Dnia 12 stycznia 2021 roku RDLP w Łodzi opublikowała informację w sprawie zawieszenia certyfikatu FSC. Monitor Leśny jako pierwszy informował o tej sprawie. W tym wpisie chciałbym bliżej przyjrzeć się argumentom zawartym w tej informacji. Zapraszam!
Czy RDLP w Łodzi kłamie społeczeństwu w żywe oczy w związku z zawieszeniem certyfikatu FSC?
8 stycznia 2021 roku certyfikat FSC dla RDLP w Łodzi został zawieszony. Przyczyną był brak informacji z RDLP Łódź na temat skutecznego wdrożenia działań korygujących dotyczących dwóch niezgodności zasadniczych wniesionych podczas ostatniego audytu okresowego. W raporcie firmy SGS mogliśmy przeczytać, że dwie zasadnicze niezgodności dotyczyły, cytuję:
- “Nie zawsze wyznaczane są fragmenty drzewostanów, które uzyskały wiek rębności, o minimalnej powierzchni 5% każdego bloku drzewostanów rębnych, przeznaczone do wycięcia w pierwszym dziesięcioleciu i nie mniejsze niż 5 arów, pozostające nienaruszone do naturalnej śmierci i rozkładu drewna.”
- “Zabronione przez FSC środki chemiczne stosowane są bez zatwierdzonej przez organizację FSC derogacji.”
12 stycznia 2021 roku RDLP w Łodzi opublikowała informacje w sprawie zawieszenia certyfikatu FSC. Cała treść informacji dostępna jest tutaj: INFORMACJA W SPRAWIE ZAWIESZENIA CERTYFIKATU FSC
Jak się tłumaczy RDLP w Łodzi?
Tłumaczenie numer 1: Dursban EC był stosowany w całej UE, to dlaczego nie w Polsce?
RDLP w Łodzi napisała:
“Tymczasem w okresie prowadzenia audytu środek ten był powszechnie stosowany i dopuszczony do stosowania zarówno na terenie całej UE (w rolnictwie na setkach tysięcy hektarów), jak również w Polsce.”
Po pierwsze, fakt rejestracji środka środka Dursban 480 EC w Unii Europejskiej nie ma kompletnie znaczenia, gdyż mówimy tutaj o liście pestycydów zabronionych przez FSC.
Po drugie, oczywiście ten środek mógł być stosowany w gospodarce leśnej przez organizacje ubiegające się o certyfikat FSC, ale tylko pod warunkiem posiadania derogacji czyli uchylnia obowiązującej normy. Na przykład już w 2018 RDLP w Poznaniu wystosowała ogłoszenie, w którym zaprosiła wszystkich chętnych do udziału w konsultacjach społecznych na temat konieczności użycia środka ochrony roślin Dursban 480 EC. RDLP w Poznaniu napisała bardzo jasno:
“W przypadku konieczności użycia takiego środka ochrony roślin przez posiadacza certyfikatu FSC musi on ubiegać się o specjalną derogację, zgodnie z procedurą opisaną w dokumencie FSC-PRO-30-001 V1-0, której elementem są m.in. konsultacje społeczne. Konieczność ogłoszenia konsultacji społecznych w tej sprawie wynika z przepisów Polityki Pestycydowej Międzynarodowej Organizacji Forest Stewardship Council AC. (FSC_POL_30_001_EN_FSC).”
Rok później (2019) audyt firmy SGS wykrył brak derogacji na terenie RDLP w Łodzi, co doprowadziło do powstania zasadniczej niezgodności.
Argument RDLP w Łodzi, że “w rolnictwie na setkach tysięcy hektarów” stosowano Dursban 480 EC odbieram jako kiepską próbę odwrócenia uwagi od istoty problemu. Wiadomym jest, że ten środek stosowany jest na terenie sadów i pól uprawnych, ale chciałbym przypomnieć RDLP w Łodzi, że tutaj mówimy o LEŚNICTWIE a NIE rolnictwie. A jak mówimy o leśnictwie i pestycydzie Dursban 480 EC to mówimy też o liście FSC środków „wysoce niebezpiecznych” i konieczności posiadania derogacji po przeprowadzeniu konsultacji społecznych, czego RDLP w Łodzi nie przeprowadziła.
