BULiGL listwa Biterlicha

Czy BULiGL powinno znajdować się w strukturze samofinansujących LP?

W konsekwencji likwidacji Ministerstwa Skarbu, w styczniu tego roku polski rząd przyjął rozporządzenie, mówiące o tym, że 432 spółki Skarbu Państwa znalazły się na liście podmiotów, którymi będą zarządzać bezpośrednio ministrowie. I tak na przykład KGHM trafił do resortu energii, GPW i LOT do Ministerstwa rozwoju i finansów, a Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej (BULiGL) znalazło się pod skrzydłami Ministerstwa Środowiska. Przez ostatnie tygodnie przed uchwalonym rozporządzeniem toczyła się dość zacięta debata, czy może BULiGL nie powinno jednak znaleźć się po opieką LP. O tym gdzie BULiGL powinno się znajdować, przeczytacie w niniejszym poście. Zapraszam! 


Zakusy Dyrektora Genralnego LP

Zanim BULiGL przeszedł pod pieczę Ministra Środowiska, w czasie jubileuszowych uroczystości z okazji 60-lecia powstania Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej, które odbyły się 4 października 2016 w Sękocinie pod Warszawą, Dyrektor Generalny w swojej przemowie wykazał zainteresowanie wcieleniem BULiGL w strukturę LP. Powiedział między innymi:

“Jestem otwarty na takie rozwiązanie – o ile będzie wola polityczna, nie tylko załogi – żeby Biuro stało się częścią składową Lasów Państwowych”

Po tych słowach dodał również, że gdyby doszło do takiej fuzji należałoby wprowadzić “ścianę ogniową”, która z jednej strony pozwalałaby na zachowanie suwerenności dyrektora BULiGL względem LP, a z drugiej zezwalała na efektywniejszy kontakt między tymi dwiema jednostkami.

Co na to Dyrektor BULiGL?

Dyrektor BULiGL w krótkim wywiadzie dla Trybuny Leśnika (miesięcznik wydawany przez RDLP w Katowicach) tak skomentował wypowiedź Dyrektora Generalnego samofinansujących LP:

“Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby przejście Biura pod nadzór ministra środowiska. Jednym z argumentów przemawiających za tą opcją jest zachowanie obecnej struktury, która bardzo dobrze się sprawdziła w ciągu 60 lat istnienia . Ścieżka przejścia BULiGL-u do LP jest bardzo skomplikowana prawnie. Trzeba byłoby stworzyć projekt zupełnie nowej ustawy, dedykowany specjalnie BULiGL-u, umożliwiający przeniesienie majątku przedsiębiorstwa państwowego, stworzenie ciągłość pracy ludzi i kontynuację działań w ramach podmiotu jakim są LP. Zapewne musielibyśmy funkcjonować w formule zakładu, którego statut dopiero trzeba by określić. Zbyt wiele w tym wszystkim niewiadomych, a duży element niepewności nie sprzyja normalnej, codziennej pracy. Przejście BULiGL-u pod nadzór ministra środowiska jest znacznie mniej skomplikowane, a przede wszystkim pozwoli na płynną kontynuację naszych zadań. Przedmiot naszych działań , czyli plany urządzenia lasu, prowadzenie Banku Danych o Lasach, wielkoobszarowa inwentaryzacja stanu lasów pozostają w gestii ministra środowiska. Jest jeszcze jeden istotny element z punktu widzenia przejrzystości struktury organizacyjnej. Dane, które zbiera BULiGL służą ministrowi środowiska do oceny stanu lasu i sposobu prowadzenia gospodarki leśnej. Głównym podmiotem odpowiedzialnym za leśnictwo w Polsce jest PGL LP. Włączenie nas w struktury tej organizacji stworzyłyby niebezpieczny precedens, w którym LP same by jednocześnie planowały, nadzorowały i oceniały swoją działalność na podstawie danych zebranych przez własny podmiot. W tym kontekście zachowanie niezależności BULiGL-u jest bardzo istotne.”

A co na to internauci?

