Jest to druga z trzech części na temat leśnictwa i narkotyków. W tym poście chciałbym podsumować i przetłumaczyć kilka artykułów, które ukazały się w ostatnim specjalnym wydaniu magazynu TIME. Dowiecie się między innymi co ma wspólnego marihuana z Polską i polskim leśnictwem? Zapraszam!
Część pierwsza cyklu:
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Narkodeforestacja: co to jest, i dlaczego lasy są niezauważaną ofiarą narkotyków?
Legalizacja marihuany w USA
Według ostatniego specjalnego wydania Times’a, od lat 30 XX wieku polityka narkotykowa w USA była oparta na totalnych kłamstwach, spekulacjach oraz ignorancji względem nauki, mówiącej dość jasno o pozytywnych działaniach marihuany (mówiącej czasem odwrotnie – o braku negatywnych działań).
Skąd się wzięła marihuana w USA?
Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od rewolucji meksykańskiej, kiedy w latach 1910-1917 nastąpiła wzmożona imigracja Meksykanów do USA. Wtedy to właśnie meksykanie wzbogacili kulturowo Amerykanów w takie rzeczy jak sombrero, świetne meksykańskie jedzenie, a także marihuanę. Pierwszym amerykańskim miastem, które zakazało używania marihuany było El Paso w 1914 roku. Włodarze miasta tłumaczyli się, że nie chcą być “gniazdem przyjaciół marihuany”. Decyzja oparta była na czystych spekulacjach, że marihuana jest zła. Pochodziły one od tego, że często przy osobach popełniających przestępstwa, a także u prostytutek czy alfonsów znajdywano właśnie marihuanę. Fala tego narkotyku zaczęła zalewać Stany, często za pomocą portów morskich i marynarzy z Karaibów do nich witających. Inne Stany podążyły drogą El Paso, i tak Kalifornia zakazała marihuany w 1913, Utah w 1915, Teksas w 1919, Nowy Meksyk w 1923 i Luizjana w 1924. Jednakże dowody mówią, że w tych stanach włodarze byli głównie poirytowani palaczami marihuany, niż marihuaną samą w sobie.
Marihuana – pierwsze badania
Brytyjczycy jako pierwsi badacze marihuany
Zakazy były podejmowane, bez żadnych udokumentowanych faktów, że marihuana niekorzystnie wpływa na zdrowie. Wbrew braku rzeczowych argumentów ze strony władzy, istniało jednak kilka badań w tm temacie. Na przykład w 1893 roku rząd brytyjski wydał raport na temat używania konopii w Indiach. Indyjska Komisja ds. konopii spędziła lata studiując tę sprawę, zanim wydała ośmio wolumenowy raport, który stwierdził, że:
“umiarkowane używanie konopii nie prowadzi do żadnych szkodliwych rezultatów dla zdrowia”.
Badania Amerykanów w Panamie
Następnie w 1925 roku Armia Amerykańska przebadała używanie konopii wśród swoich żołnierzy stacjonujących w obszarze kanału panamskiego. Armia bała się, że marihuana może złamać dyscyplinę i morale żołenirzy, a o konopie nie było trudno w Ameryce Centralnej. Raport komisji złożonej z ekspertów wykazał, że
“marihuana nie powoduje znaczącego szkodliwego wpływu na jednostki jej używające”
oraz, że
“nie ma medycznych dowodów, że konopie prowadzą do obłędu”.
Pamiętajmy, że były to lata 30, kiedy to internet nie był za bardzo popularny, także informacje o badaniach w kanale panamskim, czy Indyjskiej Komisji ds. konopii były tylko znane przez niewielu, a raporty dostępne w zaledwie kilku bibliotekach o profilach badawczych.