Tłumaczenie numer 2: Ale my tylko troszeczkę go użyliśmy, bo tylko na 100 hektarach…
RDLP w Łodzi napisała:
“Dodatkowo RDLP w Łodzi stosowała go jedynie w bardzo ograniczonym zakresie – na powierzchni łącznie 100 ha” (0,03% z 300 000 ha podległych RDLP w Łodzi) i wyłącznie w przypadkach zagrożenia trwałości upraw leśnych, a forma jego stosowania – iniekcja doglebowa – nie stanowiła jakiegokolwiek zagrożenia dla środowiska.”
Po pierwsze, myślę, że gdyby nie było zagrożenia to FSC nie umieściłaby tego środka na liście “środków wysoce niebezpiecznych” dla ekosystemów leśnych i derogacja byłaby zbędna.
Po drugie, uważam, że nie ma to znaczenia czy RDLP w Łodzi wykorzystała ten środek na 1 czy na 100ha a odnoszenie powierzchni do powierzchni całej dyrekcji regionalnej jest po prostu infantylne (dlaczego nie do powierzchni całej Polski?).
I po trzecie, powierzchnia 100 ha pół-naturalnych lasów w Polsce (ang. semi-natural forests) to nie jest to wcale tak mało.
Tłumaczenie numer 3: Bądźmy precyzyjni i nie mylmy, że 5 ar to to samo co 5%…
RDLP w Łodzi napisała tak:
“Druga z niezgodności dotyczyła niepozostawiania w rębniach złożonych, po wykonaniu cięć uprzątających, biogrup do naturalnej śmierci o powierzchni nie mniejszej niż 5 arów.”
Audytor SGS napisał wyraźnie w raporcie:
“Nie zawsze wyznaczane są fragmenty drzewostanów, które uzyskały wiek rębności, o minimalnej powierzchni 5% każdego bloku drzewostanów rębnych, przeznaczone do wycięcia w pierwszym dziesięcioleciu i nie mniejsze niż 5 arów, pozostające nienaruszone do naturalnej śmierci i rozkładu drewna”
Tak to powinno brzmieć. Powoływanie się tylko na 5 arów może spowodować wrażenie u czytelnika, że mamy tutaj do czynienia z wyolbrzymianiem małego problemu, że 5 arów to nie dużo itd. Czy tak rzeczywiście jest? Z pomocą przychodzi nam tutaj wyjaśnienie audytora, który w nadleśnictwach objętych próbą audytu stwierdził co następuje:
- Nadleśnictwo Skierniewice, Leśnictwo Rylsk (pododdział 111a) – rębnia gniazdowa częściowa na powierzchni 14.29 ha (3 cięcia uprzątające). Powinno pozostać 5% drzewostanów do naturalnej śmierci i rozkładu drewna, czyli 0.7 ha. Pozostało 0.09 ha, czyli blisko 8 razy mniej niż powinno (sic!).
- Nadleśnictwo Poddębice, Leśnictwo Napoleonów (pododdział 122c) – rębnia gniazdowa częściowa na powierzchni 3,17 ha. 5% z tej powierzchni to 0.16ha. Pozostało 0.08ha, czyli blisko 2 razy mniej niż powinno.
- Nadleśnictwo Grotniki, Leśnictwo Zgierz (pododdział 161c) rębnia gniazdowa częściowa na powierzchni 4.04 ha. Powinno zostać 0.2 ha, a zostało faktycznie 0.12, czyli 1.6 razy mniej niż powinno.
