Gospodarka leśna a polowania na łosie.
Jest to głos szwedzkiego myśliwego w debacie na temat „Gospodarka leśna a łosie”, opisujący problem raczej mało znany w kraju, ale przypuszczam że warty poznania.
„Jakiś czas temu spotkałem myśliwego, który na swoim terenie łowieckim stwierdził, że wycięto zbyt młody, nienadający się do pozyskania las, na obszarze o walorach przyrodniczych chronionych prawem. Kiedy osoba, o której mowa, będąca przez całe życie robotnikiem leśnym, zwróciła na to uwagę Skogsstyrelsen, (państwowy urząd leśny -TC) spotkała się z obojętnością.
Treść odpowiedzi brzmiała: „To przykre, ale szkoda już się dokonała. Skogsstyrelsen ufa całkowicie że przedsiębiorstwa leśne działają odpowiedzialnie i przestrzegają prawa. Ponadto nie mamy czasu na kontrolowanie wszystkiego, mamy jednak wystarczającą kontrolę nad prywatnymi właścicielami leśnymi ”.
-To tak jakby policja przedkładała włamanie nad poważne przestępstwa finansowe, stwierdził z rezygnacją myśliwy. To musi być znakiem czasu, że Skogsvårdsstyrelsen już nie istnieje, ale został włączony do Skogsstyrelsen.
(Dwie uwagi: po pierwsze szwedzka policja już od dawna nie zajmuje się włamaniami czy przestepstwami finansowymi, motywując to brakiem czasu, środków i pracowników. Po drugie różnicą pomiędzy Skogsstyrelsen a Skogsvårdsstyrelsen jest krótkie słowo ”vård” czyli „opieka”, którą w odniesieniu do lasów, państwowy szwedzki urząd leśny Skogsstyrelsen zajmuje się równie chętnie jak szwedzka policja włamaniami. TC)
To że myśliwi odkrywają źle wykonane zręby, zdarza się dosyć często. Zgłoszenie takiego faktu oznacza jednak utratę terenu do polowań i nikt nie odważa się zgłaszać.
Żelazny uścisk przedsiębiorst leśnych, w którym tkwią myśliwi, wraz z odmową Skogsstyrelsen, aby zająć się tym problemem, oznacza, że przestępstwa przeciwko środowisku nigdy nie są wykrywane.
-Oczywiście musimy mieć racjonalne i dochodowe leśnictwo i nie wszystkie zręby są złe. Ale leśnictwo może i musi być lepsze. Rewolucja wcale nie jest wymagana i wiele można zrobić przy dobrej woli oraz stosunkowo niewielkich środkach. Uważam że w naszym szwedzkim społeczeństwie, praworządnym przecież, należy stosować ustawę o gospodarce leśnej, Skogsvårdslagen, mówi myśliwy.
Zadaniem Szwedzkiego Związku Łowieckiego, Svenska Jägarförbundet, jest obrona myślistwa, zwierzyny łownej i gospodarki łownej. Ale w tzw. Handslaget (Uścisk dłoni), umowie pomiędzy myśliwymi i gospodarką leśną z roku 2016, nie widać tego. Svenska Jägarförbundet stał się wycieraczką pod drzwi dla gospodarki leśnej i porzucił łosie oraz myśliwych na terenach dużych przedsiębiorstw leśnych (Sveaskog, Stora Enso, SCA, Holmen i inni – TC)
W dokumencie z roku 2016, związek łowiecki podpisał się pod już wtedy mocno kwestionowanym stwierdzeniem, że inwentaryzacja szkód leśnych spowodowanych przez łosie, Äbin, jest przeprowadzana w sposób uczciwy i obiektywny.
Aby utrzymać dobrą atmosferę współpracy z gospodarką leśną, myśliwi skupili się głównie na tym, co działało dobrze i nie stwarzało problemów.
