Chcę ostrzec wszystkich, którzy mają zamiar pracować w Szwecji przy zbiorze jagód – to niewolnictwo.
To słowa Taja, pracującego w ubiegłym roku przy zbieraniu jagód w Szwecji, cytowane w artykułach czasopisma Dagens Nyheter, DN. Reporterzy DN pojechali do Tajlandii i przeprowadzili wywiady z 77 osobami, które w ubiegłym roku zbierały jagody w Szwecji.
Z ich zeznań i dokumentów wynika, jak bardzo cierpi z powodu nadużyć na nieznaną wcześniej skalę, największa grupa zawodowa otrzymująca pozwolenie na pracę sezonową w Szwecji.
Chodzi o gwarantowane płace, które nie są wypłacane, koszty pobytu pochłaniające prawie wszystkie zarobki, niespełniające norm zakwaterowanie, podwójne umowy oraz wymagania dotyczące zbierania dużych ilości jagód – nawet jeśli jesteś poważnie chory.
Aby w ogóle zarobić, zbieracz jagód musi ich zebrać co najmniej 4.000 kg w ciągu sezonu, co potwierdzają zeznania zbieraczy jagód i listy płac firm rekrutacyjnych, które widzieli reporterzy DN.
DN przeprowadził wywiady z trzema szwedzkimi firmami, które współpracują z odpowiednimi tajlandzkimi firmami rekrutacyjnymi. Odrzucają one krytykę złych warunków płacowych i wskazują na tajlandzkie firmy, które formalnie są pracodawcami.
– Niestety, nie wiemy, co te firmy rekrutacyjne robią w Tajlandii, ale robimy, co w naszej mocy, by co do joty przestrzegać szwedzkie prawo, mówi Peter Green, dyrektor generalny Myrtill bärhandel.
Raport DN oparty na wywiadach i dokumentach, pokazuje, że co najmniej dwie tajlandzkie firmy pośrednictwa pracy stosowały podwójne umowy.
Praktyka była w sumie prosta:
Pierwsza z umów zostaje wysłana do Szwedzkiej Agencji Migracyjnej, Migrationsverket, aby zbieracze jagód otrzymali pozwolenie na lpracę. Gwarantuje to minimalną uzgodnioną płacę w wysokości 23.183 SEK miesięcznie, niezależnie od ilości zebranych jagód, pięć dni roboczych w tygodniu, wynagrodzenie urlopowe i ubezpieczenie zdrowotne.
Wszystko zgodnie ze szwedzkim prawem pracy i uzgodnieniami z największym szwedzkim związkiem zawodowym Kommunal.
(Ubiegłoroczny zamiennik: 1 SEK – 0,42 PLN).
Ale druga umowa, która regulowała rzeczywiste warunki pracy, wygląda zupełnie inaczej.
”Dochód zależy od tego, ile jagód możesz zebrać (…). Nie będzie płac, nadgodzin ani świadczeń” – czytają reporterzy DN w umowie firmy rekrutacyjnej. A jeśli zbieracz popełni jakikolwiek „błąd” polegający na tym, że będzie zbyt chory, zbierze mniej niż 30-50 kilogramów dziennie, przeszkadza innym lub nie zbiera jagód w okresie trzech dni, zostanie odesłany z powrotem do Tajlandii na własny koszt.
Ponad 30 zbieraczy, którzy wybrali się do Szwecji z firmą rekrutacyjną zatrudnioną przez Myrtill bärhandel, opowiada DN, jak podpisali umowę pod wielką presją czasu, stojąc z setkami innych osób w kolejce rekrutacyjnej oraz gdy byli już na lotnisku w Bangkoku, przed odlotem do Szwecji .
77 zbieraczy jagód, z którymi rozmawiali reporterzy DN, nie otrzymali gwarantowanego wynagrodzenia. Płacono im za kilogram zebranych jagód.
Według informacji przekazanych przez tajlandzkie firmy rekrutacyjne Szwedzkiej Agencji Migracyjnej, tajski zbieracz płaci średnio 41.000 SEK, jako koszty pobytu w czasie zbierania jagód w Szwecji, w okresie około 2,5 -3,0 miesięcy.