- Również w Nadleśnictwie Grotniki, Leśnictwo Zgierz (pododdział 155j) oraz Leśnictwo Zimna Woda (pododdział 141a, d): NIE WYZNACZONE KOMPLETNIE FRAGMENTÓW DRZEWOSTANÓW DO NATURALNEJ ŚMIERCI
I tak to należy obiektywnie przedstawić. RDLP w Łodzi napisała ponadto:
” Jak wykazano w nadal kontynuowanym przez SGS Polska audycie sprawdzającym, na podstawie 100% próby w nadleśnictwach audytowanych w roku 2019, zarzut niepozostawiania biogrup nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości.”
Hmmm…jeżeli dobrze rozumiem raport z audytu to nie było “zarzutu” w stronę niepozostawiania biogrup na terenie RDLP w Łodzi, ale “zarzut” dotyczył niewyznaczania wymaganej powierzchni tych “biogrup” według przyjętego standardu FSC. Niby subtelna różnica, ale pokazuje to moim zdaniem świetnie, że RDLP w Łodzi nie adresuje punktów zawartych w raporcie audytora SGS, tylko sama sobie stawia wyimaginowane “zarzuty”, które oczywiście bohatersko broni bez problemów. Trochę żenujące…
Tłumaczenie numer 4: Rębnia przerębowa w RDLP w Łodzi???
Uważam, że skrajnym przykładem jest powołanie się przez RDLP w Łodzi na rębnię przerębową, której praktycznie się nie prowadzi w lasach podległych tej dyrekcji. Dla zainteresowanych więcej o tej rębni napisał pan Tadeusz Ciura tutaj: Rębnia idealna?
Podsumowując
Na początku muszę powiedzieć, że miałem ogromny niesmak po przeczytaniu informacji opublikowanej przez RDLP w Łodzi. Nie podobały mi się przymiotniki skierowane w stronę audytu i audytora SGS. Zauważcie, że usunięcie tych przymiotników nie zmieniłoby przekazanej wiadomości, oraz byłoby po prostu grzeczniejsze i z szacunkiem, czego powinniśmy oczekiwać od profesjonalnej organizacji.
- Niestety RDLP w Łodzi nie może zaakceptować części wątpliwych ustaleń audytu przeprowadzonego jeszcze w 2019 roku przez jednostkę certyfikującą – firmę SGS Polska, o czym poniżej.
- Co więcej, powierzchnie na których stosowano ten insektycyd nie były objęte certyfikatem FSC, więc wykazując tę niezgodność audytor bezpodstawnie wykroczył z oceną opisaną w raporcie poza dopuszczalny zakres dokonywanej oceny.
Zresztą co to znaczy, że RDLP w Łodzi “nie może zaakceptować”? Wedle prawa Lasy Państwowe nie posiadają osobowości prawnej. Może warto napisać, że to pan dyrektor Dariusz Pieniak lub inny pracownik RDLP w Łodzi, który pisał tę informację “nie może zaakceptować”. Pracownicy RDLP w Łodzi mały apel, nie bójcie się przedstawiać…
Koszty, koszty, koszty … dla RDLP w Łodzi i Lasów Państwowych.
Na końcu ostatniego wpisu w tym temacie napisałem, że zawieszenie certyfikatu FSC dla RDLP w Łodzi może drogo kosztować Lasy Państwowe… Na jednym forum jeden z leśników napisał, że niby jak? Że jak już, to tylko wizerunkowo bo jest przecież PEFC.
Jak dowiedziałem się od przedstawicieli przemysłu drzewnego zakłady takie jak np. IKEA już poinformowały swoich dostawców o zaprzestaniu zakupu surowca drzewnego z RDLP w Łodzi, podobnie jak inne zakłady przemysłu drzewnego. Przypomnę, że IKEA zrobiła podobnie w 2018 roku kiedy certyfikat FSC utraciły nadleśnictwa Puszczy Białowieskiej na skutek wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Króciutko tłumaczę. Certyfikat FSC dla wielu przedstawicieli przemysłu drzewnego jest bardzo ważny i raczej nikt nie chce psuć swojej reputacji poprzez zakup surowca drzewnego od jednostki Lasów Państowowych, która użyła niebezpiecznego środka chemicznego bez wcześniejszego zgłoszenia, albo że “sposób gospodarowania w lasach o szczególnej wartości ochronnej nie zawsze obejmuje podejście zapobiegawcze w celu utrzymania charakterystycznych wartości ochronnych tych lasów.” (cytat z raportu audytora SGS).
