym wszystkim cały czas myślenie o pieniądzach. W sensie iż słaba trzebież lub żadna trzebież daje taką samą masę cięcia końcowego na którym właściciel lasu ma decydujący zysk, co trzebież zwyczajowa.
Założenie że las, po huraganie, ma być z powrotem lasem jest oczywistością i nikt tutaj tego nie podkreśla. Ale założenie że przy ponownym tworzeniu lasu typu gospodarczego (a innych poza kilkoma procentami szwedzkiej powierzchni leśnej tutaj nie ma) nie myśli się o kreowaniu zysków, jest absurdem dla szwedzkiego właściciela lasu.
I pytanie które powinno być postawione Konradowi Tomaszewskiemu, ale nie było, brzmi: To z czego tworzą Lasy Państwowe swój Fundusz Leśny jak nie z zysków? Jaką mają receptę na jego stworzenie?
Na ten temat można sporo pisać, niekoniecznie z okazji klęski żywiołowej i ja osobiście widzę tutaj problem podobny do tego z harvesterami i forwarderami. Nikt o nich nie mówił i nie pisał (co zresztą wcale takie złe nie było) dopóki żywioł (czy polityka) nie pokazał ich znaczenia.
Podobnie z zyskiem. Lasy Państwowe kreują uparcie swój obraz misji, służby społeczeństwu, w której nie liczą kosztów, pieniędzy, zysku. Idealista i filantrop z tego leśnika, dobrodziej i łaskawca.
Nie mówmy o zysku, my mamy misję, tak głosi Konrad Tomaszewski. Ale misje też kosztują i uparte unikanie obliczania ich kosztorysu budzi podejrzenia chęci ukrywania rzeczywistego zysku.
Klęski żywiołowe takie jak ta ostatnia dają szansę leśnikom na nowe rozwiązania w prowadzeniu lasu gospodarczego. Pewne już wymieniłem jak np. ubezpieczenia lasu, nowe podejście do szkółek, sadzenia, siewu, samosiewu, czyszczeń i przyszłych trzebieży, ułatwianie w sortymentach i odbiórce drewna a w zasadzie wszystkie prace na powierzchniach pohuraganowych stwarzają możliwości nowych rozwiązań, czy to technicznych czy organizacyjnych.
Czy jest to realne? Nie, moim zdaniem i to z prostej przyczyny. Misja dla społeczeństwa w połączeniu z banicją zysku to konserwowanie starych, wypróbowanych metod.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo dla LP że ktoś z polityków zada pytanie: Jak dajecie sobie radę w sytuacjach kryzysowych bez liczenia kosztów to jak to właściwie jest z waszym zyskiem Lasy Państwowe? Może jest on znacznie wyższy niż okazujcie to w raportach finansowych?
Dyr. Konrad Tomaszewski startuje na konferencji z podkreśleniem wagi swojej decyzji nr 211. Nie wiem czy jest to numer kolejny jego decyzji od początków jego dyrektorowania czy decyzji w tym roku. Ale niezależnie od tego taki nacisk na biurokratyczne rozwiązywanie problemów czy metod pracy Lasów Państwowych jest przygnębiający.
Wystartujemy od niedzieli, mówi, jesteśmy przygotowani do zwalczania klęski, która uczyniła z naszych lasów pustynię. Zatrudnimy nowych ludzi. Sztab kryzysowy da wszystkiemu radę. Na podstawie decyzji numer 212, 213, 214 … należy przypuszczać.
Nic nie potrzebujemy zmieniać w naszej organizacji, walczyliśmy uparcie o jej przetrwanie w niezmienionej formie przez ponad 90 lat, mówi Konrad Tomaszewski.
Te 90 lat i sprawdzona biurokracja jest dla niego gwarantem iż leśnik da sobie radę.
Być może albo raczej na pewno, ale jakim kosztem?
