Sveaskog staje się modny.
Modny w stylu propagandy sukcesu tak prawdopodobnie potrzebnego polskim Lasom Państwowym że sięgają one po opisy sukcesu gospodarki leśnej w krajach sąsiednich.
Artykuł Arkadiusza Seligi w Lesie Polskim nr. 7/2017 zatytułowany „Wyniki Sveaskogu w 2017 roku” jest znacznie bardziej obszerniejszy niż proste sprawozdania finansowe pojawiające się o tej porze roku na łamach Lasu Polskiego.
Tematy w nim poruszone nie są co prawda nowe dla działalności Sveaskog ale autor polskiego artykułu zaakcentował pewne niezwyczajne, w warunkach polskich, jak i szwedzkich, sprawy.
Bo weźmy podtytuł:
„Szwedzkie lasy państwowe dążą do zwiększenia udziału kobiet w swojej załodze. Realizują także program szkoleniowy, którego celem jest zainteresowanie dziewcząt zawodem operatora maszyn leśnych.”
Czy jednak zatrudnianie kobiet na stanowiskach operatorów maszyn leśnych jest zwyczajne czy niezwyczajne w warunkach szwedzkich?
Sądząc po cytowanym podtytule wydawałoby się że Sveaskog stara się istotnie przyciągnąć kobiety do podobnej pracy.
Ale to przyciąganie nie jest szczególnie efektywne skoro już 5 lat temu tytuły były podobne https://www.sveaskog.se/press-och-nyheter/nyheter-och-pressmeddelanden/2013/fler-kvinnor-behovs-till-skogsbruket/ a kobieta na harvesterze tylko jedna, na 150 operatorów wtedy zatrudnionych, czyli statystycznie było to 5 promili.
Tak o niej pisałem we wrześniu 2013:
„Swedish Women Foresters.
Pani Maria Karlsson zdobi okładke pisma branżowego koncernu Sveaskog. Tytuł “Plats för kvinnorna” mówi sam sa siebie i znaczy “Miejsce dla kobiet”. Pani Maria jest jedynym, kobiecym operatorem maszyn leśnych (harwardery, forwardery) pracującym w Sveaskog i jednym z bardzo nielicznych operatorów kobiecych na terenie całego kraju (o ile dobrze pamiętam to można te Panie policzyć na palcach dwu rąk). W tym numerze Sveaskog pisze dużo o kobietach i artykuł nosi dosyć dwuznaczny dla polskiego, starej daty leśnika, tytuł: Więcej kobiet do lasu.
Ale już sama treść jest jak najbardziej współczesna. Pani Maria opowiada o swojej drodze do lasu i pracy jako operator i przyznaje że wybrała gimnazjum leśne z internatem bo wszyscy mówili że tam wesoło i ciągła fiesta. Pracę jako operator bardzo lubi i nigdy nie była dyskryminowana przez swoich kolegów i szefów. Ale sama branża nie jest wolna od dominacji męskiej i można sie spotkać ze złym traktowaniem ze strony np. właścicieli leśnych czy pracodawców.
Gdybym wiedziała jak szybko rozwiązać ten problem równości płci, to mam pewną nagrodę Nobla. Mimo wszystko stawiam na rozwój społeczenstwa i że coraz więcej będzie takich, którzy zaakceptują że wszystko jest teraz nieco inne jak kiedyś było. A sama praca, gdyby ktoś chciał ją wybrać, jest ważna i potrzebna, pracuje sie samotnie i ma się dużą odpowiedzialnośc, czyli może pasować lub nie, niezależnie od płci.”
Tam mówiła jedyna kobieta-operator harwestera w roku 2013.
A dzisiaj? Nie sądzę aby sytuacja była znacznie lepsza.
Magnus Lindberg, pracujący w leśnym związku zawodowym GS Facket mówi (kwiecień 2018) o 40 kobiecych operatorach maszyn leśnych, będących głównie kierowcami forwarderów.
Natomiast odpowiedź na pytanie ile harvesterów i forwarderów aktywnie pracuje na cały etat w lasach szwedzkich nie jest już taka łatwa. Dwu naukowców odpowiedziało jednak na nie w roku 2015, https://www.skogssverige.se/hur-manga-operativt-aktiva-skordare-finns-pa-marknaden-i-sverige-globalt i padły cyfry 3200-4000 sztuk oraz 2000 sztuk.
