Jaka forma Lasów Państwowych byłaby lepsza? Część pierwsza.
Jaka forma Lasów Państwowych byłaby lepsza? Jaka struktura sprawdziłaby się bardziej? Jak by było lepiej?
Część pierwsza -Edukacja leśna.
Tytułowe pytanie zadał jeden z komentatorów Monitora Leśnego, leśnik i edukator leśny.
Oraz wiedzący jak zadawać podobne pytania. Bo zastanówmy się, który z reformatorów gospodarki czy dziedzin gospodarczych wie z góry że jego reformy będą oznaczać to lepsze? Albo będą odbierane jako lepsze? Wystarczy przypomnieć PRL z lat 1980 oraz dzisiejsze tęsknoty za tymi czasami ludzi przegranych na dzisiejszych czasach.
Moim więc zdaniem nikt nie może zagwarantować lepszej przyszłości ani sposobu na to jak by było lepiej, natomiast wielu prawdopodobnie widzi że dobrze nie jest. Czy wśród tych wielu są leśnicy państwowi? I czy leśnicy chcą istotnie zmian struktur swojej organizacji?
Nie wiem, optymistą nie jestem, ale zakładam że przynajmniej kilka procent spośród 26.000 leśników zdaje sobie sprawę z konieczności reform i nowego podejścia do tematu Przyszłość PGL Lasy Państwowe, podejścia innego niż budowa pomników leśnika, fundowanie nowych sztandarów i celebrowanie kolejnych jubileuszy.
I do takich leśników piszę na ten tytułowy temat. I moje uwagi są tylko moimi osobistymi wyobrażeniami że tak by mogło być lepiej.
Inny z komentatorów, młody leśnik zdziwił się, lekko sarkastycznie, iż krytykujemy na Monitorze Leśnym PGL Lasy Państwowe nie mając jeszcze niejako programu. “Musicie dopiero wymyślać ????”
Nie musimy, drogi absolwencie SGGW. Proszę wejść na stronę Om skogen i Polen O lesie w Szwecji i łatwo przekona się Pan że o tym jak działa inna forma organizacyjna leśnictwa, w tym wypadku skandynawska, piszę oraz podaję przykłady już od roku 2013.
Monitor Leśny powstał w czerwcu 2016 i na tym blogu opublikowaliśmy już kilkaset tekstów zajmujących się podobnymi tematami.
Zdziwienie więc iż dopiero zabieramy się do opisywania polskiego leśnictwa kładę na karb młodego wieku komentatora i braku chęci do zagłębiania się w nasze nie zawsze krótkie, ale na ogół krytyczne teksty dotyczące jego pracodawcy.
Doświadczony leśnik zadający tytułowe pytanie powinien jednak wiedzieć o tym. O jego specjalności, edukacji leśnej, też już pisałem wielokrotnie, właśnie o tym jakby było lepiej albo jakby można coś zrobić lepiej, moim osobistym zdaniem.
Zaczynam więc od edukacji leśnej i przypomnienia pierwszych zdań w tekście Monitora leśnego sprzed akurat roku Edukatorzy leśni – edukują czy propagują?
“Czy edukatorzy leśni edukują czy propagują? Czy edukator leśny oznacza tylko osobę , która z racji zatrudnienia w Lasach Państwowych propaguje spojrzenie leśne tej firmy?
Czy też może edukować w spojrzeniu na las oczami miłośnika przyrody, nie akceptującego gospodarki leśnej? Co jest edukacją a co propagandą w słowach edukatora skierowanych do młodszego pokolenia?
Jak zatrudniony przez Lasy Państwowe leśnik, będący edukatorem leśnym, korzystający z drogich pomocy naukowych, uczący dzieci lasu w Centrach Edukacji Przyrodniczo-Leśnej, może udawać że ta zewnętrzna osłona Lasów jest nieistotna i pozwala mu na swoje osobiste zdanie? I czy może mieć swoje osobiste zdanie pracując jako edukator leśny?”
Oraz ostatnich:
“Edukatorów leśnych zawsze uważałem i uważam śmietankę bractwa leśnego, tego z Lasów Państwowych. Z prostej przyczyny – bo muszą albo w każdym razie powinni odpowiadać na podobne pytania.
I jako inteligentni leśnicy na pewno stawiali już sobie podobne pytanie – edukuję ja o lesie czy o Lasach Państwowych?
Inteligentny leśnik znajdzie wiele argumentów na przedstawienie rzeczywistości leśnej Lasów Państwowych jako jedynej rzeczywistości wartej edukacji leśnej.
Ale jak daleko zabrnie w tą rzeczywistość zależy tylko od jego sumienia.”
