Pan dr hab. Michał Żmihorski odniósł się do mojego wczorajszego wpisu. W tym wpisie odnoszę się do wynikłych nieporozumień, które dotyczą (A) definicji drewna energetycznego a jego wpływu na popyt na surowiec drzewny, (B) usuwania drzew zamierających, martwych i uszkodzonych przez Lasy Państwowe, (C) tego, że drzewa martwe i uszkodzone w wyniku cięć sanitarnych trafiają i tak na opał. Dodam jeszcze kwestię podnoszonej przez niektórych czytelników katastrofy klimatycznej i sugerowanie, że drewna poklęskowego możemy spodziewać się więcej w najbliższych latach na skutek susz, wichur itd. Zapraszam!
Odpowiedź pana dr hab. Michała Żmihorskiego (profesor w Instytucie Biologii Ssaków PAN Białowieża):
“Monitor Leśny, krytycznie odniósł się do mojej wypowiedzi dla TOKFM dot. przyrodniczych skutków zmiany definicji drewna energetycznego:
Niewłaściwi eksperci… niewłaściwe wnioski – błędna retoryka w audycji Radia TOK FM
Dziękuję redakcji Monitora za zainteresowanie moją wypowiedzią i jej krytykę – dobrze jest posłuchać oceny problemu z innej perspektywy, tak powinna wyglądać debata, a dzięki krytyce również strona krytykowana ma szansę zrewidować poglądy. Spróbuję krótko odnieść się do tej krytyki. Moje stanowisko (tzn, nie tylko moje, lecz 66 naukowców z wielu instytucji): ustawa ma duży potencjał negatywnego oddziaływania na bioróżnorodność leśną.Fakty, na których to stanowisko się opiera:1. Definicja drewna energetycznego zwiększa popyt na surowiec – (to pisze sam Monitor, w komentarzach do swojego posta)2. Leśnicy w ramach drewna energetycznego chcą wycinać głównie drzewa “zamierające, martwe i uszkodzone” (to piszą sami leśnicy: bit.ly/OZE_wyjasnienie), a więc te, które są najważniejsze dla bioróżnorodności.3. Pozyskanie drzew zamierających, martwych i uszkodzonych jest dość dowolne – nie wszystkie takie drzewa są pozyskiwane w lasach (na szczęście). Wbrew temu co pisze Monitor (“Drzewa pozyskane w wyniku cięć sanitarnych, zamarłe, zamierające i tak już trafiają na opał”), nie wszystkie takie drzewa trafiają na opał, a biomasa martwych drzew, a także częstość pozostawiania uszkodzonych i zamierających drzew w lasach rośnie (czym słusznie chwalą się leśnicy: wzrost z 5 do 8 m3/ha). Takie drzewa w lasach, czy to w formie stojących pni, leżących pni i gałęzi, czy choćby pniaków, są obecne. A zatem dane suche drzewo może być pozyskane, lub nie. Uszkodzony las może być wyczyszczony, lub pozostawiony do naturalnej regeneracji (np. Szast albo pow. referencyjna w Białowieskiej). ALP ma szereg narzędzi, by takie drzewa wycinać (np. podnosić PULe, aneksować je), lub pozostawiać (np. lasy referencyjne, ostoje ksylobiontów, inne).I teraz pytanie do Monitor Leśny:co zwalnia mnie z obaw o los bioróżnorodności leśnej, skoro jestem świadomy powyższych punktów 1, 2, 3? Innymi słowy: jaki mechanizm gwarantuje, że mimo wzrostu popytu i mimo pewnej dowolności w wielkości pozyskania, nie wzrośnie podaż? Szczególnie, że taka podaż mogłaby być subsydiowana, a producent drewna (LP) sygnalizuje kłopoty z płynnością finansową.
P.S. Pomijam chwilowo efekt pułapki (ścięte drzewa najpierw leżą miesiącami w lesie, są zasiedlane przez wiele organizmów leśnych, a na koniec jadą do pieca), o którym też wspomniałem w audycji – czy do zwracania uwagi na takie mechanizmy również jestem niewłaściwym ekspertem? Ale zostawmy to.”