Negacja nauki w USA i początek regulacji
W tym samym czasie, USA zdominowały różne regulacje dotyczące narkotyków. Marihuana już wtedy nie pasowała do całej reszty takiej jak kokaina, czy opium, jednakże często wrzucano ją do tego samego worka. Pierwszą poważniejszą regulacją odnośnie narkotyków była Ustawa Harrisona (Harrison Act) z 1914, która była bardziej ustawą podatkową, niż typowo regulacyjną. Ponieważ Kongres nie mógł za bardzo wcinać się w pracę lekarzy, postanowiono, że ustawa podatkowa będzie odpowiednia. I tak na przykład późniejsza Ustawa Podatkowa dotycząca marijuany z 1937, obciążała zarejestrowanych handlarzy konopią podatkiem 1 dolara za uncję przy każdej transakcji, a niezarejestrowanych 100 dolarów (wielkie pieniądze w tamtych czasach, np. Time podaje, że w 1936 roku można było wyjechać nowym Studebaker’em za 650 dolarów z “salonu” (mniej więcej takim modelem). Tak nawiasem mówiąc, chyba chciałbym posłuchać więcej o metodach ściągania podatku od handlarzy z szarej strefy.
Harry Anslinger i dalsze badania
Główną postacią w tamtych czasach, która opowiadała się za zakazem marihuany był Harry J. Anslinger, który wypowiedział wojnę narkotykom w tamtych czasach. Można powiedzieć, że jego argumentacja była podobna do towarzysza Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych, czyli “Tak, bo tak”, “Nie, bo nie”, “Lubię kiełbasę z dzika to otworzymy sklepy mięsne w całej Polsce”. Pomimo fioła Anslingera do narkotyków, kilka osób postanowiło bardziej obiektywnie przyjrzeć się sprawie.
Bromberg vs. Licata
I tak na przykład, Walter Bromberg, psychiatra w Szpitalu Bellevue w Nowym Jorku, dokonał przeglądu ponad 2000 wyników pacjentów, którzy byli oskarżeni o różne zbrodnie i jednocześnie mieli jakąkolwiek styczność z marihuaną. W swoim raporcie podsumował, że marihuana nie posiada żadnych uzależniających właściwości, tak jak opium czy inne narkotyki. Nie było łatwo przebić się z takimi wynikami, bo każdy przestępca, który został złapany i miał przy sobie marihuanę, od razu był szufladkowany, a za całą winę jego popełnionych zbrodni obciążano właśnie ten środek. Tak było np. z Victor’em Licata, który toporem zarąbał całą swoją rodzinę (rodziców, dwóch braci i siostrę) we śnie.
Fiorello La Guardii’a
Po tej medialnie głośnej zbrodni, przez następne 5 lat marihuana przechodziła szereg specjalistycznych badań, tak wszechstronnych jak wcześniej wykonywanych przez Indyjską Komisję ds. konopii. W tych badaniach przebadano medyczne zapisy ponad 16 00 kryminalistów spędzających swój czas klinice psychiatrycznej w Nowym Jorku. Komisja, pod kierownictwem Fiorello La Guardii, odkryła, że tylko w 67 przypadków było użytkownikami marihuany, a z tych tylko 6 było oskarżonych o poważne zbrodnie. Od razu przypomina mi się książka Richarda Dawkinsa “Bóg urojony”, który cytował podobne badania odnośnie relacji między wiarą w Boga i popełnianymi zbrodniami przez skazanych więźniów. Wyniki były podobne do marihuany, czyli, że nie tylko użytkownicy marihuany, i nie tylko ateiści siedzą w więzieniach, i relacja między tymi czynnikami nie była pozytywna. Komisja La Guardii ponadto podsumowała, że marihuana nie prowadzi do uzależnienia, nie rozprzestrzenia się wśród dzieci, nie prowadzi do użytkowania morfiny, kokainy czy heroiny, i nie wpływa na przestępczość w wieku młodocianym. Oczywiście Anslinger ten raport publicznie ośmieszył i raport La Guardii odszedł w zapomnienie. Marihuana ponownie trafiła do jednego worka z innymi środkami psychoaktywnymi. Przez kolejne 30 lat, również w czasach narkotyków, seksu i Rock’N’Rolla, nie pomagały nawet głośne protesty i apele gwiazd (wśród bardziej znanych byli to Bob Dylan czy Beatles’i).