Pozwoliłem wybrać sobie jeden z komentarzy internautów, który wpadł mi w oko (dostępny tutaj). Mianowicie Pan Artur Hampel skomentował przejście BULiGL pod pieczę Ministerstwa Środowiska,  w następujący sposób (wybrałem tylko fragment z argumentem):

“[…] Otóż koronny argument leśników, że nie ustalają sobie sami etatów cięć a czyni to organizacja niezależna od ministra środowiska został właśnie zatopiony niczym okręt torpedą. Przyznaję, że nie miałem pojęcia o tych zmianach i dopiero teraz spadła na mnie ta informacja. Negatywne skutki tego rozwiązania pojawią się szybciej, niż ktokolwiek by się mógł spodziewać. Gwarantuję[…]”

A co na to ja?

Uważam, że BULiGL już dawno temu powinien znaleźć się w strukturze LP, ale nie na takich warunkach o jakich mówi Pan Dyrektor Generalny. Zresztą to nie byłaby żadna nowość, gdyż Biuro Urządzania Lasu i Projektów Leśnictwa (dawna nazwa BULiGL) kiedy tylko powstało (1956 r.) było w od samego początku w ramach administracji LP. Jeżeli dobrze rozumiem, to dopiero od 1996 roku BULiGL przestało być podporządkowane LP, i zaczeło być nadzorowane przez Ministra Skarbu. Dwadzieścial jeden lat to wcale nie tak dawno temu.

CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Drogi leśne w Szwecji i w Polsce, porównania i dylematy.

Moża by tutaj tylko skomentować, że kręcimy się trochę w kółko, a wszystko za sprawą tego, że zarówno LP jak i BULiGL zależą od, jak to określił ładnie Pan Dyrektor Generalny, od “woli politycznej”, która niestety, ale zmienia się z zasady co 4 lata. Zero myślenia długoterminowego!

Mała analogia

Zanim przejdę do moich argumentów, przedstawię małą analogię (nie jest ona idealna, ale porusza istotę) między BULiGL a samofinansującymi LP. Czasem zdaża się w różnych firmach, zwłaszcza produkcyjnych, że dyrektor do spraw produkcji znajduje się wyżej w hierarchii niż dyrektor ds. marketingu. Do czego może prowadzić taka zależność? Może prowadzić ona do takich sytuacji, że Dyrektor ds. produkcji zleci produkcję danego dobra, a dyrektor ds. marketingu jest wręcz zmuszony, za przeproszeniem – to gówno, co dyrektor ds. produkcji wyprodukował, sprzedać. Czy aby przypadkiem nie jest właśnie tak jest w Polsce? BULiGL oblicza etaty dla nadleśnictw na 10 lat, pod wszystkim podpisuje się Minister Środowiska, a nadleśnictwa dzielą sobie te 10 letnie etaty, na 10. Gospodarka centralnie planowana pełną gębą.

CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: O Leśny Funduszu! Dodaj nam animuszu!

A gdzie tutaj jest rynek, popyt, podaż, przewidywania sprzedaży, cen drewna na rynku, innymi słowy gospodarka rynkowa? To oczywiście pytanie retoryczne, bo gospodarki rynkowej na rynku surowca drzewnego w Polsce nie było nigdy, przynajmniej od czasów II wojny światowej (przed wojną można powiedzieć, że rynek był bardziej konkurencyjny niż teraz, gdyż prywatna własność lasów miała się całkiem dobrze, do czasu kiedy jej nie znacjonalizowano w 1944).

Po tym jak BULiGL ustali etaty, zaczyna się nagle polityka, zwłaszcza LP, że oni dbają o przemysł drzewny, że chcą dla niego jak najlepiej, często też zwalając winę na BULiGL, że tylko tyle było zaplanowane i że LP muszą podążać za planem, nie wycinając przy tym ani 1 m3 drewna więcej. A jak wiemy w tym przypadku, LP oferują za mało surowca, aby zaspokoić potrzeby przemysłu.