Ad 1. Czy definicja drewna energetycznego zwiększa popyt na surowiec drzewny w Polsce?
W krótkim terminie dopłaty mogą zadziałać. W długim terminie niewidzialna ręka rynku i tak zrobi swoje i powróci stan równowagi rynkowej, chwilowo zakłócony dopłatami.
Biomasakra na Słowacji
LASY PAŃSTWOWE kontrolują wielkość podaży i ceny surowca drzewnego w Polsce
I teraz dochodzimy do rysunku (B), gdzie widzimy, że na skutek przesunięcia krzywej popytu w prawo, która się przesuwa w konsekwencji wejścia na rynek “nowego-starego” gracza z dopłatami za zielone certyfikaty, rośnie cena za surowiec drzewny (na czym głównie zależy Lasom Państwowym w czasach koronawirusa). Ale wielkość podaży się nie zmienia, dlatego Q1=Q2. Wynika to z tego, że wielkość pozyskania w Polsce jest z góry określona i jest określona w Planach Urządzenia Lasu dla nadleśnictw na 10 lat jako etat użytkowania. Ten etat dzielony jest na 10 i tak mamy plan rocznego pozyskanie surowca drzewnego przez Lasy Państwowe w Polsce. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest jeszcze sektor prywatny. Tak to prawda, ale ten sektor przez lata jest niszczony przez Lasy Państwowe i poruszaliśmy tę kwestię we wcześniejszych wpisach:
>>Fikcyjny właściciel lasu w Polsce
>>Fatality na lasach prywatnych w Polsce
>>Bezprawie prawa pierwokupu LP
>>Neandertalska prywatyzacja lasów publicznych na świecie
>>Lasy państwowe w krajach postkomunistycznych zrodziły się z krzywdy i cierpienia zwykłych ludzi.
Jeszcze raz to powtórzę:
Lasy Państwowe wiedzą, że w roku koronawirusa nie zrealizują planu sprzedażowego surowca drzewnego (szanse są małe). Zmiana definicji drewna energetycznego ma wywołać zwiększoną konkurencję o surowiec drzewny w Polsce, a w konsekwencji wyższą cenę za 1m3 drewna, którą otrzymają Lasy Państwowe, utrzymując poziom pozyskania na tym samym albo niższym poziomie.
Aneksowanie PUL?
W czasie wczorajszej dyskusji, jedna czytelniczka insynuowała, że w wyniku “katastrofy klimatycznej” i zamierających drzewostanów w Polsce, zwiększonych huraganów itd. będą aneksowane Plany Urządzenia Lasu (PUL). Uważam, ten argument za bezpodstawny.
Po pierwsze, wystarczy zobaczyć co się stało po huraganie stulecia (2017 r.), gdzie powalone zostało blisko 25% rocznego pozyskania, a roczne pozyskanie w Polsce nie zwiększyło się bardzo gwałtownie. Właściwie wzrosło o 7%, najwięcej od 2009 roku, ale 5% wzrosty miały już miejsce w latach bez “huraganów stulecia” jak np. w latach 2010-2011 czy 2013-2014. Czyli nic specjalnego. Dlaczego?
Ponieważ Lasy Państwowe wstrzymały prace pozyskaniowe w innych nadleśnictwach a skupiły się na zagospodarowaniu powierzchni poklęskowych.
