Informacja nie jest żadnym newsem, ale postanowiłem się w tej sprawie wypowiedzieć, gdyż to co się obecnie dzieje w Polsce przechodzi ludzkie pojęcie. Sprawa dotyczy kwietniowej zmiany Ustawy o Lasach, a dokładnie prawa Lasów Państwowych do pierwokupu lasów prywatnych.
Może powinienem zacząć najpierw od konferencji „Lasy niepaństwowe – biznes, prawo, dotacje”, która odbyła się równo dwa tygodnie temu podczas targów Eko-Las w Janowie Lubelskim.
Ciekawą zachętę do przyjazdu na konferencję przedstawił portal drewno.pl, który napisał:
„Jednak polskie lasy to nie tylko PGL LP. Blisko 20% terenów leśnych należy do innych właścicieli. To udział mniejszy niż w innych europejskich krajach, ale wcale niemały. W końcu wiele firm cieszyłoby się mając taki udział w rynku. Jednocześnie o lasach tych praktycznie się nie mówi, a drewno z takich lasów nie jest widoczne na rynku. Porównując do pozyskania w lasach państwowych, roczna podaż powinna przekroczyć co najmniej 7 mln m3. Dlaczego tak się nie dzieje? Czy dla ich właścicieli posiadanie lasu stanowi biznes, czy raczej traktują go jako hobby. A może to tylko problem, którego ze względu na kwietniową zmianę leśnych przepisów jeszcze trudniej się pozbyć? Czy warto zainwestować we własny las?”
Na większość z powyższych pytań, odpowiedziałem już dość wyczerpująco w jednym z moich wcześniejszych postów. Tutaj możecie przeczytać dlaczego polskie lasy to niestety tylko PGL LP: Fikcyjny właściciel lasu w Polsce
Odnośnie samej konferencji. Uważam, że nawet nie trzeba było iść na nią (sam osobiście też nie byłem- nie żałuję), aby wiedzieć jak wygląda sytuacja prywatnego właściela lasu w Polsce. Wystarczyło przejrzeć zaproszonych mówców. I tak mieliśmy przedstawicieli: prywatnej firmy konsultingowej, prasy leśno-drzewnej, starych wygów z SGGW i BULiGL, przedstawiciela z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a także z Lasów Państwowych (CKPŚ), no i na końcu reprezentanta Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ).
Uwaga! Zagadka! Kogo tu brakuje?
No chyba prywatnych właścicieli lasów, nie? Fajnie by było usłyszeć ich głos w tej sprawie. Zakładam się, że prezentacja prywatnego właściciela została prawdopodobnie ocenzurowana i nie dopuszczona do głosu w czasie konferencji, bo jej tytuł mógł brzmieć: „Odpieprzcie się wszyscy od mojego lasu”.
To tyle wstępu. W dzisiejszym wpisie, chciałbym jednak skupić się na czymś innym. A mianowicie na prawie pierwokupu lasu przez samofinansujące się Lasy Państwowe.
Kiedy zobaczyłem na przełomie kwietnia i maja bieżącego roku, pierwsze doniesienia na temat zmian w Ustawie o lasach, powiedziałem sobie „chyba śnię!”.
O histori Lasów Państwowych pisałem w jednym z wcześniejszych postów.
Tutaj cały tekst : Lasy państwowe w krajach postkomunistycznych zrodziły się z krzywdy i cierpienia zwykłych ludzi.
Napisałem między innymi, że lasy państwowe w Polsce zrodziły się z krzywdy i cierpienia zwykłych ludzi, którzy na potęgę tracili własne mienie pod rozkazami władz komunistycznych. Gdyby nie masowa nacjonalizacja prywatnego mienia, firma Lasy Państwowe stanowiłaby najwyżej jedną trzecią obecnie zarządzanego terytorium. Muszę przypomnieć, że nie nacjonalizowano jakichś tam paru hektarów. Zabierano wszystkie prywatne lasy powyżej 25 ha. To dzięki temu zabiegowi, lasy prywatne w Polsce wyglądają obecnie tak żałośnie. Niestety, mało kto o tym mówi. Nawet mógłbym powiedzieć, że celowo się o tym zapomina. Podkreśla się natomiast bardzo często złote czasy, kiedy to zrodziły się samofinansujące się Lasy Państwowe, czyli Anno Domini 1924. W tym pierwszym okresie, LP działały na względnie zdrowych zasadach, no i oczywiście miały swojego konkurenta w postaci sektora prywatnego. Pisał o tym na swoich łamach Las Polski, w wywiadzie z prof. A. Grzywaczem w marcowym i kwietniowym numerze w 2014 roku. Można powiedzieć, że tytuł był dość wymowny.