Pieniądze, które dla zdecydowanej większości oznaczają zadłużenie i które trafiają do firm tajlandzkich i szwedzkich na przykład na podróże lotnicze, administrację, zakwaterowanie i wyżywienie.
Jeśli zbieracze jagód mieliby pracować i otrzymywać wynagrodzenie zgodnie z płacą minimalną określoną w szwedzkim układzie zbiorowym (płaca gwarantowana), odpowiada to wynagrodzeniu godzinowemu w wysokości około 40 SEK/h, po odliczeniu kosztów – mniej więcej połowę tego, co 16-letni uczeń zarabia pracując w czasie wakacji przy pielęgnowaniu rabatów kwiatowych w Sztokholmie.
Wielu zbieraczy jagód, z którymi spotkał się DN, miało na celu zarobienie 30.000 SEK po wydatkach podczas miesięcy spędzonych w Szwecji, ale ankieta przeprowadzona przez Ministerstwo Pracy Tajlandii pokazuje, że tylko jeden na dziesięciu zbieraczy osiągnął ten poziom.
Informacje ze szwedzkiego Urzędu Podatkowego, Skatteverket, o przedstawienie których DN zwrócił się do władz, również potwierdzają, że zbieracze jagód żyli w Szwecji marnie.
Z grubsza obliczono, że zbieracze jagód zarabiali od 1.600 do 5.800 SEK miesięcznie, na podstawie kwoty odliczenia podatku od wynagrodzeń, które tajlandzkie firmy rekrutacyjne zgłosiły w zeszłym roku.
Podczas gdy szwedzki przemysł jagodowy obraca miliardami dolarów, wielu zbieraczy jagód pozostaje z długami.
Pochodzą oni z Isǎn, północno-wschodniego regionu Tajlandii, najbardziej ubogiego w kraju.
Gdy zbliża się lato, rolnicy zasiali już ryż i 2,5 miesięczna przerwa przed jego zbiorem, jest idealną porą roku na wyjazd do szwedzkich lasów jagodowych, aby powiększyć rodzinny budżet w oczekiwaniu na jesienne żniwa.
Pieniądze na studia dla dzieci, nowy dom, narzędzia do uprawy czy spłacanie rat kredytu sprawiają, że motywacja jest duża, gdy rejestrują swoje zainteresowanie w firmach pośrednictwa pracy, które współpracują ze szwedzkimi firmami.
Wtedy nie mają pojęcia, co ich czeka.
Tak opisuje pobyt w Szwecji jedna ze zbieraczek, Phatsorn Nantachai. Przeczytała w mediach społecznościowych, że jeśli zbierzesz jagody w Szwecji, możesz wrócić do domu z 30.000 SEK w kieszeni, a jeśli jesteś dobra, nawet z potrójnie większą sumą. W Szwecji istnieje coś takiego jak gwarantowana płaca, dowiaduje się.
Ląduje na Arlandzie. Autobusy czekają przed terminalem, Phatsorn i około 70 innych zbieraczy jagód, wynajętych przez firmę rekrutacyjną wsiada do nich, kierowcy jadą w kierunku Västerbotten, województwa w północnej Szwecji.
Normalny dzień pracy zaczyna się o wpół do czwartej rano. Przyjemnie jest wyjść z kwatery, w której wszyscy śpią ciasno, toalet jest mało, a często nie ma ogrzewania i ciepłej wody.
Kiedy zaczyna padać i pada coraz częściej, wyciąga swój czarny worek na śmieci kupiony w sklepie, z wyciętymi otworami na ramiona i głowę. Odzież przeciwdeszczowa, którą otrzymała od firmy rekrutacyjnej, podarła się już w drugim tygodniu pracy.
W ciągu ostatniego tygodnia pracy firma wiesza arkusze kalkulacyjne z nazwiskami wszystkich zbieraczy po lewej stronie, a następnie kolumnami z zebraną przez nich wagą i różnymi długami, za które firma faktycznie odpowiada zgodnie z umową.