Załóżmy że jest tych maszyn dzisiaj około 3000 sztuk (i jest to założenie raczej skromne) co powinno oznaczać co najmniej 6000 fachowców do ich obsługi. A to daje udział kobiet wsród nich w wysokości 40/6000 czyli 6,7 promila.
Czy tak marginesowy problem należy podkreślać podtytułem w artykule opisującym działalność Sveaskog?
Nie sądzę, mimo pełnego szacunku dla kobiet pracujących w tych trudnych zawodach, ale rozumiem że jest to ustępstwo autora polskiego artykułu na szwedzką atmosferę związaną z tematem równowagi płci jak i atmosferę wokół MeToo, co podkreślają inne podtytuły jak „Dziewczyny na harwestery!” czy ”Równowaga płci w radach nadzorczych”.
Inne podtytuły są również „polskie” jak np. „Lasy są ubezpieczane od klęsk” co może wreszcie przebije się do świadomości pewnych polskich naukowców, uparcie szerzących swoją wiedzę lub niewiedzę na ten temat.
Albo „ Dla szefa ok. 208 tys. zł miesięcznie” co przypomina mi niedawne skargi byłego dyrektora generalnego Lasów Państwowych, jak widać uzasadnione, na swoje niskie wynagrodzenie.
Będąc pracownikiem Lasów Państwowych a nie tylko czytelnikiem Lasu Polskiego zwróciłbym jednak uwagę na znacznie ważniejsze dla mnie sprawy.
Jest to mała tabela porównująca Sveaskog z Lasami Państwowymi. A w niej dane:
Rozmiar pozyskania drewna na 1 ha lasu:
Sveaskog – 2,1 m3/ha a Lasy Państwowe – 5,4 m3/ha
Zysk operacyjny na 1 ha lasu:
Sveaskog – 220 zł a Lasy Państwowe – 55 zł
Danina budżetowa na 1 ha lasu:
Sveaskog – 124 zł a Lasy Państwowe – 20 zł
Dotacje na 1 ha lasu:
Sveaskog – 3 zł a Lasy Państwowe – 9 zł
Koszty wynagrodzeń pracowników na stanowiskach nierobotniczych na 1 ha lasu:
Sveaskog – 32 zł a Lasy Państwowe 308 zł
Liczba pracowników na stanowiskach nierobotniczych na 1000 ha lasu:
Sveaskog – 0,1 a Lasy Państwowe – 3,2
Autor artykułu nie komentuje tabeli, bo i po co? Każdy czytelnik może i powinien wyciągnąć swoje wnioski. Ale czy słuszne i przede wszystkim nie za pochopne?
Wielokrotnie już pisałem że proste porównania zarówno na plus czy minus obu gospodarek leśnych, tej polskiej jak i tej szwedzkiej, nie zawsze są sprawiedliwe, dla tej czy drugiej strony.
Ale z drugiej strony brak tych porównań też nie sprzyja rozwojowi obu gospodarek. Bo jak długo można powtarzać iż ta polska cierpi na wyraźnie nadmierne zatrudnienie i biurokrację, o czym mówi się przecież od lat?
Proste cyfry 0,1 i 3,2 pracownika na 1000 ha nie wymagają komentarza w tej materii.
A jednak przydałby się przynajmniej jeden.
Gros lasów Sveaskog leży w Szwecji północnej, w Lappland który jako region ma powierzchnię 109.702 km2 i zaludnienie 0,84 na km2.
Potrzeba tam pracowników typu polskiego podleśniczego, leśniczego czy nadleśniczego? No chyba że do pilnowania drapieżników takich jak wilk czy rosomak przed Samami, którzy mają w ich przypadku zrozumiałą ochotę do brania spraw w swoje ręce. Ale przecież zwalczanie kłusownictwa nie jest zadaniem Sveaskog, to sprawa policji i ewentualnie myśliwych.
To mały przykład na różnice w uwarunkowaniach prowadzenia gospodarki leśnej przez Sveaskog i Lasy Państwowe i różnic jest więcej choćby historyczno-gospodarczych obu krajów. Jedną i istotną różnicę podkreśla informacja sprzed kilku dni http://www.rp.pl/Nieruchomosci/304269881-Osiedle-domow-z-drewna-lasow.html
Zwłaszcza jej zakończenie o potrzebie zmiany ustawy o lasach z roku 1991. Tych zmian i nowelizacji było już wiele i można powiedzieć że jedna więcej jedna mniej co za różnica?