Dzisiaj, kilka lat po Uścisku dłoni, my myśliwi byliśmy zmuszeni do zorganizowania kampanii „Uratuj łosia”. Jest to próba zachęcenia właścicieli leśnych do zwiększenia podaży paszy, pożywienia dla łosi poprzez sadzenie większej ilości sosny, unikanie odmładzania lasu świerkami i pozostawianie domieszek liściastych w czasie czyszczeń upraw i młodników. Branża leśna odebrała tą kampanię jako prowokację.
Monika Stridsman, członek zarządu Svenska Jägarförbundet i była dyrektor generalna Skogsstyrelsen, złożyła rezygnację ze skutkiem natychmiastowym.
Ale kampania przyszła w samą porę i dzisiaj nie brakuje doniesień o negatywnych skutkach gospodarki leśnej dla łosia i innej zwierzyny łownej.
Sosna wydmowa, contorta, została wprowadzona na szeroką skalę w Szwecji północnej w latach siedemdziesiątych poprzedniego wieku. Leśnictwo przewidywało załamanie się podaży drewna w latach 2000, jeśli nic nie zostanie zrobione.
Załamanie nie przyszło i dziś mamy co najmniej 600 000 ha z contortą. Każdy, kto był w takim lesie wie że jest on po prostu gołą plantacją, prawie zupełnie pozbawioną runa leśnego. O ile mniej ptaków leśnych, zajęcy, jeleni i łosi to oznacza?
W momencie wprowadzenia contorty, gospodarka leśna zapewniało, że contorta nie będzie się rozprzestrzeniać.
Obecnie samosiew contorty występuje u około połowy wszystkich drzew starszych niż 25 lat i contorta konkuruje z sosną, świerkiem i brzozą. Może również zadomowić się w Górach Skandynawskich, w fjällskogar. Leśnictwo jest zatem odpowiedzialne za wprowadzenie gatunku inwazyjnego w zakrojonym na szeroką skalę eksperymencie ekologicznym, w którym nikt nie wie, dokąd on zmierza.
Czasopismo Dagens Nyheter opisało niedawno działalność urzędu Skogsstyrelsen, z której wynika, że ten organ nadzoru Państwa można najlepiej określić jako przedłużone ramię przemysłu leśnego.
Dyrektor generalny Skogsstyrelsen, Herman Sundqvist, były szef Sveaskog, wstrzymał m.in. inwentaryzację kluczowych biotopów, co skłoniło wielu pracowników do rezygnacji z pracy. W czasie swojej pracy w Skogsstyrelsen (od 5 lat), dyrektor zakupił las o wartości około 30 mln kr i użytkował go na podstawie zezwoleń o ścinkę, wydawanych przez jego podwładnych. Po niedawnych rozmowach z ministrem handlu i przemysłu, dyr. Herman Sundqvist wstrzymał prace leśne w swoim lesie ale zachował dalej swoje stanowisko.
SVT (szwedzka telewizja – TC) rozpoczęła również niedawno serię programów na temat gospodarki leśnej oraz przemysłu leśnego i pokazała związek między rowami odwadniającymi na torfowych terenach podmokłych a emisją dwutlenku węgla. Od dawna też wiadomo, że osuszanie terenów podmokłych zwiększa rozprzestrzenianie się pożarów lasów, a zręby zupełne i rowy leśne zwiększają ryzyko powodzi.
W społeczeństwie wzrasta więc świadomość niedociągnięć leśnictwa i gospodarki leśnej.
Ostatnie badania pokazują, że akceptacja obecności łosi przez szwedzkich prywatnych właścicieli lasów jest wysoka. Ponad 50% uważa, że populacja łosi jest wystarczająca. Jeśli dodamy do tego tych, którzy uważają, że łosi jest za mało lub zdecydowanie za mało, otrzymujemy nawet około 70%.
Twierdzenie Sveaskog, koncernów leśnych i przemysłu leśnego, że łosie są głównym zagrożeniem dla gospodarki leśnej, nie ma poparcia większości właścicieli lasów w Szwecji.
