Gdzie jest honor leśnika?
Tak pisze Kalina w komentarzu do naszego artykułu z maja tego roku.
Kalina pisze:
„Działania skierowane przeciwko pracownikowi , które wpływają negatywnie na pozycje zawodową pracownika i mają szkodliwy wpływ na jego zdrowie, niszczą nie tylko pracownika, ale i jego rodzinę.
Będąc zdrowym i silnym można się przed takimi bronić.
Kiedy jednak poważnie zachorujemy , oczekujemy od pracodawcy pomocy w powrocie do działalności zawodowej (szczególnie jeśli dotyczy młodej osoby). Choroba , wbrew opiniom, nie niszczy marzeń ludziom.
Niszczą je inni ludzie , tchórzliwi , pozbawieni empatii, traktujący swoje stanowiska do realizowania się jako „BÓG”- pan i władca czyjegoś życia.
Młodemu , wykształconemu człowiekowi (Leśniczy z kilkuletnim stażem) , który nagle potrzebuje natychmiastowej operacji ratującej życie (guz mózgu) świat wali się na głowę. Strach o rodzinę, strach o dalsze życie – to uczucia, które chyba każdy jest w stanie sobie wyobrazić.
W tej sytuacji myśli się , że nic gorszego nie może nas spotkać. Gorsze jednak przychodzi wtedy, gdy pokonując chorobę chcemy wrócić do normalnego życia – spełniać marzenia, a ten kto powinien pomóc w ich spełnianiu okazuje się „Bogiem” i to on podejmie decyzję kto ma prawo do życia ”.
W wyniku różnych dziwnych decyzji Nadleśniczego i braku reakcji na prośby Leśniczego , wyjątkowo nerwowa sytuacja w pracy doprowadziła do tego, że organizm po niedawno przebytej operacji nie był w stanie się bronić przed ciągłymi sytuacjami stresowymi. Rezultat – długotrwała choroba i wieloletnia walka z depresją i renta inwalidzka.
Dzisiaj wiadomo, że działania „Boga – Nadleśniczego” były celowe i wyrachowane. Można powiedzieć, że cel został osiągnięty – działania wyeliminowania pracownika z zespołu przyniosły efekt.
Właściwie tu mogłaby się ta historia zakończyć, ale…. Młody człowiek nie musi do końca życia być rencistą.
Wtedy kiedy wraca do zdrowia ma nadzieje na powrót do pracy. I tu historia zaczyna się na nowo. Wielokrotne rozmowy z Nadleśniczym przez kilka lat zawsze kończyły się obietnicami bez pokrycia lub po prostu zrzucaniem winy za brak pracy na decyzje wyższych przełożonych.
W sytuacji, gdy okazuje się, że jest to tylko decyzja Nadleśniczego pada z jego strony stwierdzenie – „… nie wchodzi sie do tej samej wody dwa razy….” ?!
To jest własnie powód (po wielu latach prób powrotu do pracy) odmowy pracy komuś , kto nadal będąc rencistą Lasów Państwowych, próbował przez wiele lat wrócić do pracy w zawodzie.
Procedury antymobbingowe i komisje niczego nie zmienią. Tak na prawdę w Lasach nikogo nie obchodzi człowiek jako jednostka. Władza jest absolutna i ci którzy tą władzę mają – korzystają z niej . Problem tkwi w ludziach, tych którzy wykorzystują tą władzę do niszczenia innych , ale i tych , którzy mogąc coś zmienić ( a nawet powinni) udają że nic nie widzą , nie chcą o tym wiedzieć. To jest poza jakąkolwiek kontrolą.
Pan Nadleśniczy niedługo osiągnie wiek emerytalny. Ale nie będzie to zaszczytna emerytura. Zniszczenie człowieka , jego rodziny wykorzystując nieszczęście , to nie jest powód do dumy, bez względu na tzw. osiągnięcia zawodowe.
Pozostawienie pracownika i jego rodziny w trudnej sytuacji bez pomocy, odebranie marzeń, wręcz niszczenie go wtedy gdy nie może się bronić , pozbawienie możliwości zarobkowania i wypracowania emerytury to są działania nie tylko skierowane przeciwko pracownikowi, ale i pracownikowi próbującemu wrócić do pracy po ciężkiej chorobie.
Procedury antymobbingowe nie spowodują, że potwory zmienią się w ludzi. Gdzie jest ten honor ludzi w zielonych mundurach, o których mówił młody Leśniczy , gdy zaczynał pracę? (dziś boję się zapytać , czy nadal tak uważa)
Pozdrowienia i życzenia zdrowia dla dyrektorów „kolegów””
Wypowiedź Kaliny oddaje uczucia osoby, która na własnej skórze i w swoim życiu doświadczyła następstw braku zwykłej ludzkiej uczciwości i solidarności z kolegą dotkniętym ciężką chorobą oraz braku pomocy i współczucia.
Jej słowa „Tak na prawdę w Lasach nikogo nie obchodzi człowiek jako jednostka. Władza jest absolutna i ci którzy tą władzę mają – korzystają z niej. Problem tkwi w ludziach, tych którzy wykorzystują tą władzę do niszczenia innych , ale i tych , którzy mogąc coś zmienić ( a nawet powinni) udają że nic nie widzą , nie chcą o tym wiedzieć.” oddają sedno sprawy, sedno atmosfery w pracy wielu leśników, zatrudnionych przez Lasy Państwowe, noszących przecież zielony mundur, zobowiązujący do…
No właśnie do czego?
Do zachowania „honoru” organizacji stawiającej swoje dobro nad wszystko inne? Gdzie dobro jednostki nie istnieje a jednostki nie pasujące do obrazu idealnego pracownika tej organizacji, są usuwane przez przełożonych przesiąkniętych swoistym duchem Ubermensch, zamieszkującym zielony mundur wielu polskich leśników państwowych i ucieleśniającym się w sytuacjach zdobycia bardziej kolorowych patek oraz władzy absolutnej?
Kalina nie wspomina o tych którzy powinni, na mocy prawa, stać po stronie pracownika, o związkach zawodowych, wcale licznych wśród pracowników Lasów Państwowych.
Te związki ucieleśniają się z kolei z okazji jubileuszy, takich jak ten opisany przez nas. i z okazji wręczania czy otrzymywania leśnych lub państwowych odznaczeń.
Słowa jednego z założycieli leśnej Solidarności „By woda była czysta a lasy zielone” jak i polityka, posła Dariusza Bąka – “Solidarność powstała na gruncie buntu przeciwko łamaniu praw pracowniczych, przeciwko dyskryminowaniu ludzi, którzy chcieli pracować dla dobra społeczeństwa, dla dobra Polski” brzmią lekko kuriozalnie z perspektywy upłynięcia kilkudziesięciu lat.
Pan poseł wypowiedział je jednak niedawno, należy więc sądzić iż uważa je za aktualne i obowiązujące w dzisiejszych związkach zawodowych i w dzisiejszych Lasach Państwowych.
Problem tkwi w ludziach….Ale ci ze związków zawodowych są tylko ludźmi, zatrudnionymi przez Lasy Państwowe lub marzącymi o zrobieniu kariery w Lasach Państwowych.
Może więc problem tkwi w organizacji Lasów Państwowych, kształtującej ludzi bez kręgosłupa moralnego? Oraz w związkach zawodowych, które najwyraźniej wymagają po 40 latach moralnego odrodzenia, przynajmniej w duchu opisanym przez Dariusza Bąka?
Tak aby słowa o honorze zielonego munduru leśnika stały się przynajmniej trochę wiarygodne.
Zdjęcie: bild