Na pewno kosztem pracy leśnika terenowego oraz pracy pracowników ZUL. Ale mam w zasadzie pewność że teren poradziłby sobie w podobnych sytuacjach doskonale bez nadmiaru decyzji dyrektorskich oraz nadmiaru tworzących je biurokratów.
Zdjęcie: skogskunskap
Lesnicy przyjęli, że las trzeba posadzić w jednym roku i w zwarciu takim, by szybko doszło do zwarcia koron. No i tu może być sporo różnych koncepcji dotyczących więźby i późniejszych trzebieży w tak odnawianych lasach.
Natura ma inaczej.
Tworzy dla tego samego gatunku zawsze dwie grupy drzew: opiekunów i podopiecznych.
Wyobraźmy sobie, wiec że najpierw posadzimy 300 sztuk sosny na 1ha, za trzy lata znów 300 z po dziesięciu latach 300 sztuk. Te pierwsze będą odporne na wiatr i przyjmą na siebie atak zwierzyny płowej, bo ich kora będzie atrakcyjna. Ostatniego etapu sadzenia ta zwierzyna prawie nie będzie ruszać.
Rozrośnięte gałęzie drzew pierwszych nie będą odporne na okiść, ale te z ostatniego sadzenia gałązki będą miały krótkie i igły rzadkie co ochroni je od złamań.
No ale cóż, natura leśna nie chodziła do szkoły leśnej 🙂
Ja tu Tadeusz Ciura długo nie zagrzeję. Wypiszę powoli o co mi chodzi i zniknę.
Bardzo mnie zaciekawiły te słowa z Twego postu:
“Nic nie potrzebujemy zmieniać w naszej organizacji, walczyliśmy uparcie o jej przetrwanie w niezmienionej formie przez ponad 90 lat, mówi Konrad Tomaszewski.”
Do końca nie jestem pewny o co chodzi w wypowiedzi. Kilka razy byłem za komuny w Generalnej Dyrekcji i też zaraz po “transformacji”. Chodząc po korytarzu zauważyłem , że wszystkie zatrudnione tam panie mogą się pochwalić wydatnym i pięknym biustem. Ciekawe czy ta WALKA ma to zachować jako tradycję leśną 🙂
“Natura leśna nie chodziła do szkoły leśnej” zgadza sie z dzisiejszym artykułem w Svenska Dagbladet (można porównać z Rzeczpospolitą). Artykuł jest na temat dzisiejszej szwedzkiej gospodarki leśnej i może go przetłumaczę, bo podpisało go kilku szwedzkich leśników. W każdym razie padły w nim prawie podobne słowa plus że las istniał przed człowiekiem i wie jak rosnąć.
Leśnicy przyjęli technologię odnawiania lasu opartą na równej więźbie i sadzeniu w tym samym czasie.
Szukałem czegoś takiego przy odnowieniach naturalnych sosny i świerka i nie znalazłem. W naturze coś takiego nie istnieje. Natura tworzy na każdym kroku nierówność, by wywołać mechanizmy dające różnorodność i szansę nie tylko dla innych gatunków ale i krzewów i krzewinek. No i te mechanizmy są kluczem do hodowli lasu zdrowego i bezpiecznego. Można je wywoływać też sztucznie na dowolnych powierzchniach otwartych np porolnych.
Leśnicy odnawiają las kompletnie niezgodnie z naturą, więc tworzą w tym lesie inne mechanizmy. Dlatego do końca nigdy się to nie uda.
Pozostaje pytanie: kto pierwszy w historii leśnictwa światowego zalesi tak, by uruchomić mechanizmy zgodne z naturą ?
Swojego gruntu nie posiadam, LP odmówiły, a o “zrzutkę” nie wystąpię. Może jakiś kumaty miłośnik ekologii ????? 🙂
Mialo byc o trzebiezach i huraganach, a bylo jak zwykle o Tomaszewskim…
Też się wpisałeś, a mogłeś ominąć 🙂
Dawno nie pracuję w LP, więc nie wiem do czego zobowiązują obecnego leśnika.
