Szwedzki spław i szwedzcy flisacy.

Szwedzki spław i szwedzcy flisacy – część pierwsza.

Szwedzki spław i szwedzcy flisacy – 1.

Wczorajszy opis swego doświadczenia zawodowego przez Antoniego Dardzińskiego  Brakarstwo jest bardzo ważną dziedziną, pisze Antoni Dardziński. zainspirował mnie do opisu szwedzkiego spławu i flisactwa, podobnie jak w Polsce, ściśle związanego z początkiem zorganizowanego brakarstwa i odbiórki drewna.

„Flisak pełnej krwi” („Flottare med färg”) z 1952 roku był jednym z filmów nakręconych w Szwecji o właśnie flisakach. Powieść „Opowieść om Olofie” z 1945 roku, przyszłego noblisty Eyvinda Johnsona też jest poświęcona flisakom. Ich życie i praca, dramaturgia z oswajaniem prądu rzeki i dłużyc drewna, dzika przyroda, to wszystko nadawało się w sumie doskonale do filmu i literatury, do stworzenia szwedzkich cowboys na rzece.

Podobnie było i w Polsce, kowboje przy transporcie drewna, wystarczy przypomnieć sobie Marka Hłaskę i jego „Następny do raju” a potem film „Baza ludzi umarłych”. Romantyka surowego i prostego życia, ciężka i niebezpieczna praca, balansowanie z pogardą dla życia na śliskich kłodach na rwącej rzece – co więcej trzeba dla stworzenia romantyzmu? W filmie i powieści, ale nie w życiu.

Tak wspomina stary flisak o swoich młodych latach 1930-tych. „Jak wpadłeś do wody, to nie wymieniałeś ubrania, bo innego nie miałeś. Mokrym byłeś prawie cały czas, bo gumiaki to był luksusowy towar a zresztą brodziło się często w wodzie po pas. Ubranie musiało wysychać na tobie, o ile się dało”.

Obraz z filmu czy powieści nie oddawał oczywiście sprawiedliwości flisackiej pracy ani jej znaczenia dla rozwoju nowoczesnej Szwecji. W Polsce trudno jest sobie wyobrazić tą rolę jaką las odgrywał i dalej w dużym stopniu odgrywa w tym kraju. Pewne cyfry mogą jednak pomóc w jej pokazaniu.

Ja, jako Polak, myśląc o flisakach mam na ogół przed oczami tratwy na Wiśle czy na rzekach lub jeziorach mazurskich a powinienem mieć spław drewna np. Dunajcem czy rzekami karpackimi na początku XX wieku ale nieporównywalnie silniejszy.

Szwedzi właśnie w tym okresie, na początku XX wieku mieli 33.000 km przystosowanych do spławu drewna rzek i na to przystosowanie włożyli w rzeki 20 miliardów koron, według dzisiejszej wartości. To uzmysławia wartość i rolę lasu i drewna w tym okresie.

Ale spław drewna zaczął się w Szwecji już w średniowieczu, i były to dostawy do powstających kopalni rudy żelaza w Berslagen, obszarze położonym około 150 km na północ od Sztokholmu. Potem dziadek naszego Zygmunta III Wazy, Gustav Vasa, założył w 1526 roku tzw. tartak królewski w Kalmar, płd. Szwecji, z prostymi i prymitywnymi piłami, napędzanymi wodą, które zastąpiły dotychczasową ręczną pracę. Ale przed nim podobny „młyn” założył klasztor w Vadstena, w 1447 roku, kiedy to Szwecja jeszcze była katolicka.

Szwecja zawsze miała i ma bardzo dużo rzek z rwącym strumieniem wody, nic więc dziwnego że zaczęto rzeki używać do transportu dłużyc drewna, napędzania tartaków wodnych, a raczej tartacznych młynów a następnie do dalszego transportu tarcicy. Pierwsze piły młynowe były istotnie bardzo prymitywne. Jak pisze jeden z kontrolujących jakość belek urzędników królewskich z czasów szwedzkich wojen w XVII wieku, m.in. polskiego Potopu, to powierzchnia belki była podobna do sierści niedźwiedzia, który na wiosnę wyszedł ze swojej gawry.

Wydawałoby się że przy tej ilości lasów, drewna i wody do transportu oraz przerzynki, głównie w Norrland, powinien spław drewna w Szwecji mieć co najmniej równie długą tradycję jak spław polski na Wiśle. Polski król Jan Olbracht już w 1496 nakazał wolny spław dla wszystkich, ludzi i towarów, bez cła i opłat, na rzece Wiśle.

Nie inaczej było w Szwecji. Już kilkadziesiąt lat przed Janem Olbrachtem król szwedzki stworzył prawo o królewskiej własności do części koryta rzecznego, które nie mogło być zamknięte, do m.in. spławu.

Ale rzeki szwedzkie są rzekami klasycznie w naszym polskim pojęciu, rzekami górskimi. A przynajmniej takimi były, zanim nie zostały uregulowane w ostatnim stuleciu. Kilkaset lat temu nie nadawały się do takiego transportu rzecznego, który my, Polacy, kojarzymy z Wisłą. Prymitywne tartaki nie sprzyjały też jego rozwojowi. Szwedzi sami zresztą na rozwój tych młynów tartacznych nie stawiali.