Phatsorn fotografuje arkusz, na którym pojawia się wraz z 28 innymi zbieraczami. Wszyscy oprócz trzech są zadłużeni wobec firmy rekrutacyjnej.
Phatsorn mówi nam, że wraca do domu po 79 dniach codziennej pracy, z co najmniej dwunastoma godzinami pracy każdego dnia. Udało jej się zebrać ponad 3000 kilogramów jagód.
Kilka dni przed powrotem do domu otrzymuje ostatnią wypłatę od firmy, 300 SEK.
Wystarczy na opłacenie przejazdu z lotniska w Bangkok do jej domu w północno-wschodniej Tajlandii, a już na pewno nie na spłatę dziesiątek tysięcy koron firmie rekrutacyjnej i innych pożyczek, które zaciągnęła przed wyjazdem do Szwecji .
-Pracowałam ciężko, codziennie chodziłam kilka kilometrów z jagodami na plecach, po górach, każdego dnia i nic z tego nie dostałam. Tylko długi.
DN przeprowadził wywiady z 36 zbieraczami jagód, którzy pracowali dla tej samej tajskiej firmy rekrutacyjnej. Wszyscy twierdzą, że przed powrotem do domu otrzymali wynagrodzenie w wysokości 300 SEK, z wyjątkiem jednego, który otrzymał 500 SEK w zamian za PR firmy.
Kiedy odkryli, że tak wielu zostało potraktowanych w ten sam sposób, połączyli siły i nazwali siebie „wojownikami za 300 koron”.
Dwa jajka, udko z kurczaka i ryż. Tak wygląda połączone śniadanie i lunch dla zbieraczy jagód. Wielu ma paszporty zabierane przez firmę tajlandzką firmę rekrutacyjną niemal natychmiast po przyjeździe, żyje poniżej normy, dzieli kilka łazienek, w których nie starcza ciepłej wody dla wszystkich. W pokojach jest zimno a zbieracze są zmuszani do pracy chorzy.
I tak to trwa. Dzień po dniu, przez kilka miesięcy. Rok po roku.
Wszystkie szwedzkie firmy skupujące i przetwarzające jagody, z którymi rozmawiał DN, zaprzeczają, że zrobiły coś nielegalnego i uważają, że sytuacja jest lepsza niż to, co zeznają zbieracze jagód.
Jeśli chodzi o długie dni robocze, wyjaśniają, że zbieracze uwzględniają w tym przypadku czas podróży do i z miejsca, w którym mają być zebrane jagody, oraz że często w środku dnia jest odpoczynek.
Z drugiej strony firma Myrtill bärhandel nie zaprzecza długim dniom pracy, mimo że przepisy wyraźnie mówią, że obowiązuje maksymalnie osiem godzin dziennie.
– Nie mamy wpływu na to, co robią w wolnym czasie. Nie możemy im zabronić zbierania jagód – mówi Peter Green, prezes firmy.
Nadużycia w branży od dawna znane są szwedzkim władzom.
W 2019 roku rządowy raport Delegacji ds. Badań nad Migracjami ujawnił, że prawie połowa tajlandzkich zbieraczy jagód nie otrzymywała gwarantowanej płacy minimalnej.
W tym samym roku ambasada Tajlandii w Sztokholmie apelowała o ograniczenie liczby zbieraczy.
Na początku tego roku szwedzka ambasada w Bangkoku wysłała e-mailem raport do między innymi Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Szwedzkiej Agencji Migracyjnej oraz policji, zatytułowany „Prawdopodobna długotrwała i systematyczna eksploatacja tajlandzkich zbieraczy jagód”.
-Co macie zamiar zrobić z tymi problemami? pyta reporter DN.
-Nie możemy samodzielnie zaradzić tej złożonej sytuacji, ale możemy lepiej współpracować z innymi podmiotami, aby poprawić sytuację poszczególnych zbieraczy i przeciwdziałać nieuczciwym zachowaniom, mówi szefowa wydziału w Agencji Migracyjnej, Migrationsverket, Hanna Geurtsen.