Te początkowe i końcowe zdania oraz cały blog, do którego przeczytania zachęcam chętnych do poznania naszego programu dotyczącego innych struktur Lasów Państwowych, stawiają podstawowe pytanie – czy edukatorzy leśni zatrudnieni przez Lasy Państwowe edukują dziatwę i młodzież w zakresie przyrody leśnej czy w zakresie gospodarki leśnej prowadzonej przez Lasy Państwowe?
Dla mnie jest to szkolenie dzieci z zakresu gospodarki leśnej i nic w tym złego nie widzę. Pod warunkiem iż Lasy Państwowe otwarcie będą się do tego przyznawać a nie wyręczać nauczycieli biologii, fizyki czy chemii w ich edukacji swoimi opowieściami.
Uważam więc że pracownicy Lasów Państwowych zaczynają wchodzić w role nie swoje, wykonywać nie swój zawód, zastępować pedagogów i ich plan nauczania. Jest to, moim zdaniem, błąd, zwłaszcza dzisiaj, gdy jak czytam leśnicy przymierzają się do indoktrynowania gimnazistów w nowych szkolnych planach nauczania.
Rośnie, zwłaszcza w miastach pokolenie rodziców niespecjalnie przychylnych leśnikowi, zwłaszcza teraz, z Puszczą Białowieską w tle.
To pokolenie zacznie stawiać, o ile już tego nie robi, pytania do nauczycieli w szkole czego właściwie ci leśnicy uczą nasze dzieci podczas ich wycieczek do lasu? Podobnie jak to już robią w przypadku wizyt myśliwych w szkołach.
Paradoksalnie, mimo iż są oni bardziej atakowani, mają myśliwi lżejsze zadanie z wyjaśnieniem, choćby dlatego że sami pojawiają się w szkole a nie zabierają dziatwy do swoich luksusowych centrum.
I budowę drogich centrum edukacji, w których stawianiu nadleśnictwa zaczynają rywalizować z sobą, uważam osobiście za błąd. Jest to wydawanie pieniędzy należących do społeczeństwa, bo zarobionych na lesie należącym do wszystkich Polaków, pieniędzy które mogłyby by pójść na budowę szkół wiejskich czy pensje dla nauczycieli wiejskich. A poszły na budowę i utrzymywanie budynków przeznaczonych dla rosnącej biurokracji leśnej, w tym biurokracji edukacyjnej.
Budynki te, o nazwie stworzonej znów w stylu zawładnięcia kolejnym terenem społecznym bo przecież Centrum jest centrum, powinny być przeznaczone dla mieszkańców wsi, miasteczka czy miasta w którym leżą. Mogą nazywać się Domami Kultury Leśnej, powinny być udostępniane dla każdej organizacji czy stowarzyszenia społecznego chcących z nich korzystać. Pomoce naukowe, które wykorzystują dzisiaj tylko pracownicy Lasów Państwowych powinny być wykorzystywane przez całą społeczność, nie tylko lokalną. Nie tylko leśników, a przede wszystkim przez nie leśników.
I tutaj przypominam drugi blog na tematy edukacji Pasja w pracy edukatora leśnego. z którego cytuję jego zakończenie, ale zachęcam do zapoznania się z całością:
“I powracając do pasji oraz jej planowania.
Czy edukator leśny z Lasów Państwowych ma na myśli pasję do budzenia zamiłowania do pracy leśnika wśród społeczeństwa czy pasję do sporządzania wieloletnich planów swojej edukacji?
Czy pasję do biurokracji czy pasję do przyrody?
Albo czy w swojej pasji odsuwa na bok te mniej pasjonujące strony edukacji?
Albo się jeszcze nie zetknął z nimi?
Albo uważa biurokrację i dyrektorskie zarządzenia za pasjonujące? I uważa że biurokracja jest pasją leśnika?
Albo sądzi że biurokracja jest ceną za przeżywanie pasji w zawodzie leśnika?
Czyli uważa że pasja to biurokracja a biurokracja to pasja?”
Na bazie sporych funduszy z Funduszu Leśnego, stworzyły Lasy Państwowe przedmiot nazwany przez nie edukacją leśną, wykładany przez rosnącą w ilość dobrze wynagradzanych biurokratów leśnych w luksusowych na ogół centrum edukacji, stojących pustką poza godzinami pracy nadleśnictw, a często i w godzinach pracy.
Biurokratów twierdzących że ich praca jest pasją i zarzucających mi że tego nie rozumiem.
Biurokratów bawiących się na swoich warsztatach w gry dla dorosłych na poziomie przedszkola, prowadzonych przez rozmaitych trenerów, coachów, konsultantów.