W naszym kraju trudno przychodzi nam nazywać rzeczy po imieniu. Podczas eksplozji z ilością łosi w latach 80 poprzedniego wieku, przedsiębiorstwa leśne podniosły ostro opłaty za łosie. Aby to uzasadnić, oprócz opłaty za odstrzał (wartość mięsa), myśliwi zaczęli płacić za wartość rekreacyjną polowania, za wszystkie ekscytujące doświadczenia łowieckie generowane przez bogatą populację łosi.
Dziś w niektórych regionach kraju mówimy o ekscytującym doświadczeniu polowania na chudego i pojedynczego łosia, którego wbrew wszelkim przeciwnościom udaje się nam upolować.
Mimo to pobiera się dalej rekreacyjne opłaty od myśliwych, którzy całymi dniami siedzą na krześle z plecakiem i patrzą na puste lasy.
Kjell Brännström”
Tym głosem dołącza się szwedzki myśliwy do krytyki gospodarki leśnej widzącej w odstrzale łosi jedyną metodę na ograniczenie szkód wyrządzanych przez te zwierzęta w lesie.
Łosie i myśliwi to temat gorący w Polsce, w zasadzie nie do dyskusji, w czym pomaga ciągłe demonizowanie środowiska myśliwych. Łosie, podobnie jaki wilki, mogą być w kraju tylko chronione i hołubione, a winą za ich krytyczne położenie przed kilkudziesięciu laty obciąża się tylko myśliwych.
A przecież gospodarka leśna w tamtych latach, które dobrze pamiętam, kładła podobny nacisk na niskie stany zwierzyny płowej w lesie, tak jak to robi dzisiaj w Szwecji Sveaskog, Stora Enso czy SCA. Ten nacisk prowadzi teraz w Szwecji, w niektórych regionach, do niemalże zaniku występowania łosi i w obronie stają prywatni właściciele lasów z ich prawem do polowania.
W Polsce w obronie łosi stają media społeczne, o nieprzychylnym, łagodnie mówiąc, stosunku do myśliwych, lansujące obraz idylli współżycia pomiędzy człowiekiem a dzikimi zwierzętami. Mają w tym ułatwione zadanie, bo przecież prawo łowieckie mówi wyraźnie (art. 2) że „zwierzęta łowne w stanie wolnym, jako dobro ogólnonarodowe, stanowią własność Skarbu Państwa”. A więc, w teorii, wszystkich obywateli Polski. Podobnie zresztą jest w przypadku lasów państwowych.
Głos polskich leśników państwowych o szkodach wyrządzanych przez łosie, zaczyna być coraz głośniejszy i ciekawe będzie jak rozwiążą dylemat zarówno ochrony łosi jak i polowań na niego w obliczu swojej spadającej popularności. Jeszcze niedawno wielu z leśników przyglądało się prawie z satysfakcją atakom na środowisko łowieckie, podkreślając że wielu z nich nie poluje. Dzisiaj jednak polscy myśliwi, powinni jak ci szwedzcy, zadać pytanie czy inwentaryzacja łosi w wykonaniu polskich leśników lasów państwowych, również tych niepolujących, jest uczciwa i obiektywna?
Teraz Lasy Państwowe lansują sojusz leśno-myśliwsko-rolny, z pomocą np. O. Tadeusza, sojusz mający umożliwić polowania na łosie, szkodniki lasu.
Myśliwym można tylko doradzić trzymanie się zupełnie z boku, pozostawiając problemy z rosnącymi populacjami łosia i wilka, leśnikom oraz hodowcom bydła. Myśliwi odpowiadają już przecież za afrykański pomór świń, ASF i chyba nie potrzebują odgrywać następnej, kolejnej roli chłopców do bicia? Organizacje społeczne przypisują im co prawda różne miłe cechy charakteru, takie jak okrucieństwo i sadyzm, ale o masochiźmie jeszcze na szczęście nie słyszałem.
Zdjęcie: jakt&jägare