Źródło: Las Polski 3/2014
Odnośnie lasów prywatnych w Polsce, uważam, że świetnie opisuje je cytat Stefana Kisielewskiego :
„Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju!”
Jak to rozumieć?
Ano tak, że najpierw zniszczono sektor lasów prywatnych w Polsce, a teraz tylko organizuje się konferencje, rozdaje granty na badania, czy zażarcie dyskutuje o tym, co by tu zrobić, aby ten stan polepszyć. Gdyby problem lasów prywatnych został rozwiązany, to powyższe, tylko grzecznościowe ukłony w stronę prywatnych właścicieli lasu były by zupełnie nie potrzebne.
Od czasów okresu nazywanego w Polsce komunistycznym (czy socjalistycznym jak kto woli, dla mnie mała różnica) trochę minęło, jednakże Lasy Państwowe, a właściwie Ministerstwo i kolejne rządy partyjniackich watah, nie tylko nic nie zrobiły w kwestii reprywatyzaji łupionego wcześniej mienia, a nawet gorzej, dalej pogłębiają nacjonalizację. Różnica tylko taka, że już nie robi się już tego za pomocą użycia przemocy, lecz pod pretekstem fałszywych mechanizmów rynkowych. Fałszywych, gdyż wywiera się na ludziach wrażenie, że jedynym możliwym kupcem ich lasu są właśnie Lasy Państwowe, zapominając o akumulacji prywatnych lasów przez prywatncyh właścicieli, czy firmy leśne. Mam znajomych, którzy pracują w LP. Nie wiem czy sobie zdajecie sprawę, ile telefonów po zmianie ustawy, dostali leśnicy odnośnie sprzedaży prywatnych lasów przez ich właścicieli. Mnóstwo. Właściciele dzwonili i pytali tylko o cenę i kiedy ktoś może jak najszybciej przyjechać i kupić ich las. Czy to jest normalna sytuacja rynkowa, kiedy jeden gracz dostaje prawny przywilej nabywania udziałów w rynku?
Odbudowa sektora prywatnego w Polsce
Osobiście uważam, że to właśnie na Lasach Państwowych i Ministerstwie Środowiska (czy jakby tam się nie nazywało) ciąży brzemię odbudowy sektora lasów prywatnych w Polsce. Oczywiście zależność jest następująca:
LP < —- Minister Środowiska < —- Rząd
Z grafu wynika, że Lasy Państwowe, są za pośrednictwem Ministra, tylko mapetem rządu, który został powołany w danej kadencji. Podążając za logiką, jeżeli rząd nie robi nic w sprawie bezczelnie rabowanych prywatnych właścicieli leśnych w 1944, to znaczy, że przychyla się do tamtejszych działań. Tak, czy nie? A z tego co się ornientuję, żaden rząd od 1944 nie podjął nawet próby naprawy tych krzywd. Nie licząc grantów, konferencji i innego czczego gadania oczywiście.