W Polsce można śmiało pozyskiwać przynajmniej 45 milionów metrów sześciennych drewna (bez uszczerbku dla lasów), a obecne pozyskanie (które rośnie z roku na rok) jest celowo zaniżone. Zresztą jest to spójne z teorią monopolu, która mówi, że monopolista może bez wahania sprzedawać mało i drogo.

BULiGL w strukturze LP

Tutaj Pan Dyrektor Generalny słyszał, że dzwonią w kościele, tylko on niestety nie wie, w którym, bo nie ma pojęcia jako leśnik doktor o sterowaniu firmą produkcyjną. Uważam, że od samego początku BULiGL powinny być w strukturze LP, właśnie po to, aby poziom produkcji był dostosowany do potrzeb rynku. Tak jak na przykład ma to miejsce w fińskich lasach państwowych Metsähallitus, które porównywałem pod względem efektywności do samofinansujących Lasów Państwowych tutaj:

Metsähallitus kontra Lasy Państwowe

Po drugie, to nie żaden BULiGL powinien liczyć etaty pozyskania dla nadleśnictwa, tylko same nadleśnictwa powinny to robić. W czasach komputerów nie jest to bardzo skomplikowane. Są nawet wyspecjalizowane programy komputerowe, które optymalizują pozyskanie pod wieloma względami, takimi jak sąsiedztwo działek do zrębu, czy jakość dróg do wywozu. W obecnej chwili nadleśnictwa nie optymalizują pod żadnym względem i często dochodzi do sytuacji, że biedny kierowca jeździ po lesie jak głupi, żeby doładować kilka sztuk pozyskanych na powierzchni na drugim końcu lasu, a przy okazji zakopuje się po uszy w bagnie. Żebym nie był gołosłowny, że biorę sobie te przykłady z kapelusza, tak na przykład działają lasy państwowe na Łotwie. Tam komputery pomagają opracowywać plany strategiczne (>10 lat), taktyczne (10 lat) i operacyjne (z roku na rok). A ponadto, tam plany nie są wykute w kamieniu tak jak u nas, tylko są cały czas modyfikowane w zależności od m.in. rozwoju rynku, czy różnych ograniczeń (utrudniony wywóz drewna, wyskakujące znienacka obszary ochronne ptaków itp). Bez komputerów ani rusz, bo są to ciężkie problemy optymalizacyjne, które przerastają nas ludzi. Oczywiście, że sami możemy wybrać rozwiązanie, pytanie tylko czy będzie ono optymalne? Ale zostawmy Łotwę bo to trochę inna bajka, o której Polska może sobie tylko pomarzyć. Tam stosunek lasów prywatnych do państwowych jest 50:50, więc sektor publiczny musi nieźle zasuwać, aby nie wypaść z rynku. Taki stosunek rodzi cały szereg pozytywnych aspektów dla leśnictwa.

CZYTAJCIE RÓWNIEŻ: Czy SILP może kłamać?

No i trzeci argument. Po co robić taksowanie drzewostanów co 10 lat i płacić gigantyczne sumy BULiGL? Przecież to są ogromne koszty, które LP muszą ponieść. Osobiście, nie widzę kompletnie sensu wchodzeniu do drzewostanu co 10 lat i określania co się tam stało w ubiegłych latach. Powinna zacząć panować zasada: posadziłem 100% sosny dzisiaj, to za te 80 lat ta sosna ma tam rosnąć. I rośnie, tylko, że raz, że granice wydzieleń są kompletnie pozmieniane przez urządzeniowców, a dwa jest bardzo ciężko połapać się w rachunkach naszej inwestycji, bo koszty najczęściej dopisane są do wydzieleń. W obecnej chwili nie tylko się nie liczy kosztów od chwili posadzenia do ścięcia drzewostanu, przychodów ze sprzedaży drewna, i w konsekwencji wewnętrznych stóp zwrotu, to jesze po tych 80 latach okazuje się, że to nie ta sama działka na której sadziłem moje sosny. No i jak jesteśmy w temacie granic, to nie tylko granice wydzieleń się zmieniają, ale czasem i całych nadleśnictw, tylko po to, aby plan był wykonany tak jak należy. W przeciwnym wypadku nie rozumiem, po co LP zmieniają granice nadleśnictw, jak właśnie nie w celu hadlu drzewostanami. No oczywiście, polityka i tworzenie dodatkowych miejsc pracy (dla kolegów) mogą być czasem ważniejsze.