Że tego nie rozumiem, nie zaprzeczam, ale wydaje mi się że jest to pasja niezupełnie odpowiadającą memu zrozumieniu znaczenia tego słowa. Jest to w każdym razie pasja mocno zbiurokratyzowana, powiedziałbym pasja do biurokracji, albo niekiedy, tutaj zgadzam się z pasjonatami, przypominająca nieco pasję powstającą w wyniku pracy z dziećmi lub uczestniczenia w grach na ich poziomie.
Mamy więc w strukturach Lasów Państwowych edukację opisywaną jako leśną, gdy tymczasem chodzi o pokazywanie gospodarki leśnej, do której Lasy Państwowe zaczęły przyznawać się niechętnie dopiero w ostatnich czasach. Mamy do jej pokazywania zastępy biurokratów leśnych pracujących w pałacach edukacyjnych wybudowanych na koszt społeczeństwa. Mamy ich program edukacji usiłujący zastąpić program szkolny i biurokratów leśnych usiłujących zastąpić pedagogów szkolnych. Mamy Lasy Państwowe usiłujące wejść w nowe programy szkolne ze swoimi planami edukacyjnymi. Mamy biurokrację leśna wspomagającą już nie tylko urzędników administracji państwowej i samorządowej, ale również nauczycieli i programy nauczania.
To wszystko nie jest moim zdaniem obowiązkiem i pracą pracownika Lasów Państwowych. Edukacja leśna może i powinna być wykonywana przez nauczycieli szkolnych, nauczycieli biologii o wiedzy w swoim temacie zupełnie wystarczającej dla dzieci i młodzieży. Wiedza o gospodarce leśnej może być przekazana nauczycielom na specjalnych kursach organizowanych przez leśników lasów państwowych zatrudnionych przez Lasy Państwowe, pod warunkiem że szkoły i program szkolny sobie tego zażyczą.
Lasy Państwowe poprzez postawienie na edukację leśną stworzyły więc kolejne biurokratyczne struktury leśne rozszerzające ich władztwo w swoim urzędniczym państwie, o czym pisałem tutaj Lasy Państwowe – urzędnicze państwo leśne.
Moja odpowiedz na początkowe pytanie Jaka forma Lasów Państwowych byłaby lepsza jest w przypadku edukacji leśnej prosta – Lasy Państwowe nie potrzebują jej prowadzić. Tym mogą zajmować się nauczyciele a w przypadku edukacji i wprowadzenia młodych w temat gospodarki leśnej wystarczy umówić się oraz zapłacić szefowi ZUL, mającemu wystarczająca wiedzę o tej gospodarce. Najczęściej obszerniejszą i bardziej życiową niż młodzi pasjonaci z nadleśnictw. Na kiełbaski też go stać.
Przykład edukacji leśnej jest poniekąd klasyczny i zgodny z prawem Parkinsona – Dajmy biurokracie szansę pracy to rozwinie ją tak aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie.
Edukacja leśna w wykonaniu Lasów Państwowych ma się dobrze. Dysponuje funduszami i czasem pracy na rozwijanie nowych pomysłów. Zaczyna wchodzić w etap, albo już weszła w którym dzieci i młodzież szkolna są potrzebne ale tylko jako statyści konieczni do umotywowania dalszego rozwoju biurokracji leśnej oraz jako materiał ludzki do indoktrynacji w duchu polskiego państwowego leśnika. I na tym etapie jest oczywistym że mówienie o prozaicznej i prostej w sumie gospodarce leśnej nie odpowiada czołowym edukacyjnym biurokratom z Lasów Państwowych.
Ale dla Lasów Państwowych byłoby lepiej gdyby biurokraci, również edukacyjni, nie decydowali o ich rozwoju.