Pointa
Argumenty jakie RDLP w Łodzi przedstawiła, wszyscy widzimy.
Przyczyną zawieszenia certyfikatu był brak informacji z RDLP Łódź na temat skutecznego wdrożenia działań korygujących dotyczących dwóch niezgodności zasadniczych wniesionych podczas ostatniego audytu okresowego. Przywrócenie ważności certyfikatu było możliwie (i nadal jest) w przypadku potwierdzenia takich działań. Niestety, ale RDLP w Łodzi nie podjęła takich działań, a w zamian podjęła ścieżkę odwołania się od wyniku audytu “czy jego zakres był prawidłowy i czy niezgodności, które były przedmiotem odwołania, były uzasadnione”.
Czy nie lepiej było jednak podjąć i wdrożyć działania korygujące, aby zachować ciągłość posiadania certyfikatu? Myślę, że mogłoby to mniej kosztować niż strarty z powodu utraty wizerunku, renomy oraz zamówień ze strony przedstawicieli przemysłu drzewnego.
Nigdy nie posądzałem, że na najwyższych stanowiskach RDLP w Łodzi pracują odpowiedzialni i dobrze wyszkoleni menadżerowie, ale może to jest ten czas kiedy obecne kierownictwo RDLP w Łodzi powinno odpowiedzieć za działanie na szkodę Skarbu Państwa?
Pozostawię to pytanie dla Was Drodzy Czytelnicy…
Zdjęcie: Przypadkowe 🙂 Źródło: PIK Wrocław.
Są jednak pewne zalety COVID-owej izolacji. Człowiek może poszerzać swoje horyzonty w tym nieco wolniejszym tempie życia, gdzie znajduje czas na informacje, które w standardowym, pędzącym świecie umykają mu z powodu powszechnego „braku czasu”. I tak postanowiłem dowiedzieć się nieco więcej o wszędobylskich w każdej branży certyfikatach.
Certyfikaty zawsze wydawały mi się jakąś „wartością dodaną”, kojarzyły pozytywnie. Gdziekolwiek nie wejdziemy – informacje o nich zdobią ściany wielu przedsiębiorstw czy sklepów. Nigdy nie zastanawiałem się głębiej nad wartościami jakie gwarantują, aż do momentu przeczytania artykułu Gazety Polskiej pod prowokującym tytułem „Patocertyfikaty” https://www.gazetapolska.pl/24216-patocertyfikaty-burza-wokol-fsc
Nie jestem związany z branżą, ale zawsze troska o otaczającą mnie przyrodę była i jest mi bliska, ta sprawa dotyczy moich stron, więc postanowiłem poszukać więcej informacji na ten temat. Tak trafiłem na Pański artykuł „Przedsiębiorstwa leśne łamią swoje zasady ochrony środowiska, ale zachowują certyfikaty”. Jeśli dobrze rozumiem – czy to w Polsce czy w innym kraju (nawet tak „ekologicznym” jak Szwecja), czy to taki czy inny certyfikat, to niczego nie gwarantuje za wyjątkiem dochodu organizacji, której logo jest w znaczku i jednocześnie wydatku przedsiębiorstwa, które postanowiło go zamieścić na swoich stronach, papierach firmowych i reklamach.
I nagle zupełne zaskoczenie. Ten sam blog, ten sam autor, ba nawet ta sama data artykułu i zupełnie sprzeczny komunikat w tej samej kwestii. Przypadek? Celowe działanie? Prowokacja? A może jakieś „drugie dno”?
Bardzo pomocne okazały się zamieszczone aktywne linki, choć już znalezienie właściwej strony cytowanego raportu wcale nie było takie proste, w przeciwieństwie do informacji zamieszczonej na stronie RDLP w Łodzi. Ale udało się.
