Dlaczego tolerujemy fabryki zwierząt?
Czasopismo Göteborgs-Posten (GP) które rozpętało, o ile można tak powiedzieć, aktualną i głośną szwedzką dyskusję na temat radykalnego aktywizmu prozwierzęcego zamieściło też artykuł http://www.gp.se/kultur/kultur/magnus-linton-varf%C3%B6r-stoppas-inte-djurindustrin-p%C3%A5-demokratisk-v%C3%A4g-1.12727684 autorstwa pisarza Magnusa Lintona pod tytułem: Dlaczego przemysł hodowlany zwierząt nie jest zatrzymany w drodze decyzji demokratycznych?
Magnus Linton pisze m.in.
„Szwedzcy rolnicy przeżywają nową falę militarnego ekoaktywizmu – groźby, pożary, włamania, prześladowania, nawet w stosunku do dzieci.
My, rolnicy zostaliśmy odczłowieczeni, mówi w wywiadzie telewizyjnym jeden z rolników, dotykając zasadniczej kwestii związanej z prawami zwierząt we spółczesnym społeczeństwie i współczesnej filozofii.
Palące pytania etyczne dotyczące zagadnień takich jak życie/śmierć, człowiek/zwierzęta, gwałt/nienaruszanie porządku, władza/prawo czy natura/kultura mają zdolność wywoływania dyskusji zmieniających często obraz świata dla jej uczestników.
„Tak” dla życia, fanatyczne poparcie dla prawa do życia istniało zawsze w pewnym stopniu w ruchach praw zwierząt, dlatego dziwnym jest fakt że aktywiści propagujacy the total liberation of all animals (opisani tutaj – moja uwaga https://en.m.wikipedia.org/wiki/Total_liberationism) nie są w równym stopniu aktywni i nie są równie przekonanymi zwolennikami prawa do życia człowieka, nie uczestnicząc w takim samym stopniu w ruchu „Aborcja to smierć”.
A jednak podobieństwo akcji ruchów praw zwierząt z ruchami zwalczającymi aborcję w stylu amerykańskim jest uderzające i wielu spośród nas zgodzi się ze stwierdzeniem że współczesna ekspansja przemysłu hodowli zwierząt wywołuje gwałtowne sprzeciwy moralne.
Dlaczego więc nie możemy, znając i widząc warunki tej hodowli, warunki życia zwierząt we współczesnych produkcyjnych farmach, stworzyć na demokratycznej drodze, poprzez prawa, podatki i przepisy, przejścia od społeczeństwa odżywiającego się głównie mięsem zwierząt do społeczeństwa opartego głównie na pokarmie roślinnym?
Odpowiedź poniekąd już znamy z materiału opublikowanego w czasopiśmie Göteborgs Posten.
Film aktywistów, pokazujący zabijanie zwierząt w rzeźni i oglądany przez pracowników tej rzeźni wywołał tylko ich komentarz: Oni pokazują przecież tylko naszą normalną pracę i przedstawiają ją jako nielegalną!
I jest to prawda, bo aktywiści nie chcą pokazywać działań nielegalnych, chcą pokazać zwyczajną i codzienną pracę rzeźni.
Pracę legalną i w świetle prawa, a jednak wywołującą u nas sprzeciwy moralne i stwarzającą wrażenie nielegalnej.
W naszej małej Szwecji zabito w rzeźniach w roku 2017 około 100 mln kurczaków, 400.000 bydła mięsnego i mlecznego oraz 2,5 mln świń.
Aby wyżywić niecałe 10 mln ludzi.
To Szwecja a świat?
Równocześnie naukowcy twierdzą że hodowla bydła stoi za 15% ogólnego wydzielania gazów cieplarnianych na ziemi, pisze szwedzki urząd państwowy do spraw gospodarki rolnej Jordbruksverket.
Militarne i małe grupy aktywistów praw zwierząt, z działaniami które często można opisać jako fanatyczny terror skierowany w stosunku do indywidualnych i stosunkowo małych produkcyjnie rolników będą tak długo miały rację bytu jak długo prawdziwa relacja człowieka do innych żyjących na naszej planecie stworzeń i zwierząt nie będzie znana.
Lub będzie przedstawiana jako bajki czy baśnie.
Pisarz Jonathan Safran Foer w swoim „Zjadaniu zwierząt” twierdzi że brak chęci i brak reform w przejściu ludzi na inny sposób odżywiania polega po prostu na fakcie że ludzie nie znają faktów („people don’t know the facts”).
Ale również że całkowita cisza demokracji na temat nadużyć zachodzących cały czas w przemyśle mięsnym ma źródło w klasycznej logice władzy: Z tym który nie potrafi przemawiać we własnym imieniu i interesie nie trzeba się liczyć.