Po drugie, musimy sobie ustalić, że huraganu stulecia nie wytrzymałaby ani żadna monokultura, ani nawet najbardziej stabilny las naturalny (jakkolwiek byśmy go nie definiowali). I wizja tej “katastrofy klimatycznej” nie ma tutaj nic do rzeczy. Było to zjawisko losowe. Pożary w USA czy Australii są wynikiem błędnego zarządzania opałem, więcej tutaj: Odcinek 3: Pożary buszu na antypodach oczami leśnika. Co nie oznacza, że ocieplanie klimatu nie potęguje pewnych zdarzeń. Więcej o zdarzeniach abiotycznych i biotycznych i ich wpływie na stan lasów opisałem tutaj: Co wiemy o globalnych inwestycjach w aktywa leśne i ich stopach zwrotu? Ale dla pewności zacytuję o jakiej skali tutaj mówimy:
“Badanie przeprowadzone przez Hancock Timber Resource Group (HTRG) wykazało, że historycznie roczny procent wartości leśnych aktywów utraconych w wyniku klęsk żywiołowych jest dość niski i wynosi mniej niż 0,5% rocznie. Jacek Siry i in. w 2018 roku wykazali, że śmiertelność drzew w Stanach Zjednoczonych z powodu owadów i chorób wyniosła tylko około 0,3% całego obszaru kraju, z czego najwięcej szkód miało miejsce w starych drzewostanach na terenach publicznych lub na drzewostanach przeszłorębnych na terenach prywatnych. W Stanach Zjednoczonych w ostatnich latach pożary spalają od siedmiu do ośmiu milionów akrów lasów (ok. 3.5 – 4 milionów hektarów, 1 akr = 0.4 ha). Zakładając całkowitą powierzchnię lasów w USA na 750 milionów akrów, stanowiłoby to mniej niż 1% lasów w skali kraju. Ponownie, wiele z tego koncentruje się na ziemiach publicznych i na zachodzie kraju, ale grunty prywatne (nadające się do inwestowania) nadal są obarczone pewnym ryzykiem.”
Ad 2. “chcą wycinać głównie drzewa “zamierające, martwe i uszkodzone”
Brakło w tym cytacie kilku ważnych słów. Pełny cytat to:
“Przede wszystkim to drewno pochodzące z cięć sanitarnych, czyli usuwania drzew zamierających lub zamarłych na skutek suszy, chorób, działalności szkodników owadzich czy patogenów grzybowych (posusz), a często też drzew powalonych lub połamanych przez wichury (wywroty i złomy).”
Ad 3. “Wbrew temu co pisze Monitor (“Drzewa pozyskane w wyniku cięć sanitarnych, zamarłe, zamierające i tak już trafiają na opał”), nie wszystkie takie drzewa trafiają na opał, a biomasa martwych drzew, a także częstość pozostawiania uszkodzonych i zamierających drzew w lasach rośnie (czym słusznie chwalą się leśnicy: wzrost z 5 do 8 m3/ha)”
Podsumowując
“co zwalnia mnie z obaw o los bioróżnorodności leśnej, skoro jestem świadomy powyższych punktów 1, 2, 3? Innymi słowy: jaki mechanizm gwarantuje, że mimo wzrostu popytu i mimo pewnej dowolności w wielkości pozyskania, nie wzrośnie podaż? Szczególnie, że taka podaż mogłaby być subsydiowana, a producent drewna (LP) sygnalizuje kłopoty z płynnością finansową.”
“P.S. Pomijam chwilowo efekt pułapki (ścięte drzewa najpierw leżą miesiącami w lesie, są zasiedlane przez wiele organizmów leśnych, a na koniec jadą do pieca), o którym też wspomniałem w audycji – czy do zwracania uwagi na takie mechanizmy również jestem niewłaściwym ekspertem? Ale zostawmy to.”
Tak uważam. Odsyłam choćby do mojego artykułu na temat wpływu biorafineri na sektor leśny w Europie i Norwegii (oba po angielsku):
>> New biofuel plant will have only minor effects on existing forest industries and harvests in Norway
>> The True Story: Competition for biomass in Europe will not affect forest industry
W związku z powyższym, listy naukowców z jednej czy drugiej strony mają, w moim skromnym mniemaniu, małą wartość, jeśli chodzi o zrozumienie problemu. Oba listy wykorzystują tzw. siłę autorytetów a nie rzetelnie przeprowadzone badania na temat, który jest złożony i wymaga ponaddyscyplinarnej współpracy niezależnych naukowców z różnych środowisk. Tego tutaj również niestety brakuje…