-Jak można wydawać pozwolenia na pracę, gdy firmy rekrutacyjne ewidentnie łamią przepisy?
-Do nas wpływa ważna umowa o pracę, która spełnia warunki i zaczynamy od niej w pierwszej kolejności. Ponadto podejmujemy decyzje dotyczące osób, a nie firm.
-Dlaczego nie można lepiej audytować firm?
-Nie sprawdzamy prawa pracodawcy do zatrudniania obywateli państw trzecich, ale prawo jednostki do uzyskania zezwolenia na pobyt i pracę, mówi Hanna Geurtsen i odwołuje się do tego, że Agencja Migracyjna pracuje w oparciu o obowiązujące przepisy oraz że jest to pytanie dla polityków, tworzących prawo, aby zdecydowali, czy powinno to zostać poddane przeglądowi.
Związek zawodowy Komunnal odgrywa ważną rolę w nadzorowaniu warunków prawa pracy, ale zbieracze jagód nie są objęci nadzorem. Związek pomaga tylko swoim członkom, a tylko kilku zbieraczy dołącza się każdego roku.
Jörgen Gustavsson z Kommunal mówi:
-Znamy podobne sytuacje z innych grup zawodowych, m.in. ze związku pracowników leśnych GS, gdzie wielu stawało się członkami, gdy potrzebowali pomocy.
Obecnie ponad 250 zbieraczy jagód jest objętych dochodzeniem prowadzonym przez szwedzkich prokuratorów z Krajowej Jednostki ds. Walki z Przestępczością Międzynarodową i Zorganizowaną. Jeśli doprowadzi to do oskarżenia, może to być największy przypadek handlu ludźmi w historii Szwecji.
Rząd obiecuje zrobić „wszystko, co konieczne”, aby rozwiązać problemy opisane przez DN.
-Nie da się tego inaczej określić niż niewolnictwo, mówi minister ds. równouprawnienia płci Paulina Brandberg.
Podobnie reaguje minister ds. Migracji Maria Malmer Stenergard.
-Ludzie z nadzieją na lepszą przyszłość są wykorzystywani w cyniczny sposób.
Minister ds. równouprawnienia płci Paulina Brandberg pracowała wcześniej jako prokurator w Krajowej Jednostce ds. Przestępczości Międzynarodowej i Zorganizowanej, która m.in. prowadzi postępowania przygotowawcze w sprawie handlu ludźmi w branży jagodowej.
Opierając się na swoich wcześniejszych doświadczeniach, nie jest zaskoczona informacjami zawartymi w raporcie DN i uważa, że sezonowa, letnia susza może doprowadzić do uboższych dostaw jagód i dalszych problemów.
-Obawiam się, że tego lata może dojść do jeszcze gorszego wyzysku niż ten, który jest opisany w artykułach, mówi.
Jednocześnie analiza DN pokazuje, że władzom i związkom zawodowym trudno jest kontrolować warunki pracy. Szwedzka Agencja Migracyjna zaczyna głównie od indywidualnego prawa do pozwolenia na pracę, a nie od tego, czy pracodawca jest nieuczciwy, lub nie. Urząd nie sprawdza również wypłat wynagrodzeń zbieraczy jagód w Tajlandii, a w zeszłym roku przeprowadzono tylko cztery kontrole wyrywkowe – na 6500 zbieraczy jagód.
Szwedzkie firmy przemysłu spożywczego skupujące i przetwarzające jagody, zaprzeczają własnej odpowiedzialności i zamiast tego wskazują na firmy pośrednictwa pracy w Tajlandii.
Gwarantowane wynagrodzenie w wysokości około 23.000 SEK miesięcznie prawie nigdy nie musi być stosowane w praktyce, ponieważ pracownicy zbierają tak dużo jagód, że przekraczają ten limit.
Taka jest w każdym razie opinia trzech szwedzkich firm jagodowych, które zatrudniają zbieraczy jagód z krytykowanych firm rekrutacyjnych w Tajlandii i które są odpowiedzialne za zakwaterowanie, wyżywienie i samochody w Szwecji.