Gdy pracowałem moim głównym zajęciem było wyznaczanie sosnowych czyszczeń późnych i trzebieży wczesnych. Przyjmując średni wiek 30 lat + 25 lat temu, więc mają obecnie przynajmniej 55- 65 lat. W tamtym czasie drewno z takich zabiegów miało ograniczony zbyt po mimo fabryk płyt i i być może dlatego wniosek wskazywał 8 -15 m3 z 1/ha. Wyznaczałem “pozytywną” i wychodziło nawet ponad 40 m3 z 1ha.
Oczywiście zaczynały się wtedy kłopoty z przełożonymi.
W wyznaczaniu kierowałem się nie tylko poparciem “drzewa pozytywnego”przez usunięcie często równorzędnego “aspiranta” co nabijało masę ale głównie wyglądem korony. Zalecenia wskazują, że powinna ona mieć 1/3 – 1/2 wysokości drzewa. Miały jednak najczęściej 1/4 – 1/5 wysokości strzały. Liczyłem też ile metrów od ziemi nie ma żywych gałęzi. Ta odległość potrafiła dochodzić nawet do 8-10 m. W związku z tym że kl1 w tartacznym to 4 m bez wad, więc uznałem że należy takie drzewo “uwalniać” od dalszej rywalizacji na wzrost.
No i tu zaczynają się “schody” niezgodności. Silny zabieg jak wypadnie w roku huraganów, to może coś wywrócić. Jeśli jednak nie, to drzewo się pięknie wzmocni i będzie odporne na huragan w przyszłości.
Na zdjęciach ” z Suszek” widać, że ten las był pędzony w górę tak jakby “bez wad” mięli osiągnąć 15 m. No i warto policzyć stosunek korony do strzały.
Nie idźcie tą drogą 🙂
“Wyznaczałem „pozytywną” i wychodziło nawet ponad 40 m3 z 1ha.”
W następnej trzebieży na tej samej powierzchni również wyznaczałem taką samą masę.
Lubię sobie te powierzchnie odwiedzać obecnie i uśmiechnąć się do tych drzew 🙂
Stoją silne z mocnymi koronami.
Analiza zdjęć powalonego lasu z Suszek pokazuje, że głównie ocalały przygłuchy, czyli drzewa wspomagające no i piętro niższe.
Gdy byłem leśnikiem i wyznaczałem trzebież, w małym zakresie pozbywałem się dorodnych o największej dynamice wzrostu na rzecz “nowego rozdania” wśród wspomagających. Takie coś mogło się dla mnie kiepsko skończyć, wiec zawsze dyskretnie gdzieś na uboczu. Inspiracją była dla mnie informacja doświadczonego brakarza, który opowiadał, że w lasach chłopskich szybko pozbywają się tych najszybciej wyrastających z banalnego powodu – potrzebny kołek, łata czy stempel. No i twierdził ze widział chłopskie młodniki dużo lepsze od tych z LP. Zabrał głos na oficjalnej naradzie a odpowiedź nadleśniczego była taka, że nas leśników obowiązują tutaj ZASADY HODOWLANE.
Analizowałem słoje sony ze zrębów zupełnych w starodrzewiu.
Słoje od pierwszego roku życia do wyjścia z półcienia nie przekraczały 2mm a potem się zwiększały do 3 mm. Trafiały się okazy, w których przyrosty zwiększały się po 70 roku życia. Można pogdybać ze to drzewa o największej dynamice wzrostu, które sadzone w nowej technologi są tzw”dorodnymi” i posiadają słabej jakości drewno.
W półcieniu dają najbardziej cenne drewno i są wydajne w masę.
Ta nasza sosna rośnie głównie na piachach wiec łatwo może się wywrócić jeśli będzie za wysoka i korzenie będzie posiadać za słabe. No ale jeśli rośnie na glebie stabilnej i jest nadmiernie wysoka, to potrafi się łatwo złamać lub wygiąć w kabłąk. Dlatego że w tej technologi przyrosty są ponad 3mm na rok i te drewno jest “miękkie”(dla iglastych).
