Powrót licencyjnych polowań na bałtyckie foki.
Rozpoczęły się one tutaj w Szwecji 20 kwietnia i zakończą 31 stycznia 2021 roku. Po raz pierwszy od roku 1974 przeprowadzone zostaną polowania stałe, licencyjne i obejmą fokę szarą lub szarytkę morską (Halichoerus grypus) w ilości 2.000 osobników. Polować można będzie we wszystkich województwach (län) szwedzkich mających wybrzeże bałtyckie .
Decyzję podjął urząd państwowy Naturvårdsverket, odpowiednik polskiej GDOŚ.
Niezależnie od tego polowania licencyjnego przeprowadzane będą również polowania typu ochronnego na fokę pospolitą (Phoca vitulina) w ilości 900 osobników w okresie od 20 kwietnia 2020 i rok naprzód oraz na nerpę obrączkowaną (Pusa hispida), 400 osobników, w okresie od 1 maja 2020 do 31 stycznia 2021.
W przypadku polowania licencyjnego nie obowiązują pewne zastrzeżenia dotyczące polowania ochronnego, takie jak np. przydział liczby odstrzałów na województwo lub przeprowadzanie polowań tylko w odległości do 200 m od miejsca wyrządzenia szkód przez foki.
Czym motywowane są polowania na foki?
W przypadku szarytki morskiej jest to rosnąca w ostatnich latach jej populacja, dzisiaj licząca około 50.000 osobników na całym Bałtyku i polowanie licencyjne ma na celu regulację ilości fok niszczących sprzęt rybacki i zjadających ryby, m.in. dorsz, gatunek zagrożony. Szarytka morska nie ma na Bałtyku naturalnych wrogów i polowanie na nią uważane jest za istotną formę regulowania wielkości jej populacji.
Polowania ochronne na foki nie są popularne wśród myśliwych i kwoty corocznych odstrzałów rzadko są wypełniane.
Jest to polowanie trudne, może być przeprowadzane tylko z łodzi i wymaga zręczności oraz dobrego oka. Nie pomagają też przepisy UE zabraniające myśliwym handlu mięsem i wykorzystywaniem skór foczych. W praktyce odstrzelone foki są niszczone i spalane.
Pisaliśmy o tym przed dwoma laty w https://www.forest-monitor.com/pl/slodkie-pluszaki-polskich-obroncow-przyrody/
Pomimo tego kwoty polowań ochronnych rosną. Te tegoroczne są w przypadku foki pospolitej wyższe o 300 osobników a w przypadku nerpy o 100 osobników niż w roku 2019.
To dobrze że wreszcie zezwolono na zwykłe polowania na foki, mówi rybak Lennart Arvidsson, jest ich absolutnie za dużo.
- Na pewnych łowiskach troć i dorsz zupełnie zniknęły i jest to „zasługa” fok. Ludzie widzą foki jako zwierzęta o słodkich oczach ale dla nas, rybaków, jest to największy drapieżnik na Bałtyku.
Myśliwi aprobują decyzje Naturvårdsverket.
- Powinnismy też polować na terenach ochrony fok, mówi Jens Gustafsson z Jägarnas Riksförbund, JRF, drugiego szwedzkiego związku łowieckiego. Wygląda na to że funkcjonują one doskonale skoro populacja fok wymyka się spod kontroli. Chcemy też aby zniknęły żądania pobierania próbek z odstrzelonych fok i naukowcy powinni znaleźć inny sposób na kontrole populacji. No i co jest najważniejszym – Szwecja powinna dążyć na forum UE do zniesienia zakazu handlu produktami foczymi.
Czytając czy przeglądając poniższy raport naukowy https://pub.epsilon.slu.se/16024/8/anteneh_a_et_al_190325.pdf ze szwedzkiego SLU, Sveriges Lantbruksuniversitetet, o tytule „Sources of dioxins in Baltic Sea herring” można zadać sobie pytanie po co właściwie istnieje rybactwo na Bałtyku i dlaczego odważamy się zjadać ryby pochodzące z tego maksymalnie zatruwanego zbiornika wodnego? Czy nie lepiej zostawić ryby dla fok a foki w spokoju? Dopiero za 50 lat będziemy mogli bezpiecznie jeść ryby z Bałtyku, piszą naukowcy.