Ale wszyscy 77 zbieraczy jagód, z którymi DN rozmawiał w Tajlandii, twierdzi, że otrzymują wynagrodzenie tylko za kilogram zebranych jagód.
Z przeglądu DN wynika, że połowa z dziesięciu największych firm pośrednictwa pracy oczekiwała, że zbieracze jagód będą zbierać codziennie określoną liczbę kilogramów, na ogół 30-50 kg, mimo że zgodnie z układem zbiorowym mają prawo do gwarantowanego wynagrodzenia niezależnie od ilości zebranych jagód.
Kjell Broberg z firmy Bergram’s berries wyjaśnia to faktem, że w lasach odbywa się nieautoryzowana sprzedaż zewnętrznym nabywcom jagód, co przez lata powodowało zniknięcie ton jagód na czarnym rynku. I dodaje:
-Zbieracze jagód nie są głupi i rozumują, że i tak dostaną gwarantowaną pensję, dlatego ustaliliśmy wymóg 50 kg dziennie.
-Poza tym, mówi on, gminy kontrolują nasze kwatery i warunki zamieszkania zbieraczy. No i co najważniejsze, szwedzki przemysł spożywczy powinien podnieść ceny skupu jagód, stałych już od wielu lat.
Jednocześnie to tajskie firmy pośrednictwa pracy są pracodawcami oraz wypłacają płace i dlatego żadna ze szwedzkich firm, z którymi rozmawiał DN, nie chce wziąć na siebie ostatecznej odpowiedzialności za prawidłowe wynagradzanie zbieraczy jagód.
Tajskie firmy pośrednictwa pracy stale się zmieniają. Z przeglądu DN wynika, że od 2018 roku połowa firm rekrutacyjnych zniknęła ze szwedzkiej rejestracji już po jednym sezonie i przedstawiciele takich firm wracają często z nowymi firmami, które zatrudniają pracowników dla tych samych szwedzkich firm z którymi wcześniej współpracowali.
To jeszcze bardziej utrudnia nadzór władz, ale zapewnia również korzyści finansowe dla firm rekrutacyjnych, ponieważ te, które są czasowo aktywne w Szwecji, nie muszą płacić składek pracodawcy.
Czasopismo DN bezskutecznie próbowało uzyskać wywiady z tajlandzkimi firmami rekrutacyjnymi, które są głównym przedmiotem krytyki, ale kilka miesięcy temu na spotkaniu ze szwedzką ambasadą w Bangkoku firmy zaprzeczyły istnieniu podwójnych umów i zakwestionowały informacje o tym, że zbieracze jagód zwrócili do Tajlandii bez zarobków i z dużymi długami w stosunku do nich, wynika z raportu, który widział DN.
Jak w praktyce działa to wszystko?
-Tajowie, często hodowcy ryżu, dowiadują się od sąsiadów, krewnych lub z mediów społecznościowych, że można pojechać do Szwecji i zarobić od 30 do 60.000 SEK, lub więcej, zbierając jagody w czasie między zasianiem ryżu a jego zbiorem.
-Zgłaszają swoje zainteresowanie w firmie pośrednictwa pracy, która żąda wpłacenia kaucji w wysokości około 1500 SEK.
-Po zatwierdzeniu zostają wezwani na dzień wprowadzenia i spisanie umowy. Wielu zbieraczy jagód twierdzi, że najpierw przychodzi przedstawiciel Ministerstwa Pracy i mówi im, że w Szwecji jest gwarantowana minimalna płaca, a przy innej okazji przedstawiciel firmy pośrednictwa pracy informuje ich, że otrzymują zapłatę za kilogram.
-Podczas pisania umowy wielu zbieraczy jagód twierdzi, że są zestresowani sytuacją. Mogą stać w wielu kolejkach i są zachęcani do pośpiechu z podpisaniem umowy. Czasami podpisują umowy w językach, których nie rozumieją, a te po tajsku nie mają czasu przeczytać. Umowa, którą otrzymują władze szwedzkie, spełnia wszystkie wymagania. Ale wielu podpisało również drugą umowę, która nie jest zgodna ze szwedzkimi przepisami.