Pędzenie nadmiernie w górę jest więc dużym ryzykiem w obu wypadkach.
Odnowienia naturalne sosny pokazują ze NATURA robi to inaczej. Wyrasta najpierw grupa drzew stabilizujących teren i ochraniających a w późniejszym czasie te DOCELOWE.
Proste jak obręcz ale chyba nie na głowę leśników ):
Technologia leśna została oparta na błędnym naśladowaniu natury. Nie ma się co dziwić jeśli uznamy, że pionierzy zakładający pierwsze uprawy nie mieli ŻADNEGO wykształcenia w porównaniu do obecnych czasów. No ale dlaczego leśnicy brną w to dalej ???????????
Pomyłkę dawną trzeba potraktować jako eksperyment, potrzebny do rozpoznania hodowlanego, ale obecnie jak wiadomo o co chodzi, to dalsza kontynuacja jest wręcz oszustwem.
Dzięki Tadeusz Ciura za zebranie w oddzielny wpis .
Mam nadzieję że “dziarscy” nie dostaną zawału ani długotrwałej czkawki uniemożliwiającej ustosunkowanie się do niego.
Wybrałeś zresztą bardzo łagodne wpisy, mówiące do rzeczy, przez co tekst jest gotowy do merytorycznej dyskusji. Miałem zamiar napisać o Lesie Ekologicznym jaki można byłoby uprawiać sztucznie w dodatku na kilka sposobów i zebrałem do tego kilka zdjęć.
Nie będę wiec dublować tekstów, więc jakby co, to można to “spiąć” razem.
Widzisz Tadeusz Ciura, jest sobota a oni mają groźnie męczącą czkawkę i mogą nic nic napisać 🙂
Z może Twego bloga czytam tylko ja, Chudy i jeszcze 4 osoby ????????????? 🙂
A może dałbyś radę przekładać na szwedzki ?
LP, co można czytać Leśne Państwo, funkcjonuje już 90 lat. Tyle samo ma technologia odnawiania lasu na terenie Polski, którą przyjęli opartą na sadzeniu w jednym terminie, gęstej więźbie i zwarciu. Można więc powiedzieć, że nie wyhodowali jeszcze ani jednej generacji lasu. Jednak zasady hodowlane, którymi się kierują są jakby niepodważalne, jakby mięli doświadczenie przynajmniej 1000 lat. Nie może ich podważać nikt ze służby terenowej, ponieważ zagroziłoby to nieukom z INSTYTUTU oraz ich mądrości realizowanej przez całą strukturę LEŚNEGO PAŃSTWA.
PORZĄDEK I ŁAD MUSI PRZECIEŻ BYĆ REALIZOWANY, a elementy destrukcyjne sabotujące ŚWIĘTY SYLWAN muszą zostać usunięte i oczyszczone.
Ciekawe czy poza wyznaczaniem trwałym drzew dorodnych nie wpadną na pomysł, by dodatkowo kapelan kropił je święconą wodą 🙂
Bloga czyta trochę więcej osób, niż nas kilku, sądząc ze statystyki. Jest skierowany głównie do leśników, bractwa nie wychylającego się z odmiennymi opiniami ale mam nadzieję że coś z treści bloga pozostanie w ich głowach.
Forest monitor på svenska to nasz blog po szwedzku i istotnie zacznę teraz kłaść nacisk na opisywanie polskiego leśnictwa w tym języku.
Rozpraszanie się na polityczne faux pas polskich leśników jest coraz mniej zabawne i szkoda mi mojego czasu emeryta na podobne przyjemności.
A z poświęcaniem przez kapelanów drzew dorodnych czy upraw – nie byłbym zdziwiony gdyby któreś z nadleśnictw już z tym wystartowało.
Sto lat dla drzewa to pięć klas wieku.