Podsumowując

Dyrektor Generalny nie widzi zalet posiadania pełni władzy nad BULiGL. Ale w tym akurat wypadku zapytałby załogi co o tym myślą. Zabawne 🙂
Z kolei, Dyrektor BULiGL widzi za to tylko szereg problemów, aby tylko nie być włączonym do LP. Nawiasem mówiąc, jeszcze tak pragmatycznych problemów to dawno nie czytałem. Na szczęście do takich problemów nie potrzeba komputerów.

Komentarz Pana Artura

Wiem doskonale o co Panu Arturowi chodzi, tylko zacząłem się zastanawiać, czy leśnik powinien komukolwiek się tłumaczyć ile m3 pozyskuje? To w końcu on jest specjalistą i profesjonalistą w swoim fachu, więc nie widzę sensu w jakichkolwiek tłumaczeniach, że to nie leśnicy sami sobie ustalają etaty do pozyskania, tylko BULiGL.

Ale z drugiej strony jak LP, będą dalej prowadzić w taki sposób kampanie reklamowe, na przykład na Facebooku, wmawiając ludziom, że leśnictwo to są tylko grzyby, jagody, sarenki i świetne nalewki, to niech się nie dziwią, że jak zwykły śmiertelnik wejdzie do lasu i zobaczy zrąb zupełny, to od razu chwyta za widły i biegiem zmierza do leśniczego. Tutaj stoję murem za leśnikami, bo to nie ich wina, że firma wystawia ich na pośmiewisko.

Wchodząc głębiej w szczegóły, to jaka jest różnica, czy Biuro podlega pod Ministra tego czy tamtego, czy LP? Odpowiedź: kompletnie żadna. No bo, skoro BULiGL był do tej pory podporządkowany pod Ministerstwo Skarbu, a Minister było podporządkowany premierowi, to jaka to różnica, że teraz będzie podporządkowany Ministrowi Środowiska, który również odpowiada głową przed premierem?

Żadna różnica, gdyż w obu przypadkach zarówno BULiGL jak i LP są jednostkami politycznymi, zależącymi od partii rządzącej, lub koalicjanta. Także, dużo szumu, zmiana praktycznie żadna. Polacy pownni się może cieszyć tylko z faktu, że jednego Ministra mamy mniej. Osobiście poszedłbym za ciosem, bo jest jeszcze sporo Ministerstw i Biur mamy do likwidacji…

4 myśli na temat “Czy BULiGL powinno znajdować się w strukturze samofinansujących LP?

  1. Tak pisać może tylko człowiek, który nie ma pojęcia, a co gorsze – nie chce nawet zainteresować się tym, co robi BULiGL. Polecam w wolnej chwili obejrzeć film “Plan na las” (można odszukać w internecie). Wycinanie lasu pod dyktando przemysłu drzewnego – powodzenia!!! Już raz Polska sprzedała Puszczę Białowieską firmie drzewnej – jeśli ktoś o tym nie pamięta – niech poszuka danych.
    Zachwyt nad komputerami – śmiechu warte. Ktoś przecież te dane do systemu musi zebrać. Las jednak to nie jest apteka – autor nie wziął pod uwagę, że ma do czynienia z żywą przyrodą. Przecież mogą być uszkodzenia od owadów (gradacje), huraganowe wiatry, itp. Wówczas obraz tego, co leśnik posadził dajmy na to 100 lat temu nijak się ma do okresu, gdy przyjdzie kolej zrębu.
    Jeżeli autor tak zachwycony jest magazynem, w którym ktoś wyłożył towar na półce (czytaj posadził drzewa) i po określonym czasie przychodzi, aby go sprzedać (czytaj wycina np. zrąb) niech się zastanowi, po co w każdej szanującej się firmie produkcyjnej co jakiś czas robią inwentaryzację, którą można porównać do rewizji planów urządzeniowych co 10 lat.
    Czynnik tzw. ludzki ma również tu duże znaczenie. Plan wykonany 10 lat temu a plan wykonywany współcześnie – to jest wielka różnica. Teraz jest Natura 2000, konsultacje społeczne na znacznie większą skalę, świadomość społeczeństwa całkiem na innym poziomie. Moim zdaniem nie ma już powrotu do czasów, że wycinało się, gdzie było wygodniej, plan traktując bardzo ramowo.