Ale chcąc wchodzić jako udziałowiec w spółkę państwową powinno mieć się pewne podstawy prawno-gospodarcze solidniejsze niż te Lasów Państwowych z roku 1991, takie jest moje zdanie.
Zmiana ustawy o lasach, ta projektowana, powinna być przedmiotem pewnej dyskusji, a jak widać nie jest i ten brak dyskusji jest jak na razie charakterystyczną cechą nowej ekipy decydentów Lasów Państwowych.
Róbmy to samo ale bez informowania tzw. vox populi. Nowa zasada nowego kierownictwa LP?
W takich porównaniach można zatęsknić za poprzednikami, którzy mimo wszystko stosowali swoistą bo swoistą, ale zawszeć zasadę Vox Populi, Vox Dei.
Jak i za przejrzystością oraz szwedzkimi dyskusjami o lesie.
Zakończenie artykułu Arkadiusza Seligi wskazuje jednak na podobieństwa obu gospodarek: nieprzeparte przekonanie o słuszności swojej leśno-użytkowej koncepcji obu firm, Sveaskog i Lasów Państwowych, stosowanie statystyki w stylu prawdy księdza Józefa Tischnera oraz używanie języka propagandy sukcesu, języka który przypomina ten z epoki dwu panów sprzed roku.
Zacytuję:
„Generalną zasadą użytkowania lasów gospodarczych Sveaskogu jest wielofunkcyjność i łączenie w różnych kombinacjach funkcji ekologicznych z produkcyjnymi i społecznymi.
Szwedzkie lasy państwowe nie stosują rębni zupełnej w formie pełnej: na zrębach pozostawiane jest przeciętnie 9% drzewostanu. Sveaskog definiuje zrównoważoną gospodarkę leśną jako aktywne, rentowne i odpowiedzialne użytkowanie lasów i obszarów leśnych w sposób trwale zapewniający im rozwój, różnorodność i wzrost wartości w perspektywie pokoleń. Ekolodzy bardzo surowo recenzują działania szwedzkich lasów państwowych i wytykają im każde potknięcie.”
Szczególnie podoba mi definicja:
„Sveaskog definiuje zrównoważoną gospodarkę leśną jako aktywne, rentowne i odpowiedzialne użytkowanie lasów i obszarów leśnych w sposób trwale zapewniający im rozwój, różnorodność i wzrost wartości w perspektywie pokoleń”
Na tak ładne sformułowanie jeszcze się nie natknąłem w czasie tych dobrych kilku lat pisania o szwedzkim lesie. Jak i czytania o nim. Czy mógłby Pan Arkadiusz Seliga zacytować oryginalny tekst w języku szwedzkim? Bo wygląda mi on na lanie wody w stylu rzeczników prasowych Lasów Państwowych.
Ale może się mylę bo wypowiedzi tych szwedzkich na ogół nie czytam.
No i słowa: „Ekolodzy bardzo surowo recenzują działania szwedzkich lasów państwowych i wytykają im każde potknięcie.” są niewątpliwie prawdziwe, ale małe zdanie o podobnych problemach kończące pochwalny artykuł o Sveaskog jest równie wiarygodne co krótkie zdanie o problemach Lasów Państwowych związanych z Puszczą Białowieską, kończące długi artykuł o sukcesach tej organizacji.
Oraz te 9%… Muszę przyznać się że jest to dla mnie nowość i pewnie nie tylko dla mnie…
Ksiądz Józef Tischner się kłania.
Artykuły o podobnym tytule powinny moim zdaniem koncentrować się na wynikach firmy w tym lub innym roku. Treści poruszone przez Pana Arkadiusza Seligę tworzą otoczkę pewnej apoteozy wokół szwedzkiej firmy w kontraście do polskich Lasów Państwowych.
Ale ani Sveaskog nie jest aż tak wspaniałą firmą ani Lasy Państwowe aż tak złą jakby to wynikało z cytowanej tabeli.
Zalecałbym złoty środek, ten filozoficzny, polegający na unikaniu skrajności.
Zdjęcie: Las Polski