Wzdłuż wybrzeża bałtyckiego, na północ od Sztokholmu, rozbudowali w XVII i XVIII wieku swój sztandarowy przemysł, huty żelaza, które potrzebowały dużych ilości węgla drzewnego i drewno z lasów szło na mielerze, zakładane w środku lasów. Drewno na takie mielerze było spławiane w niewielkim stopniu. Ten okres to były czasy króli Karl XI i Karl XII, czyli naszych polskich króli Jan Sobieski i August Mocny Sas. Niewielu Polaków pewno wie że Szwecja przeżyła najazd, a raczej wodny desant Kozaków rosyjskich w 1721 roku, w wyniku przegranej wojny z Rosją cara Piotra I. Najazd był krótki ale Rosjanie zdążyli spalić kilka miast na północ od Sztokholmu, zanim odpłynęli z powrotem.

Te właśnie zniszczenia, odbudowa miast i budowa umocnień rozpoczęły złotą erę tartacznictwa wodnego oraz spławu. Zaczęto od budowy szlaków spławnych czyli regulacji rzek. To była często gigantyczna praca. Dno rzek oczyszczano ze szlamu i starych pni oraz kłód, partie kamienne rzek rozwalano przy pomocy prochu, z kamieni budowano mola i umacniano nimi brzegi. Poprzez to rzeki stawały się szybsze do transportu a równocześnie silniejsze przy przecieraniu drewna.

Zdarzały się katastrofy. Najbardziej znana to z roku 1796, kiedy to postanowiono ominąć duży wodospad w Storforsen, o wysokości 35 m, w Jämtland, poprzez budowę drewnianej, wodnej rynny obok niego. Prace były na ukończeniu ale nikt nie liczył się z tak dużym wiosennym przypływem wód w tym właśnie 1796 roku. W ciągu kilku godzin jezioro Ragunda ze swoimi 300 mln m3 zostało opróżnione z wody i wodospad Storforsen (dzisiaj nazywany Döda fallet, czyli Martwy wodospad) przestał istnieć. Nikt nie zginął ale szkody były ogromne. Co ciekawe, konflikty i procesy na tym tle trwały aż do lat 1970-tych.

Ale prawdziwie złota era szwedzkiego spławu zaczęła się od wynalazku pary i pił napędzanych parą. Tartaki można było teraz zakładać przy wybrzeżu Bałtyku, przy ujściach rzek spławnych i w Norrland, a szczególnie w mieście Sundsvall powstało od połowy XIX wieku centrum szwedzkiego przemysłu drzewnego. To pociągnęło wiele reform za sobą, takich jak stworzenie firm akcyjnych czy nowoczesnych banków.

Nie tylko północna Szwecja skorzystała na tym rozwoju drzewiarstwa. Również rzeki Dalälven i Klarälven w Dalarna oraz Värmland oraz Indalsälven w Jämtland stały się centrum przemysłu drzewnego. Jak praktycznie wyglądał rozwój i przejście spławu drewna z tych chałupniczych metod na zorganizowany i przemysłowy spław spróbuję opisać na przykładzie rzeki Indalsälven.

Szwecja nie cierpi na brak wód, potoków wypływających z Gór Skandynawskich i docierających po około 400 km w formie dużych rzek do Bałtyku, jest mnóstwo. To te potoki i rzeki złożyły się na imponującą cyfrę 33.000 km spławnych szlaków wodnych na początku XX wieku.

Indalsälven nie jest długą rzeką w stosunku do Wisły, ma bowiem zaledwie 420 km. Ale zlewnia wynosi 26.700 km2 i co najważniejsze obejmowała i obejmuje tereny leśne z ogromnym bogactwem drewna. Dzisiaj jej znaczenie spławne zastąpione zostało znaczeniem energetycznym. Ponieważ jest bardzo bogatą w wodę rzeką, 460 m3/s, to na całej jej długości, łącznie z dopływami jest zbudowane 25 elektrowni wodnych o łącznej mocy1832 MW, 9022 GWh.

Dopływy Indalsälven jak i sama rzeka charakteryzują się odcinkami względnie spokojnymi oraz odcinkami z wodospadami, m.in. tym już wspomnianym, od 1796 roku, Martwym Wodospadem, Storforsen. „Twórca” tego wodospadu, przedsiębiorca Magnus Huss, miał wyobraźnię przedsiębiorcy ale nie popartą wyobraźnią technika i budowniczego. Lata drugiej połowy wieku XVIII to w Szwecji lata kończące sny utworzenia mocarstwowości na wybrzeżach Bałtyku i ukierunkowania się na północ swojego kraju. To lata osadnictwa w Norrland, konfliktów osadników i Państwa szwedzkiego z ludnością pierwotną, Samami oraz lata początków eksploatacji zielonego bogactwa Szwecji, lasów.


Zdjęcie arkiv Nord

Dodaj komentarz