    1. Ciekawe twierdzenie Pan wysuwa, a mianowicie “wycinanie lasu pod dyktando przemysłu drzewnego”. Osobiście raczej bym to wyraził tak “wycinanie lasu pod dyktando konsumemtów, którzy czekają aż ich potrzeby zostaną zaspokojone”. Musimy pamiętać, że przemysł drzewny te potrzeby zaspokaja.

      Puszcza Białowieska i firma Century to nie jest dobry przykład. Po pierwsze to nie Polska tylko Lasy Państwowe, a po drugie nie sprzedały Puszczy, tylko sobie taką umowę podpisały. Podpisały mianowicie umowę na wyrąb 7,2 mln m3 drewna w Puszczy Białowieskiej i lasach nadniemniańskch. Później umowa została zerwana przez same LP na skutek protestów społecznych, przy czym LP zapłaciły dość spore odszkodowanie. A firma Century trzymała się umowy i planu, gdyż w ciągu 5 lat wycięła 1.65 mln m3. Także, nie widzę tutaj winy firmy Century, tylko samych LP. Tak na marginesie, były to lata 20 ubiegłego wieku i już wtedy widać jak na dłoni, że leśnicy kompletnie nie znali się na prowadzeniu firmy. Nic się nie zmieniło do tej pory niestety.

      Tak to prawda, w firmach produkcyjnych robi się inwentaryzację, ale po to, aby księgowość się zgadzała i po to, aby lepiej planować produkcję i koszty magazynowania na przyszły rok. Po za tym, w takich firmach, towar nie przyrasta w znanym tępie i może łatwo “zginąć”, dlatego trzeba go monitorować.

      Także nie widzę sensu, wchodzenia co 10 lat do lasu i mierzenia drzew dla celów planowania. Katastrofy można zawsze odnotować w terenie i leśnicy dobrze to robią. Jeszcze łatwiej znaleźć jakiś mnożnik (choćby na podstawie zdjęcia satelitarnego) aby dokonać korekty planowanego poziomu pozyskania o ewentualne klęski.
      Dla celów planowania pozyskania nie widzę sensu w 1) mierzeniu drzewostanu co 10 lat przez urządzanie, 2) mierzeniu drzewostanów w szacunkach brakarskich (tutaj LP powinny mieć dobre dane porównawcze i mają, tylko nie problem polega na tym, że nie ufają komputerom i nie chcą aby leśniczy się nudził w lesniczówce.
      Dopiero ostateczny pomiar po pozyskaniu jest tym najważniejszym (chociaż tej pracy też bym chyba pozbawił leśniczego i wprowadził wreszcie jakąś technologię w Polsce, jak np. harvestery mierzące pozyskanie, skaning laserowy stosów czy drewna na samochodach. Dla mnie leśniczy powinien być jak menadżer w terenie, powinien kontrolować postęp prac na powierzchniach, planować pozyskanie na lata przyszłe (w konsultacji z biurem), odnowienia itp., a nie latać z taśmą, i młotkiem po lesie i mierzyć drewno czy drzewa. A już na pewno nie z farbą i stawiać kropki na drzewach.