Raport opisuje zatrucie środowiska morskiego Bałtyku poprzez dioksyny, środek stosowany powszechnie przez szwedzki przemysł papierniczy do roku 1974 a później zabroniony. Ilość dioksyny w Bałtyku spadła znacząco od tego czasu ale w ostatnich latach ten spadek został zahamowany i badacze nie potrafią wyjaśnić skąd pojawiają się nowe ilości dioksyn w wodach Bałtyku. W przypadku Szwecji te tzw. złoża włókna drzewnego osiadłe na dnie morskim i pochodzące z lat przed 1974 oraz których źródłem było woda oczyszczająca włókna drzewne w fabrykach ścieru i papieru, mają powierzchnię około 30 km2 wzdłuż wybrzeża szwedzkiego i ich usunięcie oraz oczyszczenie dna morskiego jest uważane za nierealne.
Rybacy składają winę na foki za szybkie pogarszanie się stanu ryb na Bałtyku, ale foki zjadają tylko 1/4 wielkości ich połowów. Oprócz połowów populacja ryb osłabiania jest w dużym stopniu przez zmiany środowiska morskiego wynikające ze zmian klimatycznych i przenawożenie morza. Wywołuje to brak tlenu na dnie Bałtyku i uderza mocno w młody narybek dorszy, tam żyjący.
- Foki oczywiście zjadają ryby i niszczą sprzęt rybacki ale największym problemem jest oddziaływanie ludzi na środowisko Bałtyku, mówi Monika Winder, profesor przy Stockholms universitet.
Nie tylko foki są obwiniane o zmniejszanie stanu ryb na Bałtyku, zwłaszcza w jego strefach przybrzeżnych.
O innych winowajcach pisaliśmy w http://www.forest-monitor.com/pl/kormorany-archipelagu-sztokholmskiego-co-z-nimi-zrobic/
Kormorany to stały temat skarg nie tylko rybaków ale i ludzi mieszkających na wybrzeżu czy na wyspach archipelagów, takiego jak np. sztokholmskiego. Apetyt też mają niezły, zwłaszcza kormorany zwyczajne (Phalacrocorax carbo sinensis).
Profesor Sture Hansson, ze Stockholms universitet, pisze o wspólnej z kolegami z Finlandii, Rosji, Estoni i Dani pracy naukowej z roku 2010 dotyczącej konkurencji pokarmowej ssaków i ptaków z rybakami morskimi i przybrzeżnymi. Rybacy łowili 3-4 razy więcej ryb niż ptaki i ssaki łącznie. Ssaki i ptaki łowiły i zjadały mniej więcej tą samą ilość ryb. Wśród ssaków dominowała szarytka morska z 75% połowów, wśród ptaków pięć gatunków – kormoran zwyczajny, nurzyk zwyczajny, alka zwyczajna, szlachar, nurogęś – zjadały aż 80% połowów ptasich.
Duże różnice w konkurencji pokarmowej istniały pomiędzy rybołówstwem morskim a przybrzeżnym. W rybołówstwie morskim dominowały śledzie, szproty oraz dorsze i ludzkie połowy były siedmiokrotnie większe niż ssaków i ptaków, tak iż zdaniem naukowców wpływały ujemnie na populacje ssaków i ptaków morskich.
W rybołówstwie przybrzeżnym z takimi rybami jak okoń, szczupak, sieja i troć (Salmo trutta trutta) sytuacja była inna. W tym przypadku konsumpcja fok i ptaków była na tym samym poziomie co połowy ludzi i konkurencja była wyraźna. Kormoran zwyczajny zjadał 40% połowów ptasich i był wyraźnym konkurentem dla rybaka przybrzeżnego.
Przyszłe zarządzanie zasobami ryb morskich na Bałtyku powinno uwzględniać konsumpcje ryb przez ssaki i ptaki morskie, zwłaszcza w sytuacji gdy populacje fok i kormoranów rosną, uważa profesor Sture Hansson.
Źródła:
https://nxt.barometern.se/ledare/emotsedd-saljakt/
https://www.jaktojagare.se/kategorier/aktuellt/licensjakt-pa-2-000-grasalar-20200228/
https://www.google.se/amp/s/amp.svt.se/nyheter/lokalt/blekinge/fiskare-valkomnar-saljakt
https://pub.epsilon.slu.se/16024/8/anteneh_a_et_al_190325.pdf
http://www.sverigesnatur.org/aktuellt/50-ar-tills-man-kan-ata-all-fisk-fran-ostersjon/
https://link.springer.com/article/10.1007%2Fs13280-018-1131-y
http://www.sverigesnatur.org/aktuellt/salar-inte-det-stora-hotet-mot-fisk-i-ostersjon/
https://www.havet.nu/havsutsikt/artikel/sal,-skarv-och-forlorade-fangster
Zdjęcie: aftonbladet
Rzeczone trocie nie są w stanie rozmnażać się w zlewisku Bałtyku, bo mamy pierdyliard zapór na rzekach, a rybacy i tak zrzucą winę na foki i kormorany. Ta sama patologia w każdym kraju.