Nixon vs. Shafer
Nastąpiły czasy Richard’a Nixona (tego od Watergate), który powołał gubernatora Pensywalni Raymonda Shafera (Shafer był człowiekiem wierzacym w fakty, naukę i dowody) jako szefa Komisji, która zaczęła pracę w 1971 roku. Rok później, komisja Shafera zaprezentowała 1184 stronicowy raport, w którym podważyła praktycznie wszystko co rząd federalny twierdził o marihuanie przez ostatnie 40 lat! Komisja zarekomendowała dekryminalizację konopii. W 1972, w skutek propagandy, połowa Amerykanów wierzyła, że można umrzeć od przedawkowania marihuany. Nixon kłamczuszek oczywiście zamiótł wszystko pod dywan, i jak każdy polityk, chodzący na czworakach przed wyborcami, bał się z nimi zadzierać, zwłaszcza, że ludzie wierzyli w coś innego, niż Komisja Shafera przedstawiała. Shafer odszedł w zapomnienie, razem ze swoim raportem.
>>CZYTAJCIE DALEJ: Motywacje leśników a Białowieski Park Narodowy. Część pierwsza.
Dalsze doszukiwanie prawdy
Pomimo tego, że Nixon wyparł się raportu Komisji Shafer’a, nic nie powstrzymało innych przed doszukiwaniem prawdy. I tak przez następne 6 lat, Oregon, Ohio, Kolorado, Maine, Kalifornia, Alaska, Minnesota, Mississippi, Nowy Jork, Północna Karolina i Nebraska wycofały prawo karzące za posiadanie małej ilości marihuany i w skrajnych przypadkach traktowały posiadanie tylko jako naruszenie. Za prezydentury Jimmy’iego Cartera legalizacja marihuany zmierzała w dobrym kierunku, aż do czasów Ronald’a Reagana, który również był za legalizacją. Reagan miał tylko mały problem, który zwał się Nancy Reagan i jej slogan “Just Say No” (po prostu powiedz Nie [narkotykom]!). Jak na dobrego męża przystało, Prezydent, zamiast myśleć o narodzie, wsparł w kampanii Pierwszą Damę i kontynuował politykę anty-narkotykową (wliczając marihuanę). Co ciekawe, Reagan na przykład odrzucił Posse Comitatus Act z 1878 roku, który zakazywał armii mieszać się w sprawy wprowadzania prawa w stanach. To odrzucenie spowodowało, że żołnierze mogli rozpocząć wojnę z narkotykami. No i się zaczęło, w ciągu 5 lat pieniądze przeznaczone przez Pentagon na tą wojnę wzrosły z poziomu 1 milliona dolarów do poziomu 196 milionów! [sic!] (mieli rozmach, nawet większy niż samofinansujące LP).
Podsumowując marihuanę i władzę w USA
Jeden z dziennikarzy TIME-sa pisze tak:
“Marihuana nie jest bezpiecznym narkotykiem. Żaden narkotyk nie jest bezpieczny. Ani kofeina, ani alkohol, nawet morfina. Każdy z nich zawiera w sobie prawdopodobieństwo i ryzyko.”
Jednakże, sama idea, że marihuana jest mniej podobna do heroiny, a bardziej przypomina alkohol, nie jest wcale nowa. Dużo dowodów na ten temat było udokumentowanych przez Indyjską Komisję ds. konopii w 1983. Dodatkowo wyniki zostały potwierdzone przez badania żołnierzy amerykańskich w kanale panamskim w 1925, a później przez raport La Guardii w 1944. Komisja Shafer’a otrzymała również te same rezultaty w 1972. 10 lat później, Narodowa Akademia Nauki w USA potwierdziła wnioski zaprezentowane w raporcie Shafer’a. Czy to troszę nie jest podejrzane? TIMEs pisze, że za każdym razem kiedy Ci przy władzy byli zmuszani do nastrojenia swoich wierzeń odnośnie marihuany lub po prostu odrzucenia dowodów, zawsze wybierali to drugie. Osobiste wierzenia były zbyt głębokie do przezwyciężenia.
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Czy Lasy Państwowe kontrolują ceny drewna?