-Kiedy przyjeżdżają do Szwecji, są zatrudniani przez tajlandzką firmę pośrednictwa pracy. Pomimo obiecanej gwarantowanej płacy, otrzymują zapłatę od kilograma i muszą spłacić dług, który obejmuje koszty przelotów, zakwaterowania, wyżywienia i transportu. Wielu świadczy o złym zakwaterowaniu i wyżywieniu. W niektórych przypadkach nieznane opłaty są dodawane na koniec okresu zatrudnienia pracownika w Szwecji, co zmniejsza zarobki.
-Tajowie zbierają w imieniu szwedzkich firm zajmujących się zbieraniem jagód. Firmy te nie ponoszą odpowiedzialności pracodawcy, ale zapewniają zakwaterowanie, wyżywienie i samochody.
-Jagody są następnie sprzedawane kilku hurtownikom z branży jagodowej. Do największych należą Polarica i Olle Svenssons Partiaffär AB. Razem mają obrót przekraczający 1 miliard SEK (420 mln PLN) rocznie.
-Część jagód idzie do dżemów i innych produktów wytwarzanych w Szwecji, ale duża część szwedzkich dzikich jagód jest eksportowana, przede wszystkim do Azji, gdzie są przetwarzane na ekstrakty. Ekstrakt jest stosowany w różnych produktach kosmetycznych, takich jak kremy przeciwzmarszczkowe, które w niektórych przypadkach są eksportowane do Szwecji.
-Świeże borówki sprzedawane w sklepach w Szwecji są często importowane np. z Ameryki Południowej, Hiszpanii i Maroka.
-W ubiegłym roku grupa zawodowa „zbieracze i plantatorzy jagód” była największa z około 6.500 osób, z około 24.000 zezwoleń na pracę wydanych przez Szwedzką Agencję ds. Migracji, Migrationsverket.
Przez ostatnie lata wyłącznie obywatele Tajlandii byli zatrudniani jako zbieracze dzikich jagód w Szwecji.
Źródła:
https://www.dn.se/sverige/ministrarna-om-dns-granskning-det-handlar-om-slaveri/
https://www.dn.se/varlden/halften-av-bemanningsbolagen-forsvinner-efter-en-sasong/
https://www.dn.se/varlden/barplockningen-i-sverige-den-varsta-tiden-i-mitt-liv/
Czytając te artykuły, odczuwałem swoiste déjà-vu. Można śmiało mówić w podobny sposób o niektórych sytuacjach z udziałem Polaków przy obsadzaniu szwedzkich zrębów i reporterzy DN zrobili to już przed dwoma laty, a my na Monitorze Leśnym opisaliśmy w https://www.forest-monitor.com/pl/wyzysk-pracownikow-lesnych-w-szwecji-i-polacy-1/ oraz w https://www.forest-monitor.com/pl/wyzysk-pracownikow-lesnych-w-szwecji-i-polacy-2/
Szwedzkie metody są ciągle te same – dwa rodzaje umów i koszty pobytu oraz utrzymania, niweczące zarobek.
Cynizm, bo innego słowa nie można użyć, w postępowaniu i wypowiedziach szwedzkich polityków oraz szwedzkich przedsiębiorców, zarabiających na jagodach, jest powtarzający się w podobnych aferach. Te związane ze zbiorami jagód w szwedzkich lasach są niemalże cykliczne, rok po roku, podobnie powtarzające się są deklaracje osób, które powinny im przeciwdziałać. I nic. Afery ucichają, rozchodzą się po kościach oraz znów pojawiają się w następnym roku.
Nie nasza odpowiedzialność, mówią nowi ministrowie czy nowi urzędnicy, potępiając znane od lat nadużycia.
Jest to istotnie współczesne niewolnictwo i handel ludźmi, szukającymi poprawy życia, swojego i swoich rodzin.
Czytaj również:
https://www.forest-monitor.com/pl/szwedzcy-zbieracze-jagod-licza-na-deszcz/
https://www.forest-monitor.com/pl/niewolnicy-w-lasach-szwedzkich-i-finskich-a-jednak/
Zdjęcie: DN