Idąc Pana tropem zacząłem od środka chemicznego „Dursban”.
Śledząc wyjaśnienia lasów z oficjalnej strony i Pana cytaty, nie da się nie zauważyć pominięcia pewnych fragmentów, pomimo ich „wytłuszczenia” w tekście. Z logiki wynika jasno, że jeśli coś jest poza obszarem podlegającym ocenie „…powierzchnie, na których stosowano ten insektycyd nie były objęte certyfikatem FSC..”, to nie powinno mieć wpływu na tę ocenę. To jakby nauczyciel oceniając pracę domową ucznia brał pod uwagę porządek w jego tornistrze. To dość znaczące pominięcie, ciekawi mnie tylko czy zamierzone? Ale idę dalej i czytam artykuł-komentarz do wyjaśnienia RDLP:
Po pierwsze, fakt rejestracji środka środka Dursban 480 EC w Unii Europejskiej nie ma kompletnie znaczenia, gdyż mówimy tutaj o liście pestycydów zabronionych przez FSC.
Po drugie, oczywiście ten środek mógł być stosowany w gospodarce leśnej przez organizacje ubiegające się o certyfikat FSC, ale tylko pod warunkiem posiadania derogacji czyli uchylnia obowiązującej normy. Na przykład już w 2018 RDLP w Poznaniu wystosowała ogłoszenie, w którym zaprosiła wszystkich chętnych do udziału w konsultacjach społecznych na temat konieczności użycia środka ochrony roślin Dursban 480 EC.
Jako laik, ale starający się czytać ze zrozumieniem, mam pewien kłopot, bo w pierwszym akapicie pisze Pan „zabronionych przez FSC”, a bezpośrednio poniżej „mógł być stosowny w gospodarce leśnej …….. pod warunkiem uchylnia (chyba „uchylenia”) obowiązującej normy”.
No to w końcu jak to jest można czy nie można? Jest zabroniony czy nie?
Jeśli norma zostanie uchylona to już nie jest szkodliwy?
Czy to konsultacje społeczne powodują utratę szkodliwości czy uchylenie normy?
Wpisałem w google hasło „polityka pestycydowa FSC”, który to zwrot cytuje Pan za RDLP w Poznaniu i widzę w treści, że dana norma (FSC_POL_30_001_EN_FSC) się już zdezaktualizowała i od marca 2019 roku obowiązuje nowa: FSC-POL-30-001 V3-0 EN, w której to napisano: „Procedura derogacyjna dot. pestycydów będzie wycofywana i nie będą rozpatrywane żadne nowe wnioski o udzielenie derogacji”. I dalej: „Dokumenty normatywne FSC, które zastąpiła niniejsza Polityka: … FSC-PRO-30-001 V1-0 EN Procedura derogacyjna dot. pestycydów…”. Zatem kojarząc chronologię zdarzeń, skoro od marca nie są rozpatrywane żadne wnioski o tzw. „derogację”, to Pan pisząc o „Rok później (2019) audyt firmy SGS wykrył brak derogacji” i dalej – …..konieczności posiadania derogacji po przeprowadzeniu konsultacji społecznych, czego RDLP w Łodzi nie przeprowadziła” wprowadza w błąd przeciętnego czytelnika pomijając fakt, że w tym okresie takiej możliwości już nie było. I w tym samym tonie kontynuuje Pan artykuł sugerując dopuszczenie tego środka jedynie w rolnictwie i sadownictwie, choć nie ukrywam, że jako konsumenta stosowanie w tych dwóch branżach bardziej działa na moją wyobraźnię. I znowu mija się Pan z prawdą. Otóż zgodnie z etykietą i zezwoleniem MRiRW środek dopuszczony był do dnia 16 kwietnia 2020 roku do stosowania również w lasach, jak czytamy w etykiecie: „Leśnictwo – szkółki leśne i tereny przeznaczone do zalesień (dezynsekcja gleby)”. Dopiero od 17 kwietnia 2020 roku Komisja Europejska nie odnowiła zatwierdzenia do stosowania w środkach ochrony roślin substancji czynnych m.in. chloropiryfosu zawartego w rzeczonym Dursbanie, z uwagi na możliwe skutki genotoksyczne i neurologiczne u ludzi. Zatem czytając Pana dalszą wypowiedź: „…gdyby nie było zagrożenia to FSC nie umieściłaby tego środka na liście „środków wysoce niebezpiecznych” dla ekosystemów leśnych i derogacja byłaby zbędna…” można dojść do błędnego wniosku, iż umieszczenie na tej liście wynika ze szkodliwości dla ekosystemów leśnych, co wskazuje na ewidentną nieznajomość zagadnienia i przedstawianie tych faktów, aspektów sprawy, które autorowi pasują do postawionej tezy.