Prywatyzacja LP
Sam za prywatyzacją kompleksów leśnych, czyli sprzedawaniu w kawałkach mienia państwowego nie jestem z dwóch prostych przyczyn. Po pierwsze, patrząc jak wyglądała prywatyzacja innych majątków państwowych (np. wyprzedaż polskiego przemysłu, wyjątkowo nieracjonalna i wprost barbarzyńska administracyjna likwidacja ponad 1600 państwowych gospodarstw rolnych w latach 1991-93, czy prywatyzacja polskich banków i przejęcie ich prawie w całości przez kapitał zagraniczny) to aż strach pomyśleć, aby jacykolwiek politycy w Polsce bez względu na przynależność partyjną dalej coś prywatyzowali. Liczba milionerów po takich prywatyzacjach, czytaj tych, którzy uwłaszczyli się na państwowym mieniu, wzrastała w tempie wykładniczym. Oczywiście wcześniej doprowadzano najczęściej państwowe przedsiębiorstwa do bankructa, aby wykupić je jak najtaniej, a później troszkę podreperować i sprzedać za miliony. W tym punkcie mógłbym jeszcze tylko wspomnieć tylko jak dokonuje się prywatyzacja w Lasach Państwowych (o którą to leśnicy niby walczą, aby nie nastąpiła) i jakie złodziestwo tam zachodzi za zamkniętymi drzwiami. Mówię tu oczywiście o polityce mieszkaniowej w LP, czyli o tym jak na przykład robi się remonty na parę lat przed właściwym wykupem nieruchomości za 5-10% wartości, lub o tym za jakie ceny „wychodzą” z firmy wszelkie sprzęty, które się już zamortyzowały. Na ten temat, poświęcę kolejne artykuły, bo jest o czym pisać, zwłaszcza odkryję tę obłudę wielu leśników (nie wszystkich oczywiście), którzy chodzą na pochody pod Sejmę sprzeciwiając się prywatyzacji lasów, a tu już trzymają w garści upatrzone nieruchomości, aby jak najszybciej przepisać za bezcen na siebie. Pamiętajmy oczywiście, że według samej Ustawy, leśniczówka, droga, czy niezalesiony teren pod linią energetyczną to też las (sic!).
Dopóki w Polsce nie zostaną wprowadzone prawe zasady prywatyzacji mienia państwowego i sama w sobie prywatyzacja nie będzie prowadzona w sposób jawny, można prędzej mówić o złodziejstwie i uwłaszczeniach niż o samej prywatyzacji.
Po drugie, uważam, że szkoda by było zniszczyć tak dużą, samofinansującą się firmę jak Lasy Państwowe, która ma potencjał firmy globalnej, a nie tylko polskiej. Ale oczywiście nie przy obecnych menadżerach, którzy kompletnie nie znają się na biznesie leśnym, o czym pisałem tutaj: Czy w Lasach Państwowych pracują dobrzy menadżerowie?
Obecnym „kierownikom” bałbym się nawet powierzyć do pełnego zarządzania własne nadleśnictwo, kiedy musieliby sami zacząć zarządzać całym procesem łańcucha dostaw od sporządzania planów gospodarczych po marketing i sprzedaż surowca.
Ktoś mi tutaj może zarzucić, że to przecież nadleśniczy „[…] prowadzi samodzielnie gospodarkę leśną w nadleśnictwie na podstawie planu urządzenia lasu […].”
Czy nie wydaje się Wam, że to trochę się wyklucza? Sam prowadzi, ale według wcześniej napisanego planu przez kogoś innego. Gdzie tu mowa o samodzielności, nie mówiąc już o samodzielnym myśleniu. Już nie mówiąc o poleceniach i prośbach dyrektorów itp.
Według mnie samodzielnym jest się wtedy kiedy w pełni kontroluje się i rozumie plan według którego mamy postępować, i w miarę potrzeb jesteśmy w stanie zareagować i zmienić ten plan.
Jak to powiedział Dwight D. Eisenhower, amerykański dowódca wojskowy, generał armii a także 34. prezydent USA:
„Plan jest niczym; planowanie jest wszystkim”
Mam wrażenie, że w Polsce jest zgoła odmiennie tj,:
„Planowanie jest niczym; plan jest wszystkim”
Sam osobiście mam inny pomysł jak powinna wyglądać firma Lasy Państwowy i na jakich zasadach powinna funkcjonować. Ale o tym wkrótce.
Nie wiem, czy ktoś z LP jest zadowolony z tego pomysłu pierwokupu lasów:) Jest zwyczajnie głupi.
Z tym wykupem mieszkań też nie jest tak znowu czarno. Ostatnie 15 to likwidacja przywileju mieszkania służbowego dla podleśniczych, z-ców, inż. nadzoru itp. Pozostają tylko leśniczówki i nadleśniczówki. Likwidacja prawie 10tys domów i mieszkań to przede wszystkim sprzedaż ich najemcom. Nie jest to przecież jakkolwiek niespotykane. Sprzedaż zbędnych mieszkań najemcom ma miejscu w wojsku, policji, pkp, straży pożarnej, administracji publicznej, starej Tepsie, spółdzielniach mieszkaniowych…. i wielu innych.