Od samego początku marihuana była formą rasowego uprzedzenia. Mało tego Ci, którzy byli wrzucani do więzień, natychmiast byli pozbawiani praw obywatelskich. I tutaj pojawia się prawdziwy powód utrzymywania marihuany w statusie nielegalnej. Ci wrzucani do więzień, najpierw byli nazywani Murzynami i Meksykanami, następnie hipisami, Latynosami czy czarnymi, a na końcu Afrykoamerykanami i Amerykanami pochodzenia latynoamerykańskiego (pięknie, prawda?). To oni najczęściej nie mogli głosować w wyborach, a także niezbyt często byli widziani jak wypisują czeki wspierające kampanie polityczne. Stali się łatwym kąskiem dla polityków, którzy wychodzili z założenia, że im więcej wrzuci się tych ludzi do więzień, tym mniej pokaże się ich przy urnach. Sprawa jednak urosła do takich rozmiarów, że nawet politycy zaczęli się nad nią głębiej zastanawiać.
Co zaczęło przerastać polityków?
Prosta odpowiedź: liczba ludzi w więzieniach z powodu posiadania marihuany. I nie ma się tutaj co dziwić. USA mają najwyższy współczynnik ludzi spędzających czas za kratkami na świecie. Żaden kraj nawet nie ma co się równać do Stanów. Na przykład, w 2014 roku za kratkami siedziało 2.3 milionów kobiet i mężczyzn razem. Daje to współczynnik 707 ludzi na każde 100 tysięcy dorosłych i dzieci. Druga po USA jest Rosja z współczynnikiem 471 na 100 tysięcy. Innymi słowy, w USA znajduje się 5% całej światowej populacji ludzi i aż 25% wszystkich więźniów na całym świecie. Oczywiście udziały ras w więzieniach nie są tutaj równe, chociaż biali jak i czarni zażywają marihuanę w podobnych ilościach. Jednakże, w 2010 na 100 000 ludzi, aż 4347 było rasy czarnej, a 678 rasy białej. Do 2012 roku, stan Luizjana stał się światową stolicą więźniów (blisko 40 tysięcy więźniów). W tym czasie współczynnik osadzenia za kratkami wynosił 1619 na każde 100 tys. ludzi mieszkających w Luizjanie i był 5 razy wyższy niż współczynnik w Iranie.
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Leśnika słuszne poglądy na wszystko co jest leśne i puszczańskie.
Miasta i hrabstwa w USA zaoszczędziły dziesiątki miliony dolarów po przez zaprzestanie ścigania użytkowników marihuany. Na przykład w Stanie Waszyngton, blisko 6900 ludzi było aresztowanych za posiadanie małych ilości marihuany w 2011. W 2013 ta liczba spadła do 120, czyli o blisko 98%. Uznaje się, że nowe przepisy legalizujące marihuanę oszędziły traumę bycia aresztowanym u ponad 6 500 żyć ludzikch.
Teraz Polska
Pomyślałem, że nawiążę w tym temacie również do Polski, bo jak się dziś dowiedziałem Sejm się wreszcie dogadał w sprawie marihuany (tak pisze Newsweek). Ale co najśmieszniejsze i najgłupsze zarazem to fakt, że uprawa konopii będzie dalej w Polsce nielegalna, a surowiec będziemy musieli importować z zagranicy. Jak czytam takie rzeczy w internecie to sobie myślę “Jakim to trzeba być frajerem-politykiem, aby wprowadzać tego typu restrykcje”. Nie mogę tego zrozumieć, zwłaszcza, kiedy czytam TIME-sa, w którym jest napisane, że analitycy z Wall Street przewidują, że w ciągu najbliższych 10 lat na rynku marihuany pojawi się w USA 2-3 miliarderów. A u nas w Polsce? No tak, zapomniałem, że my Polacy zawsze mieliśmy gest, i po prostu chcemy, aby Ci miliarderzy pojawili się za granicą, niż u nas w kraju. FRA-JE-RZY!!!
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Szympansy w spółkach Skarbu Państwa
Nie tak dawno, miałem okazję być w sklepie z “medyczną marihuaną” w Corvallis, w stanie Oregon. Byłem bardzo zaskoczony asortymentem sklepu, bo mieli tam większy wybór produktów niż niejeden sklep osiedlowy w Polsce. Oprócz tradycyjnej marihuany do palenia, była czekolada z marihuaną, syropy, lody, drażetki i wiele różnych innych słodyczy. Warunek zakupu był tylko jeden, skończone 21 lat (dokładnie tak jak w przypadku alkoholu w USA).