I w końcu dotarłem do miejsca artykułu zatytułowanego „Ale my tylko troszeczkę go użyliśmy, bo tylko na 100 hektarach…”
Moim skromnym zdaniem, wbrew reklamie, jednak „wielkość ma znaczenie”, podobnie jak procenty (czy promile) co może potwierdzić każdy kierowca badany alkomatem przez drogówkę. Ale nawet uznając subiektywność tej kwestii, to pominięcie fragmentu cytatu z wyjaśnienia RDLP: „wyłącznie w przypadkach zagrożenia trwałości upraw leśnych” ma już kluczowe znaczenie w obowiązujących regulacjach prawnych. Jak czytamy w Ustawie o lasach: „zagrożenie trwałości – stan lasu wywołany czynnikami zewnętrznymi lub nieprawidłową gospodarką leśną, wymagający zabiegów zwalczających i ochronnych albo jego przebudowy” i dalej w tym samym akcie: „W razie wystąpienia organizmów szkodliwych w stopniu zagrażającym trwałości lasów ….nadleśniczy … wykonuje zabiegi zwalczające i ochronne”; „Nadleśniczy prowadzi samodzielnie gospodarkę leśną w nadleśnictwie …… odpowiada za stan lasu”. Czy uważa Pan zatem, że „polityka pestycydowa FSC” może zwalniać Nadleśniczego z odpowiedzialności za zachowanie trwałości lasu wynikającej z obowiązku ustawowego? Czy jest Pan zdania, iż kryteria FSC mają pewnego rodzaju nadrzędność nad regulacjami ustawowymi?
Korzystając z zamieszczonego przez Pana linku do tzw. „raportu”, przeczytałem całość zapisów / zarzutów, zarówno samej niezgodności jak i „dowodów obiektywnych”. Trochę zdziwiło mnie, iż zarzuty (cztery z pięciu) przedstawione jako „dowody obiektywne” opierają się na czynnościach jeszcze niedokonanych: „zaplanowana, …. przewidzianą do pozostawienia, … rozpoczęta”, co oznacza, że błędem zasługującym na karę (zawieszenie certyfikatu) jest już sam zamiar, a nie jego realizacja. Przyznać należy jednak, że w raporcie zachowana została logika czasowa pomiędzy częścią dotyczącą „opisu niezgodności” („Nie zawsze wyznaczane są ….”) a zamieszczonymi tzw. dowodami obiektywnymi typu „zaplanowane… przewidziane do rozpoczęcia”.