Aktywiści praw zwierząt potrafią więc ubrać się w szaty obrońców bezbronnych stworzeń i występować w roli broniących ich trybunów. Różnie można oceniać logikę ich działania ale pozwala ona zrozumieć ich zachowanie.
Safran Foer przewiduje że w niedalekiej przyszłości przemysł hodowli zwierząt zniknie z uwagi na swoją szaleńczą ekonomię, że Ziemia się z niego otrząśnie jak „ pies ze swoich pcheł”
Ale zadaje też pytanie czy przy tej okazji i nie tylko z powodu przemysłu hodowli zwierząt, Ziemia nie otrząśnie się i z ludzi.”
W tak efektowny sposób kończy swój artykuł Magnus Linton.
Mnie, będącego zwolennikiem zarówno gospodarki rolnej jak i gospodarki hodowlanej zwierząt oraz gospodarki łowieckiej, ale gospodarek w miarę i gospodarek dopasowanych do ekosystemu Ziemi, niespecjalnie podoba się pchle porównanie Safrana Foer.
Ostatni, sprzed kilku dni raport opublikowany w The Lancet, https://eatforum.org/eat-lancet-commission/ pokazuje nam jednak pewne drogi wyjścia.
Mniej mięsa i więcej produktów roślinnych jest rozwiązaniem pozwalającym całej ludzkości na odżywcze pożywienie, piszą autorzy raportu.
I rekomendują 100 gram mięsa na tydzień oraz znaczne ilości warzyw i owoców.
–Produkcja żywności jest bez wątpienia największym pojedynczym czynnikiem powodującym zmiany środowiska, mówi jeden z autorów raportu, szwedzki profesor Johan Rockström.
Taka konsumpcja powinna wystarczyć dla 10 mld ludzi na kuli ziemskiej, bez szkody dla środowiska i klimatu. To zaludnienie osiągnie Ziemia około 2050 roku.
Raport zawiera wiele detalicznych opisów jak dojść do takiego celu.
Około 1/3 codziennego posiłku powinny zawierać całoziarniste produkty zbożowe. Orzechy, fasole, soczewica są również bardzo istotne a produkty pochodzenia zwierzęcego powinny być radykalnie zmniejszone.
- Badania zdrowotne wskazują na potrzeby przyswajania przez nasz organizm około 14 g czerwonego mięsa dziennie a więc 100 g na tydzień. Co oznacza jeden hamburger tygodniowo a nie, jak dzisiaj jeden dziennie, mówi Johan Rockström. Jeżeli będziemy stosować się do tej diety, to możemy uniknąć w skali światowej 10 mln przypadków przedwczesnej śmierci.
Raport jest opracowany przez naukowców z 16 krajów, niestety bez udziału Polaków. Propozycje ogólnej diety są ramowe i mogą być dopasowane do warunków lokalnych.
- Cyfry raportu, oparte na aktualnych badaniach naukowych dają szansę zarówno nam ludziom jak i środowisku. Jasne że potrzebne są przedsięwzięcia zarówno ze strony poszczególnych państw jak i urzędów państwowych, ale każdy z nas może już zacząć się w ten sposób odżywiać.
Dla mnie jest to powrót do lat 1970-tych, kiedy jedliśmy mięso tylko w niedzielę i to uczyło nas poza tym respektu dla posiłku i żywności. Takie przejście w odżywianiu jest jednak konieczne jeżeli myślimy o stabilnym klimacie, mówi Johan Rockström.
Jako były leśnik, piszący w Monitorze Leśnym również na tematy łowieckie mam cały czas nadzieję że zarówno gospodarka leśna jak i łowiecka staną się gospodarkami w miarę, gospodarkami istotnie zrównoważonymi i odbieranymi jako zrównoważone i w miarę przez innych, użytkowników drewna czy miłośników dziczyzny.
Bo jak np. przeciętny Szwed je tylko około 2 kg dziczyzny rocznie co daje około 5,5 g dziennie to szanse na docenienie roli łowiectwa jako gospodarki hodowlanej zwierząt, gospodarki w miarę i bez ekstremalnego okrucieństwa masowych ubojów, są spore i powinny być uwzględniane nawet przez aktywistów ochrony praw zwierząt.
Mam nadzieję, bo zaczynam odczuwać jakby lekki przechył z ich strony.
Część trzecia, ostatnia.
Czytaj również: http://www.forest-monitor.com/pl/szwedzcy-aktywisci-ruchu-ochrony-zwierzat/
http://www.forest-monitor.com/pl/szwedzcy-aktywisci-ruchow-antylowieckich/
Zdjęcie: svt