I z tego co się orientuje, to zdecydowana większość tych mieszkań remontów nie miała wiele, wiele lat – właśnie z powodu posiadania statusu zbędnego.
Wiem, że były pojedyncze przekręty. Nawet znam sytuacje, gdzie Nadleśniczy wyremontował chałupę wynajmowaną przez syna, a 2 lata później mu sprzedał..
Ale to są niechlubne wyjątki, bardzo silnie ścigane od wielu już lat przez wewnętrzne kontrole. Nikt nie ma ochoty tłumaczyć się za jakiegoś głupiego Nadleśniczego, który zapomniał, że jest urzędnikiem państwowym, a nie magnatem na włościach.
Sprzedaż komórek, sprzętu, komputerów, czy samochodów nie ma już żadnego prawa pierwokupu. Cały sprzęt firmowy jest wystawiany na publiczne przetargi, w których pracownicy nie mają żadnych przywilejów,
Jest kilka prywatnych przedsiębiorców, którzy bardzo dokładnie przegalądają BIPy Nadleśnictw i specjalizują się utylizacji sprzętu z LP.
Tak, masz rację, sprzedaż mieszkań najemcom w innych branżach też miała i dalej ma miejsce. LP nie są wyjątkiem,. Uważam, że świetnie to tylko pokazuje, że jest to problem całego sektora publicznego w Polsce, nie tylko LP. Tak nawiasem, rodzi to straszne podziały między ludźmi, bo jeżeli nauczycielka kupiła dom/mieszkanie warte 100 tysięcy złotych za 10 tysięcy PLN, to dlaczego taki leśnik, strażak, czy kolejarz nie mogą. Oni mogą, a my nie? I już zbiórka pod Sejm!
Problemem również jest, jak dane nieruchomości klasyfikowane są jako zbędne. I tu pojawia się prawdopodobnie cała litania wypaczeń i patologii. Powiem Ci ciekawostkę jak wyglądało rozpatrywanie czy budynek był zbędny, czy nie. Krótko w tym siedziałem i bardzo mnie to intrygowało jako ekonomistę. Np. sprawa dotyczyła budynku wielorodzinnego (kilka rodzin mieszkało w oddzielnych mieszkaniach). Celem analizy było zobaczenie czy pojedyncze mieszkanie było dochodowe z punktu widzenia LP, czy nie. Jak łatwo można było udowodnić, że mieszkanie jest niedochodowe i zbędne? Ano brano przychody mieszkania z wynajmu i odejmowano od nich koszty remontu dla całego budynku. Dziwnym trafem każde mieszkanie w całym budynku było niedochodowe i zbędne:)
Odnośnie pojedynczych przekrętów. Tak sobie właśnie pomyślałem, że jeżeli Ty znasz pojedyncze przekręty, ja znam pojedyncze przkręty (właściwie to znam ich wiele) czy inni również je znają i założymy, że wszyscy jesteśmy z różnych stron Polski to zobacz do jakich rozmiarów te pojedyncze przekręty rosną. Robi się wtedy bardzo dużo pojedynczych przekrętów:)
Co do sprzętu, to może się zmieniło od mojego pobytu w LP. Ale kiedy ja tam byłem parę lat temu, to przetargi na telefony, monitory, krzesła, biurka były wewnętrzne. Gdy szedłem zobaczyć kogoś telefon, przed przetargiem, to ludzie robili wielkie oczy i mówili mi, że “tu się tak przyjęło, że Ci co używali dany sprzęt po prostu go wykupują”. Oczywiście zlekceważyłem te dobre rady i wystartowałem w przetargu, czego nikt się nie spodziewał. Specjalnie dawałem duże stawki (to chyba dobrze dla LP). I tak wykosiłem w przetargu telefon Dyrektora, krzesło naczelnika, i dwa telefony pracowników. W RDLP zrobiła się burza. Przed następnym przetargiem na komputery, przyszedło do mnie pewien Pan z przyjacielką radą, abym lepiej w następnym przetargu na komputery już nie startował, jak twierdził, dla własnego dobra.
Może w innych jednostakch LP jest inaczej, na pewno nie można generalizować. Moje doświadczenie było, że nie tak to powinno wyglądać, bo głównym tracącym na tych operacjach były same LP, a cwaniactwo było beneficjentem.