Ponieważ chciałem spróbować działania marihuany, a że jednocześnie jestem fanatykiem czekolady, wybrałem właśnie czekoladę o smaku kokosowym. Tak przy okazji, była to najdroższa czekolada w życiu jaką jadłem, koszt tabliczki czekolady – $25 (ok. 100 zł). I to tylko za 10 kanek. Ogólnie muszę powiedzieć, że czułem się bardzo dobrze, miałem jedynie niekontrolowany napad śmiechu, lekkie zawroty głowy (coś jak po alkoholu) i byłem bardziej rozluźniony. Tyle. Fajne doświadczenie, z którego mogę tylko powiedzieć, że a) po zażyciu marihuany nie jestem od niej uzależniony, b) dalej twierdzę, że każda używka jest dla ludzi – którzy znają swoje możliwości, granicę i są rozsądni, c) uważam, że każdy człowiek powinien sam decydować o tym co zażywa i co robi ze swoim ciałem, w skrócie – powinien być wolny.
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Wulgaryzacja prawa własności
Moje pytanie do polskich polityków jest następujące: na podstawie czego marihuana została uznana za nielegalną w Polsce? Na podstawie tego, że inni tak uznali? Na podstawie polskich badań? Na to ostatnie pytanie, mogę w miarę odpowiedzieć, bo po wygooglowaniu badań nad marihuaną w Polsce, wyskakuje mi tylko chęć przeprowadzenia eksperymentu przez poznańską firma BioInfoBank Institute w 2014 roku. I co to ma być wszystko? Żart mości Panowie! Wprowadzacie zakazy i nakazy, a nie macie nawet obiektywnych badań na działaniem takich środków? Wiara? Wierzenia? Gusła Wam nie pozwalają – polscy durni politycy?
I to dopiero po tylu latach nagle furtka się otwiera do legalizacji marihuany w Polsce. Gdyby to zrobiono wcześniej, to:
- dużo ludzi mogłoby znaleźć lekarstwo na swoje choroby (np. ograniczenie napadów padaczkowych u dzieci z ciężką epilepsją, leczenie jaskry czy ograniczanie bólu przy stwardnieniu rozsianym i wiele innych),
- mnie ludzi zostało by ukaranych za posiadanie marihuany (więzienia, sankcje, trauma itp.)
- Budżet Państwa by się wzbogacił,
- ceny marihuany by spadły, jakość produktów wzrosła i Polska mogła stać się głównym europejskim eksporterem tej używki.
Aby zarzyć marihuany, Polacy nie musieliby latać do Amsterdamu, czy na kopenhadzką wyspę Christianię i wspomagać tamtejsze gospodarki.
Polskie leśnictwo
Tutaj tylko krótko bo pisałem o tym dużo razy wcześniej. Np:
>>CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Jak zachowują się drzewa wzdłuż szlaków zrywkowych i dlaczego ZHL można wyrzucić śmiało do kosza?
Relacja między marihuaną, a polskim leśnictwem jest prosta. Tak jak w przypadku marihuany, podejmowane są decyzje na podstawie wierzeń polityków i ich gówno wartych opinii, tak w polskim leśnictwie jest dokładnie tak samo. Wiele rzeczy w polskim leśnictwie jest słabo lub kompletnie wcale nie przebadanych, albo jak już są badania to trafiają do szuflady. A jednak decyzje zapadają i to z pełnym przekonaniem.
Trzeci post będzie o wpływie narkotyków na umysły wybranych polskich leśników. Bądźcie czujni… bo będzie się działo…
Źródło i zdjęcie tytułowe: Okładka magazynu TIME. Zdjęcie: Rafał Chudy
Toż Wy tam na tym zgniłym zachodzie całkiem oczadziali? Toż to pomiot szatana te całe narkołyki. Ludzie całkiem by zdurnieli i przestali płacić za jedynie słuszne lekarstwa. Big Pharma nie miała by się czym dzielić, system by upadł i koniec świata gotowy. Wichrzyciele i wywrotowcy, my tu wszystko najlepiej wiemy i nie pozwolimy się omamić. Marihuana jest już w Polsce legalna ale żeby ją mieć trzeba wydać 3 tys. zł na zezwolenie i czekać 3 miesiące na zgodę. Rząd skutecznie broni obywateli przed tym strasznym ziołem.