Zdjęcie: puls-art
Moim zdaniem Lasy Państwowe musiały wypełnić lukę w edukacji narodowej na temat wiedzy o środowisku leśnym, ponieważ program nauczania w szkole podstawowej i średniej pominął ten temat. Zgadzam się z tym, że nie zawsze skutecznie i we właściwy sposób. Natomiast mam wrażenie, że w świadomości dzieci n.t. otaczającego nas świata zabrakło miejsca dla leśnika i lasu jako miejsca pracy, przy tym szeroko opisany jest zawód policjanta, strażaka, lekarza i górnika (a jakże!), może jeszcze dodam rolnika. Natomiast nie spotkałem jeszcze podręcznika szkolnego, który chociaż by wspomniał, że jest taka osoba jak leśnik i czym się zajmuje.( Jeżeli znacie takie – to proszę o autora i wydawcę). Dlatego leśnicy po upadku komuny, w trosce o rzetelność przekazu na swój temat, po prostu sami poczuli się do odpowiedzialności i o to zadbali. Czy mieli do tego prawo? Jak najbardziej – ze względu na przepisy ustawy o lasach -PGL Lasy Państwowe jest przedsiębiorstwem samofinansującym się i nie pobierało w tym celu dotacji ze Skarbu Państwa. To, że zainwestowano w odpowiednie warunki do przekazywania tej wiedzy, świadczy tylko o szacunku do odwiedzających gości( coraz częściej również zagranicznych). Przecież nie można wiecznie stać przy ognisku gdzieś w krzakach i w gumofilcach oraz udawać, że jest fajnie. Oczywiście nie chciałbym tutaj usprawiedliwiać jakiś patologii w budowaniu bizantyjskich centrów edukacji – od tego jak i dlaczego wydano fundusze z gospodarki leśnej są odpowiednie służby (Lasy są chyba jedną z najbardziej kontrolowanych firm), nie potępiałbym jednak wszystkich inwestycji w tej dziedzinie – wiele z nich czynnie służy społeczeństwu – szczególnie na terenach wiejskich, np. są projekcje filmów, spektakle dla dzieci. Co do obiektywizmu przekazu – z tym jest różnie, w zależności od przygotowania i nastawienia prelegenta, natomiast wydaje się, że z pełną akceptacją urzędników z Ministerstwa Edukacji Narodowej – przynajmniej tę tematykę mają “z głowy” :-).
Czytając powyższy tekst nie bardzo wiem, czym, wg Autora, powinien się właściwie leśnik i LP zajmować? Jeżeli nawet o gospodarce leśnej właściwszym “edukatorem” miałby być ZUL-owiec, to widzę w tym jedynie atawistyczną niechęć do wszystkiego, co pachnie Lasami Państwowymi, a nie jakąkolwiek próbę racjonalnej dyskusji na temat leśnej rzeczywistości. Szkoda, bo ten blog mógł być ciekawym forum wymiany poglądów. A tak – nie jest, i już.
No widzisz Orcio, zjechałeś bloga a nie zapodałeś poglądów. A ja czekam na te poglądy jak kania na deszcz 🙂
Grzesiek – Dziękuję za interesujące zdanie. Pozwolę sobie odpowiedzieć odrębną notatką na Monitorze leśnym.
Faktycznie z artykułu zieje niechęcią do wszystkiego co związane z LP. Z przykrością odnoszę wrażenie, że mało w tym obiektywizmu i konstruktywnej krytyki. Przy czym wcale nie chodzi mi o to, że nad tą instytucją należy piać peony…. Sama jestem edukatorem i wierzcie mi nie jest to proste zadanie (szczególnie kiedy jest to jeden z wielu twoich obowiązków, bo wcale w nie tak wielu nadleśnictwach jest to osobne stanowisko). Z własnego doświadczenia wiem, że to nie jest tak, że nie chcemy mówić o tym co robimy w lesie – raczej w większości nauczyciele chcą się nami wyręczyć w prowadzeniu np. lekcji przyrody. Ja osobiście zawsze staram się wprost opowiadać o tym jak funkcjonują LP itd., a trudne pytania i dyskusje są przeze mnie wręcz porządane – szczególnie jeśli w zajęciach uczestniczą dorośli. Przyznać jednak muszę, że moi koledzy mają bardzo różne podejście do tematu. Tak samo różne podejście w tym temacie mają nasi przełożeni ( a w ostatnich latach jest jak jest – ale o “cudownych” zmianach kadrowych w lasach pisaliście już w innych artykułach). Podsumowując… Zwykli pracownicy już od dawna widzą potrzebę zmiany w pewnych aspektach, ale też prawda jest taka, że niestety nie mamy żadnego wpływu na to co się dzieje. Bardzo krzywdzące jest wkładanie wszystkich do jednego wora, bo bardzo wielu z nas jest prawdziwymi pasjonatami lasów, którzy poświęcają ogrom swojego prywatnego czasu, a nie rzadko i pieniędzy w przygotowanie sensownych zajęć. Bardzo często dzieje się to kompletnie bez jakiego kolejek wsparcia z “góry”. Ja wiem, że teraz w modzie jest krytykowanie wszystkiego co LP jest związane, ale nie zapomnijcie o tym, że za tymi wszystkimi nieudolnymi i politycznymi dyrektorami stoją zwykli ludzie, którzy kochają to co robią i robiąc swoje starają się jakoś w tym wszystkim nie zwariować – a łatwo nie jest .