Trochę mnie to zaskoczyło, bo normy ISO, według których firmy audytorskie są najczęściej akredytowane, nie dopuszczają dokonywania ocen na podstawie zamiarów czy domniemań. Czyżby w FSC było inaczej? Raport podpowiada na podstawie jakiej normy i jakiego kryterium została dokonana ocena. Poszedłem zatem za ciosem. Bez problemu na stronie SGS znalazłem normę oznaczoną jako: „Krajowy standard gospodarki leśnej FSC w Polsce (FSC-STD-POL-01-01-2013-PL-2” i wymienione kryterium / wskaźnik – 6.3.11. Z treści tego wskaźnika jednoznacznie wynika, że błędem, czy jak to jest nazwane w raporcie „niezgodnością” jest „niepozostawienie biogrupy”, a nie jak wskazano w raporcie „brak jej wyznaczenia, zaplanowania czy przewidzenia”. Dla pewności cytuję całość zapisu tego kryterium: „Zarządzający lasami o dużych powierzchniach: fragmenty drzewostanów, które uzyskały wiek rębności, o minimalnej powierzchni 5% każdego bloku drzewostanów rębnych, przeznaczonych do wycięcia w pierwszym dziesięcioleciu i nie mniejsze niż 5 arów, pozostają nienaruszone do naturalnej śmierci i rozkładu drewna”. Podsumowując, te rzekomo „dowody obiektywne” przedstawione przez audytora w ogóle nie są podstawą do wykazania niezgodności wobec z FSC. W kontekście Pana artykułu trochę dziwi skupienie się na różnicach między 5% a 5 arami przy jednoczesnym pominięciu (a nawet usunięciu) wymienionych zwrotów z cytowanej treści raportu, co nasuwa poważne wątpliwości co do Pańskiej rzetelności lub kompetencji.
Ale to jeszcze nie koniec moich wątpliwości. Całość „raportu”, jak przystało na międzynarodową organizację jest oczywiście dwujęzyczna (polsko-angielska). Jak rozumiem obie wersje opisu tej niezgodności winny być tożsame. I znowu mamy rozbieżność, bo wersja angielska brzmi:
„The forest manager does not always leave !!! a minimum of 5%…..” (nie zawsze pozostawia ….),
a w wersji polskiej:
„Nie zawsze wyznaczane są fragmenty drzewostanów, które uzyskały wiek rębności, o minimalnej powierzchni 5%….”
I tutaj nie chciałbym użyć zbyt mocnego słowa, ale „fałszerstwo” samo ciśnie się na usta. Nie wiem co prawda, która wersja jest nadrzędna nad którą i oceniana jako ta podstawowa, ale każdy czytający ze zrozumieniem doskonale zna różnicę w znaczeniu zwrotów „nie zawsze pozostawić” i „nie zawsze wyznaczyć”. Biorąc pod uwagę zapisy kryterium ma to diametralne znaczenie, gdyż w pierwszym przypadku mogło by być to uznane za niezgodność (gdyby nie zaprzeczenie w opisie szczegółowym tzw. „dowodów obiektywnych”), w drugim zaś (zgodnych z opisem w tych „dowodach”) za taką niezgodność uznane być nie może.
Po zapoznaniu się ze szczegółami utwierdziłem się w przekonaniu, że zarówno artykuł wymieniony na wstępie zamieszczony w Gazecie Polskiej, jak i Pański opisujący patologiczne działanie certyfikatów w lasach szwedzkich, to realia w których się obecnie znajdujemy. Patologie przedstawione powyżej jasno obrazują, że samo posiadanie certyfikatu nie gwarantuje niczego poza obciążeniem finansowym dla jednych (w tym przypadku LP) i przychód dla drugich (FSC). Nie mogę znaleźć również wytłumaczenia Pana wybiórczego cytowania i pomijania istotnych dla wyjaśnienia prawdy faktów, pomimo krytycznego stosunku do samego procesu certyfikacji przedstawianego w innych krajach.
Pański atak na RDLP w Łodzi w tej sytuacji wydaje się niezrozumiały.
Jak Pan może zauważył, jest nas dwóch autorów na Monitorze i omawia Pan artykuł Pana Rafała Chudego o sytuacji w dyrekcji łódzkiej, z którą mój artykuł „ Przedsiębiorstwa leśne łamią swoje zasady ochrony środowiska, ale zachowują certyfikaty” nie ma nic, poza tematyką FSC, wspólnego.
Pańska analiza certyfikatu FSC jest właściwa. O certyfikacie FSC w Szwecji pisałem wielokrotnie i mogę polecić cykl pięciu artykułów z października 2019 „ FSZc – ufać nie ufać”.
Tadeusz Ciura
Dziękuję Panu za ten głos i artykuł o certyfikatach. Pozdrawiam!