      Zresztą, ja nie napisałem, że urządzanie jest niepotrzebne. BULiGL jest niepotrzebny, a to dwie różne sprawy. Napisałem, że urządzanie powinno być w strukturze LP. A taki obszar urządzania jak np. inwentaryzacja wielkoobaszarowa, czy Baza danych o lasach, może robić np. IBL (i robi częściowo) dla potrzeb naukowych, czy dla potrzeb współpracy międzynarodowej.

      No i na koniec, dzisiaj Pan Tadeusz Ciura opublikował tekst dokładnie o konsultacjach społecznych LP, a może właśnie ich braku 🙂

  2. Chciałbym przedstawić trochę odmienne zdanie na kilka poruszonych przez Pana tematów.
    1. “Wycinanie lasu pod dyktando konsumentów” – tak naprawdę ludzie sami nie wiedzą, czego oczekują od Lasów, w tym od firmy PGL LP. Ogólny przekaz medialny jest taki, że szkoda każdego drzewa wyciętego w lesie, a z drugiej strony każdy chciałby mieszkać w drewnianym domku, otoczony drewnianymi meblami i palić w kominku drewnem. Z drugiej strony chyba nikomu się nie podoba, gdy wytną mu las, który widzi za oknem i w którym codziennie spaceruje. Myślę, że przeciętny Kowalski uważa, że drewno bierzemy z marketu, a nie z lasu. Jakby LP poddały się lobbingowi firm drzewnych odnośnie zwiększania pozyskania ze względu na zapotrzebowanie na rynku – takich konfliktów byłoby więcej. Pomijam w tym miejscu oczywiście temat przyrastania masy.
    2. Kwestia “inwentaryzacji w magazynie”. Towar w lesie jednak nie przyrasta w znanym tempie – my tylko szacujemy, jakie to jest tempo. Metody inwentaryzacji zmieniają się w każdej rewizji (co 10 lat), z wydaniem każdej kolejnej Instrukcji Urządzania Lasu. Spowodowane to jest głównie postępem – kiedyś to była blaszka Bitterlicha, teraz są powierzchnie kołowe, trwają prace, aby w przyszłości w większym stopniu wykorzystywać skaning laserowy – po to co 10 lat zmienia się metodę, aby była bardziej dokładna i mniej pracochłonna. Głównym celem jest, jak Pan to określił, poszukiwanie “mnożnika”, aby dokładniej dokonywać korekty związanej z przyrostem i pozyskaniem.
    3. Menadżer w terenie – oczywiście teraz powinien to być leśniczy, dlatego też do tej pracy są coraz większe wymagania. Odnośnie wyznaczania trzebieży – różnie to jest praktykowane. To nie jest tak, że tylko leśniczy biega z farbą po lesie. To jednak jest sprawa techniczna – ktoś musi to zrobić – czy podleśniczy, czy przeszkolony pracownik ZUL.
    4. BULiGL niepotrzebne. Ciekawa teza. Według mnie czy to będzie BULiGL, czy inna podobna firma – jednak jest potrzebna zewnętrzna firma bezpośrednio nie podlegająca pod Nadleśniczego, czy nawet pod Regionalnego Dyrektora Lasów Państwowych, a nawet Generalnego DLP. Firma, która dostarczy danych Ministrowi Środowiska, odpowiadającego przed społeczeństwem za stan Lasów Państwowych. Minister zatwierdzając plan na 10-lecie musi mieć pewność, że dane przedstawione w tym planie zostały stworzone w możliwie najbardziej rzetelny sposób, bez wpływu lobbingu przemysłu drzewnego i wykonawców planu, czyli LP. Co dalej Minister zrobi z taką wiedzą – to wówczas może być decyzją polityczną. Najpierw trzeba zrobić rzetelny plan, aby później ewentualnie zwiększać lub zmniejszać pozyskanie.
    Pozdrawiam

    1. Nie wyobrażam sobie aby nadleśnictwo samo sobie taksowało las 🙂 Znam to z autopsji :). Widzę, że autor tekstu nie zna specyfiki pracy w urządzaniu

Dodaj komentarz