Cała ta leśna sztuczka polega na kompletnym braku odpowiedzialności ze strony leśnego państwa, ponieważ 40-45 lat pracy, to zaledwie dwie klasy wieku. Można się wyłgać z wszystkiego, zwalając winy na poprzedników.
Również ogarnięcie wiedzy od posadzenia do wycięcia jeśli założy się, że ten cykl będzie trwał np. 100 lat, wymaga umiejętności stymulacji. Polega to na tym, że widząc drzewo np w klasie trzeciej można omówić jak rosło do tej pory i czego się spodziewać w następnym czasie aż do wycięcia. W zasadzie to powinno być podstawą wykształcenia leśnika a nie jest. Mają z tym trudność więc uprawiają czary propagandowe.
Nie piszę tu dla leśników, bo postępują jak ta “pracownica” pod latarnią, co jak ją oplują to twierdzi, że deszcz pada. Liczę, że przeczyta jakiś kumaty, zrozumie i zapamięta.
Pisać trzeba do zwykłych ludzi, bo to jedyna droga. Praca na ugorze.
Liczę na ruch na rzecz Lasu Ekologicznego Gospodarczego, który mogliby zakładać zwykli ludzie posiadający kawałek gruntu, który chcą przeznaczyć go pod zalesienia.
Ruch z pominięciem LEŚNICTWA, ponieważ te się na czymś takim jeszcze nie zna. Z czasem nauczyliby się od tych pasjonatów. Trzeba tylko napisać instrukcję w zarysach + ewentualne rozszerzenie. Blog więc powinien być dla geków od natury leśnej, współżyjącej w harmonii z człowiekiem.
Czyszczenia i trzebieże, które są koniecznością w dzisiejszej technologi opartej na gęstej więźbie i zwarciu, za każdym razem po ich zrobieniu, zmieniają środowisko leśne. Niszczą stabilność. Dobrze to widać na rosnących tam grzybach 🙂
W uprawie sosnowej pojawia się najczęściej brzoza z samosiewu. Takie młodniki obfitują w grzyby szlachetne: prawdziwki, czerwonogłówce i koźlaki. Po usunięciu brzozy wyrastają już tylko kurki.
Podejrzewam, że ptaki też mają pamięć. Potrzebują stabilnych warunków do robienia gniazd a poza tym wodę w odległości max 200 od niego i bazę pokarmową.
Mieszkam przy samym lesie nad wodą od 30 lat. Moi poprzednicy hodowali zawsze jakieś zwierzęta gospodarskie, no i ja również. Było dużo jaskółek, szpaków i sikorek. Być może ciągłość na jakie 200 lat. Od pięciu lat nie mam zwierząt(poza psem)i nie ma już ptaków.
Zabrakło bazy pokarmowej czyli jednego z trzech warunków. W lesie uprawianym nową
technologią brakuje wody, bazy pokarmowej i co kilka lat zmienia się miejsce na gniazdo. Dlatego pomysł na Lasy Ekologiczne Gospodarcze.
Miałem okazję wielokrotnie obserwować plantacje winogron w Niemczech. Są to duże kompleksy składające się z poletek nie większych jak 1ha. Przypomina to młodnik z duża bazą pokarmową, ponieważ nie wszystkie winogrona da się zebrać, więc pozostają na krzakach i opadają na ziemię . Choć zgniją, to zawierają w sobie nasiona, które są dobrym pokarmem dla myszy, które budują w pobliżu norki. łatwo w terenie zauważyć lisy polujące na te myszy i rzadkie gatunki drapieżnych ptaków. Są też bażanty i chary szpaków skupionych w stadach po kilka tysięcy. Obecnie w każdym sezonie gdy winogrona dojrzewają śledzi się je za pomocą radaru i elektronicznie płoszy za pomocą zdalnie odpalanych “armatek”hukowych” .
Ze zwierząt łatwo spotkać rudel sarny, zające i lisy. Brak tylko rysia 🙂
Leśnicy w swoich lasach wypadają blado w porównaniu do tych winogron 🙂