Czy robisz coś ekstra aby chronić przyrodę w swoim lesie?
Takie pytanie postawiło czasopismo Skogen nr. 9/2018 swoim czytelnikom, prywatnym właścicielom leśnym w Szwecji a ekstra oznaczało prace poza tymi nakazanym prawem szwedzkim, dyrektywami UE, Natura 2000 czy certyfikatami FSC i PEFC.
Odpowiedziało dokładnie 100 czytelników i 87 spośród nich dało odpowiedź na Tak a 13 odpowiedź na Nie.
Co uważali szwedzcy właściciele lasów za czynności motywujące odpowiedź na Tak?
– Obsiewam swoje zręby, tak że starcza mi na zarówno jakościowe drewno jak i pożywienie dla zwierzyny.
(Taką odpowiedź trzeba widzieć w kontekście dyskusji, chwilami bardzo ostrej na temat szkód wyrządzanych przede wszystkim przez łosie na uprawach leśnych.
Raporty opracowywane głównie przez szwedzkie lasy państwowe Sveaskog czy koncerny leśne takie jak SCA czy Stora Enso alarmują o szkodach w granicach średnich 20-25% i w ślad za tym idą żądania o większym odstrzale.
Temu sprzeciwiają się na ogół prywatni właściciele leśni, w Szwecji średnia wielkość posiadłości leśnej to około 50 ha, mający dochód również z prawa polowania na swoim gruncie.
I nie tylko dochód z odstrzałów ale i z turystyki, twierdząc w tym przypadku że las bez łosia czy drapieżników nie jest lasem.
Z kolei z tym zgadzają się myśliwi, tylko w przypadku łosi należy obiektywnie dodać, uważając że żądania wielkich właścicieli leśnych idą za daleko i można oraz należy stawiać na stworzenie takiego lasu, w którym zwierzyna nie musiałaby obgryzać np. młodych sosen.
Stąd mowa o siewie i pozostawianiu w składzie lasu samosiewu liściastego – moja uwaga)
– Robię to zarówno dla zwierzyny, przyrody i turystów. Ale po cichu i poniekąd w ukryciu, tak aby urzędnicy Skogsstyrelsen (Państwowy Zarząd Lasów) nie odebrali mi lasu.
(Tutaj znów moja uwaga – to odbieranie lasu zaczyna być problemem politycznym na wsi szwedzkiej.
Nie należy rozumieć tego w ramach odebrania prawa własności ale w ramach odebrania właścicielowi lasu jego prawa do prowadzenia gospodarki leśnej w swoim lesie.
Konkretnie chodzi o odkrywanie przez urzędników Skogsstyrelsen tzw. biotopów czyli gatunków chronionych flory czy fauny stwarzających chronione typy lasu, na powierzchniach przeznaczonych do cięć końcowych.
W takich sytuacjach Skogsstyrelsen ma prawo i obowiązek odpowiedzieć odmownie na wniosek cięć składany przez właściciela lasu.
Do okresu sprzed kilku lat były to w zasadzie sytuacje bezkonfliktowe, bo na takich powierzchniach powstawały rezerwaty przyrody i tereny ochronne, będące dalej np. własnością prywatną ale wydzierżawianą przez państwo na długi okres czasu.
Innym rozwiązaniem mogło być kupno przez państwo takiego terenu lub zamiana powierzchniowa z lasami państwowymi Sveaskog.
Tak było ale od powiedzmy 2-3 lat jest to historia.
Aktualnie Skogsstyrelsen czyli państwo zakazuje zrębu bez dalszych rozwiązań i zobowiązań a więc właściciel lasu znajduje się nagle w sytuacji limbo – ma las i posiadłość, obowiązki z tym związane ale nie może jej użytkować , mimo iż prawo jest po jego stronie.
Taka aktualność jest łatwa do wytłumaczenia, chociaż nie przez urzędników państwowych. Brakuje po prostu pieniędzy na podobną formę ochrony przyrody a ich brak też jest łatwy do wytłumaczenia bo wystarczy spojrzeć na koszty imigracyjne po roku 2015.
Ta sytuacja jest w tej chwili tematem rozpraw w kilku procesach prawnych które najprawdopodobniej zakończą się decyzją Najwyższego Sądu Administracyjnego.
Powracając do odpowiedzi na Tak, to ma ona związek również z innym rozumowaniem.
Wielu właścicieli lasu uważa bowiem że ich wysiłki i praca w ciągu 80-100 lat, a więc kilku pokoleń, włożone w wyprowadzenie lasu od stanu uprawy do lasu dorosłego oraz zróżnicowanego, są na nic skoro w ostatnim etapie przychodzi urzędnik Skogsstyrelsen, odkrywa kilka gatunków roślin czy gniazd ptaków chronionych i uznając las za ochronny, zakazuje jedynego zabiegu który może zwrócić dotychczasowe koszty pracy dla właściciela tego lasu.)
– Robię to chętnie, w lesie który tego wymaga i któremu takie zabiegi pomagają.
– Dla mnie las uporządkowany jest lasem ładnym i czyszczę go wokół ścieżek oraz na zrębach.
– Mam 300 ha lasu i w nim zawiesiłem około 400 budek dla ptaków.
– W moim lesie nie ma żadnego brutalnego przygotowywania gleby pod odnowienia. Stawiam głównie na odnowienia naturalne jak i własny siew.
– Około 30% swego lasu zagospodarowuję gospodarką bezzrębową,
(W warunkach szwedzkich termin gospodarka bezzrębowa – hyggesfritt skogsbruk – ma w tłumaczeniu, a przede wszystkim w opisie polskim, wiele określeń, począwszy od rębni gniazdowych, poprzez przerębową, dawną rębnię chłopską czy zbliżoną do niej dzisiejszą, modną w Szwecji rębnię Lübeck.
Ta ostatnia nie byłaby tak modna gdyby nie kilka firm, stawiających na nią i reklamujących się jako wzorowe dla hyggesfritt skogsbruk. Szwedzkie Skogsstyrelsen dopuszcza formalnie od kilku lat taką gospodarkę i tutaj należy uznać zasługi Macieja Zaremby oraz jego serii reportaży z roku 2012, znanych w Polsce jako Leśna mafia. Polak potrafi.)
– Pozostawiam bardzo szerokie strefy graniczne przy torfowiskach i potokach.
(Przy tego typu odpowiedzi powstaje automatycznie pytanie jak szerokie. Rozmówcy chodzi prawdopodobnie o to iż szersze niż to żąda certyfikat FSC)
– Tak. My, właściciele lasu mamy w ustawie leśnej prawo do wolności a z tym wiąże się obowiązek odpowiedzialności.
– Tak. W tym roku miałem w swoim lesie świerkowym gniazdo z parą sójek, pierwszy raz od 25 lat. Po wylocie młodych zostawiłem kilka arów lasu i mam nadzieję że naniosły i naniosą mi dęba.
– Usiłuję stworzyć las mieszany, ale boję się dzisiejszego ograniczania prawa własności.
– Mam klony i dęby w swoim lesie i stwarzam im możliwości wzrostu.
– Na granicy moich pól z moim lasem tworzę 8-metrowe pasy krzewów i kwiatów, dla owadów i ptaków.
– Tak. Bardzo lubię dzięcioły i zostawiam martwe drzewa i drewno.
– Tak. Od kilku lat nam umowę z Naturvårdsverket, (szwedzka GDOS), o dzierżawę swego lasu w ciągu 40 lat na ochronę przyrody. Jestem bardzo zadowolony, to dobry interes.
– Tak. Mam las mieszany, z dużą ilością gatunków liściastych, uporządkowane tereny zrębowe, dużo zwierzyny z dobrą gospodarką łowiecką i z krajobrazowo ładnie położonymi ambonami łowieckimi (natursköna jakttorn).
– Mam około 50 stref ochronnych dla fauny i flory w których mogą przeżyć grzyby, porosty, owady.
A odpowiedzi na Nie?
– Nie. Już wystarczająco jesteśmy uciskani przez muppety.
(To określenie z Muppet Show i muppety są postaciami niespecjalnie inteligentnymi, dużo gadającymi, mało lub nic nie robiącymi.
W sam raz jak urzędnicy Skogsstyrelsen, według wielu właścicieli lasu.)
– Nie. Nadchodzące zmiany certyfikatu FSC, z m.in. 10% powierzchni ochronnych, nasuwają pytanie o sens podejmowania się podobnych zobowiązań.
– Nie chcę ryzykować stworzenia w swoim lesie za dużych wartości przyrodniczych, z uwagi na aktualną politykę państwa.
– Nie. Uważam że 6 ha rezerwatu na mojej powierzchni 16 ha wystarczają w zupełności.
– Nie. Aktualne prawa zaczynają być uciążliwe i gospodarka leśna przechodzi z gospodarki w w działania biologiczne. Moja wolność zagwarantowana w prawie leśnym – frihet och ansvar, wolność i odpowiedzialność, stała się tylko odpowiedzialnością w stosunku do państwa.
Myślę że polscy praktycy leśni, zarówno państwowi jak i prywatni, rozpoznają się w problemach opisanych na Tak i na Nie.
Ja tłumacząc odpowiedzi starałem się przybliżyć specyfikę szwedzką, nie tak znów, jak mi się wydaje, odległą od polskiej.
Zdjęcie: svt